Sobotni wieczór nadszedł szybciej, niż Tony się tego spodziewał, ale nie miał nic przeciwko temu, w końcu i tak nie mógł doczekać się randki.
By jego ojciec nie dowiedział się przedwcześnie, że spotyka się z chłopakiem, a nie dziewczyną, Tony umówił się z Gibbsem pod szkołą, skąd mieli iść na kolację. Nie miał pojęcia, gdzie zamierzali iść, ale niewiele go to obchodziło. Wszędzie byłoby mu dobrze. No, może nie wszędzie, nie chciałby jeść w jakiejś podrzędnej spelunie, ale nie zamierzał też wybrzydzać, jeśli miejsce, do którego się udawali, nie miało pięciu gwiazdek.
- Jeśli takie w ogóle tu są. – powiedział sam do siebie Tony, zbliżając się powoli do szkoły. Cięgle łapał się na tym, że określał to miasto jako zaplutą dziurę na końcu świata, choć wcale tak nie było. Ciężko było mu się jednak odzwyczaić, bo rzadko mieszkał w tak małych miastach. Jeśli Stillwater można było uznać za małe.
Tony spojrzał na zegarek, by upewnić się, że się nie spóźnił. Na szczęście udało mu się dotrzeć na czas pod szkołę. Nie zdziwiło go, że Gibbs już tam na niego czekał, ale rozczarowało go, że nigdzie w pobliżu nie było jego wspaniałego samochodu. Wiedział, co było tego powodem, ale to nie zmieniało faktu, że chciał się nim znowu przejechać.
- Hej. – przywitał się Tony, podchodząc do Gibbsa, który uśmiechnął się w odpowiedzi. – To gdzie idziemy? – zapytał podekscytowany.
- Pomyślałem, że skoro jesteś Włochem, to zjemy coś włoskiego. – odparł Gibbs, dając znak Tony’emu, by szedł za nim.
- Ale wiesz, że w takich miejscach pewnie nawet nie dają prawdziwego włoskiego żarcia?
- Więc będziesz mógł policzyć każdy błąd, jaki popełnią.
- To będzie trudne, bo poza pizzą i winem, nie miałem nigdy nic włoskiego w ustach. – Gibbs spojrzał na niego zdziwiony. – Ej, nie zapominaj, że urodziłem się w Stanach, a moja matka nie gotowała nigdy włoskiego jedzenia.
- Umiesz chociaż mówić po włosku?
- Umiem czytać, ale pewnie dogadałbym się z jakimś Włochem. – odparł zadowolony. – A ty znasz jakiś inny język.
- Trochę mówię po rosyjsku.
- Fajnie. Musisz mnie kiedyś pouczyć, a ja nauczę cię włoskiego.
- Jeśli chcesz, to Abby i ja nauczymy cię też języka migowego.
- Umiecie język migowy?
- Jej rodzice są głusi. Nauczyłem się migowego, kiedy przychodziłem jej pomagać w domu.
- To dlatego Abby jest taka głośna?
- Między innymi. – Gibbs uśmiechnął się, jakby przypomniało mu się coś zabawnego. Tony nie nalegał, by się nim z tym podzielił. – Jesteśmy na miejscu.
Tony spojrzał na wejście do niewielkiej restauracji. Poza nazwą, nic nie wskazywało na to, że serwowana jest tu kuchnia włoska.
- Trzeba mieć tu rezerwację? – zapytał, wchodząc za Gibbsem.
- Nie. To za mały lokal.
- Też coś. Widziałem mniejsze knajpki, w których były rezerwacje.
- Cóż, ta nie ma.
Tony i Gibbs zajęli stolik i złożyli zamówienie. Pomimo szybkiego dostarczenia zamówionych dań, Gibbs zapewnił, że są one na sto procent przygotowane z największą dokładnością.
- Skąd to wiesz, widzisz przez ściany, czy co? – zapytał podejrzliwie Tony.
- Nie, po prostu byłem tu już nie raz.
- Czyżby? Nigdy nie wziąłbym cię za faceta, który chodzi do takich lokali.
- Byłem tu kilka razy na randce.
- Auć! Uważaj na słowa. Gdybym nie był wyrozumiały, obraziłbym się. – zaśmiał się, zaczynając jeść.
- Staram się być szczery. – wyjaśnił z uśmiechem.
- Ale nie masz teraz nikogo? – zapytał. Wolał się upewnić, nie lubił odbijać komuś chłopaka.
- Nie licząc ciebie? Nie.
- Ulżyło mi. – Tony rozejrzał się niespokojnie po sali. – Nikt nie weźmie nas za parę, czy coś? Nie chciałbym narobić ci kłopotów z reputacją.
- Raczej nic takiego się nie stanie, a nawet jeśli, co ich to obchodzi?
- Też racja. – Tony wyraźnie się uspokoił i rozchmurzył. – To gdzie idziemy później?
- Myślałem o kinie. Pasuje ci?
- Pewnie, uwielbiam kino.
- No to przynajmniej ty.
- Nie mów mi, że nie lubisz filmów. – Gibbs tylko uśmiechnął się znacząco. – Skąd ty się urwałeś, ze średniowiecza?
- Po prostu nie przepadam za tymi głupotami.
- Głupotami? Nie znam cię!
Gibbs zaśmiał się niezrażony. Ile to już razy słyszał coś podobnego od ludzi? Bardzo dużo.
- Nie rozumiem, co jest ciekawego w filmach. Są przewidywalne.
- Pewnie mi zaraz powiesz, że komputera też nie masz, co? Telewizora pewnie też nie? – Tony nie mógł uwierzyć, jak ktoś w tych czasach może nie lubić filmów. Przecież to część kultury!
- Nie wiem, co ma komputer wspólnego z filmami, ale masz rację. Nie mam go. Telewizor mam, oglądam na nim wiadomości.
- Jesteś dziwny. – stwierdził poważnie Tony. – Ale cię lubię. – dodał z uśmiechem.
- Miło.
- Mogę o coś zapytać?
- Już to zrobiłeś. Poza tym, od tego jest randka.
- Skoro nie oglądasz filmów ani nic, to co robisz w wolnym czasie? Nie mów, że tylko rzeźbisz w drewnie.
- Jeśli chodzenie na siłownie można uznać za zajęcie...
- Uuu, narobiłeś mi smaka na twoja klatę. Jest szansa, że ją zobaczę?
- Wystarczy poprosić. – zachęcił go Gibbs. Tony zanotował sobie w pamięci, by kiedyś zakraść się na zajęcia fizyczne, na których będzie Gibbs.
- Myślałem, że w tym wieku raczej rzadko chodzi się na siłownie. – zauważył Tony. Sam też chodził do niej tylko okazjonalnie, kiedy jego ciało naprawdę zaczynało wyglądać źle. Raczej nie należał do zmizerniałej części swoich rówieśników. Poza tym, na siłowni zawsze było na co popatrzeć, więc zachodził tam dość chętnie.
- Nie chcę wyglądać jak wymoczek, gdy zgłoszę się do Marines. – wyjaśnił Gibbs.
- Marines? – Tony zagwizdał z podziwem. – Czy to znaczy, że będę miał prywatnego bohatera?
- Podobno sam umiesz o siebie zadbać. – przypomniał mu Gibbs.
- Dla ciebie zrobię wyjątek, bohaterze.
Reszta część kolacji przebiegła w równie przyjemnej atmosferze, podobnie jak droga do kina. W ciągu tego krótkiego czasu w restauracji, obaj zdążyli się o sobie dużo dowiedzieć. Tony opowiedział między innymi o swoich poprzednich szkołach, a Gibbs, na prośbę chłopaka, opowiedział o swoich byłych. Tony później mu się zrewanżował i również powiedział co nieco o swoich poprzednich chłopakach, łącznie ze swoim pierwszym, który okazał się kompletnym dupkiem.
Podczas filmu, żaden z nich za bardzo się na projekcji nie skupiał. Dla Gibbsa to nie było nic nowego, ale dla Tony’ego i owszem. Pierwszy raz zdarzyło mu się, że film nie przyciągał jego uwagi. Nawet te najnudniejsze oglądał z zainteresowaniem, a teraz nie potrafił patrzeć na ekran chociażby przez 10 sekund. Musiał co chwilę patrzeć na Gibbsa, a on na niego.
- Zachowujemy się jak para zakochanych nastolatków. – szepnął w pewnym momencie Tony.
Gibbs zaśmiał się cicho w odpowiedzi.
- Nie wiem czy wiesz, ale jesteśmy nastolatkami.
- Ale nigdy wcześniej nie gapiłem się tak na kogoś w kinie.
- Czuję się zaszczycony.
Tony uśmiechnął się i spojrzał na ekran, próbując się skupić na filmie, ale próba ta okazała się porażką i zaraz znowu spojrzał na Gibbsa, który w tym czasie nie odwrócił od niego oczu nawet na chwilę.
- Muszę przyznać. – zaczął Tony. – Że to gapienie się na siebie nawzajem i nic nie mówienie, jest nieco przerażające.
- Zawsze możemy wyjść. – zaproponował Gibbs.
- Więc na co czekamy, spadamy stąd.
Gibbs pokręcił z niedowierzaniem głową, ale wstał z miejsca i razem z Tonym wyszedł z sali, a potem z kina, prowadząc go w tylko sobie znane miejsce.
- Gdzie teraz idziemy? – spytał Tony. – Bo wiesz, jeśli gdzieś daleko, to będziesz mnie musiał odprowadzić, sam nie trafie do domu.
- W zasadzie jesteśmy na miejscu.
Gibbs zatrzymał się na środku chodnika, nic nie robiąc sobie z obecności ludzi, którym nie podobało się, że stał na samym środku i blokował ruch.
- Ulica. Fajne miejsce. – przyznał sarkastycznie Tony.
- Chodź. – Gibbs pociągnął Tony’ego pomiędzy dwa budynki i wskazał schody pożarowe. – Wejdziemy sobie na dach.
- Mam nadzieję, że nie łapie za to policja. – Tony podskoczył i złapał się końca drabiny, po czym wspiął się mozolnie na schody.
- Raz wlepili mi mandat. – Gibbs również wspiął się na górę, z niewiele większą łatwością.
- Za co?
- Uznali, że chcę się gdzieś włamać. Mój ojciec godzinę im tłumaczył, że jestem nieszkodliwy, ale postanowili dać mi mandat jako ostrzeżenie.
- Czyli jeszcze raz cię złapią i idziesz do paki? – zapytał Tony, wchodząc po metalowych schodach.
- Nie. Miałem 13 lat, uznali, że mnie to przestraszy i zniechęci. Przecież nie poszedłbym do więzienia za wchodzenie po schodach.
Tony zaśmiał się, wchodząc na dach budynku. Czekając na Gibbsa, rozejrzał się wokół. Widok nie był w żaden sposób powalający, więc nie rozumiał, czemu tutaj weszli.
- Co tu robimy? – zapytał, gdy chłopak do niego dołączył.
- Będziemy rozmawiać, a co innego można tu robić?
- Nie wiem, ty tu jesteś miejscowym.
- Przychodzę tu, by pomyśleć, nic poza tym. Uznałem, że tu będziemy mieli dość prywatności.
- Czyżbyś coś sugerował? – Tony uśmiechnął się znacząco, podchodząc bliżej do Gibbsa.
- To zależy, co masz na myśli.
- Nie wiem, zgaduj.
Gibbs spojrzał Tony’emu w oczy, cały czas uśmiechając się delikatnie. Kąciki jego ust były ledwo uniesione, ale Tony wiedział, że bardziej szczerego uśmiechu nigdy wcześniej nie widział.
- Chyba wiem, co masz na myśli. – odparł w końcu Gibbs.
- Czyżby? Więc spodziewałeś się tego?
Nim Gibbs zdążył odpowiedzieć, Tony pocałował go delikatnie i krótko, kładąc ręce na jego ramionach.
- Myślałem, że nie całujesz się na pierwszej randce. – przypomniał mu Gibbs.
- To nasza druga.
- Oficjalnie pierwsza.
- Pff, kto by liczył. – Tony wzruszył ramionami, uśmiechając się, gdy poczuł ręce Gibbsa na swoich plecach. – Poza tym, lubię robić dla ciebie wyjątki, więc czuj się zaszczycony po raz drugi.
Znowu, nim Gibbs zdołał coś z siebie wykrztusić, Tony popchnął go na dach i usiadł mu na biodrach, wpijając się mocno w jego usta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz