Louis wpuścił go przez wejście dla personelu i postawił
burbon na koszt firmy. Dzieciak specjalnie zamienił się na zmiany, by z nim
pogadać, choć kompletnie nie wiedział dlaczego.
- Jak poszło wczorajsze spotkanie z DiNozzo? – zapytał Louis
stojąc za barem. – Byłem trochę zajęty i nie patrzyłem.
- Było dobrze. – odparł, powoli pijąc burbon. Tego wieczora
nie smakował jednak tak dobrze, jak zwykle. – Przynajmniej dla mnie.
- Zawsze najlepiej wychodzą na tym tacy jak ty. Wątpię, że
DiNozzo czerpie z tego jakąś przyjemność.
- Uwierz mi, czerpie.
Wiele dziwek mogło udawać, że lubi seks, ale DiNozzo
zdecydowanie nie udawał. Słychać to było w jego głosie, kiedy opowiadał o tym,
co mógł zrobić swoimi ustami.
- Na twoim miejscu nie traciłbym na niego czasu. Jeśli
przyszedłeś po drugą rundę, to możesz zapomnieć, on rzadko kiedy bierze dwa
razy tę samą osobę.
- Tym razem zrobię wyjątek.
Gibbs nawet nie drgnął, gdy usłyszał za sobą głos DiNozzo,
podniecający i kuszący. Pociągnął łyk burbonu, by uspokoić pożądanie. Jeszcze
było za wcześnie.
Louis wydawał się być zdziwiony nagłym pojawieniem DiNozzo i
szybko się ulotnił, zostawiających ich samych. Na tyle na ile pozwalała sala pełna
ludzi.
DiNozzo przysiadł się do niego i z uśmiechem odebrał mu
szklankę, tak jak wczoraj.
- Zmieniłeś zdanie? – zapytał, biorąc łyk ze szklanki. Jego
grdyka poruszyła się gwałtownie w górę i w dół, gdy przełknął alkohol. Gibbs
złapał się na tym, że nie mógł oderwać wzroku od tego widoku.
- W sprawie?
Z ust DiNozzo nie znikał uśmiech. Nie spuszczając wzroku z
Gibbs, wyciągnął ze szklanki kostkę lodu i zaczął ją ssać. Strużka wody
popłynęła mu po brodzie i zatrzymała się na obojczyku, tuż przed rozpięta u
góry koszulą.
- Dobrze wiesz, jakiej.
Opanowanie przychodziło mu znacznie trudniej, niż
poprzedniego dnia. Tym razem DiNozzo się przygotował, odsłonił jeszcze więcej
ciała, uwydatnił je dobrze dopasowanym ubiorem. I ten zapach... Gibbs czuł jego
wodę po goleniu pomimo tego, że wkoło unosił się zapach potu i dymu
papierosowego. Już tracił kontrolę, a rozmawiali dopiero dwie minuty. Też
powinien był się przygotować, mógł się domyślić, że dzieciak zmieni strategię.
Przeklęty bachor, pomyślał, zaciskając zęby ze złości. Nie tak to zaplanował,
ale była jeszcze szansa na odzyskanie kontroli, musiał to tylko dobrze
rozegrać, pozbawiając dzieciaka pewności siebie.
Z uśmiechem wyciągnął kostkę lodu z pomiędzy warg DiNozzo.
Powstrzymał drżenie, gdy jego język dotknął koniuszka palca.
- Czyżbyś znalazł zastępstwo dla lodu? – zapytał, oblizując
palce z resztek wody. Jeden palec potrzymał w ustach nieco dłużej, niż było
trzeba. Gibbs zacisnął dłoń na szklance, nie dając po sobie nic poznać.
- Na wszystko przyjdzie jeszcze pora. – obiecał i nachylił
się w stronę dzieciaka. – Na razie chcę cię trochę poznać.
- Rozmowa przed seksem? Mogę to załatwić.
- Nie masz wyjścia.
- Wydaje mi się, że decyzja o tym, co robimy należy do mnie.
– zauważył z satysfakcją. – Ja swojej umowy dotrzymałem, nie robiłem nic przed
spotkaniem z tobą.
- Pamiętałeś o naszej umowie? – zdziwił się. Nie spodziewał
się tego, nawet jeśli postawił taki warunek.
- Jasne. Nikomu nie obciągnąłem, słowo. Nawet umyłem zęby.
- Jakoś trudno mi wierzyć na słowo osobie, która się
puszcza.
- To nie ja się puszczam, tylko inni puszczają się ze mną.
- Nazywaj to jak chcesz i tak jesteś dziwką.
DiNozzo roześmiał się i napił burbonu, obserwując Gibbsa
cały czas.
- Byłem nazywany gorzej. – wyznał, choć nie było to wielkim
sekretem. – A ty nie jesteś pierwszym, który tak uważa.
- Widać ludzie mają powody.
- Nie biorę za to pieniędzy, a o ile wiem, dziwki tak robią.
- W takim razie jesteś kiepską kurwą, skoro nawet nie
bierzesz za to pieniędzy.
O dziwo, ta uwaga oburzyła DiNozzo, który wyprostował się
cały i spojrzał wściekle na Gibbsa.
- Jeśli myślisz, że pozwolę się obrażać, to jesteś w
błędzie.
Tego nie przewidział. Kto by pomyślał, że dzieciak jest tak
wrażliwy. Pytanie tylko, co go tak obraziło, samo nazwanie go dziwką, czy
kiepską dziwką.
- Myślę, że mi pozwolisz. – Gibbs złapał chłopaka za włosy i
brutalnie przyciągnął do siebie. DiNozzo spadłby, gdyby nie podtrzymał się jego
ramion. – Mam na imię Jethro. I naprawdę chcę cię zerżnąć.
Nawet ślepy zauważyłby, że to jedno zdanie podnieciło
DiNozzo, który wypuścił z drżeniem powietrze. Jego palce zacisnęły się mocno na
ramionach Gibbsa, gdy pochylił się nad nim jeszcze bardziej, muskając ustami
skórę na szyi.
- Widzę. – wyszeptał mu wprost do ucha, kładąc dłoń na jego
kroczu. Gibbs nie mógł już dłużej udawać, że nie jest ani trochę twardy. – Masz
jakiś fetysz, by w łóżku wyzywać partnerów od dziwek, Jethro?
- To zależy.
Jego ręka wciąż spoczywała we włosach dzieciaka. Były
miękkie i przyjemne w dotyku, nawet nie zauważył, kiedy zaczął się nimi bawić.
- Zrobiłem już jeden wyjątek tego wieczora. – powiedział
Tony. Pozycja w której się znajdował była niewygodna, ale nie wyglądał, jakby
mu przeszkadzała. – Mogę zrobić i drugi.
Gibbs zadrżał, gdy dzieciak ugryzł go w szyję, a potem
zaczął mocno ssać skórę, usiłując zostawić na niej znak. Mógł się przechwalać
cały czas, ale wszystko co do tej pory powiedział, było prawdą. Jego usta były
nieziemskie. Nic dziwnego, że miał takie powodzenie.
Tony jęknął usatysfakcjonowany, najwyraźniej osiągnął
sukces, ale Gibbs nie zamierzał dłużej ciągnąc tej farsy. Udało mu się odzyskać
część kontroli, nie chciał tego zaprzepaścić, choć wszystko w jego ciele
podpowiadało mu, by pozwolić dzieciakowi robić swoje.
- Pamiętaj. – powiedział, odsuwając go od siebie. Tony z
trudem złapał równowagę na stołku. – Na wszystko przyjdzie pora.
Dzieciak oblizał usta i uśmiechnął się zadowolony. Pewnie mu
się wydawało, że kontroluje sytuację, choć robił wszystko jak posłuszny piesek,
a przecież nigdy tak nie robił.
- Dobra, chcesz zgrywać wieczną dziewicę, proszę bardzo. Co
chcesz wiedzieć? – spytał, opierając się o bar.
- Ciebie nic nie interesuje?
- Jedyna rzecz, jaka mnie w tobie interesuje, jest w twoich
spodniach i przed końcem nocy, zamierzam ją dostać.
Teraz Gibbs się uśmiechnął.
- Zobaczymy.
Zamówili po drinku i zaczęli rozmawiać. Tony się wzbraniał,
był niecierpliwy, o czym świadczyło wybrzuszenie w jego spodniach. Najchętniej
znalazłby się teraz na tyłach klubu, z kutasem Gibbsa w ustach.
Jeszcze trochę, powtarzał sobie. Niedługo dam ci to, czego
pragniesz, tylko najpierw ty daj mi to, czego ja chcę.
Nie trzeba było szczególnie zachęcać dzieciaka do rozmowy,
okazał się całkiem gadatliwy, zwłaszcza po kilku drinkach i przy interesującym
temacie. Gibbs opowiedział mu co nieco o sobie, ale dopiero wzmianka o służbie
w Marines przykuła jego uwagę tak naprawdę.
- Marines? A to ciekawe. Nie wyglądasz na żołnierza. –
zauważył. Bawił się szklanką, w której miał już szóstego drinka. Gibbs
zauważył, że powoli pochyla się coraz bardziej do przodu. Musieli zwolnić, póki
był jeszcze czas, potrzebował dzieciaka w miarę trzeźwego.
- Mało żołnierzy widziałeś.
DiNozzo zaśmiał się, przymykając nieznacznie oczy. Mógł być
obrzydliwy, ale trzeba było mu przyznać, że śmiech miał przyjemny dla ucha.
- Głównie w filmach. W tych porno też. – powiedział i dopił
drinka. Chciał zamówić następnego, ale Gibbs złapał go za rękę.
- Wystarczy.
- Czyżby? – Tony odwrócił się do niego. Nawet pomimo migającego
światła, Gibbs dostrzegał jego zaczerwienione policzki i zamglone oczy. – W
końcu zabierzemy się do roboty?
- Jeszcze nie.
Tony zmrużył oczy i zmarszczył czoło. Wyglądał jak dziecko,
któremu czegoś odmówiono, co było dosyć bliskie prawdy.
- Ile jeszcze zamierzasz czekać? – zapytał. – Napiłem się z
tobą, porozmawiałem, czego jeszcze potrzebujesz?
Wiele, chciał odpowiedzieć. Potrzebuję od ciebie dowodów
świadczących przeciw twojemu tatusiowi. Seks z tobą to tylko pewien etap, który
muszę pokonać.
- Czemu tobie się tak śpieszy? – odpowiedział pytaniem na
pytanie. – Aż tak bardzo tego chcesz?
- Lubię robić facetom laskę. A ty... jesteś intrygujący. Już
sam nie wiem, co o tobie myśleć. Wiem, że mnie pragniesz, sam to powiedziałeś,
ale z drugiej strony się wahasz. Boisz się czegoś?
Jak na pijanego, dzieciak myślał całkiem trzeźwo. Jego oczy
były teraz całkowicie przytomne, tak jakby nie wypił ani kropli alkoholu.
Gibbs postanowił postawić wszystko na jedną kartę.
- Chcesz wiedzieć, czemu się waham? – zapytał. Dzieciak
przytaknął. – Bo nie chcę, żeby to skończyło się dzisiaj. Chcę mieć możliwość
posiąść cię każdego dnia, kiedy tylko chcę, a nie tylko wieczorem w klubie,
kiedy akurat będziesz miał na mnie ochotę.
Oddech Tony’ego stał się szybszy, gdy to usłyszał, oczy
znowu zaszły mu mgłą, a źrenice zrobiły się szerokie. Z błogim uśmiechem
pochylił się w stronę Gibbsa, przejeżdżając palcem po malince, którą zrobił mu
na szyi.
-Już zostawiłem swój znak. – powiedział i zastąpił palec
językiem. – Jeśli tak stawiasz sprawę, to mogę się na to zgodzić. Ale pod
jednym warunkiem.
Nadal udajesz, że masz kontrolę? Nie zauważyłeś, że jesteś
pijany i wpadłeś w moje sidła? Biedny dzieciak. Miał ochotę się roześmiać, ale
nie zrobił tego. Zamiast tego wsunął dłoń pod koszulę chłopaka, gdzie znalazł
dobrze uformowane mięśnie. Brzydził się tego dzieciaka, ale jednocześnie tak
bardzo chciał go mieć. Był takim pieprzonym hipokrytą.
- Jaki to warunek?
Tony wyprostował się nieco, tak że ich twarze były teraz na
wprost siebie.
- Wyjmij z szafy stary mundur. – Gibbs z trudem zauważył, że
dzieciak już nie siedzi, a stoi pomiędzy jego rozchylonymi nogami. – Kręcą mnie
wojskowi.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Tony go pocałował i był
to najlepszy pocałunek, jakiego w życiu doświadczył. Dzieciak całował
agresywnie i z wielkim pożądaniem, ich zęby uderzyły o siebie, ale nie zwrócili
na to największej uwagi.
Gibbs złapał go za koszulę z tyłu i przyciągnął bliżej,
pozwalając, by ich języki się spotkały. Ale to wciąż nie było dość blisko.
Wstał i popchnął DiNozzo na bar, przypierając go do niego mocno. Usłyszał jęk
bólu, ale zignorował go, te usta były zbyt słodkie, a ręce, które wślizgnęły mu
się pod koszule, zbyt dobre.
Tony drapał go po plecach i ocierał się o niego jak szalony.
Obaj zapomnieli, że są jeszcze w klubie, zwłaszcza dzieciak, który zaczął mu
rozpinać spodnie. Gibbs musiał go powstrzymać, chwytając go za nadgarstki.
- Nie tutaj. – wydyszał w jego rozchylone usta. Tony go nie
posłuchał, tylko znowu pocałował. Gibbs jęknął, ale nie zaprotestował. I tak
nikt nie zwracał na nich uwagi.
Dzieciak stał się jeszcze śmielszy, w końcu udało mu się
rozpiąć jego spodnie i wsadzić do środka rękę. Gibbs zacisnął mocno dłonie na
biodrach Tony’ego, gdy poczuł chłodną dłoń na swoim członku. Nagle w klubie
zrobiło się stanowczo za gorąco, musieli stąd wyjść.
Znowu złapał go za nadgarstki i odsunął od siebie. W oczach
chłopaka pojawiło się rozczarowanie.
- Wyjdźmy. Tu jest za gorąco.
Tony przytaknął i pociągnął go w stronę wyjścia. Gibbs mógł
przysiąc, że czuje na sobie wzrok Louisa.
Znaleźli się na zewnątrz, noc była przyjemna i chłodna, co
jednak ani trochę nie ostudziło ich zapału.
Tony pchnął go na ścianę klubu, chcąc wrócić do przerwanej
czynności, ale Gibbs mu nie pozwolił. To on miał kontrolę, dzieciak miał tylko
myśleć, że ją posiada.
- Co znowu? – zapytał zirytowany. Usta miał opuchnięte od
pocałunków, a zieleń w jego oczach prawie całkowicie zniknęła, zastąpiona przez
czerń poszerzonych źrenic.
- Pokaż na co cie stać bez użycia rąk. – zaproponował.
Chciał zobaczyć, jak bardzo zdesperowany jest dzieciak.
Tony zaczął klękać, ale Gibbs złapał go za ramiona.
- I bez ust. – dodał z uśmiechem. Dzieciak popatrzył na
niego zdziwiony, dopóki sam się nie uśmiechnął.
Chwilę później ich usta znowu się połączyły. Tony przyparł
go tak mocno do ściany, że był pewny, że nie obędzie się bez posiniaczonych
pleców następnego ranka. Ale w tej chwili mało go to obchodziło. Objął
dzieciaka mocno i przyciągnął jak najbliżej, nie przestając go całować.
Jęcząc mu wprost do ust, Tony zaczął się o niego ocierać,
obaj byli już niezwykle twardzi i każdy dotyk wywoływał ogromną przyjemność.
Gibbs zawsze długo wytrzymywał w czasie seksu, ale tym razem
czekał już zbyt długo, by czekać jeszcze dłużej na upragnione spełnienie. Tony
najwyraźniej też nie chciał zwlekać, jego ruchy stały się chaotyczne, również
pocałunek. To nie potrwało długo. Gibbs poczuł, jak dzieciak w jego ramionach
napiął wszystkie mięśnie i sapnął cicho, by zaraz potem zamienić się w bezwładne
ciało. Ten stan był jednak tylko chwilowy, Tony znowu zaczął się o niego
ocierać, dopóki też nie doszedł.
- Szlag. – wydyszał chłopak, opierając czoło o ramię Gibbsa.
– Spuściłem się w spodnie. To się nie zdarzyło odkąd miałem 13 lat.
Gibbs uśmiechnął się, odsuwając od siebie Tony’ego, który
wyglądał na usatysfakcjonowanego i zadowolonego z siebie.
- Udowodniłem ci, co potrafię?
- Jeden raz to trochę mało. – wyznał w zachęcającym tonie. –
Ale muszę przyznać, że nie kłamałeś, usta masz dobre.
- Jeszcze ci nie pokazałem, co potrafię nimi zrobić. – Tony
podszedł do niego i zaczął go stymulować przez wilgotne spodnie. Gibbs sam się
zdziwił reakcją swojego ciała, które jeszcze nigdy nie zregenerowało się tak
szybko. Nigdy na to nie narzekał, ale tak szybko to się nie zdarzało. – Co
powiesz na to, żeby jutro znowu się spotkać?
- Jutro? A czemu nie dzisiaj?
Chłopak zaśmiał się i pocałował Gibbsa, który od razu
przyciągnął go do siebie. Nie miał pojęcia, co w niego wstąpiło, rano na samą
myśl o dzieciaku chciało mu się rzygać, a teraz się z nim całował i nie mógł
przestać. Smarkacz był uzależniający jak narkotyki, które sprzedawał jego
ojciec, nic dziwnego, że każdy wracał do niego po więcej. Gibbs nie sądził, by
kiedykolwiek mógł zapomnieć o DiNozzo. Był zbyt dobry, by się go pozbyć lub
wymazać z pamięci.
- Nagle się nie wzbraniasz? Jeśli czujesz się skołowany, bez
obaw, to normalne. – Tony zbliżył usta do jego ucha i ugryzł je lekko. – Ja
zawsze tak działam na ludzi. Raz mnie skosztują i już zawsze będą mnie chcieli.
- Jak narkotyk.
- Jak narkotyk. – przytaknął.
Całowali się jeszcze przez chwilę, Tony wciąż go dotykał i
już po chwili Gibbs znowu był twardy, ale tym razem, wolałby coś więcej niż
zwykłe ocieranie się o siebie niczym para narwanych nastolatków. Niestety
dzieciak miał inne plany.
- Do zobaczenia jutro. Jeszcze zadzwonię. – wyszeptał i
zniknął w klubie, zostawiając Gibbsa z niemałym problemem.
- Pieprzony smarkacz. – wysyczał przez zęby.
Tej nocy, śniły mu się zielone oczy DiNozzo i jego zachłanne usta.
No i się zaczęło ^^ Wkraczamy w tą przyjemniejszą część zadania Gibbsa :D Przyjemniejszą i dla niego i dla nas :D Dla Tony'ego też, ale on jeszcze nie wie, że wpadł po uszy xD
OdpowiedzUsuńWiele dziś nie wymyślę, wiesz dlaczego ;) Czekam na dalszy rozwój akcji :D
Asai
OMG... To było niesamowite!
OdpowiedzUsuńI akcja zaczyna nabierać tempa i się rozkręcać ;) Cóż pisząc wcześniej, że to Tony zwieje, nie dokońca to miałam na myśli, albo to... Sama już nie wiem :D Oj tak... Gibbs ma malutki problem, nie przewidział tego, że Tony może mu się w jakiś sposób spodobać! Zobaczymy co z tego wyjdzie...
Tak się jeszcze zastanawiam czemu Tony się wkurzył w pewnym momencie na Gibbsa... Ale to wyjdzie w praniu :D
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział,
Pozdrawiam B.
Ech, czytam już Twoje opowiadania od jakiegoś czasu i wypadałoby wreszcie napisać jakiś komentarz ;)
OdpowiedzUsuńPomysły niewątpliwie masz ciekawe, choć nie zawsze w moim guście. To opowiadanie do moich ulubionych się nie zalicza. Tony to mój faworyt i zrobienie z niego zwykłej szmaty... cóż, powiedzmy po prostu, że tego nie lubię. Powiedzmy też, że kreacja Tony'ego w tym opowiadaniu zyskałaby u mnie, gdyby seks oralny był jedynym, jaki Tony uprawiał ;)
Pomijając jednak ten wątek, stworzyłaś coś ciekawego (jak zawsze) i oryginalnego. Brawa za McGee. Bardzo przypomina tego z serialu. A jak już jesteśmy przy nim... Co myślisz o stworzeniu w którymś z Twoich dzieł paringu pobocznego z nim i Abby?
Pozdrawiam i czekam na więcej. A zwłaszcza na wyjaśnienie dlaczego Tony zachowuje się tak, jak się zachowuje. Coś czuję, że Senior maczał w tym palce...
Ariana
trochę nie na temat, ale czy będziesz kontynuować marriage series? :*
OdpowiedzUsuńOczywiście, już niedługo, przypuszczam, że w przeciągu dwóch tygodni się za to zabiorę. :)
UsuńSuper, bardzo się cieszę. Czekam z niecierpliwością :D
Usuń