piątek, 21 września 2012

57. Inne ciało, to samo serce 2/6


Nigdy wcześniej nie był w tak wielkim stresie, w jakim był teraz, kiedy stał pod drzwiami domu Jethro i zastanawiał się, czy zapukać. Wiedział, że to głupie, w końcu był zaproszony, ale co jeśli zrobiły coś złego? Nie chciał zrazić do siebie mężczyzny, który dał mu drugie życie i który mu się podobał.
Weź się w garść, DiNozzo, motywował się w myślach. Przecież cię nie pogryzie.
Zapukał. Przez chwilę było słychać tylko szumiące na wietrze drzewa, a potem kroki. Tony spojrzał za siebie, zastanawiając się, czy udałoby mu się jeszcze uciec. Nie zdążyłby, bo drzwi się otworzyły, a przed nim stanął Jethro. Nie miał na sobie marynarki tak jak poprzedniego dnia, ubrał się swobodnie, co zdecydowanie pozwoliło Tony’emu poczuć się pewniej.
Obaj byli zdenerwowani, ale jeden z nich musiał się w końcu odezwać. Jethro postanowił wziąć to na siebie.
- Możesz wejść. – powiedział obserwując mężczyznę uważnie. Tym razem blizna była niewidoczna spod koszuli.
- Dziękuję.
- Odkąd pracuję, nigdy jeszcze nie wziąłem dnia wolnego z własnej woli.
Tony cudem powstrzymał się przed zakrzyknięciem z radości. Nie mógł uwierzyć, że Jethro wziął dzień wolny specjalnie dla niego. To znaczyło, że nie był mu już taki obojętny.
- Doceniam to, że wziąłeś go dla mnie. 
Został zaprowadzony do salonu, gdzie Jethro od razu zaoferował mu miejsce na kanapie.
- Chcesz coś do picia?
- Może być woda. – odparł. – I wszystko inne, co nie zawiera alkoholu i zbyt dużo kofeiny.
Tony nie chciał się narzucać i tak już to robił, ale ze stresu zaschło mu w ustach. Dziwił się, że w ogóle może jeszcze mówić.  
Jethro przyniósł mu szklankę wody i dosiadł się do niego na kanapie. Tym razem Tony nie mógł liczyć na to, że zostanie wyręczony i nie będzie musiał odżywać się pierwszy. Sam musiał zacząć, w końcu prosił o to spotkanie.
- Chciałem ci podziękować. – powiedział spoglądając na drugiego mężczyznę. – Za podpisanie zgody na wykorzystanie narządów.
- Nie masz za co dziękować.
- Pewnie, że mam, to uratowało mi życie. Gdyby nie ty, byłbym już martwy.
- Co ci w ogóle było? – zapytał zaciekawiony.
- Miałem przewlekłą niewydolność serca. Moja matka też na to zmarła.
- Czyli to dziedziczne?
- Sama niewydolność nie, ale jej przyczyna już tak. Mogę teraz ja o coś zapytać? – Jethro przytaknął. – Co się stało twojej żonie?
Tony natychmiast pożałował, że zadał to pytanie, gdy nagle twarz Jethro spochmurniała. A Jess przecież zawsze go ostrzegała, że jeśli dojdzie do tego spotkania, to ma nie rozdrapywać starych ran. Jak zwykle się jej nie posłuchał.
Na jego szczęście Jethro zauważył, że zadając to pytanie Tony nie miał niczego złego namyśli tylko był po prostu ciekawy. Nie chciał mówić mu za dużo o Shannon, jeszcze nie teraz, ale na to pytanie mógł odpowiedzieć.
- Zamordowano ją.
- Oh. Wybacz, że zapytałem.
- W porządku.
Tony postanowił szybko zmienić temat zanim znowu zapytałby o coś, czego by żałował.
- Gdzie pracujesz? – zapytał. – Bo wczoraj wyglądałeś, jakbyś urwał się z biura FBI.
- Niewiele się pomyliłeś. Pracuję w NIS.
- Navy, super. Więc zajmujemy się prawie tym samym. No, ja się zajmowałem, chwilowo jestem bezrobotny. Pracowałem w policji.
- Policja? Byłeś detektywem?
- Jakbyś zgadł. Teraz już nie mogę tam pracować. – powiedział ze smutkiem w głosie. – W policji nie ma miejsca dla ludzi po przeszczepie serca.
- Lubiłeś swoją pracę, prawda?
- Byłem najlepszy.
- Czyżby? –zapytał z uśmiechem.
- Hej, mogę mieć słabsze serce niż ty, ale spokojnie dałbym ci radę w walce wręcz. Albo na strzelnicy.
- Na twoim miejscu nie byłbym taki pewny co do strzelania.
- Więc teraz to ty się przechwalasz?
- Sam zacząłeś.
Widząc uśmiech Tony’ego, Jethro znów nie mógł oprzeć się wrażeniu, że dobrze zrobił spotykając się z nim. Nie znał się na medycynie, ale to musiało jakoś pozytywnie wpłynąć na drugiego mężczyznę. Cieszył się, że znowu może mu pomóc, tak jak rok temu, ale to nie była jedyna przyczyna jego dobrego humoru. Dobrze mu się rozmawiało z Tonym. Był zabawny i pełen życia, jego idealnym przeciwieństwem, a co najważniejsze, był tak podobny do Shannon, zachowywał się jak ona. Zupełnie jakby posiadał nie tylko jej serce, ale i duszę.
To było miłe znów poczuć się, jak podczas przebywania z nią. Nie mógł stracić takiej okazji, zbyt mocno tęsknił za Shannon, a Tony sprawiał, że w niewielki sposób znów miał ją przy sobie przez ten krótki czas.
Rozmawiali ze sobą prawie do końca dnia, przez cały ten czas Jethro ledwo zwracał uwagę na to, że w ogóle prowadzi rozmowę, myślał tylko o Shannon, ale nie poruszał jej tematu, tak jak planował. Nie mówił też o zamordowanym chłopcu, który jakby zniknął z jego pamięci. Gdy Tony w końcu powiedział, że musi już iść, Jethro pamiętał z rozmowy z nim tylko urywki. Mimo to umówił się na następną, chciał znowu poczuć to, co dzisiaj. 
Niedługo po wyjściu Tony’ego odwiedziła go Stephanie. W normalnych okolicznościach cieszyłby się na jej widok, ale po spotkaniu z drugim mężczyzną nie miał ochoty jej widzieć. Nie chciał jednak zrobić jej przykrości, więc nie powiedział jej o niczym. Nie spotykali się zbyt długo, ale byli ze sobą blisko, lubił ją i miał nadzieję, że to się rozwinie. Przy pierwszym spotkaniu wziął ją za Shannon. To był jedyny powód, dla którego się z nią umówił. Zamierzał to zrobić tylko raz, ale następnego dnia zdał sobie sprawę, że czas pozostawić przeszłość za sobą i ułożyć sobie życie na nowo. Stephanie wydawała się dobrym wyborem, choć nie mógł się oprzeć wrażeniu, że nieświadomie szuka w niej zastępstwa zmarłej żony. Winę za to przeczucie zwalił jednak na wciąż silną tęsknotę i nie rozmyślał o tym więcej.
Zjedli razem kolację, a potem poszli razem na górę. Przez cały wieczór, Jethro nie wspomniał jej o Tonym, a gdy kochali się tej nocy, Jethro wyszeptał imię Shannon, ale Stephanie tego nie usłyszała.



- Nie uwierzysz, co się stało! – krzyknął entuzjastycznie do telefonu Tony. Jak tylko wrócił do domu ze spotkania z Jethro, postanowił w końcu zadzwonić do przyjaciółki i opowiedzieć jej o wszystkim.  
- Zamoczyłeś? – zapytała Jess.
- Dobrze wiesz, że nie uprawiałem seksu od operacji, więc nie torturuj mnie w ten sposób. – poprosił . – Zresztą, stało się coś o wiele lepszego. Spotkałem się z Jethro!
- Więc jednak zadzwonił? – zdziwiła się. Nie spodziewała się tego.
- Aha, wziął nawet specjalnie dzień wolny. Nie masz nawet pojęcia, jaki jestem przeszczęśliwy!
- Spokojnie, kowboju, to tylko jedno spotkanie.
- Umówiliśmy się na jutro. Krótko, bo idzie do pracy, ale mam do niego przyjść w czasie lunchu. Co o tym sądzisz?
- Sama nie wiem, martwię się. – przyznała. Nie chciała psuć Tony’emu dobrego humoru, ale musiał zrozumieć, że to jeszcze nic nie znaczy.
- Czym?
- Że cię zrani.
- Spokojnie, to agent federalny.
- Nie o to chodzi. Boję się po prostu, że rozbudzi twoje nadzieje, a potem zniknie z twojego życia.
- Za bardzo się przejmujesz.
- Mówię całkowicie poważnie. Wyobrazisz sobie niewiadomo co, a potem będziesz żałował. To za duży stres dla ciebie, powinieneś...
Tony nie dał jej dokończyć, odłożył słuchawkę. Liczył na to, że gdy powie Jess o dzisiejszym spotkaniu, to będzie cieszyć się razem z nim. Zamiast tego dalej gadała o swoich niestworzonych teoriach i psuła mu nastrój, jakby nie wiedziała, jakie to dla niego ważne.   
Z powodu złości i rozżalenia serce zaczęło mu szybciej bić. Nie sądził, by było to niebezpieczne, ale i tak musiał się uspokoić. Dni, kiedy bez przeszkód mógł odczuwać wszystkie emocje i nie przejmować się niczym, dawno minęły.



Następnego dnia znowu spotkał się z Jethro. Poszedł do niego do agencji, gdzie poczuł się znowu jak na posterunku. Odkąd tylko trafił do szpitala, brakowało mu pracy w policji, a teraz widział od środka jej wojskowy odpowiednik. Przyglądając się tym wszystkim agentom oraz ich odznakom, Tony z nostalgią wspominał pracę sprzed roku. 
Wspominki przerwał mu dopiero Jethro, który chwilowo wolny od obowiązków mógł z nim wyjść na lunch. Tym razem obaj czuli się swobodniej, zwłaszcza Tony, który nie bał się już zacząć rozmowy.
- Masz tutaj rodzinę? – zapytał ciekawy. Wciąż nie wiedział, jakie tematy poruszać, miał więc nadzieję, że trafił na ten dobry i nie bolesny.
- Mój ojciec mieszka w Stillwater, tutaj nie mam nikogo.
- A matka?
- Zmarła dawno temu.
- Tak jak mnie. Też został mi tylko ojciec, mieszka teraz w Las Vegas, czasami przyjeżdża.
- Jesteście blisko?
- Pytanie powinno brzmieć, od jak dawna jesteśmy blisko. – poprawił. – Odkąd zatrudniłem się w policji, mój staruszek nie dawał znaku życia. Dopiero gdy wylądowałem w szpitalu znowu się odezwał. Chyba zdał sobie sprawę, że może stracić jedynego syna. Strasznie go to wszystko zmieniło, zaczął do mnie dzwonić raz na tydzień, zupełnie jakby dopiero teraz zaczął mnie kochać.    
- Niektórzy po prostu zauważają to dopiero w takich momentach.
- Przynajmniej w końcu się troszczy, a to chyba dobrze. – przyznał. – A co z twoim ojcem? Założę się, że miałeś szczęśliwe dzieciństwo.
- Tak jakby. – Jethro postanowił odwdzięczyć się Tony’emu za szczerość i też nieco o sobie opowiedzieć. – Stał się strasznie nadopiekuńczy, gdy zmarła moja matka, na wiele rzeczy mi nie pozwalał. Teraz jestem mu za to wdzięczny, ale kiedyś ciągle się na niego obrażałem.
- Czego na przykład ci zabraniał?
- Chodzenia po drzewach. To wypominałem mu najczęściej. Gdy zobaczył mnie na jakimś, robił mi awanturę przy kolegach.
- Ja właziłem na drzewa, żeby w ogóle zwrócić uwagę ojca. Zwykle udawało się, gdy z niego spadłem. Dostawałem wtedy niezły ochrzan.
- Miałem szczęście, jeśli w ogóle zdążyłem spać zanim dostałem ochrzan.
Tony zaśmiał się, co rozbawiło także Jethro.
- Wiesz co, chyba mamy ze sobą całkiem wiele wspólnego. – zauważył z uśmiechem Tony.
Jethro musiał mu przyznać rację, choć się tego bał. Nie chciał się zbliżyć do Tony’ego. Chciał tylko, by pomógł mu pogodzić się ze stratą Shannon.
- Nie chcę się narzucać, ale... możesz mi opowiedzieć o swojej żonie? – zapytał nagle Tony.
Jethro zdziwiło to pytanie. Gdy chciał podzielić się wspomnieniami o niej ze Stephanie, ta szybko zaczynała rozmawiać o czymś innym, dlatego tym bardziej był zaskoczony, że jej temat interesował mężczyznę, którego zna od dwóch dni.  
- Po co?
- Chcę wiedzieć więcej o osobie, której serce dało mi drugie życie. Poza tym chcę posłuchać, jak o niej mówisz. Widać, że była dla ciebie bardzo ważna.
Nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Jeszcze nikt nie prosił go o coś takiego.
- Naprawdę chcesz słuchać gadaniny stęsknionego faceta?
- Pewnie.
Więc zaczął mówić, a Tony słuchał każdego słowa, ani razu mu nie przerywając. Chciał mu pokazać, jakie to dla niego ważne i że rozumie jego miłość do żony. Gdyby ewentualnie coś między nimi zaszło – na co wciąż miał nadzieję - dzięki tej jednej prośbie Jethro wiedziałby, że Shannon wcale mu nie przeszkadza i nie czułby się przez wspomnienia o niej, jak na drugim miejscu.
Tony nawet nie zdawał sobie sprawy, jak wiele zrobił w tym momencie dla Jethro, który w końcu otrzymał możliwość wygadania się komuś, a co najważniejsze, ten ktoś słuchał, chciał słuchać.



- Jesteś dzisiaj jakby szczęśliwszy.
Jethro uśmiechnął się i spojrzał na Stephanie. 
- Miałem dobry dzień.
- Co się takiego wydarzyło? – zapytała dosiadając się do niego.
- Mało pracy. – skłamał. Nie chciał jej mówić o Tonym ani o tym, kim był. Wiedział, że nie zrozumiałaby tego przez wzgląd na Shannon. Nie lubiła, gdy rozpamiętywał przeszłość i o niej wspominał, dlatego też nie lubiła o niej słuchać. Nigdy nie uważał jej za zazdrosną, ale dobrze zdawał sobie sprawę, że nie rozumiała, jak bardzo tęskni za żoną.
- Jutro masz wolne, może pójdziemy gdzieś? – zaproponowała.
Miał już odpowiedzieć tak, ale przypomniał sobie, że chciał jutro znów spotkać się z Tonym. Nie umówili się jeszcze, ale chciał następnego spotkania. Ale co ze Stephanie? Przecież spotyka się z nią, nie z Tonym, powinien z nią spędzić wolny dzień, nie było żadnego powodu, by było na odwrót.
Shannon. On rozumie Shannon i jego miłość do niej. Może z nim o niej porozmawiać, a on nie poczuje się urażony. Ma jej serce  
Czemu w ogóle się nad tym zastanawiam? Powinienem zgodzić się na wyjście ze Stephanie.
Zamiast tego, powiedział coś zupełnie innego.
- Wybacz, ale dyrektor oddelegował mnie do zajęcia się nowicjuszami, mam ich wprowadzić we wszystko. – skłamał po raz drugi, ale nie mógł na to nic poradzić. Musiał spotkać się z Tonym. Z nim mógł być sobą, nie musiał unikać żadnego tematu.
To jest absurdalne, mam lepszy kontakt z nowo poznanym człowiekiem niż z kobietą, z którą jestem od czterech miesięcy
- No trudno. – powiedziała zrezygnowana. – Ale przynajmniej możemy to nadrobić jeszcze dzisiaj. Co ty na to? – zaproponowała zalotnie.
Zgodził się, ale gdy tej nocy zasypiał z Stephanie w swoich ramionach, jedyne o czym mógł myśleć, to Shannon, do której dołączył także Tony.
***
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ciężko mi się go pisało. Zazwyczaj, gdy siadam do pisania, najpierw idzie powoli, a potem się rozkręcam. Przy pisaniu tego szlag mnie trafiał, nie mogłam się skupić, wena sobie gdzieś poszła, a ja prawie wyrywałam sobie włosy z głowy, gdy zapominałam wymyślone przed sekundą zdanie. 
Naprawdę zależy mi, żeby to opowiadanie było dobre, ale jak tak dalej pójdzie, to mam co do tego wątpliwości, czy takie będzie. Jeśli z następnym rozdziałem też będę się tak męczyć, to chyba zaprzestanę na jakiś czas ich dodawania. Nie chcę tego spieprzyć do końca.
O dziwo rozdział do opowiadania o małym Tonym pisało mi się lekko, szybko i przyjemnie, więc chyba tylko na to jedno mam chwilową alergię. :/ 
Jedynym plusem jest to, że podczas pisania dodałam niewielki wątek, który pokazuje, że Gibbs spotyka się z Tonym nie dla niego samego, tylko dla wspomnień o Shannon i w sumie tylko na tym mu na razie zależy. Na razie. Biedny Tony :(
PS. Nowy rozdział drugiego opowiadania pojawi się w poniedziałek. 

2 komentarze:

  1. No, tak trochę to biedny Tony. Jego przyjaciółka ma rację, za dużo sobie wyobraża ;/ Jednak pod koniec rozdziału chyba ma takie prawo, bo jego starania o przyjaźń (związek) powoli odnoszą sukcesy. Po tej noci w pewnym sensie żal mi trochę każdego. Tonego, tak jak już wspomniałam o to, że pokłada za duże nadzieje w jego relacjach z Jethro. Gibbsa, ponieważ nikt nie chciał słuchać o jego zmarłej żonie (chodzi mi tu o Stephani), a to sprawiało, że nie mógł się uwolnić od przeszłości. Stephani, bo Gibbs ją okłamuje i oddala się od niej.
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń
  2. Tony za bardzo się ekscytuje. Szkoda go, bo jak na razie wszystko wskazuje, że czeka go rozczarowanie. Ja tam widzę na razie tylko zadatki na dobrą przyjaźń. Widać też, że w Gibbsie zachodzi jakaś zmiana. Polubił Tony'ego i między pierwszy i drugim spotkaniem jest zdecydowana różnica. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)
    Mam nadzieję, że chwilowa alergia szybko Ci przejdzie :) Jak dla mnie rozdział jest bardzo dobry, ale skoro mówisz, że ciężko się pisało, to mała przerwa faktycznie nie zaszkodzi ;) Tak jak powiedziałaś, lepiej zrobić przerwę niż coś popsuć :) Trzymam kciuki.
    pozdrawiam i wena życzę ;)
    Asai

    OdpowiedzUsuń