Gibbs po raz piąty w ciągu dziesięciu minut wyjrzał dyskretnie przez
okno w swoim mieszkaniu. Ludzie Seniora go obserwowali już od trzech
dni, chodzili za nim wszędzie i czekali pod jego domem. Z początku
myślał, że chcą go zabić, ale teraz nie był już tego taki pewny. Ani
razu nie zbliżyli się do niego, nie widział też u nich broni. Wszystko
wskazywało na to, że mieli go tylko obserwować. Na razie.
Odkąd
dowiedział się, że jest obserwowany, Gibbs nieco ograniczył spotkania z
Tonym. Chłopak nie miał nic przeciwko temu, chciał być sam, by
przemyśleć prośbę Gibbsa. Póki co nie zdecydował się, czy będzie
zeznawał przeciwko ojcu.
Pomimo względnego spokoju, Gibbs nie
ruszał się nigdzie bez broni. Nawet teraz, gdy był w mieszkaniu, miał ją
pod ręką, a podczas snu trzymał pistolet pod poduszką. To że ludzie
Seniora na razie nie zamierzali go zabić wcale nie oznaczało, że nie
zrobią tego w przyszłości. Gibbs nie sądził, by puścili go wolno,
czekali pewnie na moment, kiedy będzie już niebezpiecznie blisko wydania
ich policji.
Jego przełożeni wciąż nie wiedzieli o niczym, dawno
nie składał im raportu, ale zapewne widzieli jego zdenerwowanie na
kamerach poukrywanych w całym mieszkaniu. Był im winny wyjaśnienia.
Wyglądając ostatni raz przez okno, Gibbs wziął telefon i zadzwonił do dyrektora.
- Gibbs, co się do cholery dzieje? – zapytał Tom, gdy tylko odebrał.
- Mamy problem – odparł Gibbs, znów podchodząc do okna.
- Jaki problem?
- Ojciec Tony'ego wie, że jestem agentem.
Po drugiej stronie telefonu Tom brzmiał, jakby właśnie się dusił.
- Jakim cudem? – wydusił z siebie w końcu.
- Nie mam pojęcia, ktoś musiał nas wsypać.
- Ale kto? Mało osób wiedziało o szczegółach.
-
To nie ma znaczenia, ludzie Seniora mnie obserwują. – Znowu wyjrzał
przez okno. Dwaj mężczyźni stali dokładnie w tym samym miejscu, co
wcześniej i palili papierosy, od czasu do czasu zerkając w stronę jego
okna. – Co powinienem teraz zrobić?
- Musimy wysłać twojemu ojcu ochronę. Jeśli wiedzą, kim jesteś, to wiedzą też o nim. Próbowali cię zabić?
- Nie, tylko obserwują.
- Nie jest jeszcze za późno. Udało ci się zdobyć coś, co posadziłoby Seniora na lata?
- Wiem gdzie są dowody – odparł. – Dzieciak trzyma je dla ojca w sejfie, w swoim pokoju w hotelu.
- Zdobądź je.
Gibbs miał wrażenie, że się przesłyszał.
- Co?
- Idź do niego i zdobądź je od niego – powtórzył dyrektor.
- Jak niby mam to zrobić? Nie da mi dowodów, dzieciak myśli nad tym, czy zeznawać przeciwko ojcu, ale to wciąż za wcześnie.
- Więc powiedz mu, że jesteś agentem federalnym i potrzebujesz tych dowodów.
- Mam się ujawnić?
- Twoja przykrywka już jest ujawniona, to tylko kwestia czasu, aż dzieciak się dowie. Zrób to jeszcze dzisiaj. Uważaj na siebie.
Tom
rozłączył się, zostawiając Gibbsa samego z tym bałaganem. Nie był
pewny, czy ujawnienie się to dobry pomysł. Mógł wytrzymać jeszcze kilka
dni, aż Tony się namyśli. Jeśli ludzie Seniora go zaatakują, zrobi
wszystko co w jego mocy, by się przed nimi obronić albo zginie na
służbie. Na pewno nie zamierzał łamać dzieciakowi serca. Nie gdy Tony
tak bezgranicznie mu zaufał. Gibbsowi było wstyd i głupio, ale też
polubił chłopaka i nie chciał go ranić. Ale może dyrektor miał rację i
nie miał wyboru.
Ludzie Seniora wciąż stali pod blokiem. Jak miał
ich minąć? Czy w ogóle ruszyliby za nim, gdyby teraz pojechał do
Tony'ego? I co by zrobili, gdyby już tam się znalazł? Rozum podpowiadał
mu, że pewnie weszliby za nim i uciszyli go, zanim zdążyłby zaszkodzić
ich szefowi. Miał przerąbane.
Zadzwonił telefon, ten którego numer
podał Tony'emu i to właśnie on dzwonił. Gibbs nie wiedział, czy
powinien się cieszyć, czy nie. Odebrał.
- Hej, Tony.
- Jethro, podjąłem decyzję – powiedział nieco niepewnie.
- I jak brzmi? – zapytał Gibbs, wstrzymując oddech. Modlił się, by Tony się zgodził.
- Oddam dowody policji, ale nie będę zeznawał. Nie mogę tego zrobić ojcu.
Gibbs odetchnął z ulgą, część problemu już się rozwiązała.
- W porządku, rozumiem. Wiem, że to dla ciebie trudne.
-
Nie masz pojęcia jak bardzo. Jeszcze kilka dni temu wszystko było okej,
a teraz wysyłam ojca do więzienia. Chyba nie wygram nagrody syna roku.
-
Chcesz żebym wpadł? – zapytał. Wiedział, że to niebezpieczne, ale
chciał być przy Tonym. Musiał wziąć od niego dowody i przyznać się do
tego, kim jest.
- Właśnie po to dzwonię. Przyjedź jak najszybciej.
Gibbs
obiecał, że zaraz wyjedzie i rozłączył się. Zabrał swoją odznakę, broń i
wyszedł. Gdy wyjechał z parkingu, obserwował ludzi Seniora. Byli
dobrymi szpiegami, w ogóle nie wyglądali na takich, którzy właśnie kogoś
obserwują. Gibbs miał przeczucie, że nigdy by się o nich nie
dowiedział, gdyby sami tego nie chcieli. Zastanawiał się, od jak dawna
go obserwują. Nie zdziwiłby się, gdyby było tak od samego początku. I
pomyśleć, że to zadanie wydawało się na początku proste. Pracochłonne,
ale proste. Wolał sobie nawet nie wyobrażać, co by było, gdyby miał
infiltrować ojca Tony'ego bezpośrednio. Pewnie już dawno by nie żył.
Możliwe, że jedynym powodem, dla którego jeszcze go nie zastrzelili, był
sam Tony. Senior wydawał się troszczyć o syna, na pewno się ucieszył,
że nie kurwi się już w klubach, a zamiast tego sypia z jednym facetem.
Ale czy to był wystarczający powód, by nie zabijać Gibbsa? On sam miał
nadzieję, że tak. Potrzebował już tak niewiele czasu.
***
Już niedługo koniec, zbliżamy się do wielkiego finału. Nie jestem pewna, czy nie będzie tylko 25 części. Musiałam połączyć dwa rozdziały w jeden, więc prawdopodobnie tak będzie, ale pracuję nad epilogiem, więc to jeszcze nic pewnego.
Marriage series jest chwilowo zawieszone. Wznowię ją, gdy skończę Heroinę i będą to jedyne opowiadania publikowane na tym blogu. Przynajmniej na razie. Za bardzo pochłonęło mnie Supernatural i dużo piszę opowiadań z tego fandomu. Ale MS będzie kontynuowane, bez obaw.
Podejrzewam, że przekazanie dokumentów nie będzie bezproblemowe. Ludzie Seniora pewnie będą krok za Gibbsem.
OdpowiedzUsuńTony zdobył się na odwagę, dobrze, że nie zwlekał dłużej, ale i tak pewnie pakują się w niezłe kłopoty.
Co tak krótko? :) Więcej! :) I poza tym, co już Ci wcześniej przekazałam, to wszystko super ;)
Asai
super rozdziaaaał
OdpowiedzUsuń