piątek, 21 czerwca 2013

112. Zielona heroina 12/26


Gibbs potrzebował chwili, by zorientować się w sytuacji. Był w swoim mieszkaniu, tylko trochę skacowany. Zegar wskazywał dziesiątą rano, ale nie pamiętał, kiedy zasnął, nie wiedział więc, jak długo spał.
Dziwiła go obecność Tony’ego, który spał obok. Był pewny, że dzieciak wymknie się wcześnie rano, ale najwyraźniej był na to zbyt zmęczony. Był po kilku drinkach, kiedy przyszli do mieszkania, od razu też poszli do łóżka, gdzie DiNozzo jeszcze raz mu obciągnął. Gibbs pamiętał, że rozmawiali po tym jeszcze chwilę, nim obaj zasnęli. To również było dziwne, wydawało mu się, że dzieciaka nie interesują rozmowy. Najwyraźniej po seksie wszystko się u niego zmieniało.
Gdy spał, Tony wyglądał całkiem niewinnie, w ogóle nie przypominał tego napalonego gówniarza, którym był w klubie. Można było pomyśleć, że naprawdę jest na studiach, uczy się, ma uczciwie pracujących rodziców i robi wszystko to, co normalny chłopak w jego wieku. Ale Gibbs doskonale wiedział, że nie leży przy nim niewinny dzieciak, tylko napalony, zachowujący się jak dziwka syn dilera narkotyków. To było dosyć smutne. Nawet mając takiego ojca, nie powinien robić czegoś takiego. Arogancja, nie szanowanie pieniądza i poczucie wyższości nad innymi – nie ma sprawy, zdarza się. Ale nie powinien się puszczać i to w dodatku za darmo.
Może powinienem mu zapłacić, zastanawiał się. Może dzięki temu zacznie to wyglądać bardziej właściwie. O ile to możliwe.
DiNozzo mruknął coś we śnie i przewrócił się na drugi bok. Jego obudzenie się było tylko kwestią czasu, choć jak dla niego, mógłby tak spać cały czas. Mniej wtedy gadał. Póki co zamierzał wykorzystać ten czas, by mu się przyjrzeć. Widywał go do tej pory tylko na zdjęciu w aktach i w klubie, gdzie nie było najlepszego światła. Dzieciak był przystojny, trzeba było mu to przyznać. Pomimo trybu życia, widać było, że chodził też na siłownie. Bardzo dbał o siebie, ale czego można się było spodziewać po kimś, kto zwracał uwagę na wygląd u innych?
Skuszony, Gibbs wyciągnął rękę i przejechał dłonią po odsłoniętej piersi chłopaka. Trącił sutek tylko raz, ale to wystarczyło, by DiNozzo jęknął i wyprężył się. Nawet we śnie myślał tylko o jednym. Postanowił to wykorzystać.
Ignorując łupanie w głowie, pochylił się i wziął sutek do ust, ssąc mocno. Drugim zajął się przy pomocy ręki. Tony wciągnął gwałtownie powietrze i złapał go za włosy, sapiąc, gdy tylko wzmocnił pieszczoty.
- Molestujesz mnie. – wydyszał, ale nie zrobił nic, by go odepchnąć. Wprost przeciwnie, tylko przyciągnął jego twarz bliżej.
- To zemsta za twoje zachowanie w klubie. – powiedział Gibbs, przerywając na chwilę.
- Zawsze tak budzisz swoich kochanków?
- Tylko tych, którzy zasłużyli.
Tony zaśmiał się cicho i zadrżał.
- Czyli ja też zasłużyłem?
- Nie. – Gibbs oblizał usta i uniósł głowę, by spojrzeć dzieciakowi w oczy. Ścisnął sutek najmocniej jak potrafił i nie zawiódł się, gdy DiNozzo syknął z bólu, by zaraz potem jęknąć. – Po prostu lubię cię drażnić.
 -Drażniłeś mnie przez dwa dni. – zauważył, oddychając coraz szybciej. – Nie sądzisz, że wystarczy?
- Jesteś taką dziwką, że aż trudno w to uwierzyć.
- Nie jestem dziwką. – zaprzeczył, poruszając desperacko biodrami. Próbował otrzeć się o Gibbsa, ale był za daleko. – Co jest złego w lubieniu seksu? Jestem dorosły, do diabła, mogę robić, co mi się podoba.
- Tak. – przyznał mu rację Gibbs. – Możesz.
Odsłonił resztę ciała Tony’ego i uklęknął pomiędzy jego rozchylonymi nogami.
- Co robisz? – zapytał DiNozzo nieznacznie spanikowanym głosem.
- Spokojnie. Nie zamierzam cię wyruchać. Jeszcze nie.
Coś w oczach dzieciaka sprawiło, że odechciało mu się to zrobić nawet później. Tony wyraźnie bał się seksu analnego. Pytanie tylko, dlaczego? Czyżby był za to odpowiedzialny tatuś?
Gibbs wyjął jedną z prezerwatyw, które znalazł kilka dni temu w sypialni i nałożył ją dzieciakowi, nim wziął go do ust. Musiał się odwdzięczyć.
Nie miał pojęcia, czy Tony udaje, czy naprawdę jest mu aż tak dobrze, ale dźwięki, które z siebie wydawał, były muzyką dla uszu Gibbsa. Wzdychał, a później także i jęczał, gdy do zabawy dołączyły też ręce. Zaczynał się wiercić za każdym razem, gdy Gibbs zapuszczał się z dłonią zbyt daleko, ale dosyć szybko o tym zapominał. Kiedy doszedł, całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz i wypuścił z drżeniem powietrze. Kilka sekund dochodził do siebie, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Gibbs w tym czasie zajął się sobą, spuszczając się we własną dłoń. Potem pozbył się zużytej prezerwatywy, a gdy wrócił do łóżka, Tony znowu spał.
- Ktoś tu rzadko otrzymuje własny towar. – stwierdził i wyszedł z sypialni. Zdążył się umyć i coś zjeść, nim Tony znowu się obudził. Wskazał mu łazienkę, by też mógł wziąć prysznic i czekał.
- Jak ty możesz żyć bez wanny? – zapytał dzieciak, gdy już wyszedł i dosiadł się do Gibbsa na kanapie.
- Prysznic jest szybszy. – odparł, wpatrując się bez zainteresowania w telewizor.
- Ale mniej relaksujący. – Tony bezczelnie oparł nogi o stolik od kawy i przeciągnął się, jakby był u siebie. – Nie ma nic lepszego niż długa kąpiel.
- Skoro tak mówisz.
Gibbs czuł na sobie uważne spojrzenie Tony’ego.
- Jesteś markotny. – zauważył. – Czyżbyś żałował?
- Nie. – zaprzeczył, dalej wpatrzony w telewizor.
- To dobrze. – odetchnął z ulga Tony. – Lubię cię, miło byłoby spotykać się częściej.
Udało mu się, zainteresował dzieciaka na tyle, by ten zaproponował dalsze spotkania. W takim tempie zdobycie dowodów nie powinno być trudne. Następnym celem było dostanie się do mieszkania dzieciaka.
- Zauważyłem to dzisiaj w nocy.
- Mówisz, jakby to było coś złego. Czyżbyś nie wytrzymywał mojego tempa? – zapytał i uśmiechnął się kpiąco.
- O moje tempo się nie martw, nie mam powodu do narzekań.
- I nie martwię się. Teraz martwi mnie tylko mój pusty żołądek. – powiedział i poklepał się po brzuchu. – Pewnie nie masz do jedzenia jagnięciny albo jakiegoś łososia?
- Jesz takie rzeczy na śniadanie? – Gibbs w końcu odwrócił się w stronę Tony’ego i spojrzał na niego sceptycznie.
- Lubię dobrze zjeść, stać mnie na to.
- Mam wczorajszą pizzę w lodówce. – odparł. Nie chciało mu się wczoraj gotować.
Tony westchnął i niechętnie podniósł się z kanapy.
- Może być. – stwierdził i poszedł do kuchni. – Wiedziałem, taniocha! – krzyknął rozczarowany.
- Nie wszyscy mają tyle pieniędzy, co ty. – zauważył.
- I to jest smutne. – Tony wrócił z pudełkiem pizzy na kanapę. – Pewnie nawet nie jest robiona przez Włochów. Ma za mało sera. I ciasto jest dziwne. – narzekał.
- W takim razie zdychaj z głodu, jak ci się nie podoba.
Tony ugryzł kawałek pizzy i oblizał palce z sosu. Nie robił tego w taki obsceniczny sposób, jak robił to w klubie.
- Wyluzuj, zjem to. Mówię tylko, że to kiepska pizza. Kiedyś nakarmię cię porządną, włoską.
- Tak? A ile taka prawdziwa pizza kosztuje? – zapytał sceptycznie.
- Powiedzmy, że gdybyś miał tyle wydać ze swojej pensji, umarłbyś z głodu do następnej.
- Niezbyt przyjemna wizja.
- Spokojnie, ja mam pieniędzy pod dostatkiem.
A zastanawiałeś się kiedyś, skąd one pochodzą, chciał zapytać, ale nie mógł wyjawić, że wie czym zajmuje się DiNozzo Senior.
Tony kontynuował jedzenie pizzy, dalej narzekając na jej smak, a gdy zabrał Gibbsowi pilot od telewizora i zaczął skakać na kanałach, narzekał też i na sam telewizor. Był dla niego za mały, miał słaby obraz i głośniki. Nic mu się nie podobało, a Gibbs powoli dostawał z tego powodu szału.
Gdy Tony skończył jeść, uznał że najwyższy czas wrócić do domu. 
- Chyba mój kierowca wciąż czeka pod klubem. – przypomniał sobie, ale nie wyglądał na przejętego faktem, że kazał czekać mężczyźnie całą noc i niemal pół dnia. Ten egoizm działał Gibbsowi na nerwy, ale też trochę go rozumiał. Gdyby jemu podsuwali wszystko pod nos od małego, też by taki był.
- Nie mogłeś do niego zadzwonić i kazać mu wrócić do domu?
Tony wzruszył ramionami.
- Wypadło mi z głowy. Skutecznie zajmowałaś wszystkie moje myśli. – dzieciak pocałował go na pożegnanie i wyszeptał do ucha adres hotelu, w którym mieszka. – Apartament prezydencki, na pewno trafisz. Pa.
Gibbs odetchnął z ulgą, gdy pozbył się dzieciaka z mieszkania. Gdy nie gadał o seksie był nawet znośny, ale wciąż za dużo gadał i narzekał, wywyższając się przy tym ponad innych ludzi, w tym samego Gibbsa. Traktował go niemal jak swoją własność. Gdyby chciał, pewnie nawet by mu za to wszystko płacił.
Postanowił nie zaprzątać sobie dalej tym głowy, miał czas do wieczora, kiedy to zamierzał pojechać do dzieciaka. Jeśli dopisze mu szczęście, może dowie się czegoś ciekawego na temat jego ojca. Będzie tylko musiał odpowiednio pokierować rozmową.
Zdecydował, że najwyższy czas znowu powiedzieć dowództwu o postępach. Spodziewał się, że telefon odbierze Tom, ale to była Abby.
- Znowu ty pilnujesz telefonu? – zapytał. Miło był usłyszeć jej głos.
- Yup. Dyrektor ma ciężkie życie, ciągle jest czymś zajęty.
- A ty nie?
- Czekam na wyniki analizy chemicznej, mam trochę czasu. – odparła. – Jak idzie uwodzenie DiNozzo?
- Świetnie. Udało mi się zaciągnąć go do łóżka. – o dziwo nie krepowała go rozmowa na ten temat.
- Już? – Abby zaśmiała się. – Nie tracisz czasu.
- Chce to jak najszybciej skończyć, dzieciak jest nie do wytrzymania.
- Nie brzmisz, jakbyś narzekał. Chyba miałeś udany poranek.
- Można to tak nazwać. Dzisiaj idę do domu DiNozzo. Mam nadzieję dowiedzieć się czegoś przydatnego.
- Powodzenia. Skoro jesteśmy przy przydatnych informacjach, mam jedną dla ciebie.
- Zamieniam się w słuch.
- Ojczulek Tony’ego wyjechał z kraju i wszystko wskazuje na to, że nie prędko wróci. Masz więc sporo czasu, by swobodnie się wokół dzieciaka kręcić. Ale uważaj, bo prawa ręka tatusia wciąż jest w mieście i chyba ma oko na młodego.
Informacja o wyjeździe Seniora była jak najbardziej dobra, gorzej z tą drugą. Prawą ręką był Roy Vico, bardzo agresywny człowiek, były żołnierz armii włoskiej. Wydalony z niej po tym, jak został oskarżony o sprzedaż narkotyków, nie został jednak aresztowany, uciekł do USA i tam spotkał DiNozzo. Jeśli ten człowiek rzeczywiście pilnował Tony’ego, Gibbs nie był wcale taki pewny, czy może tak swobodnie kręcić się wokół dzieciaka. Będzie musiał uważać. Ostatnim czego chciał, było dostanie kulki od Roy’a.
- Będę uważał. – obiecał. – Jeśli dowiecie się czegoś jeszcze, powiedzcie mi.
- Przyślemy kogoś pod przykrywką. Dyrektor powiedział, że ktoś będzie obserwował Roy’a.
- Tylko niech tym razem wyśle porządnych agentów, a nie tych idiotów z FBI.
- Timmy zgłosił się na ochotnika, ale dyrektor wybił mu to z głowy.
- McGee? Czemu on?
- Nie wiem. Może chciał ci pomóc?
- Dalej ma problemy z dowodzeniem?
- Żartujesz? Ziva i Kate tak się go boją, że praktycznie błagają, żebyś wrócił. – opowiedziała z podekscytowaniem. – Nie sądziłam, że ktoś może być bardziej straszny od ciebie.
Gibbs dawno nie czuł takiej dumy, jak w tym momencie. Nigdy by nie pomyślał, że Tim poradzi sobie aż tak dobrze i to na samym początku. Gdy powierzał mu dowodzenie, oczekiwał od niego tylko panowania nad sytuacją do czasu jego powrotu.
Jeszcze wczoraj bał się, że po powrocie z operacji zespół będzie w rozsypce, z załamanym nerwowo Timem na czele. Teraz nie mógł się oprzeć wrażenie, że będzie miał szczęście, jeśli odzyska zespół. Tim najwyraźniej zasmakował w życiu szefa i łatwo go nie odda, zwłaszcza po takim sukcesie ze swojej strony.
- Kiedy kazałem mu nad nimi zapanować, nie miałem na myśli aż takiego terroru. – przyznał z uśmiechem.
- Jimmy i ja już się zakładamy, kto dłużej wytrzyma, Tim czy dziewczyny.
- Stawiam 50 dolców, że Tim. Ma zadatki na dowódcę zespołu, teraz się wczuł, łatwo nie odpuści.
- Powiem mu to, na pewno się ucieszy z takiej pochwały.
Gibbs jeszcze w kilku krótkich zdaniach streścił, co zamierza dalej robić w związku z DiNozzo i rozłączył się, chowając telefon na miejsce. Wciąż miał sporo czasu do wyjścia, ale kompletnie nie potrafił go zagospodarować. Próbował oglądać telewizję, ale filmy go irytowały, a w wiadomościach nie mówili o niczym ciekawym. Już nawet nie było wzmianki o zaćpanym żołnierzu u dołu ekranu. Czytanie też nie przyniosło pożądanych rezultatów, zrezygnował z książki, gdy któryś raz z rządu przeczytał ten sam akapit.
Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje. Był zdenerwowany? Prawdopodobnie, wybierał się w końcu na teren DiNozzo, który mógł być obserwowany przez Roy’a. A nawet jeśli nie, sam dzieciak mógł być niebezpieczny. Wszystko mogło się wydarzyć.
Kiedy nadeszła godzina spotkania, Gibbs zabrał kluczyki do samochodu i wyszedł z mieszkania. Dobrze pamiętał adresu hotelu, więc nie miał problemu z trafieniem tam. Boy hotelowy przed wejściem odebrał od niego samochód i pojechał z nim na parking. W recepcji zwrócono się do niego uprzejmie, choć widać było, że nie jest gościem, który zamierza wynająć pokój.
Poinformował recepcjonistę, że przyjechał odwiedzić przyjaciela. Podał nazwisko DiNozzo i to wystarczyło, by wskazano mu drogę. Gdy stał już w windzie zobaczył, że recepcjonista dzwoni do kogoś, prawdopodobnie do dzieciaka, by poinformować go o gościu.
Winda wjechała na ostatnie piętro, gdzie przed drzwiami do apartamentu czekał już na niego Tony. W luźnych spodniach i w rozpiętej koszuli, uśmiechając się zalotnie. Gibbs wiedział, że ma przerąbane. 
***
W środę ruszamy dalej z MS.  Czekają nas pierwsze kłopoty w raju. :D

2 komentarze:

  1. Łał. Rozdział był ciekawy, świetna ta wzmianka o McGee, który terroryzuje koleżanki. Też bym postawiła na to, że to one pierwsze się załamią ;)
    Niepokoi mnie ta wzmianka o strachu Tony'ego przed penetracją. Błagam, niech to nie będzie dlatego, że ktoś go zgwałcił. Ostatnio szukałam na blogach ciekawych tekstów i natknęłam się na taką ilość opowiadań z motywem gwałtu (na jednym blogu w każdym :/ ), że mam dość.
    Wprowadzasz do opowiadania nowe postacie i bardzo mi się to podoba. Mam wrażenie, że niedługo poznamy pana Vico.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  2. Tony jest tak potwornie zadufany w sobie, że to aż boli xD Serio :) Nigdy nie widziałam aż tak rozpieszczonego i pewnego siebie dzieciaka :) Gibbs sobie z nim radzi, ale ostatnie zdanie wskazuje, że chyba zaraz przestanie xD Z resztą kto by się oparł takiemu Tony'emu :D

    Mówiłam już, że Senior wywołuje u mnie białą gorączkę? A już zwłaszcza takie wnioski, jakie wysnuł Gibbs. Uhh... Koleś mnie wkurza xD

    Ciekawi mnie Vico i ciekawią mnie kłopoty w raju MS :) Co Ty kombinujesz? :)

    Asai

    OdpowiedzUsuń