sobota, 17 sierpnia 2013

127. Zielona heroina 20/26


Było co raz ciężej. Gibbs wciąż nie wiedział, co miał robić. Powinien podjąć decyzję kilka dni temu, ale nie potrafił, a czas wciąż naglił. Chciał to już mieć za sobą, póki co udawało mu się zapomnieć o tym problemie tylko przez chwilę. Celowo starał się o tym nie myśleć, naiwnie wierząc, że problem sam zniknie. Ale nie miał ośmiu lat, dobrze wiedział, że to tak nie działa. To jednak nie przeszkadzało mu w zajmowaniu się czymś innym, by nie myśleć o całej sprawie. Zazwyczaj spędzał czas z Tonym, ale nawet on nie zawsze był dostępny. Przez natłok myśli w głowie, Gibbs praktycznie nie spał, budził się wcześnie, kiedy Tony jeszcze spał. Nigdy nie chciał go budzić, dlatego dopóki sam nie wstał, zajmował się czymś innym.
Gibbs zwlekł się z łóżka zmęczony i poszedł sobie zrobić kawę, jedną z niewielu rzeczy którą mógł zrobić samodzielnie, nie dzwoniąc po obsługę hotelu. Tony nie podzielał jego entuzjazmu i zawsze dzwonił po kawę do obsługi. O ile kawą można było nazwać jakiś słodki napój na bazie kawy.
Opierając się o ścianę, Gibbs słuchał pracującej maszyny. Była cicha, dlatego bez problemu usłyszał otwierane drzwi. Z początku pomyślał, że to Tony wstał, ale drzwi do sypialni były otwarte, więc nie mógł ich otworzyć po raz drugi. 
Gdy Gibbs odwrócił się, by dowiedzieć się, kto wszedł do pokoju, zobaczył Roya, stojącego w progu. Miał broń.
- Czysto – powiedział i wyszedł. Jego miejsce zajął teraz Senior.
- Dzień dobry, panie Jenkins – przywitał się. – Przepraszam, że nachodzę tak wcześniej.
Gibbs musiał teraz bardzo uważać. Roy nie odszedł daleko, jeśli rozzłości Seniora, będzie po nim. Żałował, że nie ma własnej broni, ale wątpił, że coś by mu dała. Miał do dyspozycji tylko pistolet, Roy miał karabin maszynowy. 
- Tony jeszcze śpi – poinformował ojca chłopaka, nalewając sobie przygotowaną już kawę. Musiał zachowywać się jak najnormalniej.
- Wiem. – Senior odsunął krzesło i usiadł przy stole. – Przyszedłem porozmawiać z tobą.
- Ze mną? – zdziwił się Gibbs. Miał złe przeczucia, co do tej rozmowy. Modlił się, by Tony zaraz się obudził, tylko on mógł mu teraz pomóc.
- Kiedy zobaczyłem cię tu po raz pierwszy, wiedziałem, że coś jest nie tak. – Senior uśmiechał się, podczas gdy Gibbs starał się nie okazywać zaniepokojenia. – To nie podobne do Anthony’ego.
- Nie wiem o co panu chodzi.
- Musi cię bardzo lubić. Nigdy nie widziałem, żeby sprowadzał do siebie klientów – kontynuował Senior.
Gibbs zobaczył kątem oka, że w progu znowu pojawił się Roy i jeszcze jeden mężczyzna, również uzbrojony.
- Proszę się nie bać, nie zrobią ci krzywdy – zapewnił go Senior.   
- Jakich klientów miał pan na myśli? – zapytał, nie spuszczając oczu z Roya i tego drugiego.
- Tych z którymi się widuje w klubach, bo przecież nie chodzi mi o przyjaciół. On jest kurwą, nie ma przyjaciół tylko klientów. Tak jak jego matka. Naiwna dziewczyna myślała, że może się wyrwać. Ale dziwka pozostanie dziwką, tak jak mój syn nie przestanie się ruchać po kątach.
Nie miał pojęcia, o czym mówi do niego Senior i czemu poruszył ten temat, ale wiedział, że musi ostrożnie odpowiedzieć. Inaczej mógłby dostać kulkę. Tym razem nie było Tony’ego, który odwróciłby od niego uwagę własnego ojca.
- Masz racje – przyznał. – Tony jest kurwą i robi to co zwykła kurwa. Z tą różnicą, że robi to za darmo. Wiesz dlaczego? Bo to lubi.
Senior roześmiał się, co Gibbs uznał za dobry znak.
- W takim razie ciesz się, że udało ci się trafić na taką okazję. Ale muszę cię ostrzec, że jeśli zrobisz mu krzywdę, to koniec z tobą.  – Senior wstał od stołu i podszedł do Gibbsa z wyciągnięta ręką. – Będę się już żegnał, interesy mnie wzywają.
- Rozumiem.
Gibbs uścisnął mężczyźnie dłoń, Senior nagle pociągnął go i nachylił się do jego ucha.
- Do widzenia, agencie Gibbs. Miło się rozmawiało.
Gibbsa zmroziło, zapomniał nawet, jak się oddycha. Za wszelką cenę starał się nie pokazać strachu, ale nie udało mu się. Jego prawdziwa tożsamość została odkryta.
Senior uśmiechnął się do niego przyjaźnie i wyszedł wraz z Royem i drugim mężczyzną, zostawiając Gibbsa samego w ogromnym szoku. Miał kłopoty, wielkie kłopoty. Co powinien teraz zrobić? Wycofać się? Nie zabijając go od razu na miejscu, Senior dał mu do zrozumienia, że ma jeszcze czas na ucieczkę. Ale Gibbs nie chciał uciekać. Został odkryty, ale wciąż miał szansę. A tą szansą był Tony. Musiał namówić go do przekazania dowodów, do zeznawania w sądzie i to jak najszybciej.
- Jethro, czego on chciał? – usłyszał głoś Tony’ego, który pojawił się nagle w pomieszczeniu. Miał nadzieję, że dzieciak nie słyszał za dużo.
- Niczego.
- Gówno prawda, mówił o mnie. – Tony podszedł bliżej. – W sumie nie usłyszałem od niego nic nowego, ale od ciebie tak.
Gibbs przypomniał sobie, co powiedział o Tonym do jego ojca. Nic dziwnego, że dzieciak wyglądał na urażonego i zranionego. Trzeba było to naprostować.
- Musiałem mu to powiedzieć, żeby się go pozbyć – wyjaśnił. – Wcale tak o tobie nie myślę.
- Wiem. Po prostu trudno było tego słuchać.
A Gibbsowi było trudno w to uwierzyć. Tony słyszał te obelgi wiele razy, czemu nagle miałby się nimi przejmować, gdy usłyszał je od niego?
To nie miało znaczenia, miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. 
- Tony, słuchaj. – Gibbs złapał go za ramiona i poprowadził do salonu, sadzając go na kanapie. – Musisz coś zrobić.
- Z czym? – spytał zdezorientowany.
- Ze swoim ojcem.
Tony potrzebował chwili, by zrozumieć co ma na myśli.
- Chodzi ci o... Nie ma mowy!
- Tony, on jest niebezpieczny, chodzi w towarzystwie uzbrojonych facetów gotowych wykonać każdy jego rozkaz. W dodatku sprzedaje narkotyki, to nielegalne i szkodzi ludziom.
- Ludzie wiedzą, na co się piszą, biorąc narkotyki.
- O swojej matce też tak uważasz?
Gibbs pożałował swoich słów, gdy Tony odepchnął go od siebie.
- Tak właśnie uważam – odparł. – Nie musiała brać narkotyków, ojciec nie jest temu winny.
- Nie bezpośrednio. 
Tony poderwał się z kanapy i odszedł jak najdalej od Gibbsa.
- Oczekujesz, że wydam własnego ojca.
Gibbs przytaknął.
- Tak będzie najlepiej.
- Dla kogo? – zapytał Tony. – Nic go nie powstrzyma, nawet więzienie, przed wysłaniem za mną zabójców, jeśli zgłoszę dowody na policje. Jest nieprzewidywalny i niezrównoważony, nie wiesz do czego jest zdolny.
- Policja zapewni ci ochronę. Twój ojciec cię nie znajdzie – obiecał mu.
- Dlaczego nagle poruszyłeś ten temat? W czasie rozmowy z ojcem nie powiedział nic dziwnego, to co zwykle.
Gibbs nie mógł mu powiedzieć prawdy. Jeszcze nie.
- Zastanawiałem się nad tym, odkąd pierwszy raz tu przyszedł. – odpowiedział, podchodząc do Tony’ego. – Twój ojciec jest przestępcą, Tony. Nie chroń go, jesteś lepszy od niego.
- Więc mam zdradzić rodzinę? To mój ojciec, Jethro, wychował mnie.
- Ostatnio mówiłeś co innego.
Tony odwrócił wzrok. Jego dzieciństwo było znacznie bardziej skomplikowane, niż się mogło wydawać.

Tony właśnie skończył zajęcia z prywatnym nauczycielem. Tata nie chciał, by chodził do szkoły z innymi dziećmi, z tą biedotą, dlatego załatwił mu naukę w domu. 
Jego ojca nie było w domu cały miesiąc, wyjechał służbowo, ale Tony widział go przez okno, jak wysiadał z samochodu z jakąś panią. Nauczyciel nie pozwolił mu do niego pójść, dopóki nie skończyli zajęć.
Biegł do sypialni ojca, gdzie najpewniej by go znalazł. Zapukał do drzwi i otworzył je bez zastanowienia. Na łóżku leżała ta kobieta, a Senior był nad nią – krzyczała.
- Tato? – odezwał się cicho, ale to wystarczyło, by mężczyzna usłyszał. Odwrócił się zaskoczony.
- Junior, co ty tutaj robisz? – zapytał schodząc pospiesznie z kobiety, okrywając się kołdrą, nie zostawiając nic do okrycia dla swojej towarzyszki, która wyglądała na wściekłą.
- Chciałem się przywitać – odparł.
Ojciec pospiesznie założył na siebie szlafrok i wyprowadził Tony’ego z pokoju.
- Jestem teraz zajęty – wyjaśnił odprowadzając syna w stronę jego pokoju. – Nie mogę się tobą zająć.
- Ale nigdy nie masz na to czasu – poskarżył się.
- Bo ciężko pracuję. – Byli już przy pokoju Tony’ego. Senior otworzył drzwi. – Przyjdę do ciebie później i sobie porozmawiamy.
- Okej. – Tony uściskał ojca, który poklepał go po głowie. – Tęskniłem, tato.
- To miłe, Junior. A teraz idź. Jeśli chcesz, to później wynajmę ci salę kinową i będziesz mógł całą noc oglądać filmy.
- Serio? Całą noc?
- Całą.
- I co tylko chcę? – zapytał, jego oczy lśniły z podekscytowania.
- Co tylko chcesz – potwierdził, uśmiechając się. – I tyle przekąsek ile tylko chcesz.
- Super, dzięki tato! Jesteś najlepszy!
- Zmykaj już – popędził go.
Tony przytaknął i miał już zamknąć drzwi, gdy nagle się powstrzymał.
- Ale Roy nie pójdzie ze mną? – zapytał błagalnie. – Jest dla mnie niemiły.
- Pójdzie z tobą ktoś inny, a z Royem sobie porozmawiam. Może Jake, huh?
- Lubię Jake’a, był miły dla mamy.
Senior uśmiechnął się. Oczywiście, że był, ruchał ją, kiedy myślał, że nie widzę.
Tony pożegnał się jeszcze raz, nim zamknął się w swoim pokoju. Wieczorem, tak jak ojciec mu obiecał, przyszedł Jake i wraz z dwoma innymi ludźmi poszli do kina. Tony zasnął kilka minut po północy siedząc w fotelu, podczas gdy film grał dalej. 

Roy nigdy go nie lubił. Tak jak nie lubił jego matki. Tony często padał ofiarą jego złych humorów, nie musiał go nawet prowokować, wystarczyło, że siedział sobie spokojnie na podłodze i bawił się zabawkami. Jednego dnia tak to właśnie wyglądało.
Roy wrócił z bardzo ważnej podróży, na którą wysłał go ojciec Tony’ego. To była długa i kłopotliwa wyprawa, Roy nie był w najlepszym nastroju, chciał tylko odpocząć, póki mógł, a najlepiej odpoczywało mu się w salonie. W tym samym salonie, w którym Tony rozłożył swoje zabawki.
Roy chwycił go mocno za ramię i pociągnął.
- Wstawaj, gówniarzu i wypierdalaj stąd – powiedział do niego, ciągnąc go w stronę drzwi.
- Zostaw mnie! – krzyknął Tony. Zazwyczaj mama broniła go przed Royem, ściągała jego uwagę na siebie samą, ale mama czuła się źle i spała na górze.
- Przestań się szarpać – warknął Roy i uderzył Tony’ego w twarz, by się zamknął.
Tony zapłakał i wyrwał mu się, uciekając jak najszybciej z salonu. Uciekł w jedyne znane mu, bezpieczne miejsce.
Tata zawsze mu zabraniał wchodzić do gabinetu, ale był przestraszony, Roy go uderzył i nie chciał być sam.
- Tato?
Senior nie oderwał wzroku od papierów na biurku, gdy Tony wszedł cicho do środka, pociągając nosem.
- Czego chcesz, Junior?
Tony podszedł bliżej i dopiero teraz ojciec na niego spojrzał. Nie uszło jego uwadze zaczerwienienie na twarzy syna.
- Kto ci to zrobił? – zapytał, dotykając go delikatnie w bolące miejsce.
- Roy – odpowiedział cicho. Wiedział jak bardzo tata lubi Roya, bał się, że mu nie uwierzy. – Wygonił mnie z salonu, kiedy się bawiłem.
Senior westchnął i wstał z fotela, sadzając na nim syna.
- Zaczekaj tu.
Tony przytaknął i cierpliwie czekał, nie dotykając niczego na biurku, choć bardzo go kusiło. Gdy tata wrócił, kazał mu zejść z fotela.
- Wracaj do salonu i baw się dalej.
- A Roy?
- Roy poszedł się spakować, za pół godziny ma samolot do Szwajcarii.
Tony nie wiedział, gdzie leży Szwajcara, ale miał nadzieje, że daleko i Roy długo nie wróci.
Nie widział go przez najbliższy miesiąc.

To nie był ostatni raz, kiedy ojciec pokazał, że się o niego troszczy. Tony miał piętnaście lat, gdy wrócił do domu z podbitym okiem. Powinien był bardziej uważać w klubie i upewnić się, że facet do którego zarywał nie zamierzał go pobić, gdy tylko znaleźli się na tyłach. Na szczęście ludzie ojca pokazali facetowi, kto potrafi lepiej bić.
Tony nie chciał, by ojciec wiedział o tym incydencie, dlatego po zapłaceniu swoim gorylom, wślizgnął się do domu jak najciszej. Nie miał szczęścia tej nocy. 
- Junior.
Tony zaklął pod nosem, gdy przechodząc obok salonu usłyszał swoje imię.
- Tato?
- Podejdź na chwilę – poprosił Senior. Siedział przed kominkiem, Roy leżał na stojącej obok kanapie i rozkładał swoją broń.
- Jestem zmęczony, nie możemy pogadać jutro? – zapytał.
- Wyjeżdżam. Podejdź.
Tony westchnął i niechętnie podszedł do ojca.
- O co chodzi?
- Klęknij.
- Co?
- Uklęknij.
- Nie – odmówił. Nie miał zamiaru klękać przed własnym ojcem.
- Anthony, klęknij natychmiast albo poproszę Roya, żeby ci pomógł.
Tony zerknął w stronę Roya, który uśmiechał się do niego z wyższością. Uklęknął.
Senior złapał go za twarz i przyjrzał się podbitemu oku. Tony je przymykał, żeby mniej bolało, słabo przez to widział.
- Mam nadzieję, że ten kto to zrobił, już nie żyje.
Nie miał pojęcia, czy facet został pobity na śmierć, ale postanowił skłamać ojcu.
- Tak.
- To dobrze. – Ojciec pogładził go po policzku, Tony nie mógł się powstrzymać, żeby nie westchnąć. – Idź do Martina, niech to obejrzy.
Tony przytaknął i wyszedł, odprowadzany wzrokiem przez ojca. 

Senior nie był najlepszym ojcem, Tony to wiedział. Ale to wciąż był jego ojciec. Mieli lepsze i gorsze dni. Niektóre wspomnienia były naprawdę przyjemne i może nie było ich tak wiele, jak tych złych, ale tych drugich nie pamiętał z taką dokładnością jak dobrych.
Nie zamierzał zdradzać własnej rodziny. 
- Nie będę przeciwko niemu zeznawał – zdecydował.
- Dlaczego? – spytał Gibbs.
- Nienawidzę go. Za to, że nigdy nie miał dla mnie dość czasu i wymigiwał się rozpieszczaniem mnie... ale to wciąż mój ojciec – wyjaśnił. – Nigdy mnie nie skrzywdził, nie nakrzyczał na mnie ani mnie nie uderzył. Kocham go. Można tak jednocześnie kochać i nienawidzić?
- Nie wiem.
- Czasami naprawdę był fajnym tatą – przyznał. – Czasami miałem nawet wrażenie, że jeśli tylko zostawi narkotyki w spokoju, to będziemy normalną rodziną. Nie mogę go wydać. policji.
Gibbs go rozumiał, ale nie miał wyboru. Musiał go przekonać, a jeśli trzeba, to nawet zmusić.
- Chociaż to przemyśl – poprosił. – Znam parę osób w policji, zapewnią ci bezpieczeństwo, obiecuję.
Tony wziął głęboki wdech i przytaknął niechętnie.
- Okej, pomyślę. Możemy teraz już o tym nie rozmawiać?
- Pewnie.
Zjedli razem śniadanie, a potem obaj zasiedli do gry na fortepianie. Gibbs przez cały czas uważnie obserwował Tony’ego. Pod wieczór wiedział już, że dzieciak się zgodzi. Teraz musiał się tylko modlić, by zrobił to jak najszybciej, nim Senior wyśle zabójców. 

3 komentarze:

  1. Jakbym sukinsyna spotkała to bym mu chyba łeb urwała. Dobra, może i Senior na swój dziwaczny i porąbany sposób troszczył się o syna, ale to nie oznacza, że to dobry człowiek. Ojcem roku nie zostanie nigdy i nawet Tony to wie. Dobrze, że chociaż dba o bezpieczeństwo syna.

    Gibbs ma poważne kłopoty. Senior raczej nie pozwoli, żeby mu się agent federalny kręcił po podwórku. Lepiej, żeby Tony szybko wydał ojca.

    Błagam, niech ktoś zastrzeli Roya. Czy proszę o zbyt wiele? :)
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno Ci trzeba przyznać, wiesz jak zaskoczyć człowieka i podgrzać emocje. Więc Senior wie kim jest kochanek jego syna... Aż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, by zobaczyć co ten psychol planuje.
    Ładnie przedstawiłaś powody, dla których Tony waha się przed zdradzeniem ojca. Senior może i jest stuknięty, ale wyraźnie stara się dbać o syna. Zastanawiam się tylko, skąd Gibbs wiedział, że Tony jednak zdecyduje się na zeznawanie przeciwko ojcu...
    Nie wiem, czy to wina mojego fatalistycznego nastroju, ale mam nie najlepsze przeczucia jeśli chodzi o zakończenie tego opowiadania. Coś mi mówi, że nie mam co liczyć na happy end. Obym się myliła...
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  3. Great post. I was checking constantly this blog and I am impressed!
    Very helpful information particularly the last part :) I care
    for such info much. I was looking for this
    certain info for a long time. Thank you and good luck.


    Look at my blog: 3ds emulator (support.trendmicro.co.kr)

    OdpowiedzUsuń