Tony niepewnie przemieszczał
się wzdłuż cel. Zajmujący niektóre z nich ludzie podchodzili do krat, gdy
przechodził.
- Ej, podzieliłbyś się. –
odezwała się jakąś kobieta, która – jak sądził po stroju – była prostytutką.
Nic jej nie odpowiedział,
szedł dalej, aż nie stanął przed celą Gibbsa.
- Hej. – przywitał się.
Gibbs spojrzał na niego znad
talerza, który wypełniony był czymś przypominającym rozgotowany ryż.
- Chcesz trochę? – zapytał
szef. – Jeszcze trochę tego zjem i nie potrzebna będzie kara śmierci.
- Dobrze, że przyniosłem
pizzę. – Tony wsunął pudełko pomiędzy kraty i poczekał, aż Gibbs je
weźmie.
- Mogłeś przynieść kawę. To
co mi tu dają, to jakieś zbożowe pomyje.
Tony odczekał kilka minut,
aż Gibbs się posili, choć po głowie chodziła mu masa pytań na temat Wernera.
Krótko po tym, jak Olsen odjechał, postanowił przyspieszyć śledztwo i jak
najszybciej znaleźć dowody, które miały oczyścić Gibbsa. By to jednak zrobić,
potrzebował odpowiedzi, a te mógł mu dać tylko szef. Ostatnim razem nie był
zbyt pomocny, ale tym razem Tony nie zamierzał tak łatwo odpuścić. Potrzebował
informacji o ofiarach, które Gibbs spotkał osobiście. Rozmawiał z nimi,
udzielał wsparcia. Jeśli któraś z nich albo jej bliscy mieli skłonności do
zemsty, to Gibbs musiał o tym wiedzieć.
- Pytaj, nie mamy za dużo
czasu. – mruknął Gibbs.
- Opowiedz mi o ofiarach
Wernera. – poprosił.
- Młode kobiety. Wieku 28 do
39 lat. Wszelkie kolory skóry i włosów, żadnych charakterystycznych cech urody.
Zamężne, samotne, rozwiedzione, z dziećmi. Wszystkie kombinacje, Tony. Werner
nie szukał tylko brunetek czy blondynek, interesowały go wszystkie kobiety,
które w odpowiednim czasie dało się zaatakować.
- Pierwsza ofiara?
- Kelnerka Anna Florence,
napadł ją w nocy, kiedy wychodziła z pracy. Brunetka, lat 29, zamężna.
- Druga?
- Kate Wilson, szef kuczni,
35 lat, napadnięta po pracy. Blond włosy, rozwiedziona, bez dzieci.
- Trzecia?
- Gina Torres, urzędniczka
poczty, napadnięta w domu. Blond włosy, zaręczona.
- Czwarta.
- Elizabeth Zumwalt,
ekspedientka w sklepie, napadnięta po pracy. Włosy rude, samotna matka.
Gibbs opisał z wielką
łatwością każdą ofiarę, aż doszedł do dziesiątej, od której NCIS zostało
dopuszczone do śledztwa.
- Kapitan Kate Hill-Chase,
zaatakowana podczas powrotu z zakupów. Brunetka, lat 37, zamężna z dwójką
dzieci. Werner wiedział, kim jest, bo ją ogłuszył, czego nie robił pozostałym
ofiarom. Bał się, że mu ucieknie.
- Nie broniła się, gdy się
ocknęła?
- Nie przeczytałeś akt?
- Ziva i McGee czytają.
- Zgwałcił ją, gdy była
nieprzytomna. Podał jej coś, by się nie obudziła. Jak skończył, zostawił ją w
parku nagą.
- Dalej.
Tak jak mówił Gibbs, sześć
kolejnych ofiar nie wyróżniało się niczym szczególnym. Zwykłe pracujące kobiety
z rodzinami, mieszkające w spokojnych okolicach. Z nich wszystkich tylko pani
kapitan wydawała się podejrzana. Miała przeszkolenie wojskowe, wiedziała, jak
zabić człowieka. Z drugiej strony każda
z tych kobiet mogła się tego nauczyć, a ze względu na niewielką siłę użytej
przy zabójstwie, wszystkie mogły być podejrzane.
- A ostatnia ofiara?
- Nie muszę ci jej
przedstawiać. – przypomniał mu.
Tony’emu stanęła przed
oczami Abby. Ona jako jedyna wyróżniała się spośród wszystkich ofiar wyglądem.
Dziwnym było to, że Werner ją zaatakował. Skoro wiedział, że Kate Hill-Chase
należy do Korpusu, musiał też wiedzieć, gdzie pracuje Abby. Dlaczego
zaryzykował i zaatakował współpracownicę człowieka, który go ścigał? Chyba że
chciał trafić do więzienia, ale to nie miało żadnego sensu. Gwałciciele nie są
lubiani w więzieniach, nie dawali im tam żyć. Nie, nie chodziło mu o skrycie
się. Albo nie wiedział wszystkiego o Abby, albo chciał wszystkim pokazać, że
potrafi kogoś zaatakować tuż pod nosem śledczych. Nie udało mu się.
- Na kogo najbardziej musimy
zwracać uwagę? – spytał.
- Ja mam ci to mówić?
- Gibbs, tu chodzi o twoją
wolność, a ty to traktujesz jak jakiś mój sprawdzian! – oburzył się. Gibbs
zamiast odpowiadać na pytania, sam zadawał kolejne i nie ułatwiał Tony’emu
pracy. – Wcale ci już nie zależy na oczyszczeniu swojego imienia?
- Nie powiem ci nic, czego
nie ma w aktach. – odparł Gibbs i podszedł do krat. – Ziva i McGee zapewne
wiedzą już to, co ja ci powiedziałem, a nawet jeszcze więcej.
- Musisz nam pomóc, Gibbs.
- wyszeptał zrezygnowany. – Nic nie
mamy, tylko ty możesz nam pomóc.
Gibbs długo na niego
patrzył, nim zdecydował się coś powiedzieć.
- Amanda Razvimomg. Po
gwałcie to ona spędziła najwięcej czasu u specjalistów. Ponoć do tej pory się
leczy i pała największą chęcią zemsty.
- Nie mogłeś tak od razu?
- Nie sadzę, żeby to za
wiele pomogło. Byłeś na rozprawie, widziałeś jak poszła. Nie zostałem jeszcze
skazany tylko dlatego, bo Halvor poprosił o dodatkowy czas. Ani ty ani Tobias
nie macie żadnych uniewinniających mnie dowodów. Pójdę siedzieć, Tony., czy
tego chcemy, czy nie.
Tony nie mógł uwierzyć
własnym uszom. Gibbs się już poddał całkowicie. Pomagał tylko dlatego, by jego
ludzie czuli się lepiej, w ogóle mu już nie zależało na sprawie.
Ale Tony nie zamierzał się
poddać, nigdy. Przełożył rękę przez kraty i dotknął twarzy Gibbsa, czując pod
palcami ostry meszek zarostu.
- Wyciągnę cię stąd. –
zapewnił cicho. Gibbs złączył ich dłonie. – Tak jak ty wyciągnąłeś mnie.
Przez jedną chwilę wydawało
im się, jakby żadnych krat pomiędzy nimi nie było i nie znajdowali się w
areszcie na posterunku policji tylko w domu, tak jak przed aresztowaniem. Wtedy
jednak pilnujący aresztantów policjant ogłosił koniec odwiedzin i wrócili do
rzeczywistości.
Tony szybko się odwrócił i
wyszedł, nie patrząc na Gibbsa. Gdyby to zrobił, nie byłby w stanie wyjść, a
miał robotę do wykonania. Nie mógł dłużej zwlekać, już nie, nie pozostało im
wiele czasu.
***
Wybaczcie za drobne spóźnienie. Dzisiaj bardzo krótki rozdział, ale to dlatego, że następny będzie strasznie długi. Za to w środę dodam dwie części MS.
Nie mam pojęcia jaki miałaś problem z tym rozdziałem :) Jak dla mnie wszystko jest na swoim miejscu :) Poza literówkami ;)
OdpowiedzUsuńCiężko mi uwierzyć, że Gibbs się poddał. No ale on już taki jest :) Za innych walczyłby do ostatniej kropli krwi, ale sobą już tak się nie przejmuje :) Całe szczęście, że Tony się przejmuje :) Ciekawe co Ty tam dalej wymyśliłaś :)
Do środy ;)
Asai