sobota, 21 lipca 2012

41. A jak Anthony 2/11

- Co to znaczy ktoś chce cię zabić? – zapytał Gibbs do telefonu. Siedział właśnie w samochodzie, który stał na światłach, kiedy zadzwonił Tony.

- Dostałem dwa listy z pogróżkami, w tym jeden w formie video, a teraz patrzę na spalone zwłoki, które ktoś umieścił w moim aucie. – wyjaśnił.

- Nie ruszaj się stamtąd, DiNozzo i bądź ostrożny, zaraz przyjadę.

- Jasne. – przytaknął rozglądając się niespokojnie.

- Zadzwoń po Kate i McGee, niech zabezpieczą ślady, ty trzymaj się od nich z dala.

- Dlaczego?

- Bo tak mówię. Nie ruszaj się z miejsca. – powtórzył.

- Tak, szefie. – potwierdził, choć Gibbs już go nie usłyszał, bo zdążył się już rozłączyć i gwałtownie zakręcić, przy okazji strasząc kierowcę innego samochodu swoim niespodziewanym manewrem.

McGee i Kate przyjechali w 10 minut po tym, jak Tony do nich zadzwonił i od razu zabrali się do roboty.

- Coś ty zrobił temu komuś? – zapytała Kate, fotografując zwłoki.

- Powiem ci, jak dowiem się, kto to jest. – odparł Tony, przyglądając się ich pracy. Chciał im pomóc, ale jeśli Gibbs kazał mu czekać, to zamierzał tak zrobić. – W moim mieszkaniu jest jeszcze kaseta z nagraniem, trzeba będzie dać ją Abby.

- Co mówił facet na taśmie?

- Tylko to, że mnie zabije.

Tony wahał się, czy już teraz powiedzieć wszystkim, że zabójca chce dopaść najpierw ich. Nie chciał ich niepotrzebnie niepokoić, ale z drugiej strony nie chciał też, by coś im się stało w drodze do domu, choć do wieczora zapewne i tak znaliby prawdę. Gibbs na pewno kazałby obejrzeć nagranie im wszystkim.

O ile jeszcze oni, jako agenci federalni, mogli sobie poradzić, to Abby i Ducky już nie. Tony martwił się najbardziej o nich. Jakby tego było mało, razem z Duckym mieszkała jego chora matka, która stanowiła łatwy cel dla zabójcy.

- Pod którym numerem mieszkasz? – zapytał go nagle McGee.

- 127. – odparł, nie patrząc na młodszego agenta. Cały czas był wpatrzony w zwłoki, które dalej na niego patrzyły pustymi oczodołami.

- Pójdę zobaczyć tę kasetę.

Przytaknął, podając McGee klucze do swojego mieszkania, a sam podszedł do Kate.

- Co jest na niej napisane? – zapytał, wskazując na kartkę, którą właśnie trzymała w ręku.

- Że ciało należy do Mathew Robertsa.

- Biedny koleś.

- Gdybyś komuś nie nadepnął na odcisk, dalej by żył.

- Kop leżącego dalej. – pochwalił ją urażony i spojrzał na wjazd do garażu. – Gdzie jest Gibbs, miał tu zaraz być.

- Może dopiero wstał?

- Po szóstej? On jest już na nogach od piątej.

Minęło kolejne 10 minut, a Gibbsa wciąż nie było. Tony zaczął się martwić, że może ten świr go dopadł i coś mu zrobił. Gdyby okazało się to prawdą, nieważne, gdzie ukryłby się zabójca, znalazłby go i zabił własnymi rękoma.

Po następnych kilku minutach Tony był już gotowy iść i na piechotę szukać Gibbsa, ale wtedy na parking wjechał furgon koronera, który prowadził Gibbs. Obok niego siedział Ducky, który jak zwykle o czymś rozprawiał.

- No nareszcie, ile można czekać. – zawołał Tony, podchodząc do furgonu, z którego wysiadali Gibbs i Ducky. Z tyłu wysiadł również Gerald, podając patologowi torbę z narzędziami.

- Zobaczmy kogo my tu mamy. – zaproponował Ducky i podszedł do ciała.

- Co z tobą? – zapytał Tony’ego Gibbs.

- W porządku. – odparł. – Mogę wreszcie wziąć się do roboty? Nie lubię stać bezczynnie.

- Idź.

Tony wrócił do swojego mieszkania, by pomóc McGee i przypilnować, by nie zrobił mu bałaganu w rzeczach, tymczasem Gibbs podszedł do Ducky’ego, który wciąż oglądał ciało. Badał teraz jego czaszkę, by sprawdzić, czy przyczyną śmierci nie był uraz głowy. Niestety wszystko było tak spalone, że z trudem mógł rozpoznać poszczególne płaty czaszki. W dodatku kiedy spróbował przesunąć ją w bok, coś gruchnęło u podstawy karku i głowa omal nie odpadła od reszty ciała.

- Nie mogę zbadać ciała tutaj, rozpada się. – wyjaśnił, gdy Gibbs zapytał go, jak mu idzie. – To i tak cud, że jest w jednym kawałku.

Ducky pochylił się nad ciałem i powąchał w powietrzu. Gibbs zrobił to samo, gdy patolog skinął na niego ręką.

- Benzyna. – rozpoznał zapach. – Komuś zależało na zatarciu wszelkich śladów.

- Jeśli Caitlin sfotografowała już wszystko, to zabiorę ciało.

Gibbs przytaknął i zostawił wszystkich na parkingu, a sam poszedł za Tonym do jego mieszkania. Już przed drzwiami spotkał McGee, który robił zdjęcie odcisku buta na korytarzu. Przy odrobinie szczęścia mogliby go do kogoś dopasować.

- Masz coś, McGee? – zapytał, podchodząc do młodego agenta.

- Tylko ten odcisk. Tony jest w mieszkaniu i szuka w śmieciach listu od zabójcy.

- Sprawdziłeś już odciski na kasecie?

- Tony powiedział, że to zrobi.

W tym właśnie momencie z mieszkania wyszedł Tony, niosąc ze sobą paczkę z kasetę i list.

- Żadnych odcisków. – powiedział, widząc pytające spojrzenie Gibbsa. – Sprawdzałem nawet na taśmie, jest czysta, ale może Abby wypatrzy więcej.

- Jakieś przypuszczenia kto to mógł być?

- Żadnych. To może być każdy, nawet mój sąsiad. W liście jest tylko napisane, że zniszczyłem mu życie.

- Do końca dnia chcę mieć jak największą liczbę osób, które w jakiś sposób skrzywdziłeś. Twoje byłe, partnerzy z policji, wszyscy, których pamiętasz. – rozkazał.

- To dużo roboty i setki nazwisk.

- Chcesz, żebyśmy go znaleźli? Więc zacznij wypisywać nazwiska.

- Tak szefie.

- McGee, zawieź dowody do Abby, ale niech nie ogląda taśmy dopóki nie wrócę do agencji.

- Co zamierzasz robić? – zapytał Tony, gdy McGee posłusznie zszedł na dół.

- Zamierzam rozejrzeć się w twoim samochodzie.

- Czy Kate właśnie tego nie robi?

- Kate to dobra agentka, ale w terenie wciąż się gubi. – wyjaśnił. – Zamknij mieszkanie i jedź do agencji razem z Duckym.

- Wolałbym zostać tutaj i pomagać. – przyznał. Nie lubił pracy przy biurku, była nudna. W terenie przynajmniej zawsze coś się działo, mógł liczyć na zastrzyk adrenaliny. Przy biurku mógł liczyć jedynie na ból nóg od zbyt długiego siedzenia.

- Bardziej się przydasz, jeśli spiszesz potrzebne nam nazwiska.

- A potem co? Sprawdzimy wszystkie po kolei? Wiele z tych osób może dawno mieszkać w innych stanach. – zauważył, nie widząc sensu w szukaniu sprawcy po nazwiskach z przeszłości. Szansa, że trafiliby na właściwego faceta były bardzo niewielkie. Nie mówiąc już o tym, że połowy mógł nie pamiętać, nie miał pamięci do nazwisk, jeśli nie wiązały się z nimi jakieś ważne wspomnienia. Nie pamiętał nawet połowy swoich aresztowanych. Odnosił wrażenie, że skoro są za kratkami, to nie musi ich pamiętać. Zresztą i tak ich nazwiska byłby w jego aktach.

- Później będziemy się martwić co potem. Na razie martw się, żebyśmy dopadli tego faceta zanim on dopadnie ciebie.

- Już raz prawie mnie dopadł.

- Kiedy?

Ciało Gibbsa napięło się całe, a on sam w ciągu sekundy odłożył na dalszy plan wszelkie inne sprawy.

- Wczoraj wieczorem. Gdy wróciłem do domu, poszedłem pobiegać i wtedy ktoś chciał mnie potrącić samochodem.

- Widziałeś numery?

- Było zbyt ciemno albo w ogóle ich nie miał.

- Marka, kolor, cokolwiek?

- Granatowy lub czarny, chyba Chevrolet.

- Nie widziałeś twarzy kierowcy?

- Nie, miał przyciemniane szyby. Facet na taśmie powiedział, że je pożyczył, co pewnie znaczyło, że je ukradł.

- Jak dojedziesz na miejsce, to sprawdź zgłoszenia dotyczące kradzieży samochodów tej marki.

- Zadzwonię, jeśli się czegoś dowiem. – obiecał i popędził na dół, by zdążyć złapać Ducky’ego.

Gibbs już się tak nie spieszył, więc kiedy zszedł z powrotem na parking, przy samochodzie Tony’ego kręciła się już tylko Kate.

- Wezwałam ekipę, żeby odholowali samochód do naszego warsztatu. – powiedziała pakując do torby na dowody prześcieradło, które przykrywało auto.

- Dobrze. – Gibbs wziął z wyposażenia rękawiczki i założył je, podchodząc do samochodu. – Znalazłaś coś? – zapytał, oglądając przednie siedzenia, z którego Ducky zabrał już zwłoki.

- Poza kilkoma papierkami pod siedzeniami? Nic. McGee zabrał już poszlaki do agencji, ale przed chwilą znalazłam to wciśnięte pod tylnym kołem.

- Niedopałek. Może być na nim DNA.

- Tony musiał naprawdę kogoś wkurzyć. Wiedziałam, że w końcu tak będzie.

- Każdemu z nas mogło się to zdarzyć.

- Dostałeś kiedyś jakieś pogróżki?

Kate była już pewna, że Gibbs jej nie odpowie, bo nagle jego oczy stały się nieobecne, jakby coś wspominał, ale zaraz potem wszystko wróciło do normy.

- Parę razy. – odparł otwierając schowek, w którym było sporo niepotrzebnych rzeczy i jeden niezapłacony mandat za parkowanie w niedozwolonym miejscu. – Nigdy jednak nie miałem aż takich problemów.

- Bo nie jesteś taki jak Tony.

Gibbs nie odpowiedział tylko kontynuował poszukiwanie poszlak, ale tak jak Kate nie znalazł nic godnego uwagi. Zabójca był bardzo ostrożny i nie zostawił żadnych śladów poza niedopałkiem, jeśli w ogóle należał do niego. Wciąż musieli jeszcze przebadać prześcieradło i zebrać odciski z całego samochodu, ale tym zajęliby się już w garażu.

Chwilę po tym, jak skończył szukać śladów na parking wjechała laweta i zabrała samochód Tony’ego. Kierujący nią mężczyźni zostali jeszcze przez Gibbsa pouczeni, by nic nie uszkodzili, bo w przeciwnym razie DiNozzo ich zabije.

Miejsce na parkingu było już puste, więc Kate i Gibbs mogli dokładniej zbadać miejsce, w którym stał samochód, ale poszukiwania okazały się bezowocne. Ostatecznie wrócili do agencji z niczym więcej.

W biurze panowało poruszenie spowodowane cięciami budżetowymi, które wciąż groziły wszystkim agentom. Każdy był tak zajęty, że nikt nie zwracał uwagi na Tony’ego, który sfrustrowany kręcił się po całym biurze z notesem w jednej ręce i długopisem w drugiej, nie mogąc przypomnieć sobie dość dużej ilości nazwisk osób, które kiedyś skrzywdził. Przez niecałą godzinę zdążył zapisać niewiele ponad 10 nazwisk i nie sądził, by ta ilość zadowoliła Gibbsa. Tony nie mógł się jednak skupić. Przeszkadzał mu hałas w biurze i sama myśl, że ktoś próbuje go zabić, krzywdząc przy okazji jego przyjaciół. Rozważał już nawet ucieczkę do innego stanu albo i kraju, ponoć we wschodniej Europie była ładna pogoda o tej porze roku, ale szybko odrzucił ten pomysł. Po pierwsze, nie był tchórzem, a po drugie, nie miał pewności, czy chcący go zabić mężczyzna, nie zabiłby w zemście Gibbsa i całej reszty. Nie, zdecydowanie nie mógł zostawić wszystkich na pastwę losu jakiegoś psychola. Musieli go złapać wszyscy razem, współpracując ze sobą. Tylko to mogło uratować im życie.

- DiNozzo, znalazłeś coś? – zapytał Gibbs, podchodząc do niego.

Tony oderwał wzrok od notesu.

- Jeśli chodzi o Chevroleta, to przeszukałem bazę skradzionych samochodów. Są ich setki w D.C, więc skupiłem się tylko na tych o ciemnej karoserii, ale to wciąż duża lista. Zdążyłem podzwonić do kilku właścicieli, ale ich samochody nie mają przyciemnianych szyb. Później podzwonię więcej.

- Zostaw to Kate. Jak dużo nazwisk zapisałeś?

Tony policzył nazwiska, które wypisał.

- Siedemnaście.

- Niezbyt imponująca liczba, ale dobre i to. Może nie będziemy musieli szukać daleko, Kate znalazła niedopałek papierosa, jeśli jest na nim DNA, a nasz poszukiwany jest notowany, to go złapiemy.

- Oby.

- Zostaw to na razie, idziemy do Ducky’ego. Rozpoczął już sekcję?

- Jak tylko przyjechaliśmy. Zaczął nawet przy mnie.

- Idziemy.

Tony i Gibbs poszli razem do windy i zjechali nią do prosektorium. Przy stole, na którym leżały spalone zwłoki stał Ducky i asystujący mu Gerald.

- Masz coś dla nas? – zapytał Gibbs podchodząc do stołu.

- Kilka ciekawych rzeczy. – odparł patolog, podnosząc czaszkę do góry i pokazując ją Jethro oraz Tony’emu, który od razu dołączył. – Po wyczyszczeniu kości odkryłem, że przyczyną śmierci było uderzenie w głowę. Czaszka jest popękana w wielu miejscach, to cud, że wysoka temperatura jej nie rozsadziła.

- Co mogło być narzędziem zbrodni?

- Mogę tylko zgadywać, ale sądząc po obrażeniach, było to coś ciężkiego i raczej zaokrąglonego. – Ducky przesunął się i podniósł ramię ofiary, które w połowie długości nosiło głębokie pęknięcia. – Nasz pacjent ma również złamane obie ręce i nogi, ale to stało się już po śmierci i spaleniu. Zabójca zapewne połamał je przez przypadek, gdy umieszczał ciało w samochodzie Anthony’ego.

- A co z tożsamością? – zapytał Tony, przyglądając się połamanym kończynom.

- Tutaj mam kolejną ciekawostkę. – Ducky odszedł od stołu i podszedł do swojego biurka skąd wziął teczkę, którą następnie podał Gibbsowi. – Zrobiłem rentgen zębów ofiary i sprawdziłem dane w komputerze. Wszystko się zgadza, należą do Mathew Robertsa, którego imię i nazwisko zostało zapisane na kartce.

- Więc w czym problem? – Gibbs był słaby w medyczne klocki, więc po prostu oglądał zdjęcie zębów, jak zwykły obrazek w książce.

- To nie są prawdziwe zęby. – wyjaśnił Ducky.

- Co? – zdziwił się. – Są sztuczne?

- Po części. – Ducky pokazał Gibbsowi drugie zdjęcie. – To rentgen pobrany z bazy danych, należy do Robertsa. Przypatrz się tym dwóm punktom. Zęby naszej ofiary są jaśniejsze, a to dlatego, że są nowe. Nie mam pojęcia, czy zostały wstawione przed czy po śmierci, ale to z pewnością nie jest Mathew Roberts. Ktoś zabił jakiegoś mężczyznę i wstawił mu zęby w taki sposób, by przypominały te należące do Robertsa. Niestety dentysta, który to robił, nie wykonał roboty dość dobrze. Wiele punktów ma niewielkie odchyły, które człowiek mógłby przeoczyć, ale nie komputer.

- Więc zabójca zabił człowieka, zaciągnął go do dentysty, kazał mu wyszukać dane jednego z pacjentów i podmienić zęby ofiary tak, by wyglądały jak te pacjenta i uniemożliwiły nam identyfikację? – powtórzył dla pewności, wciąż nie mogąc w to uwierzyć.

- Dokładnie tak. – potwierdził Ducky.

- Zupełnie jak w filmie Jak Ugryźć 10 milionów. – szepnął Tony, patrząc zaintrygowany na zdjęcie rentgenowskie. Odwrócił się, gdy poczuł na sobie spojrzenie wszystkich w prosektorium. - Co? To dobra komedia. Z Brucem Willisem, z tym samym co grał w Szklanej Pułapce i...

- DiNozzo, zamknij się. – powiedział zirytowany Gibbs.

- Nie lubisz Szklanej Pułapki, szefie? Świetny film, pierwsza część najlepsza, Alan Rickman świetnie tam zagrał. Uwierzyłbyś, że ten koleś grał też w ekranizacji Harry’ego Pottera?

- DiNozzo!

- Oh, wybacz szefie. – Tony uniósł rękę do swoich ust i udał, że zamyka je na kłódkę, a następnie wyrzuca klucz. Zadowolony uśmiechnął się, na co Gibbs tylko westchnął, skupiając się znowu na Ducky’m.

- To wszystko?

- Tak, o ile nie interesuje was zawartość żołądka ofiary.

- Jest tam coś ciekawego?

- Nawet bardzo. – Ducky podniósł miskę, w której znajdowało się wszystko, co ofiara miała w żołądku. – Poza ewidentnymi spopielonymi resztkami nie strawionych pokarmów, znalazłem także to. – powiedział unosząc pęsetą małą pastylkę. – Jest nadpalona, ale w dobrym stanie. Sądzę, że znajdziecie tam jakieś narkotyki. Wyślę to do Abigail.

- Dzięki Ducky. DiNozzo, idziemy.

Tony również podziękował patologowi i poszedł za Gibbsem, który o dziwo wybrał drogę schodami.

- Co teraz? – zapytał zrównując się z mężczyzną.

- Idziemy do Abby, może już coś znalazła.

- Więc czemu idziemy schodami?

- Potrzebuję kawy.

Po krótkiej przerwie na kawę obaj mężczyźni zeszli do Abby, która biegała po całym laboratorium jak szalona, badając wszystkie dowody naraz. W pomieszczeniu nie grała żadna muzyka, co oznaczało, że Abby bardzo poważnie podchodziła do tych badań.

- Abbs, zwolnij trochę. – powiedział jej Gibbs, wchodząc dalej do laboratorium.

Abby odwróciła się z zamiarem udzielenia jakiejś odpowiedzi, ale gdy tylko dostrzegła Tony’ego, od razu do niego podbiegła i przytuliła mocno.

- Tony, nic ci nie jest?! – zapytała poważnie, nie reagując na jego próby osunięcia jej od siebie. Zrezygnowany westchnął i odwzajemnił uścisk.

- W porządku, Abby. Jakiś psychol chce mnie zabić, nic wielkiego.

Abby odsunęła się od niego i spojrzała poważnie na Gibbsa.

- Nie pozwolisz, żeby coś mu się stało, prawda?

- Bez obaw, Abby, nic mu nie będzie. – obiecał i pocałował ją w policzek. – Masz coś dla nas?

- Nic. Sprawdziłam prześcieradło, kasetę, kartkę, paczkę, odcisk buta i list. Mogłabym porównać pismo, ale nie mam próbki porównawczej poza tą na kartce z samochodu, ale od razu widać, że są to te same style. – powiedziała na jednym wdechu i podeszła do stołu. – Teraz wyodrębniam DNA z niedopałka, ale to może trochę potrwać.

- Możesz się w tym czasie zająć kasetą video? Może tam znajdziesz jakąś wskazówkę.

- Mogę włączyć ją, kiedy tylko chcesz.

- DiNozzo, zadzwoń po Kate i McGee, niech też przyjdą.

- Jasne.

Tony wybrał numer Kate i czekał, aż odbierze. Zaczął mieć wątpliwości, czy dobrym pomysłem było trzymanie w tajemnicy tego, że zabójca chce dopaść ich wszystkich.

Kate odebrała dopiero za drugim razem, a zaraz potem zeszła do laboratorium, podobnie jak McGee, z którym akurat była w biurze. Nie minęło kilka minut, a wszyscy byli obecni u Abby, która od razu włączyła nagranie. Ponieważ Tony już słyszał wiadomość zabójcy, skupił się na pomieszczeniu, w którym on przebywał, niczego jednak nie dało się z niego wywnioskować. Ściany za mężczyzną było białe, bez żadnych obrazów, plakatów czy czegokolwiek, co mogłoby ich naprowadzić na ślad. Również sam zabójca nie posiadał żądnych znaków szczególnych, a jego oczy były ledwie widoczne.

Nagranie się skończyło i w pomieszczeniu zapanowała cisza. McGee był przerażony i blady jak ściana, Kate wyglądała tylko trochę lepiej. Abby desperacko uchwyciła się ramienia Gibbsa, który bardziej wyglądał na wściekłego niż zaniepokojonego.

- Czemu nie wspomniałeś, że on poluje też na nas? – zapytał nagle, patrząc srogo na Tony’ego.

- Nie chciałem wzbudzać niepotrzebnej paniki. – przyznał szczerze. – On chce dopaść tylko mnie i zamierza zrobić to poprzez was.

- Twoja przesadna troska mogła narazić McGee na niebezpieczeństwo, kiedy sam wracał do agencji.

- Wiem, szefie. To się nie powtórzy.

- Od teraz masz mnie powiadamiać o wszystkich wiadomościach od niego. Kiedy jutro zadzwoni, chce mieć nagraną tę rozmowę, jasne?

- Tak, szefie.

- McGee, idź do Ducky’ego i powiedz mu o wszystkim, niech będzie ostrożny. Ty też Abby.

- A co z wami? – zapytała, dalej ściskając jego ramię.

- My sobie poradzimy. Wracajcie do pracy. – rozkazał. – Chcę mieć tego sukinsyna.

Dzień dobiegł końca, każdy marzył już tylko o łóżku. Początkowe przerażenie wywołane obejrzeniem video już minęło i wszyscy, podobnie jak Gibbs chcieli już tylko złapać mordercę.

Tony zmęczony wspiął się po schodach na swoje piętro, ale nie tracił czujności. Co prawda facet na nagraniu powiedział, że zajmie się nimi jutro, ale kto normalny by takiemu uwierzył?

Po dotarciu na górę, Tony zatrzymał się, by odetchnąć. Wtedy właśnie zauważył przed swoimi drzwiami kolejną paczkę. Wyglądało na to, że cały zespół nie zazna dzisiaj snu.

Tony wyciągnął pistolet i rozglądając się po korytarzu, podszedł do paczki. Nie miał przy sobie rękawiczek, wiec starał się dotykać ją jak najmniej, a pokrywkę pudełka uniósł lufą pistoletu. Gdy tylko to zrobił, od razu się odsunął.

W środku leżała odcięta głowa, której oczy na szczęście były zamknięte. Papier, na którym leżała, zabarwił się na czerwono od krwi, która najwyraźniej zaczęła przeciekać przez pudełko.

Tony nie czuł obrzydzenia, przyzwyczaił się już do takich widoków, ale mimo to niepewnie podszedł do pudełka i przyjrzał się plakietce, która leżała za głową. Wyglądała na dowód osobisty, ale gdy podniósł ją przy pomocy chusteczki, odczytał, że to legitymacja dentysty. Głowa niewątpliwie należała do mężczyzny na zdjęciu. Znaleźli dentystę, który wstawił sztuczne zęby poprzedniej ofierze, nie miał co do tego wątpliwości.

Po odłożeniu legitymacji, Tony jeszcze przeszukał wzrokiem pudełko nim wyciągnął telefon i zadzwonił do Gibbsa. Szef nie brzmiał na zadowolonego, ale to była ostatnia rzecz, którą się teraz martwił. Ktokolwiek chciał go dopaść, mówił o tym naprawdę poważnie. Musieli go złapać i to szybko, nim zabije kolejne niewinne osoby albo kogoś z zespołu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz