piątek, 30 sierpnia 2013

129. Zielona heroina 22/26


Pierwszym co Gibbs zauważył po zatrzymaniu się pod hotelem, był Roy stojący jak gdyby nigdy nic przy drzwiach. Mężczyzna spoglądał na niego z obojętnością i znudzeniem, nie sprawiał wrażenie groźnego, ale Gibbs był ostrożny. Odbezpieczył broń, nim wyszedł z samochodu i wszedł do hotelu, kierując się prosto do windy. Roy obserwował go przez cały ten czas i Gibbs zaczynał wątpić, czy wyjdzie z tego żywy. Bał się, że gdy wejdzie do apartamentu Tony’ego, spotka tam więcej ludzi jego ojca albo i Seniora we własnej osobie. Nie wierzył, że nie zamierzali nic zrobić.
Wchodząc do pokoju dzieciaka wstrzymał oddech, a zaraz potem odetchnął z ulgą, gdy zobaczył Tony’ego siedzącego na kanapie. Obok niego leżała walizka wypełniona aktami, a sejf ukryty za barkiem był otwarty i pusty. To było to. Nadszedł czas, by przyznać się do wszystkiego. Przez całą drogę układał w myślach scenariusz zbliżającej się rozmowy, ale żaden nie wydawał się odpowiedni. Nikt nie uczył go w Marines ani w NCIS, jak w delikatny sposób przyznać się szpiegowanej osobie, że wszystko było grą.
Podszedł do Tony’ego i usiadł obok, zastawiając się, od czego zacząć. Może jak pokaże, że mu zależy, to dzieciak lepiej wszystko przyjmie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, kładąc mu dłoń na ramieniu.
Tony spojrzał na niego zrezygnowanym wzrokiem i uśmiechnął się w wymuszony sposób.
- O ile można się dobrze się czuć wysyłając ojca do więzienia, to tak.
- Postępujesz dobrze, Tony.
- Może – Tony podniósł walizkę i położył ją sobie na kolanach. Gibbs zauważył, że pod spodem była jeszcze jedna teczka. Nie pamiętał jej z sejfu. – Wiesz, we Włoszech rodzina jest bardzo ważna. Okropnie się czuję robiąc to.
- Twój ojciec to przestępca, Tony. Musi pójść do więzienia.
- Wiem. Po prostu nie mogę się oprzeć wrażeniu, że powinienem go chronić, tak jak on chroni mnie. Jestem mu to winny.
- Nie jesteś mu nic winny – zaprzeczył Gibbs. – Zapewnia ci warunki do życia, ale to jego obowiązek jako ojca.
- Już od roku nie – przypomniał mu. – Jestem dorosły, powinienem sam na siebie zarabiać. Ojciec daje mi pieniądze, chociaż nie musi, więc jednak jestem mu coś winny. Ale masz rację, powinien trafić do więzienia.
Gibbs ucieszył się, gdy Tony się z nim zgodził, ale najtrudniejsze zadanie wciąż na niego czekało. Musiał wyznać chłopakowi prawdę i zabrać dowody w bezpieczne miejsce. Nie miał pojęcia jak zamierza to zrobić z Royem czekającym na dole. Czy Tony w ogóle wiedział o jego obecności?
- Co będzie ze mną? – zapytał nagle chłopak. 
- Co masz na myśli?
- Też pójdę do więzienia?
- Za co?
- Ukrywałem dowody.
- Powiesz, że ojciec cię do tego zmuszał.
Tony zaśmiał się, ale bez emocji.
- W całkiem przyjemny sposób mnie zmuszał – powiedział, rozglądając się po apartamencie.
- Nie pójdziesz siedzieć, Tony – zapewnił go. Nie miał wątpliwości, że sąd nie skaże dzieciaka. Obawiał się tylko, że jego własny ojciec spróbuje go zabić za zdradę. Gdy już dowody będą bezpieczne, zapewni Tony’emu ochronę. Powiedział, że nie będzie zeznawał, ale na pewno mógł się dostać do programu ochrony świadków i nową tożsamość. Będzie bezpieczny, a on już nigdy go nie zobaczy. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał, ale okoliczności zmuszały go do zmiany planów. Zresztą wątpił w to, że Tony będzie chciał mieć z nim coś wspólnego po tym wszystkim. Nie zamierzał go za to winić.
- To bardzo pocieszające – przyznał Tony. Gibbs obserwował, jak chłopak bierze kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Coś było jednak nie tak. Nie wyglądał na przestraszonego. W zasadzie w ogóle nie widział strachu i niepewności w jego oczach, były pozbawione emocji. Czuł się zupełnie, jakby znowu byli na początku swojej znajomości. Tony nie okazywał wtedy emocji w obawie przed zranieniem, był nieufny i dopiero po jakimś czasie się otworzył. Teraz wszystko wróciło do początku i Gibbs nie miał pojęcia, dlaczego. Co spowodowało, że Tony musiał ukryć się za maską obojętności? Czy to mógł być Roy? Może coś mu zrobił, mógł grozić Tony’emu.
- Roy jest na dole – powiedział, chcąc wyciągnąć jakieś informacje z dzieciaka.
- Wiem. Jest tu już jakiś czas, był tu nawet na górze.
Gibbs obawiał się najgorszego. Przyjrzał się uważniej chłopakowi w poszukiwaniu ran czy siniaków, ale skóra Tony’ego był nieskazitelna. Z drugiej strony, mógł zakryć siniaki pudrem i innymi kosmetykami, jak robił to już wcześniej.
- Chyba ci znowu nie groził? – zapytał zmartwiony.
W końcu na twarzy Tony’ego pojawiły się emocje, ale nie był to strach. To były nienawiść i gniew.
- Nie. Ale pokazał mi to. – Tony sięgnął po teczkę leżąca na kanapie i podał ją Gibbsowi, który po otwarciu jej, omal nie dostał zawału serca. – I wiesz co. Pierwszy raz ucieszyłem się, że tu jest, bo mam bardzo wielką ochotę, żeby cię zastrzelił, agencie Gibbs – wycedził przez zęby.
Gibbs trzymał w rękach własne akta. Nie miał pojęcia, skąd Roy je wziął. Było tu wszystko, nawet jego kariera w Marines. Tony to wszystko przeczytał i znał już prawdę.
- Okłamałeś mnie – powiedział Tony, spoglądając na niego z nienawiścią. – Zaufałem ci, a ty mnie okłamałeś. Po raz pierwszy otworzyłem się przed drugim człowiekiem, a on okazał się pieprzonym agentem federalnym!
Gibbs wstał i odsunął się. Nie dlatego, że bał się uderzenia ze strony Tony’ego, ale dlatego, bo chciał mu dać nieco przestrzeni.
- Przykro mi, Tony. – Wiedział, że to nie sprawi, że Tony poczuje się lepiej, ale tylko to był w stanie teraz powiedzieć.
Tony zamknął walizkę, która leżała mu na kolanach i odłożył ją, nim wstał z kanapy. Gibbs jeszcze nigdy nie widział tak silnych emocji w czyichś oczach. Twarz Tony’ego praktycznie na nic nie wskazywała, to jego oczy pokazywały, jak się teraz czuje.
- Myślisz, że to coś zmieni? – zapytał Tony. – Że powiesz „przepraszam” i ci wybaczę? Polubiłem cię. Opowiedziałem ci o moim dzieciństwie, o mojej matce. Zaufałem ci, a ty od samego początku chciałeś tylko dostać dowody.
- To nie tak...
- Nie wciskaj mi tu kitu! – wydarł się Tony. – Nic co powiesz cię nie usprawiedliwi! Wykorzystałeś mnie. Od samego początku to była gra. Wiesz co? Pierdol się, Jenkins, Gibbs czy jak tam się nazywasz! Pierdol się! Nie mogę uwierzyć, że dałem się nabrać.
- Tony, posłuchaj...
Tony chwycił walizkę i rzucił ją Gibbsowi pod nogi. 
- Masz swoje dowody! Idź aresztuj mojego ojca!
Z jakiegoś powodu, zachowanie Tony’ego zdenerwowało Gibbsa.  
- Może jeszcze mi powiesz, że nie będziesz tęsknić za luksusami, które tatuś ci daje? – zapytał, podnosząc walizkę. – Co zrobisz, jak go aresztuję? Gdzie będziesz mieszkał?
- Dam dupy jeśli będzie trzeba zarobić.
- Wybij to sobie z głowy.
- Co, nagle troszczysz się o mnie? – zapytał. – A może tylko o mój tyłek? Pierwszy wsadziłeś tam chuja i uważasz, że ci się należy? Spodobało ci się pieprzenie mnie? Chciałbyś mnie mieć na wyłączność? Kurwa. Straciłem z tobą dziewictwo, a ty... Kurwa!
Tony coraz bardziej tracił kontrolę, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Gibbs musiał go uspokoić, zanim dzieciak wpadnie w histerię.
- Tony, posłuchasz mnie wreszcie?
- Mam słuchać tego pierdolenia? Nie dziękuję. Masz swoje jebane dowody. Całą, kurwa, walizkę transakcji, które mój ojciec przeprowadzał lub będzie przeprowadzał z kubańskimi dilerami. Możesz się nimi udławić, ja wychodzę, nie mogę na ciebie patrzeć.
Tony wyszedł z apartamentu, nawet nie zakładając butów, nie zabrał też telefonu.
- Tony! – krzyknął za nim Gibbs. – DiNozzo, wracaj tu! Cholera! 
Pobiegł za Tonym, ale ten był już w windzie. Nie zdążyłby do niej dlatego poszedł schodami, zbiegając tak szybko, jak tylko mógł. Jego trening w Marines i dobra kondycja bardzo mu w tym pomogły, ale nie były wystarczające. Kiedy był już na dole, zobaczył jak Tony wsiada do jakiegoś samochodu, a drzwi za nim zamyka Roy, który następnie usiadł za kierownicą. Obaj odjechali, niewiadomo dokąd.
Gibbs przeklął, cudem powstrzymując się od rzuceniem walizka o podłogę. Wyszedł z hotelu i wrzucił teczkę na tylne siedzenie samochodu nim sam wsiadł do niego i włączył silnik. Musiał teraz dostarczyć walizkę do NCIS.
Wyjeżdżając na ulicę, Gibbs zadzwonił do dyrektora.
- Mam dowody – powiedział.
- Natrafiłeś na jakieś trudności?
Całą masę, miał ochotę powiedzieć. 
- Szybko sobie z nimi poradziłem – odparł. – Wiozę teraz dowody do NCIS.
- Czekamy na ciebie. Bądź ostrożny.
Nie było powodu, by być ostrożnym, ludzie Seniora już udowodnili, że nie chcą mu zrobić krzywdy. I to właśnie było dziwne. Czemu po tym, jak się dowiedział o tożsamości Gibbsa, Tony nadal był chętny oddać mu dowody? I czemu Roy na to pozwolił? Czemu tak po prostu pozwolił mu odjechać z ważnymi dokumentami? 
Gibbs zerknął na lezącą z tyłu walizkę. Czy mogły w niej być fałszywe dowody? To by wyjaśniało tę całą bierność Roya.
Cóż, to już nie był jego problem. Miał zdobyć dowody i je zdobył, to nie do niego należało zadanie sprawdzenia, czy są one prawdziwe. Póki co mógł myśleć tylko o tym, czy zobaczy jeszcze kiedyś Tony’ego.

2 komentarze:

  1. Namieszałaś mi w głowie. Wszystko poszło zbyt gładko jak na taką akcję. Tony tak po prostu oddał dowody świadczące o winie jego ojca, a później wsiadł do samochody z Royem, którego podobno panicznie się boi. Czyżby sprawa miała jakieś drugie dno? A może Tony po tym jak Gibbs go oszukał po prostu nie troszczy się już o swoje życie? Tak czy inaczej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i rozwiązania tej sprawy.
    Weny,
    Ariana

    PS. Wiesz, że nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie Tony stoi tak naprawdę na czele imperium imperium ojca?

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie przebiegło to zaskakująco gładko. Zdobycie dowodów, bo cała sprawa z tożsamością Gibbsa to raczej ani prosta, ani przyjemna nie jest. Tony dowiedział się tego w niewłaściwy sposób, chociaż podejrzewam, że gdyby Gibbs sam mu się do tego przyznał, to niewiele by to zmieniło. Może dostałby po mordzie, bo teraz Tony miał trochę czasu na przetrawienie informacji. Zobaczymy co dalej, zostało jeszcze kilka rozdziałów, Tony i Gibbs pewnie się jeszcze spotkają i zobaczymy jak to będzie wyglądało :)

    Coś krótkie te rozdziały ostatnio się robią ;)
    Asai

    OdpowiedzUsuń