Gibbs nie mógł zasnąć. Z zazdrością spoglądał na Shannon, która spała wtulona w jego ramię. Wiele by dał, żeby spać spokojnie tak jak ona, ale w jego głowie działo się za dużo rzeczy, by mógł spokojnie zasnąć.
Gdy zadzwonił dzisiaj do opieki społecznej z informacją, że znalazł miejsce zamieszkania Tony’ego, nie cieszył się. Po tym, co powiedziała mu Abby i tym, co sam zauważył, nie chciał, by Tony wracał do domu, gdzie prawdopodobnie nie czekało go nic miłego. Wiedział, że musi coś zrobić, ale jeszcze nie wiedział co. Wciąż czekało go też najgorsze. Musiał powiedzieć Tony’emu, że wróci do domu. Nie miał na to najmniejszej ochoty. Miał mu powiedzieć wieczorem, ale dzieciak tak świetnie bawił się przy budowie łodzi, że nie chciał mu niszczyć tego dobrego humoru, a był w tym specjalistą. Później, gdy Tony kładł się już spać, też nie chciał mu nic mówić, a z samego rana mieli przyjechać pracownicy opieki społecznej. Nie miał pojęcia, jak zamierzał to rozegrać.
- Za głośno myślisz. – mruknęła sennie Shannon.
- Wybacz.
- Idź spać, wszystko się ułoży.
Gibbs nie potrafił jej nie wierzyć.
Rano, gdy Tony się obudził, był w doskonałym humorze. Zaplanował sobie, że zrobi dzisiaj dużo rzeczy, na które ojciec nigdy mu w domu nie pozwalał.
Cały jego dobry humor ulotnił się w jednej sekundzie, gdy usłyszał dzwonek do drzwi, a potem słowa, które go przeraziły.
- Jesteśmy z opieki społecznej. – usłyszał, pomimo zamkniętych drzwi swojego pokoju.
Uparcie próbował wmówić sobie, że się przesłyszał, że nie przyszli, by zabrać go z powrotem do ojca. Nie chciał tam wracać, nie dopóki ojciec traktował go jak powietrze. Chciał zostać tutaj, z Gibbsem i Shannon. I Abby. I nawet z McGee.
- Tony. – Shannon zapukała po czym otworzyła drzwi do jego pokoju. Za nią stały dwie nieznane mu osoby. – Państwo są z opieki społecznej, przyszli cię zabrać do ośrodka, gdzie za kilka godzin przyjedzie twój ojciec. – wyjaśniła spokojnie i z uśmiechem, który miał dodać mu otuchy. Ale Tony nie dał się zwieść.
- Nie chcę. – powiedział, siadając na łóżku. – Chcę zostać tutaj.
- Przykro mi skarbie. – odezwała się kobieta z opieki społecznej. – Ale twój ojciec będzie tu po południu. Bardzo się ucieszył, gdy dowiedział się, że cię znaleźliśmy. Martwił się o ciebie.
- Wcale nie. – zaprzeczył Tony. – Nie obchodzę go.
- To normalne zachowanie. – wyjaśniła kobieta, widząc zmartwienie Shannon. – Chłopiec po prostu tęskni za domem.
- Nie tęsknię.
Gibbs, który do tej pory starał się nie wtrącać, teraz uznał za stosowne interweniować. Miał już pewien plan, ale by go wykonać, Tony musiał wrócić do ojca. Przynajmniej na jakiś czas.
- Tony. – zaczął, dosiadając się do chłopca. – Musisz iść.
- Ale ja nie chcę!
- Wiem. – przyznał, nachylając się tak, że tylko Tony mógł go usłyszeć. – Obiecuję, że nie będziesz tam długo.
Tony spojrzał na niego zapłakanymi oczami pełnymi nadziei. Nadal nie chciał wracać do ojca, ale wierzył Gibbsowi.
Uspokajając się, przytaknął i posłusznie wyszedł wraz z pracownikami opieki społecznej.
- Co mu powiedziałeś? – zapytała Shannon.
- Że po niego przyjdę.
- Ale jak? Nie ma podstaw, by odebrać Tony’ego od jego ojca.
- A od czego mam McGee, jak nie od szukania na kogoś brudów?
- McGee!
- Szukam, szefie, szukam! – zapewnił przerażony McGee. Już pięć godzin przekopywał akta ojca Tony’ego w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Przez cały ten czas, Gibbs stał nad nim coraz bardziej poirytowany. McGee mógł przysiąc, że jeśli nic ostatecznie nie znajdzie, to jego szef urwie mu głowę.
- Nic, szefie. Ten facet jest czysty jak łza, żadnych lewych interesów, nielegalnych kontraktów, niezapłaconych rachunków, nic!
- Wygląda na to, że będzie nam potrzebna pomoc Tony’ego.
Anthony DiNozzo senior patrzył na swojego syna z rozczarowaniem. Nie mógł uwierzyć, że ten dzieciak zgubił się w Waszyngtonie i musiał po niego przyjeżdżać.
- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony. – powiedział senior.
Tony jedynie zwiesił głowę. Wiedział, że tak będzie, że jego ojciec wcale nie będzie zadowolony z jego powrotu.
- Miałeś szczęście... – kontynuował dalej mężczyzna. - ... że byłem w mieście w interesach. Następnym razem nie bądź taki nierozważny i nie zgub się.
- Nie zgubiłem się. – mruknął nieśmiało Tony. – Zostawiłeś mnie.
Na szczęście jego ojciec tego nie usłyszał, więc obeszło się bez klapsa i kolejnej pogadanki. Nie chciał słuchać kolejnych słów wyrażających rozczarowanie. Już i bez tego wiedział, że nie jest tu mile widziany i że gdyby nie telefon z opieki społecznej, jego ojciec dalej by nie wiedział, że go nie ma. Albo wiedział i był z tego zadowolony.
Gdy senior wyszedł z pokoju hotelowego, w którym się zatrzymali, Tony podszedł do okna i spojrzał na zabudowania Waszyngtonu. Całe szczęście wciąż zbyli w mieście, a Tony nie zamierzał przepuścić takiej okazji. Odczekał chwile, a ż jego ojciec odjedzie i sam też wyszedł z pokoju. Miał nadzieję, że tym razem się nie zgubi.
sobota, 21 lipca 2012
16. NCIS AU 5/6
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz