sobota, 21 lipca 2012

14. NCIS AU 3/6

Był środek nocy, gdy Tony obudził się dręczony pragnieniem. Przewrócił się na drugi bok i próbował znowu zasnąć, ale nic to nie dało, dalej był spragniony, bał się jednak wyjść. Wciąż czuł się niepewnie w towarzystwie tego... małżeństwa. Nawet nie potrafił ich nazywać po imieniu, ojciec zawsze go uczył, że powinien odnosić się do dorosłych z szacunkiem, więc nawet wtedy, gdy Shannon pozwoliła mu mówić do siebie po imieniu, on wciąż zwracał się do niej pani.

Wciąż chciało mu się pić i to jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie mógł już wytrzymać. Zrzucając z siebie kołdrę wstał z lóżka i cicho podszedł do drzwi swojego tymczasowego pokoju. Uchylając je lekko wyjrzał na zewnątrz, w poszukiwaniu tego strasznego psa. Nie było po nim śladu, więc wyszedł równie cicho co poprzednio i wymknął się do kuchni.

Wspinając się na krzesło, Tony wyciągnął czystą szklankę z szafki i nalał sobie wody do pełna. Tak na wszelki wypadek, gdyby znowu zachciało mu się pić.

Zadowolony, że nikogo nie obudził i nie przysporzył sobie kłopotów, Tony odwrócił się, stając oko w oko z przerażającym go psem. Niewiele myśląc, wypuścił z rąk szklankę i cofnął się szybko.

Pies zaskomlał i również się cofnął, gdy kawałki szkła poleciały w jego stronę.

Tony kompletnie nie wiedział, co robić, był przerażony, ale już nie z powodu obecności psa. Bał się, bo rozbijając szklankę z pewnością obudził Gibbs i Shannon. Przez cały czas pobytu w ich domu modlił się, by nic nie zniszczyć i im się nie narazić, ale ten głupi pies wszystko zepsuł. Znowu czekała go ulica.

Usłyszał kroki, pies również, bo wyszedł z kuchni, by po chwili wrócić w towarzystwie Gibbsa i Shannon.

- Co zrobiłeś, mały? – zapytał Gibbs, przecierając zmęczoną twarz. Był podirytowany tym, że został obudzony. Shannon była w lepszym nastroju i od razu podeszła do chłopca, sprawdzając czy nic mu nie jest. Poza permanentnym szokiem, był cały.

- Co robisz o tej porze, w kuchni? – zapytała. Nim Tony zdążył odpowiedzieć, Shannon sama zdążyła sobie odpowiedzieć. – Chciało ci się pić?

- Nalałem sobie wody i chciałem wrócić do pokoju, ale ten pies mnie przestraszył i stłukłem szklankę. – wyjaśnił szybko. – Ja nie chciałem, naprawdę, nie wyrzucajcie mnie z powrotem na ulicę!

- Nikt cię nie będzie wyrzucał, skarbie. – zapewniła go Shannon, przytulając mocno do siebie. – Gibbs, możesz go wziąć do pokoju? Ja tu posprzątam.

- Chodź mały, tylko się nie pokalecz.

Tony ominął całe szkło i podszedł do Gibbsa, patrząc przy tym podejrzanie na psa.

- Trzeba popracować nad twoim zaufaniem do niego. – powiedział Jethro, prowadząc chłopca do pokoju.

- On chciał mnie pogryźć.

- Nie byłbyś pierwszym, którego pogryzł. – zażartował, sadzając Tony’ego na łóżku. – Nie martw się, on gryzie tylko przestępców i to też nie zawsze.

- Jak ma na imię? – zapytał Tony, zdając sobie sprawę, że do tej pory tego nie wie.

- Semper Fidelis.

- Dziwne imię dla psa.

- Zgadzam się. Moi przyjaciele go tak nazwali. Dali mi go w prezencie, gdy odchodziłem z korpusu.

- Był pan w marines?! – Tony nagle stał się podekscytowany. Zawsze interesowało go wojsko i inne służby mundurowe, niestety jego ojciec skutecznie ograniczał jego zainteresowania. Jedynym miejscem, w którym mógł o tym poczytać była szkolna biblioteka.

- Byłem, ale to nie temat na tę porę doby. Jutro mogę ci co nieco opowiedzieć, ale teraz idź spać.

- Wciąż chce mi się pić.

- Zaraz ci przyniosę szklankę wody. Tylko tym razem jej nie rozbij. – powiedział przekornie i wyszedł z pokoju.

Tony położył się na łóżku. Semper, który przez cały czas był u boku swojego pana, teraz tu na niego czekał, wlepiając swoje ślepia w chłopca.

- Trzymaj. – Gibbs wrócił do pokoju i postawił szklankę z wodą na szafce obok łóżka. – Teraz śpij, bo zamierzam cię wcześnie obudzić.

- Po co?

- Idziesz ze mną do pracy. Przedstawię cię paru osobom i razem spróbujemy znaleźć twoich rodziców.

Tony zadrżał prawie niezauważalnie, ale Gibbs to zauważył, postanowił jednak tego nie skomentować.

- Dobranoc, Tony.

- Dobranoc.

Tony zakopał się w pościeli i zamknął oczy, ale gdy tylko usłyszał zamykane drzwi, znowu uchylił powieki. Z zaskoczeniem stwierdził, że Semper nie wyszedł razem z Gibbsem, tylko położył się pod ścianą i teraz spał. O dziwo, nie przeraziło to Tony’ego, poczuł się nawet bezpieczniej, wiedząc, że broni go pies. Nagle przestał rozumieć, czemu do tej pory się go bał.

Tony został zbudzony z samego rana. Był przyzwyczajony do tak wczesnej pory, ale przez ostatnich kilka dni, nie miał ochoty wstawać o takiej godzinie jak szósta rano. Niestety Gibbs nie zamierzał ustąpić i dalej planował zabrać go ze sobą do pracy. Tony nie miał więc innego wyjścia, jak posłusznie wstać.

Po zjedzeniu śniadania od razu wyszli z domu, A Shannon życzył im miłego dnia.

Tony stresował się przez cały czas trwania jazdy, a później także w budynku NCIS. Wszyscy ludzie patrzyli na niego, kiedy Gibbs załatwiał mu przepustkę. Choć był dzieckiem, obowiązywała go tak, jak każdego innego odwiedzającego agencję.

- Nigdy nie przyprowadzałeś ze sobą dzieci, agencie Gibbs. – powiedział jeden z ochroniarzy, patrząc na Tony’ego. – Czyżbyś zdecydował się z żoną na adopcję?

Gibbs uśmiechnął się, podpisując jakiś dokument.

- Nic z tych rzeczy. Ten mały koleżka zgubił swoich rodziców.

Raczej na odwrót, pomyślał gorzko Tony, czując jak łzy zbierają mu się w oczach. Nie lubił myśleć o tym, że jego ojciec o nim zapomniał i prawdopodobnie do tej pory się nie zorientował. Zawsze był zbyt zajęty, by się nim zająć.

- Jeśli ty mu pomożesz ich znaleźć, to długo sam nie pozostanie. – ochroniarz podał Gibbsowi identyfikator uprawniający do poruszania się po agencji.

- Mam nadzieje. – powiedział, dając identyfikator Tony’emu. Ten przypiął go sobie do ubrania. – Chodź, mały, musisz kogoś poznać.

- Kogo? – zapytał, idąc za mężczyzną do windy.

- Kogoś, kto ci pomoże. Spokojnie, na pewno ją polubisz.

Tony przytaknął niepewnie, wchodząc do windy i stając jak najbliżej Gibbsa. Ludzie, którzy z nimi jechali, wpatrywali się w niego zaciekawieni, a to go peszyło. Na szczęście Jethro szybko zorientował się w sytuacji i jednym spojrzeniem zniechęcił innych ludzi do patrzenia.

Pierwsze, co Tony usłyszał po otworzeniu się drzwi windy na najniższym piętrze, to muzyka tak głośna, że aż musiał zasłonić uszy.

- Abby, wyłącz to! – wrzasnął Gibbs. Muzyka momentalnie ucichła.

- GibbsGibbsGibbsGibbs!

Abby podbiegła szybko do mężczyzny i rzuciła mu się na szyję, a zaraz potem uklękła, by przytulić się do czarnego owczarka.

Tony nie mógł się nadziwić dziwnemu wyglądowi tej kobiety. Widział już kiedyś kogoś ubranego podobnie. Jego ojciec stwierdził wtedy, że tacy ludzie to dziwacy i nie powinno się w ogóle przebywać w ich obecności.

- Abby, przestań dusić mojego psa, chciałbym ci kogoś przedstawić.

Abby oderwała wzrok od owczarka i dopiero wtedy zauważyła, że za Gibbsem stoi schowany chłopiec.

- Aww! Gibbs, Shan była w ciąży i mi nie powiedziałeś! – stwierdziła z wyrzutem Abby, odsuwając Gibbs i przyglądając się uważniej Tony’emu.

- Abbs, to nie moje dziecko. Znalazłem go.

- I postanowiłeś adoptować, to słodkie!

Tony instynktownie schował się z powrotem za Gibbsem, gdy Abby zaczęła się tak dziwnie zachowywać w stosunku do niego. Jeszcze nigdy nikt nie był nim tak zaabsorbowany.

- Abbs.

- Okej, okej, dość żartów. Będę poważna. – powaga Abby nie trwała zbyt długo, bo patrząc na Tony’ego nie mogła nacieszyć oczu. – On jest taki słodki! Jak ma na imię?

- Tony.

- Cześć, Tony! Jestem Abby. A to jest Bert! – Abby pobiegła na chwile do jednego ze stołów i po chwili przyniosła ze sobą pluszowego hipopotama.

- Cześć. – odparł niepewnie Tony.

- Gibbs, powiedz, że go zatrzymamy! – pisnęła Abby, gdy zauważyła jak nieśmiały jest Tony.

- Abby, przyszedłem tu po to, byś pomogła mi znaleźć jego rodziców, a nie go zatrzymać. – wyjaśnił Gibbs, odciągając Abby od chłopca, nim zdążyłaby go udusić w jednym ze swoich uścisków.

- Podaj mi tylko nazwisko, a zaraz znajdę jego rodziców.

- Problem polega na tym, że go nie znam. Tony nie chce nic mówić ani mnie, ani Shannon. Miałem nadzieję, że ty pomożesz.

- Abby Sciuto, psycholog dziecięcy do usług! – Abby zasalutowała i ponownie uklęknęła przy Tonym. – Co powiesz na pizzę, Tony?

- Pizzę? – zapytał Tony.

- Pizzę? – powtórzył Gibbs.

- Tak, pizzę. Poważnie, Bossman, myślałeś, że wyciągniesz coś z niego sadzając go na kanapie i przesłuchując? To nie podejrzany. Z dziećmi trzeba inaczej, trzeba zadbać o odpowiednią atmosferę. – wyjaśniła kobieta. – To jak, Tony? Lubisz pizzę?

- Nie wiem. Ojciec zabrania mi jeść takie rzeczy.

Gibbs zmrużył oczy, słysząc pierwszą wzmiankę o ojcu chłopca. Już miał przeczucie, że nie polubi tego mężczyzny.

- Nie wiesz nawet co straciłeś! Pizza jest super! Chodź, Gibbs nas podwiezie do pizzeri. Prawda?

- Jasne. – zgodził się.

Abby miała rację. Podczas jednej krótkiej rozmowy z nią, Tony wspomniał o ojcu, czego nie robił do tej pory. Może więc podczas jedzenia pizzy, dowiedzieliby się jeszcze więcej?

- Skąd jesteś, Tonyboy? – zapytała Abby, przyglądając się chłopcu jedzącemu pizzę.

- Z Nowego Jorku. – odpowiedział natychmiast, czym zadziwił Gibbsa. Gdy on o to pytał, nie uzyskał odpowiedzi.

- Skąd konkretnie? Queens, Brooklyn, Bronx...

- Manhattan.

- To zawęża miejsce poszukiwań twoich rodziców. – powiedział Gibbs, biorąc łyk kawy.

Abby skarciła go wzrokiem i uderzyła w ramię za psucie dziecku dobrego humoru, który sprzyjał wyciąganiu informacji.

- Co lubisz robić, Tony?

Tony spojrzał na nią zaskoczony. Spodziewał się kolejnych pytań na temat jego nazwiska czy rodziców, ale nie na temat jego zainteresowań.

- Lubię oglądać filmy i seriale.

- Naprawdę? Ja też! Jaki jest twój ulubiony serial?

- Magnum, to najlepszy serial na świecie!

- Zgadzam się! A ten jego samochód jest po prostu bombowy!

- Chcę kiedyś taki mieć. Albo Corvettę z 67 roku!

Gibbs nie mógł się nadziwić, jak szybko Abby nawiązała kontakt z Tonym. Wystarczyło jedno pytanie, by zaczęli rozmawiać jak starzy przyjaciele. On nigdy nie osiągnął by takiego wyniku. Samochody niezbyt go interesowały, filmów w ogóle nie oglądał, telewizora w domu używała tylko Shannon, ale przypuszczał, że ona też nie mogłaby znaleźć z Tonym wspólnego języka, tak jak zrobiła to Abby w ciągu kilku minut. Gibbs zaczął mieć coraz większą nadzieję, że z taką pomocą szybko odnajdą rodziców Tony’ego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz