Tony zawsze był zdania, że jeśli się kogoś kocha, to nie
należy go zmieniać, ale w jednej kwestii był gotów odpuścić. Jethro musiał w
końcu zmienić fryzurę. To była prawdopodobnie jedyna rzecz, która mu się w
małżonku nie podobała. Nie zmieniało to jego uczuć, ale nie mógł już wytrzymać
z tymi okropnymi włosami.
Dlatego właśnie namówił Jethro na strzyżenie, ale przedtem
zmusił go do zapuszczenia włosów. Ciężko było, bo mężczyzna unikał tematu, jak
kot wody, ale w końcu dał się przekonać, choć dalej był niechętny.
Tony wziął całe strzyżenie na siebie. Nie pierwszy raz już
to robił, często strzygł samego siebie, więc z ostrzyżeniem kogoś nie było
problemu. Jethro jednak miał pewne zastrzeżenia.
- Jesteś pewien, że wiesz co robisz? – zapytał. W życiu
widział już wiele strasznych rzeczy, ale Tony z nożyczkami w dłoni był
prawdopodobnie najstraszniejszy. Sytuację pogarszał brak możliwości ucieczki,
choć i tak był zbyt dumny, by się jej podjąć.
- Nie ufasz mi?
- Tony, stoisz nade mną z nożyczkami i uśmiechasz się jak
nawiedzony, nikt o zdrowych zmysłach by ci nie zaufał.
Tony zaśmiał się cicho, rozpoczynając pracę. Jedno cięcie za
drugim i na podłogę w łazience spadały kolejne kosmyki włosów, którym Jethro
przyglądał się z żalem. Nie było mu żal fryzury – czesał się od kilku lat tak
samo ze względu na przyzwyczajenie - tylko samych włosów.
- Nie mów, że się mnie boisz. – powiedział Tony łapiąc
kolejną partię włosów. Jego ruchy były tak szybkie i zręczne, że aż dziw brał,
że nie jest fryzjerem.
- Boję się tego, co możesz mi zrobić. – odparł podnosząc
jeden z kosmyków, który opadł mu na ramię. – Nie za dużo ścinasz? – zapytał
zaniepokojony. Nie mógł zobaczyć się w lustrze, musiał zaufać umiejętnościom
Tony’ego.
- Bez obaw, znam się na tym. – zapewnił.
- I to mnie najbardziej martwi.
Jethro wypuścił kosmyk, który opadł na podłogę. LJ dotąd
siedzący spokojnie pod ścianą, teraz zaczął krążyć wokół ścinków i wąchać każdy
z nich.
- Im jesteś starszy, tym bardziej jesteś zrzędliwy, wyluzuj.
- Wyluzuj?
- Tak, jak z tobą skończę, odmłodniejesz o jakieś 20 lat,
słowo.
- Hmm.
- Jeszcze mi podziękujesz, kobiety będą ci się rzucać do
stóp, a mnie zazdrościć takiego przystojniaka.
- Nigdy nie narzekałem na brak zainteresowania.
- Nie trudno pomyśleć inaczej, wybierałeś tylko rude i
każdej wpadałeś w oko, sto procent zainteresowania. Co innego pozostałe
kobiety. A skoro o kolorach mowa, może pofarbujesz włosy? – zaproponował i
wymienił nożyczki na maszynkę. Jej brzęczanie w uszach Jethro brzmiało
głośniej, niż wystrzał z pistoletu.
- Po co? Tak jest dobrze.
- Też nie narzekam, po prostu ci proponuję. Moja znajoma
jest fryzjerką, mogłaby załatwić dobrą farbę. Może dobrze by ci było w czerni,
zupełnie jak za czasów młodości.
- Nie dziękuję.
- Jakbyś zmienił zdanie, to mów, choć tak jak mówię, w
siwych też ci dobrze. – Tony oddalił się o kilka kroków i spojrzał na swoją
pracę z pewnej odległości, by zaraz potem znowu stanąć tam, gdzie wcześniej. -
Pochyl głowę. – poinstruował.
Jethro westchnął, ale wykonał polecenie. Chwilę później
poczuł na karku dotyk maszynki i jej ostrzy. Po całym ciele przeszedł go
dreszcz.
Tony pracował jeszcze kilka minut, wykańczając fryzurę, by
wszystko było idealnie. Gdy skończył, uśmiechnął się zadowolony.
- Skończyłem. Poczekaj chwilę, to dam ci trochę mojego żelu.
- Zapomnij, za stary na to jestem. – odmówił natychmiast i
wstał, otrzepując się z pozostałości swoich włosów. Spojrzał na podłogę, gdzie
leżała reszta. Miał wrażenie, że stracił je wszystkie, tak dużo ich na niej
leżało.
- Wcale nie. Masz ładne siwe włosy, powinieneś się nimi
chwalić. Jesteś moim srebrnym lisem.
- Abby się wścieknie, gdy dowie się, że używasz przezwiska,
które wymyśliła.
- Ej, skoro ja jestem bernardynem, to ty jesteś lisem. Nie
muszę ci chyba mówić, które z tych zwierząt jest większe?
- Tak, tak, wiem, jesteś wyższy, ale nie zapominaj, kto jest
sprytniejszy.
- Ja jestem lojalny.
- Wiem, dlatego jesteś moim lojalnym bernardynem. Tylko
moim.
- Więc ty jesteś moim lisem. - Tony nie dawał za wygraną.
- Od kiedy słodkie przezwiska są w naszym stylu?
- Każda para takie ma, nie narzekaj. Przynieść ci lustro?
- Nie wiem, czy chcę się zobaczyć.
- Spokojnie, jest idealnie. McGee i Ziva cię nie poznają.
- Ja sam siebie pewnie też nie.
Jethro cierpliwie czekał, aż Tony przyniesie lustro i
powiesi je z powrotem na ścianie, gdzie jego miejsce.
- Spodoba ci się. – zapewnił go jeszcze, nim zmusił go do
stanięcia przed lustrem.
Tak jak się spodziewał, nie poznał samego siebie. Jego do
tej pory płasko leżące na głowie włosy, były teraz dużo krótsze i nie
przylegały tak bardzo do skóry, kilka pojedynczych kosmyków odstawało nawet
nieco bardziej, dodając mu młodzieńczego wyglądu. Zniknął też przedziałek,
wszystkie włosy na szczycie układały się w jedną stronę, do przodu. Im bliżej
szyi, tym były krótsze, choć nie na tyle, by nie dało się ich złapać dłonią.
Tony stał z boku nic nie mówiąc. Cały był ze stresowany,
czekał na opinię Jethro, ale ten tylko przyglądał się sobie w lustrze.
- I jak? – zapytał nie mogąc już znieść niepewności.
Jethro przeczesał dłonią swoje włosy, które były gładkie,
jak nigdy przedtem. Tak duże strzyżenie dobrze im zrobiło, nie tylko pod
względem kondycji, ale i wyglądu. Musiał przyznać rację Tony’emu, teraz
wyglądał dużo lepiej.
- Jest... świetnie. – przyznał w końcu i uśmiechnął się do
Tony’ego. Ten odwzajemnił uśmiech i objął go od tyłu.
- Mówiłem, że się na tym znam. – powiedział poprawiając
kilka niesfornych kosmyków na głowie męża. – Teraz jesteś jeszcze
przystojniejszy niż przedtem. Muszę cię tylko nauczyć, jak je układać.
- Nie będzie z tym żadnych problemów.
Następny dzień miał być wielki dla Jethro. Po raz pierwszy
miał się pokazać z nowymi włosami. O dziwo nie był zestresowany, był wręcz
pewny siebie i choć wszyscy na niego patrzyli, gdy razem z Tony weszli do
budynku agencji, to nie przejmował się tymi spojrzeniami.
Tony nie krył dumy, gdy każda kolejna osoba spoglądała na
Jethro. Jego wzrok wydawał się wręcz wołać: Tak, ja sprawiłem, że ten mężczyzna
jest jeszcze przystojniejszy, ale wara od niego, bo jest mój.
Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak później, kiedy dwójka
ich pozostałych współpracowników przyszła do pracy.
Ziva była pierwsza i tak jak przewidział Tony, w pierwszej
chwili nie poznała Jethro, ale gdy już go rozpoznała, nie powiedziała ani
słowa, patrzyła tylko na niego zaskoczona.
Tim okazał się zupełnie inną historią.
- Gibbs, co ty masz na głowię?!***
To już piąta część Marriage series, jeszcze tylko 19. :D
Skoro mojej ulubionej komentatorce Asai tak podobają się mpregi, to wcisnę go w najbliższą środę i czwartek, a w kolejną sobotę lecimy dalej z Marriage series.
Nadal nie wiem, kiedy dodam kolejny rozdział Ojcostwa. Mam teraz sporo pracy w szkole, a raczej w dwóch szkołach, więc może jak się ogarnę, to wtedy go napiszę. W razie czego was poinformuję.
Nigdy nie byłam niczyją ulubioną komentatorką :) Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńMarriage series zawsze polepsza mi humor. Gibbs i Tony są w niej tak totalnie pozytywni :) Ciężko jest mi sobie wyobrazić, że Gibbs może być jeszcze przystojniejszy :) Mam słabość do starszych facetów ^_^
Czekam na dalszy ciąg Ojcostwa, ale doskonale rozumiem, że najpierw obowiązki, więc będę cierpliwie tu czekać :) Poza tym, będzie co czytać :) (Mpreg! Kocham Cię, jesteś niesamowita! :*)
Pozdrawiam, wena i czasu życzę ;)
Asai