niedziela, 17 lutego 2013

90. Test zaufania 13/17


Tony niepewnie przemieszczał się wzdłuż cel. Zajmujący niektóre z nich ludzie podchodzili do krat, gdy przechodził.
- Ej, podzieliłbyś się. – odezwała się jakąś kobieta, która – jak sądził po stroju – była prostytutką.
Nic jej nie odpowiedział, szedł dalej, aż nie stanął przed celą Gibbsa.
- Hej. – przywitał się.
Gibbs spojrzał na niego znad talerza, który wypełniony był czymś przypominającym rozgotowany ryż.
- Chcesz trochę? – zapytał szef. – Jeszcze trochę tego zjem i nie potrzebna będzie kara śmierci.
- Dobrze, że przyniosłem pizzę. – Tony wsunął pudełko pomiędzy kraty i poczekał, aż Gibbs je weźmie. 
- Mogłeś przynieść kawę. To co mi tu dają, to jakieś zbożowe pomyje.
Tony odczekał kilka minut, aż Gibbs się posili, choć po głowie chodziła mu masa pytań na temat Wernera. Krótko po tym, jak Olsen odjechał, postanowił przyspieszyć śledztwo i jak najszybciej znaleźć dowody, które miały oczyścić Gibbsa. By to jednak zrobić, potrzebował odpowiedzi, a te mógł mu dać tylko szef. Ostatnim razem nie był zbyt pomocny, ale tym razem Tony nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Potrzebował informacji o ofiarach, które Gibbs spotkał osobiście. Rozmawiał z nimi, udzielał wsparcia. Jeśli któraś z nich albo jej bliscy mieli skłonności do zemsty, to Gibbs musiał o tym wiedzieć.
- Pytaj, nie mamy za dużo czasu. – mruknął Gibbs.
- Opowiedz mi o ofiarach Wernera. – poprosił.
- Młode kobiety. Wieku 28 do 39 lat. Wszelkie kolory skóry i włosów, żadnych charakterystycznych cech urody. Zamężne, samotne, rozwiedzione, z dziećmi. Wszystkie kombinacje, Tony. Werner nie szukał tylko brunetek czy blondynek, interesowały go wszystkie kobiety, które w odpowiednim czasie dało się zaatakować.
- Pierwsza ofiara?
- Kelnerka Anna Florence, napadł ją w nocy, kiedy wychodziła z pracy. Brunetka, lat 29, zamężna.
- Druga?
- Kate Wilson, szef kuczni, 35 lat, napadnięta po pracy. Blond włosy, rozwiedziona, bez dzieci.
- Trzecia?
- Gina Torres, urzędniczka poczty, napadnięta w domu. Blond włosy, zaręczona.
- Czwarta.
- Elizabeth Zumwalt, ekspedientka w sklepie, napadnięta po pracy. Włosy rude, samotna matka.
Gibbs opisał z wielką łatwością każdą ofiarę, aż doszedł do dziesiątej, od której NCIS zostało dopuszczone do śledztwa.
- Kapitan Kate Hill-Chase, zaatakowana podczas powrotu z zakupów. Brunetka, lat 37, zamężna z dwójką dzieci. Werner wiedział, kim jest, bo ją ogłuszył, czego nie robił pozostałym ofiarom. Bał się, że mu ucieknie.
- Nie broniła się, gdy się ocknęła?
- Nie przeczytałeś akt?
- Ziva i McGee czytają.
- Zgwałcił ją, gdy była nieprzytomna. Podał jej coś, by się nie obudziła. Jak skończył, zostawił ją w parku nagą.
- Dalej.
Tak jak mówił Gibbs, sześć kolejnych ofiar nie wyróżniało się niczym szczególnym. Zwykłe pracujące kobiety z rodzinami, mieszkające w spokojnych okolicach. Z nich wszystkich tylko pani kapitan wydawała się podejrzana. Miała przeszkolenie wojskowe, wiedziała, jak zabić człowieka. Z drugiej strony każda  z tych kobiet mogła się tego nauczyć, a ze względu na niewielką siłę użytej przy zabójstwie, wszystkie mogły być podejrzane. 
- A ostatnia ofiara?
- Nie muszę ci jej przedstawiać. – przypomniał mu.
Tony’emu stanęła przed oczami Abby. Ona jako jedyna wyróżniała się spośród wszystkich ofiar wyglądem. Dziwnym było to, że Werner ją zaatakował. Skoro wiedział, że Kate Hill-Chase należy do Korpusu, musiał też wiedzieć, gdzie pracuje Abby. Dlaczego zaryzykował i zaatakował współpracownicę człowieka, który go ścigał? Chyba że chciał trafić do więzienia, ale to nie miało żadnego sensu. Gwałciciele nie są lubiani w więzieniach, nie dawali im tam żyć. Nie, nie chodziło mu o skrycie się. Albo nie wiedział wszystkiego o Abby, albo chciał wszystkim pokazać, że potrafi kogoś zaatakować tuż pod nosem śledczych. Nie udało mu się.
- Na kogo najbardziej musimy zwracać uwagę? – spytał.
- Ja mam ci to mówić?
- Gibbs, tu chodzi o twoją wolność, a ty to traktujesz jak jakiś mój sprawdzian! – oburzył się. Gibbs zamiast odpowiadać na pytania, sam zadawał kolejne i nie ułatwiał Tony’emu pracy. – Wcale ci już nie zależy na oczyszczeniu swojego imienia?
- Nie powiem ci nic, czego nie ma w aktach. – odparł Gibbs i podszedł do krat. – Ziva i McGee zapewne wiedzą już to, co ja ci powiedziałem, a nawet jeszcze więcej.
- Musisz nam pomóc, Gibbs. -  wyszeptał zrezygnowany. – Nic nie mamy, tylko ty możesz nam pomóc.
Gibbs długo na niego patrzył, nim zdecydował się coś powiedzieć.
- Amanda Razvimomg. Po gwałcie to ona spędziła najwięcej czasu u specjalistów. Ponoć do tej pory się leczy i pała największą chęcią zemsty.
- Nie mogłeś tak od razu?
- Nie sadzę, żeby to za wiele pomogło. Byłeś na rozprawie, widziałeś jak poszła. Nie zostałem jeszcze skazany tylko dlatego, bo Halvor poprosił o dodatkowy czas. Ani ty ani Tobias nie macie żadnych uniewinniających mnie dowodów. Pójdę siedzieć, Tony., czy tego chcemy, czy nie.
Tony nie mógł uwierzyć własnym uszom. Gibbs się już poddał całkowicie. Pomagał tylko dlatego, by jego ludzie czuli się lepiej, w ogóle mu już nie zależało na sprawie.  
Ale Tony nie zamierzał się poddać, nigdy. Przełożył rękę przez kraty i dotknął twarzy Gibbsa, czując pod palcami ostry meszek zarostu.
- Wyciągnę cię stąd. – zapewnił cicho. Gibbs złączył ich dłonie. – Tak jak ty wyciągnąłeś mnie.
Przez jedną chwilę wydawało im się, jakby żadnych krat pomiędzy nimi nie było i nie znajdowali się w areszcie na posterunku policji tylko w domu, tak jak przed aresztowaniem. Wtedy jednak pilnujący aresztantów policjant ogłosił koniec odwiedzin i wrócili do rzeczywistości.
Tony szybko się odwrócił i wyszedł, nie patrząc na Gibbsa. Gdyby to zrobił, nie byłby w stanie wyjść, a miał robotę do wykonania. Nie mógł dłużej zwlekać, już nie, nie pozostało im wiele czasu.  
***
Wybaczcie za drobne spóźnienie. Dzisiaj bardzo krótki rozdział, ale to dlatego, że następny będzie strasznie długi. Za to w środę dodam dwie części MS. 

1 komentarz:

  1. Nie mam pojęcia jaki miałaś problem z tym rozdziałem :) Jak dla mnie wszystko jest na swoim miejscu :) Poza literówkami ;)

    Ciężko mi uwierzyć, że Gibbs się poddał. No ale on już taki jest :) Za innych walczyłby do ostatniej kropli krwi, ale sobą już tak się nie przejmuje :) Całe szczęście, że Tony się przejmuje :) Ciekawe co Ty tam dalej wymyśliłaś :)

    Do środy ;)

    Asai

    OdpowiedzUsuń