sobota, 7 września 2013

130. Zielona heroina 23/26


Pułkownik Thomas Ralph bardzo się ucieszył, gdy zostały mu dostarczone dowody. Był pod wrażeniem jak szybko udało się je Gibbsowi zdobyć. Najbardziej jednak cieszył się z tego, że Anthony DiNozzo w końcu trafi za kratki. Gibbs nie był co do tego taki pewny. Gdy Senior został aresztowany, uśmiechał się. Uśmiechał! Szczególnie w kierunku Gibbsa, tak jakby to on wykiwał jego, a nie na odwrót. I bardzo możliwe, że tak było. Gibbs wciąż nie miał pewności, czy zebrane przez niego dowody były prawdziwe. Ani gdzie przebywał Roy. Najbardziej zaufany człowiek Seniora zniknął bez śladu. Ostatni raz był widziany przez Gibbsa, gdy odjeżdżał z Tonym.
Był pewny, że nie tylko on zdawał sobie sprawę z tego, że to nie był koniec. Nawet pułkownik musiał wiedzieć, że choć zamknęli Seniora, to jego ludzie wciąż są na wolności i zajmują się wszystkim za niego. Ktoś na pewno przejął pałeczkę, być może Roy, albo nawet Tony. Sprzedaż narkotyków nie mogła zostać powstrzymana.
Gibbs nie powrócił od razu do pracy. Dostał dwa tygodnie wolnego, by pozbył się całego stresu. Ale on nie chciał siedzieć w domu, wolał wrócić do biura i do dobrze znanej mu codzienności. To by mu pomogło, a nie bezczynność. W domu czuł się jak w klatce, w dodatku był ciągle obserwowany. Nie przez ludzi Seniora, bo ci wyparowali jak kamfora. Był obserwowany przez swoich. Dyrektor dał mu dwóch agentów do ochrony, na wypadek gdyby DiNozzo zapragnął zemsty. Gibbs już dawno jednak przestał wierzyć w to, że go zabiją. Senior nie chciał tego zrobić, inaczej już by to zrobił, miał wiele możliwości. Nie miał pojęcia o co w tym wszystkim chodziło, ale na pewno nie o jego śmierć.
Gdy w końcu nadszedł dzień powrotu do pracy, wszyscy gratulowali mu udanej operacji, a już w szczególności jego własny zespół. Nie podchodził do tego tak entuzjastycznie jak oni. Oczywiście nawet jeśli coś było nie tak z aresztowaniem, to i tak cieszył się, że Senior trafił za kratki. Nie był dumny ze sposobu, w jaki to osiągnięto.
Wciąż czuł się winny tego, co zrobił Tony’emu. Nie mówił o tym nikomu, ale kilka razy próbował się z nim skontaktować. Numer jego komórki już nie istniał, a z hotelu został wymeldowany.
Czasami obawiał się, że Tony już nie żyje. Wydawało mu się dziwne, że wtedy spod hotelu zabrał go Roy. Obaj się nienawidzili, czemu więc jeden miałby pomagać drugiemu?
Od tamtego zdarzenia Gibbs tylko czekał na wiadomość, że znaleziono ciało Tony’ego wyłowione z wody albo leżące w ciemnej uliczce z poderżniętym gardłem. Nie dziwiłaby go taka informacja, bo praktycznie do niej doprowadził. Gdyby nie naciskał na Tony’ego w związku z dowodami, nic by się nie stało.
Prawdopodobnie tego chciał cały czas Senior i dlatego nie zabił go tego dnia, kiedy wyznał, że wie o jego tożsamości. Być może chciał sprawdzić lojalność syna. Może liczył na to, że odda dowody, żeby mieć powód do zabicia go. Tony opowiadał, że nie najlepiej im się układało.
Cokolwiek stało się z Tonym, to już nie był jego problem, nawet jeśli czuł się odpowiedzialny. To był koniec jego zadania, teraz musiał wrócić do normalnej pracy.
Tim poradził sobie lepiej niż dobrze w związku z dowodzeniem. Gdy Gibbs pojawił się w biurze pierwszego dnia, Ziva i Kate odetchnęły z ulgą. Powiedziały, że nawet on nie był nigdy tak rygorystyczny jak Tim. 
Łatwo było wrócić do rutyny w pracy. Pojawiał się w biurze o tej samej godzinie, co przed akcją, zawsze robił to samo. To było miłe uczucie i już po tygodniu w ogóle nie skupiał się na Tonym.
Tim przez cały czas przyglądał mu się z obawą. Obserwował każdy jego ruch, jakby bał się, że zaraz coś się stanie. Gibbs wiedział, że jego zastępca się martwi, ale powoli go to irytowało. Nie był dzieckiem, nie popadł w depresje, nie potrzebował, by ktoś ciągle go pilnował.
Pewnego wieczora w biurze, postanowił porozmawiać o tym z Timem, gdy obaj szykowali się do wyjścia z biura.
- Wiesz, że nie musisz mnie pilnować, McGee – odezwał się.
Tim spojrzał na niego zaskoczony.
- Nie pilnuje cię – zaprzeczył. Zabrzmiał bardzo przekonująco, ale nie dość, by go oszukać. Nie potrafił kłamać jak Tony.
-Pilnujesz.
Tim westchnął i odłożył swoje rzeczy na miejsce.  
- Chcę się tylko upewnić, że nic ci nie jest – wyznał.
- Nic mi nie jest, możesz przestać.
- Teraz to ty kłamiesz.
Ta śmiała opinia mocno go zaskoczyła, zwłaszcza że Tim nawet się nie przeraził, gdy na niego spojrzał.
- Nie kłamię.
- Nie jest z tobą w porządku – powiedział Tim. – Odkąd wróciłeś jesteś przygaszony.
- Myślisz, że mam myśli samobójcze?
- Nie. Oczywiście, że nie. Ale nie jesteś sobą. Ten chłopak DiNozzo cię zmienił.
- Nie zmienił mnie – zaprzeczył. To nie było kłamstwo, Tony go nie zmienił. To on zmienił Tony’ego. Pokazał mu, że świat nie kończy się na pieniądzach i seksie. Teraz obawiał się, że to wszystko poszło na marne. Że po zdradzie, jakiej Tony doświadczył, wróci z powrotem do starych nawyków. Nie chciał tego. Chłopak miał tak ogromną szansę, by wyjść na prostą, a teraz wszystko prysło jak bańka mydlana przez głupotę Gibbsa. Powinien był wcześniej powiedzieć Tony’emu, kim jest i próbować to naprostować. Teraz było już za późno.
- Dlaczego nie możesz się do tego przyznać? – zapytał Tim. Wyglądał na zranionego faktem, że szef mu nie ufa. – Nie będę na ciebie inaczej patrzył z tego powodu.
Wiedział to, nigdy w to nie wątpił. Ale nie mógł powiedzieć Timowi, co go gnębi. Nie zamierzał go obarczać własnymi problemami. 
- Nic mi nie jest, McGee – powtórzył. – Idź do domu.
Tim nie ruszył się z miejsca tylko wpatrywał się w niego z determinacją. Bycie szefem całkowicie zmieniło jego charakter, nie był już tak przerażony jak zazwyczaj.
- Nie zrezygnuję.
- A powinieneś.
Gibbs opuścił biuro, nie oglądając się za siebie. Przeprowadzenie rozmowy z Timem nie okazało się dobrym pomysłem. Doceniał to, że chce pomóc, ale nie potrzebował żadnej pomocy, radził sobie dobrze sam. Za jakiś czas przestanie się czuć jak dupek i wszystko wróci do normy.
W domu było za cicho jak na jego gust. Po spędzaniu większości czasu w apartamencie Tony’ego przyzwyczaił się, że ktoś zawsze był w domu. Teraz nie było nikogo. Przez dwa tygodnie wolnego mu to nie przeszkadzało, bo był zbyt zajęty snuciem się w tę i we w tę z powodu bezczynności. Gdy wrócił do pracy tydzień temu, zaczął się kłaść zaraz po przyjściu do domu, więc też nie zauważał ciszy, tak jak teraz. Musiał usłyszeć czyjś głos, bo w przeciwnym razie czuł, że oszaleje. 
Wyjął komórkę i zadzwonił do jedynej osoby, która mogła mu teraz pomóc.
- Halo? – usłyszał po zaledwie dwóch sygnałach.
- Cześć, tato. – Nie rozmawiał z ojcem od bardzo dawna, nawet mu nie powiedział, że akcja się skończyła.
- Leroy? Czemu dzwonisz tak późno? Coś się stało?
- Miałeś rację – powiedział Gibbs, siadając na podłodze przy drzwiach.
- W spraiwe?
- Zraniłem go, tato. I nie czuję się z tego powodu dumny.
Jack go nie osądził, nie powiedział: „a nie mówiłem” tylko cierpliwie go wysłuchał. Dopiero wtedy się odezwał.
- Poradzi sobie – zapewnił go. To było absurdalne, przecież nawet nie znał Tony’ego, nie wiedział, jaki on jest. A mimo to wydawał się być tego całkowicie pewnym.
- Mam nadzieję – wyznał Gibbs. – Bo jeśli nie, to będę miał krew niewinnej osoby na rękach.
- Tu chodzi o coś więcej, prawda?
Gibbs nie odpowiedział, westchnął tylko i rozłączył się bez słowa. Nie zasnął tej nocy, dręczony przez poczucie winy. 

2 komentarze:

  1. Będzie to Gibbsa gnębiło. Ciekawe jak Tony sobie radzi i co teraz robi. Fakt, że rozpłynął się w powietrzu jest raczej niepokojący.

    Z Tima zrobił się twardziel :) Kto by pomyślał, wcale nie wygląda na takiego :D

    Gibbs ma najlepszego ojca pod słońcem. Powinien bardziej go doceniać :)

    Co tak krótko? :)
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie rozumiem tego, dlaczego Senior pozwolił się zamknąć, gdzie teraz jest Tony. W ogóle nie rozumiem tej sytuacji, która teraz nastała. Zostały jeszcze 3 rozdziały, więc przypuszczam, że wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że Tony'emy nie stanie się krzywda i że jeszcze z Gibbsem się spotkają.
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń