W Trenton od rana padało i nic
nie zapowiadało, był ulewa miała się skończyć. Rozsądni ludzie zostawiali w
domach i nie wychodzili z nich na chwilę, ale nie wszyscy mogli sobie na to
pozwolić.
Gdy nadeszła odpowiednia godzina,
Maria wyszła z domu pomimo deszczu i przeszła kilka przecznic, by dotrzeć do
miejsca swojej pracy, a był to róg ulic Kent i Division, tuż przy parku. To
była ładna okolica, ale nie wiele się tu zarabiało, Maria z trudem potrafiła
uzbierać pieniądze na czynsz i jedzenie. Znajome często proponowały jej, by
znalazła sobie opiekuna, ale nie chciała by ktoś za nią decydował, z kim ma się
pieprzyć. Dzielenie się pieniędzmi z alfonsem też nie zachęcało do tego.
Radziła więc sobie sama. I co z tego, że brakowało jej czasem pieniędzy,
każdemu może się przydarzyć gorszy dzień. Póki zarabiała tylko na siebie,
wszystko było w porządku.
Tego dnia było nawet gorzej niż
zwykle. Wszystko przez deszcz, który nie przestawał padać. Po całej nocy
spędzonej na czekaniu na klienta Maria była cała mokra i niezbyt atrakcyjna w
tym momencie. Nie zdziwiłaby się, gdyby w ogóle nie brali jej za dziwkę.
Niedługo powinna wrócić do domu, a nie zarobiła ani centa. Wszystko wskazywało
na to, że przez jakiś czas będzie głodna.
O świcie wciąż padało, Maria
spieszyła się do domu. Marzyła teraz o kubku gorącej herbaty.
W domu było ciepło i przyjemnie,
nie tak jak na ulicy. Może powinna zastanowić się nad przyjmowaniem klientów w
domu? Tylko kto przyjdzie do czegoś takiego?
Tak jak zamierzała, zrobiła sobie
herbatę, ale zdążyła z nią tylko usiąść na łóżku, gdy drzwi do jej mieszkania
zostały otworzone. Pomyślała, że to właściciel przyszedł odebrać czynsz, ale do
środka weszło dwóch mężczyzn. Jeden był uzbrojony, widziała kaburę, której
wcale nie starał się chować pod skórzaną kurtką.
Drugi mężczyzna nie miał broni, a
przynajmniej nie widocznym miejscu. Ale to nie miało znaczenia, sam jego
uśmiech był przerażający.
- Dzień dobry, Mario – przywitał
się z nią.
Maria odstawiła kubek z herbatą
na podłogę.
- Kim jesteście? – zapytała.
Żałowała, że nie ma teraz czegoś do obrony pod ręką. Zawsze nosiła w torebce
paralizator, w jej pracy spotykało się różnych ludzi, musiała być gotowa.
- Jestem tylko klientem – odparł
mężczyzna. – A jego ignoruj – wskazał na swojego kolegę. – Udawaj, że go tu nie
ma.
Klient. To brzmiało podejrzanie.
Skąd ten mężczyzna wiedział, że tu mieszka i kim jest? Musiał ją obserwować, a
to oznaczało, że jest niebezpieczny. Powinna coś zrobić, jakoś pozbyć się ich
obu, ale perspektywa zdobycia pieniędzy była zbyt kusząca.
- Więc trafiłeś w odpowiednie
miejsce – powiedziała, odkrywając się. Mężczyzna nawet nie spojrzał na jej
nogi, wpatrzył jej cały czas w oczy. – Podać cennik?
- Nie trzeba. – Maria patrzyła,
jak mężczyzna wyciąga portfel i wyjmuje z niego trochę banknotów studolarowych.
Przeliczał je powoli, a ona razem z nim. Dwadzieścia. Dwa tysiące dolarów.
Czego od niej oczekiwał za taką cenę?
- Są twoje – powiedział, kładąc
je na komodzie stojącej tuż przy drzwiach.
Maria niepewnie podeszła i wzięła
pieniądze, cały czas obserwując uzbrojonego mężczyznę, ale jego ręka nawet nie
powędrowała do broni.
- Co mam za to zrobić? –
zapytała.
- Pójść ze mną – odpowiedział. –
Nie chcesz się wyrwać z tego świata?
Odpowiedź na to pytanie nie była
prosta. Lubiła zaspokajać mężczyzn i przy okazji samą siebie, nie podobało jej
się tylko ryzyko i to, że wciąż nie zarabiała zbyt wiele. Ten facet, kimkolwiek
był, miał dużo pieniędzy. Może nie byłoby tak źle mieć tylko jednego klienta?
Nie był przystojny, ale wybrzydzanie w jej zawodzie było niedopuszczalne. Nie
była jakąś bogatą dziwką, która mogła sobie na to pozwolić. Była zdesperowana,
ale wciąż ostrożna.
- I tylko tyle? A może nie chcę z
tobą iść?
- Obserwowałem cię przez kilka
tygodni, wiem że sobie nie radzisz. Możesz zostać i dalej się męczyć albo pójść
ze mną. Zaopiekuję się tobą. Już nigdy nie będziesz musiała głodować. Żadnych
więcej problemów.
Uwierzyła mu, ale okazało się, że
tych problemów będzie tylko więcej.
Maria szybko nauczyła się, że jej
wybawca Anthony DiNozzo nie jest i nigdy nie był godny zaufania. Z początku nie
miała na co narzekać, zabrał ją do swojego domu, dał nowe ubrania i ciągle
komplementował, jak piękne ma oczy. Wiedziała, że wciąż jest dla niego tylko
dziwką, ale traktował ją tak dobrze, że nie zwracała uwagi na to, co robi.
Jego bodyguard, Roy, chodził za
nim wszędzie, a gdy tego nie robił, to siedział wraz z nią. Dobrze wiedziała,
że ją pilnuje, kiedy Anthony nie był w pobliżu.
Jej jedynymi obowiązkami w tym
domu było zaspokajanie go seksualnie. Robiła to od paru lat, więc i to nie było
problemem. Ale zanim ją dotknął po raz pierwszy, wysłał ją na badania. Gdy nic
nie wykazały, wtedy pierwszy raz wziął ją do swojego łóżka.
Przyzwyczajona do posiadania
innego mężczyzny każdej nocy, Marii zaczęło brakować większej ilości seksu.
Anthony nie często bywał w domu, a ona miała swoje potrzeby.
Na szczęście i na to znalazł się
sposób. Po domu zawsze kręcili się ludzie Anthony’ego. Nie miała pojęcia, co tu
robią, ale póki dawali jej to czego chciała, nie zamierzała pytać. Aż pewnego
dnia jeden z nich powiedział jej prawdę.
Anthony znowu wyjechał, a Roy
razem z nim, nikt jej nie pilnował. Bob był jednym ze współpracowników
Anthony’ego, Maria od samego początku miała go na oku. Nie trzeba go było
przekonywać, by został jej kochankiem. To właśnie wtedy dowiedziała się, co
robi Anthony.
- Szef mnie zabije, jak się o nas
dowie – wymruczał wchodząc w nią raz po raz.
- Nie dowie się – zapewniła go.
- Szef wie wszystko o wszystkich.
Nic się przed nim nie ukryje.
- Jest szpiegiem, czy co?
Bob zaśmiał się.
- Daleko mu do szpiega. Sprzedaje
narkotyki, skarbie. Myślisz, że czemu jest taki bogaty?
Nie mogła w to uwierzyć.
Narkotyki. Gdyby od samego początku o tym wiedziała, nigdy by się nie zgodziła
z nim pójść. Mogła być dziwką, ale nie lubiła, gdy ludziom działa się krzywda.
Bob miał rację co do jednego.
Anthony wiedział wszystko.
- Puszczasz się, gdy mnie nie ma
– powiedział do niej, gdy tylko wrócił. Miała już zaprzeczyć, ale przerwał jej.
– Nie musisz kłamać, wiem o wszystkim.
Myślała, że zaraz ją zabije, ale
nic takiego się nie stało. Podszedł tylko blisko i patrząc jej głęboko w oczy
wyszeptał:
- Nie zapominaj, komu
zawdzięczasz życie.
Od tego momentu było już tylko
gorzej. Nie zaprzestała sypiania z ludźmi Anthony’ego, który wydawał się nie
zwracać na to uwagi, tak jak ona starała się nie zwracać uwagi na jego
interesy. Czasami to działało, czasami nie, ale nie miała gdzie się podziać czy
uciec, musiała więc zostać i to znosić.
Anthony dalej bywał w domu tylko
czasami, ale gdy już był, zawsze się bała. Odkąd dowiedziała się prawdy o nim,
nie krył się już z tym. Często była świadkiem spotkań, które u siebie
organizował. Wyglądały niewinnie, ale nigdy takie nie były. Nie raz czy dwa
słyszała strzały dobiegające z parteru, a gdy wyglądała przez okno, widziała
jak Roy wynosi ciało i wrzuca je do bagażnika jednego z samochodów.
Anthony miał jeszcze jedną rzecz,
która ją przerażała. Obsesję na punkcie jej oczu. Wiedziała, że są piękne, ale
to jak się w nie wpatrywał przyprawiało ją o dreszcze. Czasami miała wrażenie,
że któregoś dnia zaciągnie ją do chirurga, który je wyjmie, by Anthony mógł już
zawsze je podziwiać. Ale to nie było konieczne.
Nieco ponad rok po pierwszym
spotkaniu, Maria odkryła, że jest w ciąży. Płakała przez całą noc, nie wiedząc
co myśleć. Anthony w ogóle się tym nie przejął.
- Mam nadzieję, że będzie miało
twoje oczy – szeptał jej do ucha.
Maria modliła się o coś zupełnie
innego. Nie chciała tego dziecka, błagała Boga o poronienie, sama starała się
je wywołać. Ale płód był silniejszy, niż się spodziewała. Postanowiła poddać
się aborcji, zaczęła szukać lekarza, który nie zadawałby pytań. Anthony
dowiedział się jednak, co planuje zrobić i aż do końca ciąży trzymał ją pod
kluczem i ciągłą obserwacją. Czasami sam siedział z nią godzinami, dotykając
coraz większego brzucha.
Mieli do dyspozycji kilku lekarzy
którzy upewniali się, że wszystko z dzieckiem w porządku. Podczas jednego z
badań, poznali płeć. Chłopiec.
Anthony DiNozzo Junior przyszedł
na świat w środku zimy. Maria nienawidziła każdy moment porodu, ale gdy
wszystko się skończyło, a na jej piersi został położony płaczący noworodek,
pokochała go natychmiast.
Spodziewała się, że Anthony
zabierze jej syna, ale nic takiego się nie stało. Praktycznie się nim nie interesował.
Gdy przychodził, to nigdy do niego, tylko do niej, po więcej seksu. Maria nie
wiedziała, czy powinna się z tego cieszyć, czy nie. Nie chciała, by Tony stał
się kiedyś taki jak jego ojciec, wystarczyło to, że zewsząd otaczali go
przestępcy.
Tony miał początkowo niebieskie
oczy, które później zmieniły kolor na zielony. Dokładnie taki sam kolor oczu
jak Maria. Gdy Anthony to zauważył, uśmiechnął się w dziwny sposób, ale nic nie
powiedział. Po tym zdarzeniu nie widziała go cały miesiąc.
Jej syn rósł jak na drożdżach.
Maria czuła się coraz gorzej mieszkając w takim miejscu z niewinnym chłopcem.
Zaczęła myśleć o ucieczce, ale pierwszą próbę podjęła dopiero, gdy Tony miał
dwa lata. Ubrała go ciepło, zabrała jego rzeczy i część zabawek, samej nie
biorąc nic swojego. Gdy wymykała się z domu, kazała mu być cicho. Tony musiał
wiedzieć, że to coś poważnego, bo choć zwykle głośny, teraz zachowywał się
cicho.
Nie zaszli jednak daleko, przed
domem czekał na nich Roy, który kazał im wracać do środka. Dzień później
Anthony uciął sobie z nią pogawędkę na ten temat.
- Chciałeś go ukraść.
- To nie miejsce dla niego –
powiedziała, tuląc do siebie chłopca.
- Jego miejsce jest tam, gdzie
każę mu być. Nie próbuj znowu czegoś takiego.
Pomimo groźby, Maria jeszcze nie
raz próbowała uciec i za każdym razem ktoś ich powstrzymywał. Miała tego dość,
nie miała już siły. Za wszelką cenę starała się, by Tony miał normalne
dzieciństwo, ale chłopiec wszędzie widział broń albo narkotyki. Próbowała
odwrócić od tego jego uwagę ucząc go różnych rzeczy. Pokazała mu szachy, jak
grać na fortepianie oraz czytała mu jak najwięcej książek. To był ich prywatny
sposób na oderwanie się z tego piekła. Nawet gdy był ktoś z nimi w pokoju, nie
zwracali na to uwagi.
Najczęściej pilnował ich Roy, którego
Tony od samego początku się bał. To był jedyny mężczyzna, którego Marii nie
udało się uwieść, był zbyt lojalny. Pozostali zawsze dawali się skusić samym
spojrzeniem.
Nie przestała z nimi sypiać,
zwłaszcza gdy Tony był coraz starszy i nie potrzebował już tak wiele opieki.
Kilku z nich, w innych okolicznościach, mogłoby być świetnymi ojcami dla
Tony’ego. Lepszymi niż jego biologiczny.
Nigdy nie wątpiła, że to Anthony
jest jego ojcem. Choć sypiała z wieloma, to tylko Anthony nie używał
prezerwatywy. Nigdy. Dziwiła się, że wcześniej nie zaszła w ciążę.
O następną się nie martwiła,
przestał z nią sypiać, sprowadzał do domu inne kobiety, a ją trzymał tylko ze
względu na Tony’ego, który potrzebował matki.
Im jej syn był starszy i ciekawy
świata, tym trudniej było powstrzymywać
go od rozmowy z ludźmi ojca. Nigdy mu nie mówili o narkotykach czy zabójstwach,
ale nie chowali przy nim broni i zdecydowanie nie hamowali swojego wulgarnego
słownictwa. Tony nie wydawał się tym przejmować. Kiedyś powiedział jej, że rozmawia
z nimi, bo chce bliżej poznać pracę ojca, by zrozumieć, czemu tak często go nie
ma. Maria zrozumiała wtedy, że Tony go kocha, choć tak rzadko miał z nim do
czynienia. Z jakiegoś powodu nie mogła tego znieść, nie mogła już znieść
wszystkiego. Zaczęła brać narkotyki.
Wstydziła się swojego zachowania,
ale nie mogła przestać. Z czasem wszystko przestawało ją obchodzić. Niekiedy
brała narkotyki, kiedy Tony był w tym samym pokoju i patrzył. Ale nie ważne jak
bardzo się stoczyła, zawsze się nim opiekowała. Aż pewnego dnia wzięła zbyt
dużo.
Tony bardzo przeżył śmierć matki,
choć nigdy nie widział w jakim była stanie, gdy znaleźli ją ludzie ojca. Nie
miał pojęcia, co ze sobą zrobić, został sam wśród praktycznie obcych ludzi,
których choć widywał codziennie, to praktycznie ich nie znał, nawet ich
imion.
Minęły dwa tygodnie, nim Senior
wrócił i w końcu się nim zajął, obiecując, że już nigdy go nie zostawi. Nie
kłamał.
Tony spędzał z ojcem więcej czasu
niż wcześniej, często uczestniczył z nim w jego biznesowych spotkaniach. Musiał
słuchać z uwagą o handlu narkotykami, później był przepytywany.
Gdy ojciec wyjeżdżał, Tony miał
wolną rękę, mógł robić, co mu się podobało i nikt go nie powstrzymywał.
W wieku trzynastu lat po raz
pierwszy spróbował alkoholu, a w wieku piętnastu regularnie chodził do klubów,
wchodząc do środka dzięki sfałszowanemu dowodowi tożsamości albo z pomocą
któregoś z ludzi ojca.
Lance, tak miał na imię mężczyzna, któremu obciągnął po raz pierwszy w
życiu. Ale nie był ostatni.
Strasznie to przygnębiające, a Senior okazał się takim skurwysynem, za jakiego zawsze go uważałam. Świat, w którym dorastał Tony to nie miejsce dla dziecka. Biorąc to pod uwagę wyrósł na w miarę normalnego człowieka.
OdpowiedzUsuńRoy tak na prawdę nie zrobił jeszcze nic takiego, ale normalnie czekam tylko aż mu ktoś wpakuje kulkę między oczy. Normalnie typowy mafijny goryl. Niech go ktoś wykończy xD
W środę MS? ^^
Asai
takie pytanie oderwane od tematu: czy będziesz jeszcze pisać one-shot'y? :3
OdpowiedzUsuńAna
Na razie jedyne one-shoty to będzie MS. Niby to seria i części są mniej lub bardziej ze sobą powiązane, ale to w gruncie rzeczy jednopartówki.
OdpowiedzUsuńNigaki