Pierwszym co Gibbs zauważył po
zatrzymaniu się pod hotelem, był Roy stojący jak gdyby nigdy nic przy drzwiach.
Mężczyzna spoglądał na niego z obojętnością i znudzeniem, nie sprawiał wrażenie
groźnego, ale Gibbs był ostrożny. Odbezpieczył broń, nim wyszedł z samochodu i
wszedł do hotelu, kierując się prosto do windy. Roy obserwował go przez cały
ten czas i Gibbs zaczynał wątpić, czy wyjdzie z tego żywy. Bał się, że gdy
wejdzie do apartamentu Tony’ego, spotka tam więcej ludzi jego ojca albo i
Seniora we własnej osobie. Nie wierzył, że nie zamierzali nic zrobić.
Wchodząc do pokoju dzieciaka
wstrzymał oddech, a zaraz potem odetchnął z ulgą, gdy zobaczył Tony’ego
siedzącego na kanapie. Obok niego leżała walizka wypełniona aktami, a sejf
ukryty za barkiem był otwarty i pusty. To było to. Nadszedł czas, by przyznać
się do wszystkiego. Przez całą drogę układał w myślach scenariusz zbliżającej
się rozmowy, ale żaden nie wydawał się odpowiedni. Nikt nie uczył go w Marines
ani w NCIS, jak w delikatny sposób przyznać się szpiegowanej osobie, że
wszystko było grą.
Podszedł do Tony’ego i usiadł
obok, zastawiając się, od czego zacząć. Może jak pokaże, że mu zależy, to
dzieciak lepiej wszystko przyjmie.
- Dobrze się czujesz? – zapytał,
kładąc mu dłoń na ramieniu.
Tony spojrzał na niego
zrezygnowanym wzrokiem i uśmiechnął się w wymuszony sposób.
- O ile można się dobrze się czuć
wysyłając ojca do więzienia, to tak.
- Postępujesz dobrze, Tony.
- Może – Tony podniósł walizkę i
położył ją sobie na kolanach. Gibbs zauważył, że pod spodem była jeszcze jedna
teczka. Nie pamiętał jej z sejfu. – Wiesz, we Włoszech rodzina jest bardzo
ważna. Okropnie się czuję robiąc to.
- Twój ojciec to przestępca,
Tony. Musi pójść do więzienia.
- Wiem. Po prostu nie mogę się
oprzeć wrażeniu, że powinienem go chronić, tak jak on chroni mnie. Jestem mu to
winny.
- Nie jesteś mu nic winny –
zaprzeczył Gibbs. – Zapewnia ci warunki do życia, ale to jego obowiązek jako
ojca.
- Już od roku nie – przypomniał
mu. – Jestem dorosły, powinienem sam na siebie zarabiać. Ojciec daje mi
pieniądze, chociaż nie musi, więc jednak jestem mu coś winny. Ale masz rację,
powinien trafić do więzienia.
Gibbs ucieszył się, gdy Tony się
z nim zgodził, ale najtrudniejsze zadanie wciąż na niego czekało. Musiał wyznać
chłopakowi prawdę i zabrać dowody w bezpieczne miejsce. Nie miał pojęcia jak
zamierza to zrobić z Royem czekającym na dole. Czy Tony w ogóle wiedział o jego
obecności?
- Co będzie ze mną? – zapytał
nagle chłopak.
- Co masz na myśli?
- Też pójdę do więzienia?
- Za co?
- Ukrywałem dowody.
- Powiesz, że ojciec cię do tego
zmuszał.
Tony zaśmiał się, ale bez emocji.
- W całkiem przyjemny sposób mnie
zmuszał – powiedział, rozglądając się po apartamencie.
- Nie pójdziesz siedzieć, Tony –
zapewnił go. Nie miał wątpliwości, że sąd nie skaże dzieciaka. Obawiał się
tylko, że jego własny ojciec spróbuje go zabić za zdradę. Gdy już dowody będą
bezpieczne, zapewni Tony’emu ochronę. Powiedział, że nie będzie zeznawał, ale
na pewno mógł się dostać do programu ochrony świadków i nową tożsamość. Będzie
bezpieczny, a on już nigdy go nie zobaczy. Nie tak sobie to wszystko wyobrażał,
ale okoliczności zmuszały go do zmiany planów. Zresztą wątpił w to, że Tony
będzie chciał mieć z nim coś wspólnego po tym wszystkim. Nie zamierzał go za to
winić.
- To bardzo pocieszające –
przyznał Tony. Gibbs obserwował, jak chłopak bierze kilka głębokich wdechów, by
się uspokoić. Coś było jednak nie tak. Nie wyglądał na przestraszonego. W
zasadzie w ogóle nie widział strachu i niepewności w jego oczach, były
pozbawione emocji. Czuł się zupełnie, jakby znowu byli na początku swojej
znajomości. Tony nie okazywał wtedy emocji w obawie przed zranieniem, był
nieufny i dopiero po jakimś czasie się otworzył. Teraz wszystko wróciło do
początku i Gibbs nie miał pojęcia, dlaczego. Co spowodowało, że Tony musiał ukryć
się za maską obojętności? Czy to mógł być Roy? Może coś mu zrobił, mógł grozić
Tony’emu.
- Roy jest na dole – powiedział,
chcąc wyciągnąć jakieś informacje z dzieciaka.
- Wiem. Jest tu już jakiś czas,
był tu nawet na górze.
Gibbs obawiał się najgorszego.
Przyjrzał się uważniej chłopakowi w poszukiwaniu ran czy siniaków, ale skóra
Tony’ego był nieskazitelna. Z drugiej strony, mógł zakryć siniaki pudrem i
innymi kosmetykami, jak robił to już wcześniej.
- Chyba ci znowu nie groził? –
zapytał zmartwiony.
W końcu na twarzy Tony’ego
pojawiły się emocje, ale nie był to strach. To były nienawiść i gniew.
- Nie. Ale pokazał mi to. – Tony
sięgnął po teczkę leżąca na kanapie i podał ją Gibbsowi, który po otwarciu jej,
omal nie dostał zawału serca. – I wiesz co. Pierwszy raz ucieszyłem się, że tu
jest, bo mam bardzo wielką ochotę, żeby cię zastrzelił, agencie Gibbs –
wycedził przez zęby.
Gibbs trzymał w rękach własne
akta. Nie miał pojęcia, skąd Roy je wziął. Było tu wszystko, nawet jego kariera
w Marines. Tony to wszystko przeczytał i znał już prawdę.
- Okłamałeś mnie – powiedział
Tony, spoglądając na niego z nienawiścią. – Zaufałem ci, a ty mnie okłamałeś.
Po raz pierwszy otworzyłem się przed drugim człowiekiem, a on okazał się
pieprzonym agentem federalnym!
Gibbs wstał i odsunął się. Nie
dlatego, że bał się uderzenia ze strony Tony’ego, ale dlatego, bo chciał mu dać
nieco przestrzeni.
- Przykro mi, Tony. – Wiedział,
że to nie sprawi, że Tony poczuje się lepiej, ale tylko to był w stanie teraz
powiedzieć.
Tony zamknął walizkę, która
leżała mu na kolanach i odłożył ją, nim wstał z kanapy. Gibbs jeszcze nigdy nie
widział tak silnych emocji w czyichś oczach. Twarz Tony’ego praktycznie na nic
nie wskazywała, to jego oczy pokazywały, jak się teraz czuje.
- Myślisz, że to coś zmieni? –
zapytał Tony. – Że powiesz „przepraszam” i ci wybaczę? Polubiłem cię.
Opowiedziałem ci o moim dzieciństwie, o mojej matce. Zaufałem ci, a ty od
samego początku chciałeś tylko dostać dowody.
- To nie tak...
- Nie wciskaj mi tu kitu! –
wydarł się Tony. – Nic co powiesz cię nie usprawiedliwi! Wykorzystałeś mnie. Od
samego początku to była gra. Wiesz co? Pierdol się, Jenkins, Gibbs czy jak tam
się nazywasz! Pierdol się! Nie mogę uwierzyć, że dałem się nabrać.
- Tony, posłuchaj...
Tony chwycił walizkę i rzucił ją
Gibbsowi pod nogi.
- Masz swoje dowody! Idź aresztuj
mojego ojca!
Z jakiegoś powodu, zachowanie
Tony’ego zdenerwowało Gibbsa.
- Może jeszcze mi powiesz, że nie
będziesz tęsknić za luksusami, które tatuś ci daje? – zapytał, podnosząc
walizkę. – Co zrobisz, jak go aresztuję? Gdzie będziesz mieszkał?
- Dam dupy jeśli będzie trzeba
zarobić.
- Wybij to sobie z głowy.
- Co, nagle troszczysz się o
mnie? – zapytał. – A może tylko o mój tyłek? Pierwszy wsadziłeś tam chuja i
uważasz, że ci się należy? Spodobało ci się pieprzenie mnie? Chciałbyś mnie
mieć na wyłączność? Kurwa. Straciłem z tobą dziewictwo, a ty... Kurwa!
Tony coraz bardziej tracił
kontrolę, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać. Gibbs musiał go uspokoić,
zanim dzieciak wpadnie w histerię.
- Tony, posłuchasz mnie wreszcie?
- Mam słuchać tego pierdolenia?
Nie dziękuję. Masz swoje jebane dowody. Całą, kurwa, walizkę transakcji, które
mój ojciec przeprowadzał lub będzie przeprowadzał z kubańskimi dilerami. Możesz
się nimi udławić, ja wychodzę, nie mogę na ciebie patrzeć.
Tony wyszedł z apartamentu, nawet
nie zakładając butów, nie zabrał też telefonu.
- Tony! – krzyknął za nim Gibbs.
– DiNozzo, wracaj tu! Cholera!
Pobiegł za Tonym, ale ten był już
w windzie. Nie zdążyłby do niej dlatego poszedł schodami, zbiegając tak szybko,
jak tylko mógł. Jego trening w Marines i dobra kondycja bardzo mu w tym pomogły,
ale nie były wystarczające. Kiedy był już na dole, zobaczył jak Tony wsiada do
jakiegoś samochodu, a drzwi za nim zamyka Roy, który następnie usiadł za
kierownicą. Obaj odjechali, niewiadomo dokąd.
Gibbs przeklął, cudem
powstrzymując się od rzuceniem walizka o podłogę. Wyszedł z hotelu i wrzucił
teczkę na tylne siedzenie samochodu nim sam wsiadł do niego i włączył silnik.
Musiał teraz dostarczyć walizkę do NCIS.
Wyjeżdżając na ulicę, Gibbs
zadzwonił do dyrektora.
- Mam dowody – powiedział.
- Natrafiłeś na jakieś trudności?
Całą masę, miał ochotę
powiedzieć.
- Szybko sobie z nimi poradziłem
– odparł. – Wiozę teraz dowody do NCIS.
- Czekamy na ciebie. Bądź
ostrożny.
Nie było powodu, by być
ostrożnym, ludzie Seniora już udowodnili, że nie chcą mu zrobić krzywdy. I to
właśnie było dziwne. Czemu po tym, jak się dowiedział o tożsamości Gibbsa, Tony
nadal był chętny oddać mu dowody? I czemu Roy na to pozwolił? Czemu tak po
prostu pozwolił mu odjechać z ważnymi dokumentami?
Gibbs zerknął na lezącą z tyłu
walizkę. Czy mogły w niej być fałszywe dowody? To by wyjaśniało tę całą
bierność Roya.
Cóż, to już nie był jego problem. Miał zdobyć dowody i je zdobył, to nie
do niego należało zadanie sprawdzenia, czy są one prawdziwe. Póki co mógł
myśleć tylko o tym, czy zobaczy jeszcze kiedyś Tony’ego.
Namieszałaś mi w głowie. Wszystko poszło zbyt gładko jak na taką akcję. Tony tak po prostu oddał dowody świadczące o winie jego ojca, a później wsiadł do samochody z Royem, którego podobno panicznie się boi. Czyżby sprawa miała jakieś drugie dno? A może Tony po tym jak Gibbs go oszukał po prostu nie troszczy się już o swoje życie? Tak czy inaczej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i rozwiązania tej sprawy.
OdpowiedzUsuńWeny,
Ariana
PS. Wiesz, że nawet przez chwilę zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie Tony stoi tak naprawdę na czele imperium imperium ojca?
Faktycznie przebiegło to zaskakująco gładko. Zdobycie dowodów, bo cała sprawa z tożsamością Gibbsa to raczej ani prosta, ani przyjemna nie jest. Tony dowiedział się tego w niewłaściwy sposób, chociaż podejrzewam, że gdyby Gibbs sam mu się do tego przyznał, to niewiele by to zmieniło. Może dostałby po mordzie, bo teraz Tony miał trochę czasu na przetrawienie informacji. Zobaczymy co dalej, zostało jeszcze kilka rozdziałów, Tony i Gibbs pewnie się jeszcze spotkają i zobaczymy jak to będzie wyglądało :)
OdpowiedzUsuńCoś krótkie te rozdziały ostatnio się robią ;)
Asai