sobota, 13 października 2012

60. Inne ciało, to samo serce 5/6


Nie spali od około godziny, może nawet dłużej. Żaden z nich nie zwracał uwagi na czas, było im zbyt dobrze. Więc leżeli, w tym samych pozycjach, w których zasnęli wieczorem.
Tony starał się oddychać jak najpłycej, by nie zagłuszać bicia swojego serca, którego słuchał Jethro, a którego rytm wybijał palcem na jego klatce piersiowej. Nie robił tego od samego początku, ledwie od kilku minut, ale od tego czasy wydawał się być jak w transie. Tony nie chciał tego przerywać, wiedział, co to dla niego znaczy, ale jednocześnie czuł się źle wiedząc, że Jethro widzi w nim głównie serce swojej zmarłej żony. Mimo to postanowił mu to dać, dopiero później postarałby się, by nie być zastępstwem.
- Nadal bije tak samo. – stwierdził nagle Jethro, podnosząc głowę. Podpierając się na łokciach, spojrzał na Tony’ego, który również nieco się podniósł.
- Bo wciąż bije dla tej samej osoby. – powiedział przejeżdżając palcem po bliźnie. – Musiałeś bardzo ją kochać.
- Nigdy wcześniej nikogo tak nie kochałem i nie ważne ile lat minie, wciąż będę ją kochał.  
- To znaczy, że mnie nigdy nie pokochasz? – zapytał. - Nie jestem Shannon, mam tylko jej serce. Nie wyglądam jak ona, nie brzmię i nie zachowuję się tak samo.
- Wciąż nie rozumiem, jak mogłeś się we mnie zakochać widząc mnie tylko raz.
- Po prostu się stało. – Tony wzruszył ramionami. – Przez ten miesiąc uczucie zdążyło się pogłębić, choć na początku nie liczyłem na nie wiadomo co. Chciałem po prostu być blisko ciebie. To było dobre dla mojego serca.
- Co masz na myśli?
- Nie potrafię tego wytłumaczyć. Czułem się przy tobie, jakbym był we właściwym miejscu. Zupełnie jakbym należał do twojego życia. – wyjaśnił patrząc na ścianę przed sobą. – To ma nawet sens. Jakiś czas temu czytałem, że osoby po przeszczepach serca, zaczynają się choćby w najmniejszym stopniu zachowywać jak dawca.
- Naprawdę myślisz, że to dlatego, a nie z powodu twojego zakochania?
- Nie wiem. – westchnął. – Nie obchodzi mnie za bardzo, jak to sobie wyjaśnisz. Chcę po prostu żebyś wiedział, że się w tobie zakochałem i liczę...
- Na odwzajemnienie uczuć? – dokończył za niego. – Powiedziałem ci już wczoraj, że nie jestem pewny, czy mogę to zrobić. To dla mnie nowa sytuacja.
- Nie musisz się spieszyć. – zapewnił go Tony. – Nic mi nie będzie, jeśli będziemy tylko przyjaciółmi.
- Właśnie w tym problem. Boję się, że odrzucając cię, zrobię ci krzywdę. A nie chcę tego. Chcę, żebyś był cały i zdrowy, żeby to serce było zdrowe. – wyznał. – Nie dlatego, że należało do Shannon, ale dlatego, że należy do ciebie.
Tony nie wiedział, co powiedzieć. Tak się martwił, że Jethro chodzi tylko o serce, ale pomylił się i nigdy wcześniej nie był z tego powodu szczęśliwszy. Wciąż się bał, że nic z tego nie wyjdzie, ale zrobili już pierwszy krok i nic nie stało na przeszkodzie, by zrobić drugi. Musiał teraz tylko przekonać Jethro do tego związku, a wszystko jakoś by się ułożyło.
 - Powiem ci coś. – zaczął Tony, przykładając sobie dłoń Jethro do piersi. - To serce nigdy nie należało do mnie, tylko do ciebie.
Jethro skupił się na rytmie serca pod swoją dłonią, ale nie przywiązywał do niego już tak wielkiej wagi, jak na początku. To nie na sercu powinien koncentrować swoją uwagę.
Zabrał rękę, kładąc ją na ramieniu Tony’ego, którego przyciągnął do krótkiego i delikatnego pocałunku.
- To twoje serce, Tony. – powiedział. – Tylko twoje.
Tony poczuł, jak rzeczone serce przyspiesza. Jeszcze nigdy przedtem Jethro nie nazwał tego serce jego własnym. Zawsze to było serce Shannon. Zawsze. Czyli jednak znaczył dla niego coś więcej.
- Nigdy wcześniej tego nie mówiłeś.
- Bo wcześniej tego nie dostrzegałem. Chciałem widzieć w tobie Shannon.
- Teraz już nie chcesz?
- Nie. Choć pod względem charakteru niewiele się od niej różnisz, ale nigdy jej nie zastąpisz. Nikt tego nie zrobi, a już na pewno nie chcę tego od ciebie.
- Czyli mam jakieś szanse? – zapytał z nadzieją.
- Tak, Tony, masz. – odpowiedział i uśmiechnął się.
Nic więcej nie musiał już mówić.



Po wyjściu Jethro, Tony natychmiast zadzwonił Jess i poprosił ją, by jak najszybciej do niego przyszła. Nie musiał długo czekać, przyjaciółka pojawiła się pół godziny później.
- I jak? – zapytała zniecierpliwiona. Była też trochę zmartwiona, ale dostrzegła, że Tony jest szczęśliwy, więc nic nie mogło pójść źle.   
- Lepiej niż się spodziewałem. – odparł zadowolony.
- A dokładniej?
- Powiedzmy, że zostaliśmy parą.
- Naprawdę? – Jess było trudno w to uwierzyć. Odniosła nawet wrażenie, że Tony sobie z niej żartuje.
- Nie oficjalnie, ale jesteśmy znowu umówieni.
- Znowu? Czyli nie przeraził się twoim wyznaniem?
- Żartujesz? Pocałowaliśmy się i przespaliśmy ze sobą. To był najlepszy wieczór w moim życiu.
Jess nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Tony w końcu osiągnął to, o co tak bardzo się starał, ale przede wszystkim był cały. Tak się przez cały czas martwiła, że Jethro zrobi mu krzywdę, ale najwyraźniej się myliła. I to bardzo.
Widząc radość na twarzy przyjaciela, nie mogła się nie uśmiechnąć. Sama też się cieszyła, że wszystko się dobrze ułożyło i że Tony w końcu jest szczęśliwy. Od czasu przeszczepu nie był do końca sobą, ale teraz znowu odzyskał szczęście.
- Gratuluję, Tony. – powiedziała i objęła go mocno. – Mam nadzieję, że w końcu ułożysz sobie życie.
- Dzięki. Też mam taką nadzieję.
- To kiedy się znowu spotykacie?
- Jeszcze nie wiemy, ale zdzwonimy się.
- Pamiętaj, że masz mi zdawać relacje z każdego spotkania.
- Bez obaw, zapamiętam.
- To z wczoraj nie jest wyjątkiem. Miałeś mi wszystko opowiedzieć. – przypomniała mu. – A ledwo co liznąłeś temat.
- Chyba nie oczekujesz, że opowiem ci dokładnie o wszystkim.
- Dokładnie tego oczekuję. A teraz gadaj.
Tony uśmiechnął się i opowiedział przyjaciółce o wieczorze z poprzedniego dnia. Pominął kilka szczegółów, ale poza tym wspomniał o wszystkim i nie miał przed tym żadnych oporów. Chciał się komuś pochwalić tym, jaki jest szczęśliwy.



Jethro wziął wolne. Wiedział, że nie będzie mógł się skupić na pracy, nie po nocy z Tonym. Na samą myśl o niej dostawał dreszczy i chciał zadzwonić do drugiego mężczyzny jak najszybciej, by znów się z nim umówić, najlepiej jeszcze tego samego dnia. Ostatni raz, gdy się tak czuł miał miejsce, gdy zaczął spotykać się ze Stephanie. Był wtedy tak samo podekscytowany, jak teraz, cieszył się, że wreszcie jest w stanie odciąć się od bolesnej przeszłości. Ale Stephanie nie pomogła tak bardzo, jak mu się na początku wydawało. Tony był inny i teraz musiał wybierać pomiędzy obojgiem. Problem polegał na tym, że nie miał pojęcia, kogo wybrać. Nie chciał zostawiać Stephanie, bo złamałby jej tym samym serce, ale Tony’ego też nie mógł już zostawić po tym, jak dał mu jakieś większe nadzieje.
Był w kropce, sam wpakował się w te kłopoty i nikt nie mógł mu z nimi pomóc. Musiał sobie z nimi poradzić samotnie.
Wyciągnął telefon i spojrzał na dwa numery zapisane na kartce. Jeden do Stephanie. Drugi do Tony’ego. Do jednej z tych osób musiał zadzwonić, ale do której.
Zamknął oczy i wziął kilka głębokich oddechów. Musiał kogoś zranić, nie miał wyboru, ale to wcale nie poprawiało jego samopoczucia.    
Wybrał numer i przyłożył telefon do ucha. Usłyszał trzy sygnały, a potem osoba po drugiej stronie odebrała.
- Halo?
- Cześć, Stephanie.



- Okłamał cię, wcale nie miał dużo pracy, zamiast tego poszedł do restauracji z jakimś mężczyzną, tak? –  podsumowała Rebbeca. Stephanie zadzwoniła po nią i Evę z samego rana, by porozmawiać z nimi o tym, co widziała. Jej przyjaciółki miały złe przeczucia, jeszcze gorsze, niż ostatnio.
- Tak. – potwierdziła Stephanie. – Nie mam pojęcia, kto to był, nigdy wcześniej go nie widziałam, ale chyba znają się bardzo długo.
- Chyba nie zdradza cię z innym mężczyzną. – stwierdziła Eva. – Nigdy nie mówiłaś, że jest bi.
- Może nigdy jej nie mówił. Ostatnio prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali, mógł jej nie ufać.
- Ale jeszcze miesiąc temu wszystko było dobrze. – przypomniała im Stephanie. – O wszystkim sobie mówiliśmy.
- Ty mówiłaś, kochanie, on mógł kłamać ten cały czas. – zauważyła Rebbeca. Nie chciała załamywać przyjaciółki jeszcze bardziej, ale musiała jej pomóc dostrzec prawdę. Jethro nigdy nie był z nią szczery.
- To co mam teraz zrobić? – zapytała. Była zrozpaczona, jej związek walił się na jej oczach i nawet nie wiedziała, czy ten mężczyzna miał z tym coś wspólnego. Intuicja podpowiadała jej, że tak, ale nie chciała temu wierzyć.
- Porozmawiaj z nim. – zaproponowała Eva. – Innego wyjścia nie widzę.
- Możesz go też rzucić.
- Ale lepiej z nim porozmawiaj. Może wszystko się wyjaśni.
Stephanie nie była tego taka pewna. Wypiła całego drinka i westchnęła załamana. Właśnie wtedy zadzwoniła jej komórka. Drżącymi rękoma odebrała ją.
- Halo? – powiedziała do telefonu. – O, cześć, Jethro. Tak, mam czas. Dobrze, za 15 minut będę.
- Jethro dzwonił? – zapytała Rebbeca. Wolała się upewnić, czy przyjaciółka nie próbuje ich po prostu uspokoić.
- Tak, chce się spotkać.
- To świetny moment, żeby z nim porozmawiać. Lepiej zrób to jak najszybciej.
Stephanie przytaknęła i wstała, by pojechać do Jethro. Zamierzała z nim porozmawiać, tak jak radziły przyjaciółki. 
Na miejscu jednak wszystko poszło w innym kierunku. Nie mogła się oprzeć i poszła z Jethro do łóżka. Nareszcie czuła, że wszystko wróciło do normy. Ale nie wróciło i pod koniec dobrze o tym wiedziała.



Po wyjściu Stephanie, Jethro jeszcze długo leżał w łóżku, patrząc w sufit. Znowu pogorszył sytuacje i popełnił błąd, który mógł go wiele kosztować. Planował przyznać się Stephanie do zdrady, ale gdy zobaczył smutek w jej oczach, coś go tknęło. Nie poszedł z nią do łóżka, bo chciał, tylko dlatego, że ona tego potrzebowała. Teraz tego żałował, bo w trakcie zaczął odczuwać poczucie winy. Czuł się zupełnie tak, jakby to nie Stephanie przez cały ten czas zdradzał, tylko Tony’ego i to jego było mu żal najbardziej. 
- Boże, co ja narobiłem. – jęknął zamykając oczy.
Wiedział już, że wybierze Tony’ego. Lubiło go, chciał się nim opiekować, a on rozumiał go, jak nikt inny. Stephanie nie mogła mu tego dać, choć go kochała. Gdyby powiedział jej, że czasem potrzebuje z kimś porozmawiać o Shannon, może byłoby inaczej, ale teraz było już za późno. Namieszał za bardzo i nie mógł już tego odkręcić. Musiał stawić temu czoła.



Ostatnie spotkanie z Jethro, które było już tylko cieniem ich poprzednich schadzek, uświadczyło ją w przekonaniu, że potrzebują rozmowy jak najszybciej. Dlatego zaledwie kilka godzin później, Stephanie wróciła pod dom Jethro i zapukała do jego drzwi.
- Musimy porozmawiać. – powiedziała, gdy otworzył.
- Wiem. – westchnął i zaprosił ją do środka.
- Co się z tobą ostatnio dzieje? – zapytała. – Nie spędzamy ze sobą już tyle czasu, jak dawniej. I nie wymiguj się pracą, wiem, że mnie okłamujesz.
- Nie mam takiego zamiaru. – zapewnił ją. Wziął głęboki wdech, przygotowując się do swoich wyjaśnień. – Miesiąc temu coś się wydarzyło. – zaczął powoli. Nie był jeszcze pewny, jak zamierza to pociągnąć.
- Zacząłeś się spotykać z tym mężczyzną? – zapytała modląc się, by Jethro odpowiedział przecząco.
- Tak.
Stephanie wstrzymała oddech, by po chwil wypuścić powietrze z drżeniem.
- Kto to jest?   
- Ma na imię Tony i... jest po operacji serca.
- Co to ma do rzeczy?
- Ma serce Shannon.
Stephanie zamarła. Shannon zawsze była pomiędzy nimi. Miała nadzieję, że chociaż w tym przypadku będzie inaczej, ale cuda jak widać się nie zdarzają.
- Więc to znowu chodzi o Shannon? Ciągle to o nią chodzi.   
- Tu nie chodzi o nią, tylko o mnie.
- Nie wciskaj mi tych bzdur. – poprosiła ze łzami w oczach. – Cały ten czas szukałeś jej we mnie, aż w końcu znalazłeś ją w jakimś mężczyźnie. – powiedziała wściekła. Czuła się zdradzona i nie miała nawet ochoty patrzeć na Jethro, który zachowywał stoicki spokój. Do czasu. Jej ostatnie słowa najwyraźniej go rozjuszyły, bo spiął się cały i spojrzał na nią wściekły.
- On przynajmniej chciał słuchać o Shannon. Ty zawsze zmieniałaś temat.
- Wybacz, że nie chciałam słuchać o twojej zmarłej żonie. Może nie zauważyłeś, ale ona nie żyje.
- Jej część wciąż żyje w Tonym.
- Tak samo jak w wielu innych osobach, które dostały jej narządy. Idź do nich wszystkich i stwórz sobie harem. Albo lepiej, powyjmuj im wszystko i złóż sobie Shannon od nowa. – wiedziała, że nie powinna nic takiego mówić, ale była wściekła i nie panowała nad swoim językiem. Jethro ją zranił, chciała mu się za to odgryźć i to jak najmocniej.
Jethro momentalnie zareagował na jej słowa. Zbladł, ale gniew nie zniknął mu z twarzy. Zrobił jeden krok bliżej w stronę Stephanie, zupełnie jakbym miał ją zaraz zaatakować. 
- Teraz już nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że dobrze zrobiłem wybierając Tony’ego. – powiedział. – Lepiej będzie, jeśli już sobie pójdziesz.
- Z wielką chęcią.
Stephanie wyminęła go i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Nim jeszcze doszła do samochodu, rozpłakała się.
***
To już przedostatni rozdział. Ostatni pojawi się w najbliższą środę, a już w sobotę kolejna część Marriage series. 
W ostatnią środę na fanfiction.net pojawił się rozdział Ojcostwa.  

2 komentarze:

  1. Nie wiem czemu, ale jakoś tak szkoda mi Stephani... Cieszę się, za to, że w końcu Jethro wybrał, myślę, że nie będzie żałował wyboru. Gratuluje Tonemu cierpliwości i zrozumienia.
    Pozdrawiam,
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak wiele wydarzyło się w tym rozdziale, że aż nie wiem od czego zacząć. Cieszę się, że Gibbs w końcu wziął się w garść i wybrał jedną osobę. To co powiedziała Stephanie było podłe, chociaż nie dziwię się, że puściły jej nerwy. Mimo wszystko uważam, że nie byli dobraną parą. Z Tonym na pewno będzie Gibbsowi lepiej :) Ciekawa jestem, czy powie Tony'emu o, nazwijmy to, przygodzie ze Stephanie. Najpierw zdradził ją z Tonym, potem Tony'ego z nią. Nawet nie wiem, jak to nazwać :)
    Jestem jak zawsze mega zadowolona i zachwycona :) I czekam z niecierpliwością do środy :) Lecę na fanfiction.net ^_^
    Pozdrawiam
    Asai

    OdpowiedzUsuń