sobota, 21 lipca 2012

23. Gangrena 2/6

Ból. To było pierwsze, co zarejestrowała świadomość Tony’ego, gdy się obudził. Nie pikanie aparatury szpitalnej, nie telefony rozbrzmiewające gdzieś niedaleko ani też rozmowy różnych ludzi czy szum wentylatora. Nie poczuł też pościeli ani materaca o wątpliwej miękkości. Jedyne co czuł, to nieopisany ból. Nie był koszmarny, tylko dziwny i przerażający. Nigdy wcześniej nie czuł takiego rodzaju bólu. Tak jakby jego mózg ześwirował i nie mógł poukładać wszystkiego, co się działo z jego ciałem, w jedną całość.

- Obudziłeś się.

Gibbs. Wszędzie poznałby ten głos, nawet na łożu śmierci. A może właśnie na takim leżał?

Otworzył jedno oko i natychmiast je zamknął, gdy oślepiło go światło. Nie, z pewnością był żywy.

- Jeth, możesz przygasić światło? – poprosił zachrypniętym głosem.

Usłyszał szuranie krzesła o podłogę, a następnie kroki. Pomimo zamkniętych oczu wyczuł zmianę natężenie światła.

Nie bojąc się już o utratę wzroku, uchylił powieki i spojrzał na Gibbsa, który siedział już z powrotem na krześle.

- Hej. – przywitał się Tony z uśmiechem, który szybko przerodził się w grymas. Wciąż odczuwał ten irytujący ból. – Co trzeba zrobić, by dostać tu środki przeciwbólowe? – zapytał.

- Dostajesz już maksymalną dawkę, więcej dać nie mogą.

- Ale mnie wciąż boli.

Gibbs zmartwił się momentalnie, spoglądając kątem oka na kikut nogi ukryty pod kołdrą.

- Gdzie boli?

- Nie wiem... wszędzie. Wiem, że to nie ma żadnego sensu, ale...

- Pójdę po lekarza. – przerwał mu Gibbs, wstając.

- Czekaj... Czy ja... naprawdę nie mam nogi, czy to był tylko zwykły sen, a leżę w szpitalu, bo dostałem kulkę? – z jednej strony chciał wiedzieć, a z drugiej bał się odpowiedzi. Wiedział, że w każdej chwili może sprawdzić, czy ma obie nogi, ale nie mógł się do tego zmusić, musiał więc zapytać.

- To prawda. Straciłeś nogę. – odpowiedział Gibbs z żalem w głosie.

Tony ostrożnie podniósł się i usiadł na łóżku, choć nie przyszło mu to łatwo. Drżącą ręką dotknął najpierw lewej nogi. Uspokoił się, gdy poczuł jej ciepło pod dłonią. Gdy chciał dotknąć prawej nogi, serce zaczęło mu szybciej bić. Jego dłoń nie natrafiła na żaden opór, po prostu dotknęła materaca.

Monitory w sali zaczęły szybciej pikać, gdy Tony odsłonił obie nogi. Oddech uwiązł mu w gardle, gdy zobaczył to, co zostało z jednej z nich. Po jednej stronie była zdrowa kończyna, po drugiej, zabandażowany i spuchnięty kikut. Aparatura przyspieszyła jeszcze bardziej, a Tony poczuł, jak łzy bezsilności i gniewu zbierają mu się w oczach.

- Jeth, ja...

Gibbs szybko podszedł do swojego kochanka i przyciągnął go do siebie, gdy usiadł na krawędzi jego łóżka.

- Wszystko jest w porządku, Tony. – uspokajał go, choć sam nie wierzył we własne słowa.

- Jak może być w porządku?! Nie mam pieprzonej nogi! – krzyknął zrozpaczony. Całe jego dotychczasowe opanowanie zniknęło, nie był już w stanie powstrzymać dreszczy ani łez. – Jak teraz będę pracować? – mówił dalej. – Jak mam teraz pilnować, by nic ci się nie stało?! Odpowiedz mi!

- Posłuchaj, Tony. Utrata nogi, to jeszcze nie koniec świata.

- Co ty możesz o tym wiedzieć? Ty masz je obie.

- Ale widziałem takie przypadki, gdy jeszcze byłem w Marines. Ludzie tracili nawet obie nogi, gdy weszli na minę, widziałem ich ból i strach. Niektórzy nie dali rady, ale byli też tacy, którzy się nie poddali. Ty też nie możesz się poddać, słyszysz? Dzisiejsza protetyka jest na wysokim poziomie, ludzie nawet nie będą wiedzieć, że masz protezę, nie będzie widać różnicy.

- Ja ją będę widział. – szepnął już nieco spokojniejszy.

- Dasz radę. Tak jak dałeś radę dżumie i śmierci Kate.

- Wolałbym już umrzeć, niż żyć bez nogi.

- Nie mów tak, bo zaraz ci przyłożę, chociaż jesteś w szpitalu.

- I jak ja mam teraz żyć? Nie mam nogi.

- To tylko noga, Tony. Bez niej też da się żyć. Momentami trudniej, ale da się i ty też będziesz żył. Przystosujesz się, a ja zamierzam ci w tym pomóc.

- Wiec nie odchodzisz? – zapytał zdziwiony.

- Dlaczego miałbym odejść?

- Nie mam nogi.

- Tony, może nie zauważyłeś, ale nie kocham wyłącznie twojej nogi. Kocham cię całego, rozumiesz?

- Chyba tak.

- Idę po lekarza. Nie wpadaj znowu w panikę, dobrze?

- W porządku.

Nim wstał, Gibbs ostatni raz objął mocniej Tony’ego, który zaszlochał cicho, ale szybko się opanował.

- Wszystko się ułoży, Tony. – powiedział jeszcze stojąc w progu sali.

- Chciałbym być tak pewny, jak ty.

- Nie jestem bardziej pewny niż ty. Po prostu cię znam i wiem, że sobie poradzisz. Ty też wiesz, tylko na razie jesteś w szoku.

Tony zdawał się nie słyszeć ostatnich słów. Jak zahipnotyzowany masował swoją zdrową nogę, na kikut patrzył zaś z przerażeniem.

- Tony, spójrz na mnie. – poprosił Gibbs. Omal nie wrócił z powrotem do młodszego mężczyzny, gdy ten spojrzał na niego zapłakanymi oczami. – Kocham cię.

Tony uśmiechnął się delikatnie, ale z radością i ulgą.

- Ja ciebie też.

- I nie zapominaj o tym.

- Nie zapomnę.

- Później wpadnie Abby w odwiedziny. Pokaż jej, że jesteś silny. Ona tego potrzebuje.

Tony przytaknął, a Gibbs wyszedł z sali, zostawiając swojego kochanka, który nadal czuł ten sam ból.

Tony wpatrywał się w ścianę przed sobą, niespecjalnie słuchając tego, co mówi mu lekarz. Wiedział, że powinno go to interesować, ale nie mógł się zmusić do słuchania. Wszystko w jego umyśle było jeszcze zbyt świeże, a ból promieniujący z kikuta zbyt silny. W mózgu cały czas czuł dziwną pustkę wynikającą ze straty nogi. Nie miał najmniejszej ochoty słuchać lekarza. Na całe szczęście Gibbs słuchał.

- Za dwa dni rozpoczniemy formowanie kikuta. – powiedział lekarz. Zorientował się już, że jego pacjent go nie słucha, więc całą uwagę skupił na Gibbsie. – Potem rozpoczniemy rehabilitację, hartowanie kikuta i w końcu założymy agentowi DiNozzo pierwszą protezę, nauczymy go też się z nią obchodzić. Tutaj zacznie się najtrudniejsza część.

- To znaczy?

- Mamy w szpitalu ośrodek rehabilitacyjny, ale agent DiNozzo nie może tu zostać na tak długi okres czasu, będzie musiał wrócić do domu, ale w jego stanie, również psychicznym, musi mieć kogoś do pomocy.

- Mieszkamy razem, zajmę się nim.

- To wciąż nie wszystko. Nauka chodzenia przy pomocy protezy nie należy do łatwych. Oczywiście przy tej wysokości amputacji jest to i tak prostsze, ale to wciąż duży wysiłek.

- Da sobie radę. Jeśli nie, osobiście powiem mu, co o tym myślę.

Lekarz uśmiechnął się i zapisał coś w swoich dokumentach.

- Jeśli kikut goi się szybko, być może już jutro będzie można zacząć formowanie.

- Jak to wygląda? – zapytał Gibbs, spoglądając na Tony’ego. Nie podobał mu się ten nieobecny wzrok kochanka.

- Do formowania używa się bandaży uciskowych, masuje się też i oklepuje kikut. Do hartowania można też użyć zimnej i gorącej wody, to już zależy od tego, jaki sposób wybierze agent DiNozzo. Niezależnie jednak od sposobu, kikut musi zostać dobrze zahartowany, gdyż noga wciąż będzie musiała utrzymywać sporą część ciężaru ciała. Kikut musi również dobrze być umocowany w protezie, by się nie obcierał, ale niezależnie jak dobra będzie proteza, agent DiNozzo wciąż będzie odczuwał nieznaczny ból.

- Dzięki, doktorze. Proszę nas teraz zostawić.

- Oczywiście. – lekarz ostatni raz spojrzał na parametry wyświetlane na monitorach i zapisał wszystko w dokumentacji. - Za godzinę przyjdzie pielęgniarka, by zmienić bandaż. – powiedział jeszcze po czym wyszedł z sali.

- Tony, słyszysz mnie? – zapytał Gibbs kładąc dłoń na ramieniu młodszego mężczyzny.

- Tak. – odparł niemrawo Tony i spojrzał na kochanka. – Boli.

- Może powinieneś się trochę przespać. – zaproponował uśmiechając się delikatnie.

- Nie mogę. Abby powinna być niedługo.

- Zrozumie.

- Wiem, ale chcę z nią pogadać. Poza tym, sam nie dasz rady jej uspokoić. – powiedział z uśmiechem.

Gibbs odprężył się, słysząc jak Tony żartuje. To był dobry znak.

- I myślisz, że zdziałasz więcej ode mnie?

- Jeth, to Abby. Jej nie uspokoiłaby nawet cysterna pełna leków uspokajających.

Jakby na potwierdzenie tych słów, do sali weszła właśnie Abby i gdy tylko zobaczyła, że Tony jest przytomny, podbiegła do jego łóżka i rzuciła się mu na szyję.

- Tony! – zapłakała, po raz drugi tego dnia niszcząc sobie makijaż. – Tak się martwiłam, wszystko z tobą dobrze?!

- Cóż, trochę się duszę. – wychrypiał.

- Oh, wybacz.

Abby przestała tulić go tak mocno, że nie mógł oddychać, ale odmówiła puszczenia go.

- Abbs, jestem cały. – zapewnił ją.

- Na pewno?

- To tylko noga, nic wielkiego.

Abby przytaknęła i puściła go, wycierając swoje oczy i policzki z tuszu.

- Jak się, czujesz? – zapytała już nieco spokojniejsza.

- Jeszcze trochę mnie boli, ale...

- Mówiłeś, że nic ci nie jest! – spanikowała nagle.

- Abby. – Gibbs objął ją ramieniem. – To normalne, że go boli, jest po operacji. Ale dostaje leki przeciwbólowe, nic mu nie będzie.

- Okej. – szepnęła, biorąc głęboki wdech. – Okej. – powtórzyła i znów przetarła oczy. – Przepraszam, że się tak zachowuję, ale nadal jestem w szoku.

- W nie większym niż ja. – powiedział Tony uśmiechając się. Chciał pokazać Abby, że nie musi się tak przejmować. – Wciąż trudno mi się pogodzić z faktem, że nie mam nogi. Mojemu mózgowi chyba też, bo wciąż próbuje nią poruszać. Tak mi się przynajmniej wydaje.

- Oh, Tony, tak mi przykro. – Abby wyglądała jakby znowu miała się rozpłakać.

- Abby, naprawdę wszystko jest okej.

- Ale, ale...

- Wiem, nie mam nogi, ale wszystko będzie dobrze. Dadzą mi protezę i znowu będę mógł chodzić. Choć jak dla mnie, to mogliby mi dać drewnianą nogę, jakie mieli piraci. Dziewczyny lgnęłyby do mnie stadami.

- DiNozzo, czy ja o czymś nie wiem? – zapytał Gibbs, unosząc jedną z brwi.

- Em, oczywiście, gdybym nie był z tobą. – poprawił szybko, uśmiechając się niewinnie.

Abby rozluźniła się podobnie jak Gibbs, gdy Tony znów zaczął żartować. To był niezawodny znak, że naprawdę nie ma się o co martwić.

Tony i Abby rozmawiali trochę, wyłącznie na tematy nie związane ze szpitalem i kalectwem starszego agenta. Jednak niedługo potem, Tony czuł się co raz bardziej zmęczony i w końcu zasnął. Gibbs i Abby postanowili mu nie przeszkadzać i wyszli z sali.

- Co z resztą? – zapytał Gibbs, idąc razem z przyjaciółką do szpitalnej kawiarni. Potrzebował kawy jak najszybciej.

- Nic im nie mówiłam. Tim i Ziva będę jutro chcieli wiedzieć, czemu cię nie ma. Dyrektor Shepard również.

- Panią dyrektor zostaw mnie. Zadzwonię do niej jutro rano. Ty wyjaśnij wszystko Zivie i McGee.

- Co mam im powiedzieć?

- Prawdę. Nie widzę innej możliwości.

Abby poszła do domu, a Gibbs po wypiciu kawy i kupieniu drugiej na później, wrócił do sali Tony’ego. Zrobił to w sama porę. Już pod drzwiami usłyszał urządzenie, które pikały jak oszalałe, a gdy wszedł do środka, dowiedział się, co było przyczyną tego zamieszania.

Tony rzucał się na łóżku cały spocony, mamrocząc pod nosem, podczas gdy pielęgniarki bezskutecznie starały się podać mu coś na uspokojenie, by nie zranił swojej amputowanej nogi. Niestety pomimo środków przeciwbólowych, Tony wciąż był dla nich zbyt silny.

Do sali wbiegli dwaj pielęgniarze, ale nim zdążyli coś zrobić, Gibbs już był przy swoim starszym agencie i uspokajał go. Nie zajęło mu to dużo czasu. Jedno lekkie uderzenie w potylice załatwiło sprawę.

Tony nagle otworzył oczy i poderwał się z łóżka do pozycji siedzącej. Gdyby Gibbs go nie zatrzymał, najprawdopodobniej próbowałby wstać.

- Tony, oddychaj spokojnie. – zalecił mu Jethro widząc, jak młodszy mężczyzna zaczyna tracić oddech.

Przy Gibbsie pojawił się lekarz, który zaczął osłuchiwać Tony’ego. Mężczyzna wciąż był w szoku, a po czole spływały mu kropelki potu, ale z każdą chwilą uspokajał się coraz bardziej.

- W porządku? – zapytał Gibbs ze zmartwieniem w głosie.

Nim Tony odpowiedział, wziął jeszcze kilka drżących wdechów.

- Tak. To był tylko sen.

Jethro nie pytał, co mu się śniło, domyślał się, co to mogło być. W jego ciele wezbrała rosnąca nienawiść do lekarza, który operował Tony’ego po postrzale. To przez jego niedbalstwo wszystko się zaczęło. Nie wiedział jeszcze, czy wsadzą go do więzienia, na razie stracił tylko prawo do wykonywania zawodu. Jeśli jednak, jakimś cudem obeszłoby się bez żadnej poważnej kary, Jethro był gotowy zrobić wszystko, byle tylko lekarz zapłacił za swój błąd.

- Dasz radę znowu zasnąć? – spytał, odprawiając wszystkich z pokoju.

- Tak, tylko muszę chwilę odsapnąć.

Gibbs przytaknął i usiadł na krześle przy łóżku, czekając aż Tony znowu zaśnie. Nie musiał czekać długo, młodszy mężczyzna wciąż był wyczerpany operacja i wizytą Abby.

Gdy był już pewny, że Tony śpi, wyszedł z pokoju i wyjął z kieszeni telefon. Chciał zadzwonić do Jenny później, ale wtedy musiałby słuchać jej wrzasków, a nie miał na to najmniejszej ochoty.

Przykładając telefon do ucha, poczekał aż dyrektor odbierze.

- Jen, nie przyjdę jutro do agencji. – powiedział, nim kobieta nawet zdążyła się odezwać.

- Dlaczego? – zapytała podejrzliwie. Wiedziała, że Tony wciąż musi zostawać w domu, ale nie musiał mieć całodobowej opieki.

- Tony’emu się pogorszyło. – wyjaśnił bez zbędnych szczegółów, mocno zaciskając palce na komórce. Wiedział, co Jen zaraz powie i denerwowało go to jak cholera. Odkąd dyrektor dowiedziała się, że on i Tony są razem, stała się wobec młodszego mężczyzny strasznie niemiła. Gdy trzeba było wykonać brudną robotę, zawsze kazała to robić Tony’emu, a on, wiedząc, o co jej chodzi, wykonywał posłusznie każde polecenie. Wiedział, że nadal był z Jethro tylko dlatego, że nie przeniosła go do innej agencji i nie chciał prowokować takiej sytuacji.

- Nie może z nim zostać ktoś inny, sąsiadka albo...

- Tony stracił nogę. – przerwał jej.

- Oh. Przykro mi. – w jej głosie dało się słyszeć szczery żal, co wcale nie znaczyło, że zamierzała zmienić swoje zachowanie względem Tony’ego. Po prostu odłożyłaby to na później. – Jak to się stało? – spytała.

- Gangrena. – odparł po prostu. – Muszę kończyć.

Nim Jen miała szanse odpowiedzieć, Gibbs rozłączył się i wrócił do sali Tony’ego. Podczas krótkiego snu, zdołał częściowo zrzucić z siebie przykrycie, odsłaniając tym samym kikut.

Jethro od razu zakrył go z powrotem, dotykając go jeszcze przez ułamek sekundy. To było dziwne uczucie. Jeszcze jakiś czas temu była tu zupełnie zdrowa i sprawna noga, a teraz pozostało po niej tylko to. Choć sam uspokajał swojego kochanka, siebie już nie mógł. Dobrze wiedział, że nie wszystko będzie tak jak dawniej, Tony prawdopodobnie już nigdy nie mógłby pracować w terenie. Mógłby przychodzić na miejsce zbrodni i pomagać ze swoją intuicją oraz talentem do odnajdywania szczegółów, ale o akcjach nie było nawet mowy. Z tego co Gibbs wiedział, istniały protezy dla ludzi, którzy wykonują ruchową pracę, ale to wciąż byłoby zbyt niebezpieczne. Tony nie mógłby brać udziału w pościgu za przestępcą bez specjalnych protez dla sportowców, ale tych – jak sądził Gibbs – nie nosiło się na co dzień. Nie mógłby też zajmować się pracą tajniaka. Gdyby przestępcy go odkryli i nie postanowili od razu zabić, mogliby wykorzystać jego kalectwo. Wystarczyłoby, żeby zdjęli mu protezę i Tony byłby bezbronny, nie mógłby uciekać.

Gibbs westchnął i powolnymi ruchami, rozmasował sobie skroń. To wszystko wciąż wydawało mu się snem, ale to jak najbardziej była rzeczywistość. Okrutna rzeczywistość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz