piątek, 2 sierpnia 2013

124. Zielona heroina 18/26


W Trenton od rana padało i nic nie zapowiadało, był ulewa miała się skończyć. Rozsądni ludzie zostawiali w domach i nie wychodzili z nich na chwilę, ale nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić.
Gdy nadeszła odpowiednia godzina, Maria wyszła z domu pomimo deszczu i przeszła kilka przecznic, by dotrzeć do miejsca swojej pracy, a był to róg ulic Kent i Division, tuż przy parku. To była ładna okolica, ale nie wiele się tu zarabiało, Maria z trudem potrafiła uzbierać pieniądze na czynsz i jedzenie. Znajome często proponowały jej, by znalazła sobie opiekuna, ale nie chciała by ktoś za nią decydował, z kim ma się pieprzyć. Dzielenie się pieniędzmi z alfonsem też nie zachęcało do tego. Radziła więc sobie sama. I co z tego, że brakowało jej czasem pieniędzy, każdemu może się przydarzyć gorszy dzień. Póki zarabiała tylko na siebie, wszystko było w porządku.
Tego dnia było nawet gorzej niż zwykle. Wszystko przez deszcz, który nie przestawał padać. Po całej nocy spędzonej na czekaniu na klienta Maria była cała mokra i niezbyt atrakcyjna w tym momencie. Nie zdziwiłaby się, gdyby w ogóle nie brali jej za dziwkę. Niedługo powinna wrócić do domu, a nie zarobiła ani centa. Wszystko wskazywało na to, że przez jakiś czas będzie głodna.
O świcie wciąż padało, Maria spieszyła się do domu. Marzyła teraz o kubku gorącej herbaty.
W domu było ciepło i przyjemnie, nie tak jak na ulicy. Może powinna zastanowić się nad przyjmowaniem klientów w domu? Tylko kto przyjdzie do czegoś takiego?
Tak jak zamierzała, zrobiła sobie herbatę, ale zdążyła z nią tylko usiąść na łóżku, gdy drzwi do jej mieszkania zostały otworzone. Pomyślała, że to właściciel przyszedł odebrać czynsz, ale do środka weszło dwóch mężczyzn. Jeden był uzbrojony, widziała kaburę, której wcale nie starał się chować pod skórzaną kurtką.
Drugi mężczyzna nie miał broni, a przynajmniej nie widocznym miejscu. Ale to nie miało znaczenia, sam jego uśmiech był przerażający.
- Dzień dobry, Mario – przywitał się z nią.
Maria odstawiła kubek z herbatą na podłogę.
- Kim jesteście? – zapytała. Żałowała, że nie ma teraz czegoś do obrony pod ręką. Zawsze nosiła w torebce paralizator, w jej pracy spotykało się różnych ludzi, musiała być gotowa.
- Jestem tylko klientem – odparł mężczyzna. – A jego ignoruj – wskazał na swojego kolegę. – Udawaj, że go tu nie ma.
Klient. To brzmiało podejrzanie. Skąd ten mężczyzna wiedział, że tu mieszka i kim jest? Musiał ją obserwować, a to oznaczało, że jest niebezpieczny. Powinna coś zrobić, jakoś pozbyć się ich obu, ale perspektywa zdobycia pieniędzy była zbyt kusząca.
- Więc trafiłeś w odpowiednie miejsce – powiedziała, odkrywając się. Mężczyzna nawet nie spojrzał na jej nogi, wpatrzył jej cały czas w oczy. – Podać cennik?
- Nie trzeba. – Maria patrzyła, jak mężczyzna wyciąga portfel i wyjmuje z niego trochę banknotów studolarowych. Przeliczał je powoli, a ona razem z nim. Dwadzieścia. Dwa tysiące dolarów. Czego od niej oczekiwał za taką cenę?
- Są twoje – powiedział, kładąc je na komodzie stojącej tuż przy drzwiach.
Maria niepewnie podeszła i wzięła pieniądze, cały czas obserwując uzbrojonego mężczyznę, ale jego ręka nawet nie powędrowała do broni.
- Co mam za to zrobić? – zapytała.
- Pójść ze mną – odpowiedział. – Nie chcesz się wyrwać z tego świata?
Odpowiedź na to pytanie nie była prosta. Lubiła zaspokajać mężczyzn i przy okazji samą siebie, nie podobało jej się tylko ryzyko i to, że wciąż nie zarabiała zbyt wiele. Ten facet, kimkolwiek był, miał dużo pieniędzy. Może nie byłoby tak źle mieć tylko jednego klienta? Nie był przystojny, ale wybrzydzanie w jej zawodzie było niedopuszczalne. Nie była jakąś bogatą dziwką, która mogła sobie na to pozwolić. Była zdesperowana, ale wciąż ostrożna.
- I tylko tyle? A może nie chcę z tobą iść?
- Obserwowałem cię przez kilka tygodni, wiem że sobie nie radzisz. Możesz zostać i dalej się męczyć albo pójść ze mną. Zaopiekuję się tobą. Już nigdy nie będziesz musiała głodować. Żadnych więcej problemów.
Uwierzyła mu, ale okazało się, że tych problemów będzie tylko więcej.
Maria szybko nauczyła się, że jej wybawca Anthony DiNozzo nie jest i nigdy nie był godny zaufania. Z początku nie miała na co narzekać, zabrał ją do swojego domu, dał nowe ubrania i ciągle komplementował, jak piękne ma oczy. Wiedziała, że wciąż jest dla niego tylko dziwką, ale traktował ją tak dobrze, że nie zwracała uwagi na to, co robi.
Jego bodyguard, Roy, chodził za nim wszędzie, a gdy tego nie robił, to siedział wraz z nią. Dobrze wiedziała, że ją pilnuje, kiedy Anthony nie był w pobliżu.
Jej jedynymi obowiązkami w tym domu było zaspokajanie go seksualnie. Robiła to od paru lat, więc i to nie było problemem. Ale zanim ją dotknął po raz pierwszy, wysłał ją na badania. Gdy nic nie wykazały, wtedy pierwszy raz wziął ją do swojego łóżka.
Przyzwyczajona do posiadania innego mężczyzny każdej nocy, Marii zaczęło brakować większej ilości seksu. Anthony nie często bywał w domu, a ona miała swoje potrzeby.
Na szczęście i na to znalazł się sposób. Po domu zawsze kręcili się ludzie Anthony’ego. Nie miała pojęcia, co tu robią, ale póki dawali jej to czego chciała, nie zamierzała pytać. Aż pewnego dnia jeden z nich powiedział jej prawdę.
Anthony znowu wyjechał, a Roy razem z nim, nikt jej nie pilnował. Bob był jednym ze współpracowników Anthony’ego, Maria od samego początku miała go na oku. Nie trzeba go było przekonywać, by został jej kochankiem. To właśnie wtedy dowiedziała się, co robi Anthony.
- Szef mnie zabije, jak się o nas dowie – wymruczał wchodząc w nią raz po raz.
- Nie dowie się – zapewniła go.
- Szef wie wszystko o wszystkich. Nic się przed nim nie ukryje.
- Jest szpiegiem, czy co?
Bob zaśmiał się.
- Daleko mu do szpiega. Sprzedaje narkotyki, skarbie. Myślisz, że czemu jest taki bogaty?
Nie mogła w to uwierzyć. Narkotyki. Gdyby od samego początku o tym wiedziała, nigdy by się nie zgodziła z nim pójść. Mogła być dziwką, ale nie lubiła, gdy ludziom działa się krzywda.
Bob miał rację co do jednego. Anthony wiedział wszystko.
- Puszczasz się, gdy mnie nie ma – powiedział do niej, gdy tylko wrócił. Miała już zaprzeczyć, ale przerwał jej. – Nie musisz kłamać, wiem o wszystkim.
Myślała, że zaraz ją zabije, ale nic takiego się nie stało. Podszedł tylko blisko i patrząc jej głęboko w oczy wyszeptał:
- Nie zapominaj, komu zawdzięczasz życie.
Od tego momentu było już tylko gorzej. Nie zaprzestała sypiania z ludźmi Anthony’ego, który wydawał się nie zwracać na to uwagi, tak jak ona starała się nie zwracać uwagi na jego interesy. Czasami to działało, czasami nie, ale nie miała gdzie się podziać czy uciec, musiała więc zostać i to znosić.
Anthony dalej bywał w domu tylko czasami, ale gdy już był, zawsze się bała. Odkąd dowiedziała się prawdy o nim, nie krył się już z tym. Często była świadkiem spotkań, które u siebie organizował. Wyglądały niewinnie, ale nigdy takie nie były. Nie raz czy dwa słyszała strzały dobiegające z parteru, a gdy wyglądała przez okno, widziała jak Roy wynosi ciało i wrzuca je do bagażnika jednego z samochodów.
Anthony miał jeszcze jedną rzecz, która ją przerażała. Obsesję na punkcie jej oczu. Wiedziała, że są piękne, ale to jak się w nie wpatrywał przyprawiało ją o dreszcze. Czasami miała wrażenie, że któregoś dnia zaciągnie ją do chirurga, który je wyjmie, by Anthony mógł już zawsze je podziwiać. Ale to nie było konieczne.
Nieco ponad rok po pierwszym spotkaniu, Maria odkryła, że jest w ciąży. Płakała przez całą noc, nie wiedząc co myśleć. Anthony w ogóle się tym nie przejął.
- Mam nadzieję, że będzie miało twoje oczy – szeptał jej do ucha.
Maria modliła się o coś zupełnie innego. Nie chciała tego dziecka, błagała Boga o poronienie, sama starała się je wywołać. Ale płód był silniejszy, niż się spodziewała. Postanowiła poddać się aborcji, zaczęła szukać lekarza, który nie zadawałby pytań. Anthony dowiedział się jednak, co planuje zrobić i aż do końca ciąży trzymał ją pod kluczem i ciągłą obserwacją. Czasami sam siedział z nią godzinami, dotykając coraz większego brzucha.
Mieli do dyspozycji kilku lekarzy którzy upewniali się, że wszystko z dzieckiem w porządku. Podczas jednego z badań, poznali płeć. Chłopiec.
Anthony DiNozzo Junior przyszedł na świat w środku zimy. Maria nienawidziła każdy moment porodu, ale gdy wszystko się skończyło, a na jej piersi został położony płaczący noworodek, pokochała go natychmiast.
Spodziewała się, że Anthony zabierze jej syna, ale nic takiego się nie stało. Praktycznie się nim nie interesował. Gdy przychodził, to nigdy do niego, tylko do niej, po więcej seksu. Maria nie wiedziała, czy powinna się z tego cieszyć, czy nie. Nie chciała, by Tony stał się kiedyś taki jak jego ojciec, wystarczyło to, że zewsząd otaczali go przestępcy.
Tony miał początkowo niebieskie oczy, które później zmieniły kolor na zielony. Dokładnie taki sam kolor oczu jak Maria. Gdy Anthony to zauważył, uśmiechnął się w dziwny sposób, ale nic nie powiedział. Po tym zdarzeniu nie widziała go cały miesiąc.
Jej syn rósł jak na drożdżach. Maria czuła się coraz gorzej mieszkając w takim miejscu z niewinnym chłopcem. Zaczęła myśleć o ucieczce, ale pierwszą próbę podjęła dopiero, gdy Tony miał dwa lata. Ubrała go ciepło, zabrała jego rzeczy i część zabawek, samej nie biorąc nic swojego. Gdy wymykała się z domu, kazała mu być cicho. Tony musiał wiedzieć, że to coś poważnego, bo choć zwykle głośny, teraz zachowywał się cicho.
Nie zaszli jednak daleko, przed domem czekał na nich Roy, który kazał im wracać do środka. Dzień później Anthony uciął sobie z nią pogawędkę na ten temat.
- Chciałeś go ukraść.
- To nie miejsce dla niego – powiedziała, tuląc do siebie chłopca.
- Jego miejsce jest tam, gdzie każę mu być. Nie próbuj znowu czegoś takiego.
Pomimo groźby, Maria jeszcze nie raz próbowała uciec i za każdym razem ktoś ich powstrzymywał. Miała tego dość, nie miała już siły. Za wszelką cenę starała się, by Tony miał normalne dzieciństwo, ale chłopiec wszędzie widział broń albo narkotyki. Próbowała odwrócić od tego jego uwagę ucząc go różnych rzeczy. Pokazała mu szachy, jak grać na fortepianie oraz czytała mu jak najwięcej książek. To był ich prywatny sposób na oderwanie się z tego piekła. Nawet gdy był ktoś z nimi w pokoju, nie zwracali na to uwagi.
Najczęściej pilnował ich Roy, którego Tony od samego początku się bał. To był jedyny mężczyzna, którego Marii nie udało się uwieść, był zbyt lojalny. Pozostali zawsze dawali się skusić samym spojrzeniem.
Nie przestała z nimi sypiać, zwłaszcza gdy Tony był coraz starszy i nie potrzebował już tak wiele opieki. Kilku z nich, w innych okolicznościach, mogłoby być świetnymi ojcami dla Tony’ego. Lepszymi niż jego biologiczny.
Nigdy nie wątpiła, że to Anthony jest jego ojcem. Choć sypiała z wieloma, to tylko Anthony nie używał prezerwatywy. Nigdy. Dziwiła się, że wcześniej nie zaszła w ciążę.
O następną się nie martwiła, przestał z nią sypiać, sprowadzał do domu inne kobiety, a ją trzymał tylko ze względu na Tony’ego, który potrzebował matki.
Im jej syn był starszy i ciekawy świata, tym trudniej  było powstrzymywać go od rozmowy z ludźmi ojca. Nigdy mu nie mówili o narkotykach czy zabójstwach, ale nie chowali przy nim broni i zdecydowanie nie hamowali swojego wulgarnego słownictwa. Tony nie wydawał się tym przejmować. Kiedyś powiedział jej, że rozmawia z nimi, bo chce bliżej poznać pracę ojca, by zrozumieć, czemu tak często go nie ma. Maria zrozumiała wtedy, że Tony go kocha, choć tak rzadko miał z nim do czynienia. Z jakiegoś powodu nie mogła tego znieść, nie mogła już znieść wszystkiego. Zaczęła brać narkotyki.
Wstydziła się swojego zachowania, ale nie mogła przestać. Z czasem wszystko przestawało ją obchodzić. Niekiedy brała narkotyki, kiedy Tony był w tym samym pokoju i patrzył. Ale nie ważne jak bardzo się stoczyła, zawsze się nim opiekowała. Aż pewnego dnia wzięła zbyt dużo.
Tony bardzo przeżył śmierć matki, choć nigdy nie widział w jakim była stanie, gdy znaleźli ją ludzie ojca. Nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić, został sam wśród praktycznie obcych ludzi, których choć widywał codziennie, to praktycznie ich nie znał, nawet ich imion. 
Minęły dwa tygodnie, nim Senior wrócił i w końcu się nim zajął, obiecując, że już nigdy go nie zostawi. Nie kłamał.
Tony spędzał z ojcem więcej czasu niż wcześniej, często uczestniczył z nim w jego biznesowych spotkaniach. Musiał słuchać z uwagą o handlu narkotykami, później był przepytywany.
Gdy ojciec wyjeżdżał, Tony miał wolną rękę, mógł robić, co mu się podobało i nikt go nie powstrzymywał.
W wieku trzynastu lat po raz pierwszy spróbował alkoholu, a w wieku piętnastu regularnie chodził do klubów, wchodząc do środka dzięki sfałszowanemu dowodowi tożsamości albo z pomocą któregoś z ludzi ojca.
Lance, tak miał na imię mężczyzna, któremu obciągnął po raz pierwszy w życiu. Ale nie był ostatni.

3 komentarze:

  1. Strasznie to przygnębiające, a Senior okazał się takim skurwysynem, za jakiego zawsze go uważałam. Świat, w którym dorastał Tony to nie miejsce dla dziecka. Biorąc to pod uwagę wyrósł na w miarę normalnego człowieka.

    Roy tak na prawdę nie zrobił jeszcze nic takiego, ale normalnie czekam tylko aż mu ktoś wpakuje kulkę między oczy. Normalnie typowy mafijny goryl. Niech go ktoś wykończy xD

    W środę MS? ^^
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. takie pytanie oderwane od tematu: czy będziesz jeszcze pisać one-shot'y? :3
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie jedyne one-shoty to będzie MS. Niby to seria i części są mniej lub bardziej ze sobą powiązane, ale to w gruncie rzeczy jednopartówki.

    Nigaki

    OdpowiedzUsuń