piątek, 26 lipca 2013

122. Zielona heroina 17/26


To był dopiero drugi raz odkąd poznał Tony’ego, gdy Gibbs obudził się z nim w łóżku. Chłopak leżał na brzuchu, opierając głowę o swoje ramię, drugą ręką trzymając Gibbsa za dłoń. Był zrelaksowany, wcale nie wyglądał, jakby coś go bolało.
Nie obudził go, nie było potrzeby, równie dobrze mogliby spędzić cały dzień w łóżku i nie miałoby to dla nikogo znaczenia.
Z tym wyjątkiem, że Gibbs nie chciał zostawać cały dzień w łóżku. Wątpił, że Tony byłby chętny na seks po swoim pierwszym razie, ale wolał nie ryzykować.
Ostrożnie wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego, że to pomieszczenie było większe niż salon w jego domu. Sama wanna była dość duża, by pomieścić trzy osoby. Gibbs podszedł do niej i odkręcił wodę. Zwykle wziąłby prysznic, ale Tony lubił kąpiele i na pewno bardziej ją doceni w swoim stanie.
Gdy wrócił do sypialni chłopak wciąż spał, ale przewrócił się teraz na lewy bok. Pochrapywał cicho.
Gibbs potrząsnął lekko ramieniem dzieciaka.
- Tony, obudź się – powiedział.
Potrzebował jeszcze chwili, by całkowicie obudzić chłopaka, który gdy tylko otworzył oczy, jęknął głośno.
- Wody – stęknął, zasłaniając głowę poduszką.
- Przyniosę ci – westchnął Gibbs. Biedny dzieciak, pomyślał, jest skacowany.
Tony wypił całą szklankę wody w kilku łykach, ale to wciąż było dla niego zbyt mało.
- Więcej? – zapytał, oddając Gibbsowi szklankę.
- Później. – Gibbs pomógł Tony’emu się podnieść i poprowadził go do łazienki. – Kąpiel dobrze ci zrobi na obolałe mięsnie – wyjaśnił.
- Czuję ból, kiedy się ruszam – narzekał Tony, wchodząc do wanny. – Cholera, a nawet mnie nie zerżnąłeś.
- Wyobraź sobie jak by bolało, gdybym to zrobił.
Gibbs wszedł z nim do wanny, usiedli naprzeciw siebie. Tony od razu zanurzył się w wodzie tak, że wystawała tylko jego głowa.
- Trochę pomaga – stwierdził, zanurzając się całkowicie. Gibbs patrzył, jak siedzi pod woda kilka sekund, nim znowu się wynurzył. – Teraz lepiej. Ale dalej wszystko mnie boli.
- Przejdzie ci – zapewnił go. – Głowa też cię boli?
- Tak. – Tony skrzywił się, masując sobie grzbiet nosa. – Czuję się, jakby ktoś walił mi w środku młotkiem. Nienawidzę kaca.
- Trzeba było tyle nie pić. 
- Musiałem sobie trochę łyknąć na odwagę.
- Trochę?
- Powinieneś przestać się mnie czepiać.
Tony znowu zanurzył się pod wodę, pewnie tylko po to, by nie słuchać gadania Gibbsa. Długo jednak nie mógł tam wytrzymać.
- Długo zamierzasz jeszcze tak robić? – spytał Gibbs.
- Nie. – Tony obrócił się i usiadł pomiędzy nogami Gibbsa, opierając się o jego pierś. – Tak lepiej – westchnął zadowolony.
Gibbs objął go ramionami w pasie i pozwolił tak siedzieć, nie widział powodu, by wyganiać dzieciaka. Poza tym, to była naprawdę wygodna pozycja.
- Wiesz – zaczął Tony, mącąc palcem powierzchnię wody – tak sobie myślałam, że wczoraj nie było nawet tak źle.
- Naprawdę?
- Tak. – Tony odchylił głowę, by spojrzeć na Gibbsa. – Ale nadal nie chcę tego robić drugi raz. To mnie nie kręci.
- Jak sobie chcesz.
- Ale dziękuję ci.
Gibbs spojrzał na niego zaskoczony.
- Za co?
- Za pokazanie mi tego – odparł. – I za bycie delikatnym. Wcale nie żałuję, że ci się oddałem.
- Powinienem czuć się zaszczycony?
Tony uśmiechnął się szeroko.
- Jeśli chcesz.
Obaj zamierzali siedzieć w wannie dopóki woda nie zrobi się zimna, było im przyjemnie, Tony coraz bardziej się rozluźniał i relaksował. Po kilku minutach ledwo trzymał głowę nad powierzchnią wody. Gdyby Gibbs go nie podtrzymywał, zanurzyłby się.
Woda wciąż była przyjemnie ciepła, gdy obaj usłyszeli, że ktoś wszedł do apartamentu.
- Anthony!
Tony od razu się podniósł, był spanikowany, Gibbs jeszcze nigdy go takim nie widział.
- O cholera – mruknął pod nosem. – Nie teraz, nie teraz.
- Tony, o co chodzi?
- To mój ojciec! – wysyczał, wychodząc szybko z wanny i uciekając do sypialni.
Gibbs znieruchomiał, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Nie spodziewał się spotkać Seniora. Co powinien zrobić? Nie miał przy sobie broni, choć podejrzewał, że gdyby ją przy nim znaleźli, zastrzeliliby go od razu.
Tony nie kazał mu się ukryć, w ogóle nic mu nie doradził, po prostu wybiegł spanikowany.
- Anthony! – usłyszał znowu Gibbs.
- Idę już, raju! – odkrzyknął Tony z sypialni. 
Gibbs w końcu zdecydował się wyjść i podążyć śladem dzieciaka. Nie miał wyjścia. Ubrał się szybko, ale nie wyszedł z sypialni, stanął na razie za drzwiami, przysłuchując się rozmowie.
- Co tak długo?
- Brałem kąpiel – wyjaśnił Tony. – Co robisz tu tak wcześnie, tato?
- Przyszedłem zobaczyć, co kombinujesz. – Gibbs słyszał, jak Senior chodzi po apartamencie. – Sprawdziłem na co ostatnio wydajesz pieniądze i zaciekawiło mnie, że wśród wydatków są bilety do opery. Między innymi.
- Ukulturalniam się.
- Z kim?
Gibbs uznał ten moment za dobry, by się ujawnić. Spokojnie, tak jak go uczono, wyszedł z sypialni, szybko oceniając sytuację. Senior miał dwóch ochroniarzy, jednym z nich był Roy, drugim jakiś nieznany mu mężczyzna. Obaj mieli pistolety maszynowe, jakby szli na wojnę. Gdy tylko wyszedł, spojrzeli na niego, dając mu do zrozumienia ułożeniem rąk na broni, że są gotowi strzelić.
To jednak nie ochroniarze spoglądali na niego podejrzliwie, tylko Senior, który zmrużył oczy i patrzył, jak staje obok Tony’ego, który natychmiast zasłonił go własnym ciałem przed ojcem.
- To coś nowego – odezwał się w końcu Senior. – Nie widziałem nigdy pana wcześniej, panie...
- Jenkins – odparł od razu, nie wahając się.
- Anthony, na bok.
Tony spojrzał na niego kątem oka, nim odsunął się posłusznie, choć jeszcze chwilę temu był gotowy go bronić własnym ciałem.
- Musi pan wybaczyć moją nieufność, ale mój syn rzadko kogoś do siebie sprowadza – powiedział Senior, podchodząc do Gibbsa bliżej. – Anthony jest bardzo ostrożny.
- Zauważyłem.
- Gdzie się poznaliście?
- W klubie – odpowiedział Tony. – Tato, zostaw go, mów o co chodzi.
- Nie mam takiego zamiaru. Zakładam, że to pan przekonał mi syna do opery?
- Nigdy nie był, więc pomyślałem, czemu go nie zabrać.
- Za moje pieniądze.
Gibbsowi nie podobał się kierunek tej rozmowy. Senior nie wyglądał na wściekłego, ale trudno było powiedzieć, czy za chwilę nie rozkaże swoim gorylom oddać serii strzałów do celu.
- Proszę się nie obawiać – uspokoił go Senior. – Jest pan całkowicie bezpieczny. Przyszedłem tylko porozmawiać z synem.
- Ja bym go zastrzelił – odezwał się Roy.
- Dlatego to nie ty jesteś szefem. – Senior znowu skupił całą swoją uwagę na synu. – Anthony, mam nadzieję, że nie wychylasz się za bardzo ze swoim bogactwem? To zwraca niepotrzebną uwagę.
- Nigdy wcześniej ci to nie przeszkadzało.
- Bo wcześniej nie mieliśmy federalnych na ogonie – powiedział Roy. Tony odwrócił się w jego stronę.
- Jakich znowu federalnych?
- Nasz towar zwrócił uwagę.
- Widzicie? Wasz towar, a nie pieniądze.
- Mimo wszystko masz przestać ich tak tyle wydawać. – Senior zbliżył się do syna i wyciągnął portfel. – Dam ci nową kartę, ma mniejszy limit, więc uważaj.
- Dlaczego twoje problemy zawsze mszczą się na mnie? – zapytał, przyjmując nową kartę.
- Bo jesteś małym, rozrzutnym gnojkiem.
- Zamknij mordę, Roy, nie do ciebie mówiłem.
Gibbs zauważył, jak Tony zadrżał, gdy Roy na niego spojrzał. Bał się go, bez dwóch zdań, a mimo to nie potrafił utrzymać języka za zębami.
- Roy, siedź cicho i nie zwracaj się tak do mojego syna – ostrzegł Roya Senior. – A teraz, kiedy wszyscy jesteśmy spokojni, może pan Jenkins powie nam coś o sobie.
- Tato, proszę, zostaw go. – Tony znowu stanął przed Gibbsem, by zasłonić go przed ojcem. – Później ci wszystko o nim opowiem, okej? Teraz proszę cię, idź, zanim sprowadzisz tu policję.
Senior prychnął rozbawiony.
- Nie byłaby tak głupia, by się tu pchać. Ale niech ci będzie. Zadzwonię później i tym razem już się nie wymigasz. – Senior minął ich i podszedł do swoich ochroniarzy. – Miło było pana poznać, panie Jenkins. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję porozmawiać.
Gibbs z kolei liczył na to, że następne spotkanie odbędzie się w pokoju przesłuchań w NCIS.
Jak tylko Senior i jego ludzie wyszli, Tony odetchnął głęboko, kładąc się na podłodze.
- Przepraszam za mojego ojca – powiedział, przecierając mokre od potu czoło. – Myślałem, że zaraz każe cię zastrzelić.
- A miały powód? – zapytał, siadając obok chłopaka.
- On nie potrzebuje powodu. Zwłaszcza ostatnio. Kiedyś był inny.
Widząc, że to pewnie jedyna taka okazja na poznanie prawdy o dzieciństwie Tony’ego, Gibbs postanowił zaryzykować.
- Kiedyś? Kiedy twoja matka żyła? 
Tony roześmiał się.
- Mój ojciec nie zmienia się przez kobiety – powiedział, podnosząc się. – To one zmieniają się przez niego. Jeśli mój ojciec kiedykolwiek zachowywał się jak przystało na rodzica, to po śmierci mojej matki, a nie przed.
- To znaczy?
Tony wziął głęboki wdech, zasłaniając twarz dłońmi.
- Moja matka była dziwką – zaczął cicho. – Kiedy poznała mojego ojca, miała tylko dwadzieścia lat. Obiecał jej, że się nią zajmie, da jej wszystko i nie będzie musiała już pracować na ulicy. Ale trudno jest zrezygnować z poprzedniego życia.
- Nie przestała?
- Nie do końca. Nie wychodziła już na ulicę, ale dalej oferowała swoje usługi. Tylko ludziom ojca. Niezbyt mu się to podobało. Na początku nawet myślałem, że nie jestem jego synem, ale zrobiłem badanie i wyszło na to, że jednak jestem.
- Co się stało, jak zaszła w ciąże? – zapytał.
- Była przerażona, chciała nawet poddać się aborcji, ale ojciec bardzo jej pilnował. Ostatecznie przyszedłem na świat, a mama mnie pokochała. Ojciec od początku był zadowolony, cieszył się, że będzie mieć dziecko. Przez pierwsze lata życia byłem pod opieką matki, ojciec rzadko mnie widywał. Gdy miałem dwa lata, mama po raz pierwszy zaczęła myśleć o ucieczce.
- Dlaczego?
- Mogła być dziwką, ale nie lubiła, gdy ludziom działa się krzywda. – Tony przerwał na chwilę, opierając głowę o ramię Gibbsa, który zauważył, że dzieciak ma w oczach łzy. – Coraz częściej miała styczność z interesami ojca, widziała, co się dzieje z ludźmi. Nie chciała, żebym wychowywał się w takim otoczeniu, więc robiła wszystko co się da, by mnie ochronić. Nauczyła mnie nawet grać w szachy i na pianinie. Próbowała uciec ze mną sześć razy i zawsze nas łapali. W końcu się poddała i sama zaczęła brać narkotyki. Z każdym rokiem było coraz gorzej, interesował ją tylko seks z ludźmi ojca i kolejny towar, który mu podkradała. Mimo to wciąż się mną opiekowała, o ile była danego dnia w stanie. Gdy miałem dziesięć lat, nie dała już więcej rady.
- Co zrobił twój ojciec?
- Nie przejął się i wcale mu się nie dziwię. Po jej śmierci wziął mnie do siebie i w końcu zaczął się mną zajmować. Nie było go większość czasu, ale gdy tylko mógł, pokazywał mi jak zajmować się handlem narkotykami. Tak, miałem przewalone dzieciństwo i to nie tylko z tego powodu. Roy, ten dryblas, na którego się dzisiaj wydarłem, ciągle się nade mną znęcał, gdy ojciec nie patrzył, robił to nawet wtedy, gdy mama jeszcze żyła. Często nas pilnował.
- Pewnego dnia ojciec zobaczył, że gram w szachy – kontynuował Tony. – Zabronił mi tego robić, mówił że ta gra jest bezsensowna. Więc przestałem, w zamian mogłem robić wszystko inne, cokolwiek mi się podobało. I tak w wieku piętnastu lat zacząłem obciągać ludziom w klubach.
- Nie rozumiem tego – przyznał Gibbs. – Starasz się upodobnić do matki takim zachowaniem?
- Nie – zaprzeczył od razu. – Może troszkę. Ale ja nie robię tego dla pieniędzy, po prostu to lubię. Moja mama brała pieniądze nawet od ludzi ojca. Albo narkotyki. Nienawidzę ich, naprawdę. Gdyby nie one, mama dalej by żyła i może wszystko byłoby lepiej.
- Jesteś strasznym hipokrytą.
- Wiem! – Tony poderwał się raptownie z podłogi i odszedł kawałek od Gibbsa. – Wiem. Ale staram się nie myśleć, skąd pochodzą te pieniądze. To nie moja wina, że ktoś jest na tyle głupi, że bierze narkotyki. Moja matka też była głupia. Kochałem ją, ale była głupia. Głupia i naiwna. Ojciec manipulował jej uczuciami, uzależnił ją od siebie. To kolejna rzecz ojca, której nienawidzę, ale nie tylko u niego, u wszystkich. Mogę wykorzystywać ciało ludzi, ale nigdy nie wykorzystałbym ich uczuć, tak jak to zrobił mój ojciec. Brzydzę się tym.
Gibbs wstał i podszedł do chłopaka, zachował jednak dystans. Czekał, aż zacznie mówić dalej.
- Wiem co sobie myślisz. Że jestem dziwką jak moja matka. Ale nie jestem. Ja naprawdę to lubię, to wszystko. Na początku seks pomagał mi radzić sobie ze stresem związanym z pracą ojca, a później po prostu to polubiłem. To nic złego.
Gibbs już wszystko rozumiał. Seks był po części wynikiem traumy, ale później przerodził się w zwykłe hobby. W taki sposób mózg Tony’ego radził sobie ze stresem. Mógł bardzo łatwo skorzystać z narkotyków, ale ze względu na śmierć matki, wybrał coś bezpieczniejszego.
- Skoro chodzi o seks, nie prościej znaleźć kogoś na stałe i na dobre się wyrwać?
- Znalazłem ciebie, nieprawdaż? 
Tak, ale ja nie jestem tym, którego szukasz, Tony. Okłamuję cię, robię to dla dowodów. Manipuluje tobą w sposób, którego nienawidzisz.
- Naprawdę tak sądzisz?
Tony położył mu dłonie na ramionach i stanął blisko, tak że stykali się piersiami.
- Jesteś lepszy w rozładowywaniu stresu niż wszystko inne, czego dotychczas próbowałem. A wierz mi, żyję w dużym stresie.
Chłopak puścił go i podszedł do barku stojącego pod ścianą. Otworzył go, wyjął wszystkie znajdujące się w nim alkohole i odsunął tylną ściankę. Gibbs nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- W tym sejfie są wszystkie dowody na mojego ojca – wyjaśnił Tony, wskazując na sejf. – Przechowuję to dla niego, bo nikt nie spodziewa się tego tutaj znaleźć.
Gibbs podszedł bliżej, gdy Tony wprowadzał szyfr. Zapamiętał go, choć nie było to proste. Wewnątrz sejfu leżał stos teczek, każda była gruba i wypchana papierami. Gdyby teraz mógł je wziąć, wszystko by się skończyło.
- Czemu mi to pokazujesz? – zapytał, spoglądając, jak Tony zamyka sejf.
- Bo ci ufam. – Kiedy sejf był już bezpiecznie ukryty, chłopak znowu do niego podszedł. – Wiem, że nie powiesz nic policji. Nie dlatego że widziałeś dzisiaj dwóch gości ze spluwami, jesteś Marines, na pewno cię to nie przestraszyło. Nie powiesz nic, bo za bardzo ci na mnie zależy.
Tak bardzo się mylisz, Tony, pomyślał. Zależy mi na tobie, ale wciąż mam robotę do wykonania i nie zawaham się ci grozić, żeby dostać te dowody.
Nic z tego Gibbs nie wypowiedział na głos. Przytaknął tylko Tony’emu i zaprowadził go z powrotem do sypialni. Rozebrali się szybko, zapominając chwilowo o wizycie Seniora i odbytej rozmowie.
Gibbs oddał Tony’emu kontrolę, żeby mógł się uspokoić i żeby czuł się bezpiecznie. Podziałało. Po wszystkim nie wstali z łóżka, żaden z nich nie chciał się stąd ruszać. Leżeli twarzami do siebie, tak blisko jak tylko mogli. Tony miał zamknięte oczy, ale nie spał.
- Wiesz – zaczął cicho – chyba się zakochałem – przyznał nieśmiało.
Tych kilka słów wystarczyło, by Gibbs poczuł się jak ostatni drań.  
***
Następny rozdział będzie napisany nieco inaczej niż dotychczasowe. 

W środę oczywiście MS. 
Jeśli ktoś lubi Supernatural, to od wczoraj na moim profilu na fanfiction.net znajduje się opowiadanie na podstawie tego serialu, pierwsza część z trzech. Akcja rozgrywa się w czasach wiktoriańskich na terenach Wielkiej Brytanii. Zapraszam.
Link: http://www.fanfiction.net/s/9528362/1/Ten-który-uratował-cię-od-wiecznego-potępienia-część-1

1 komentarz:

  1. Biedny, biedny Tony. Już niedługo Gibbs go zostawi ze złamanym sercem i kosmiczną traumą. Kto by pomyślał, że ten zepsuty dzieciak ma jakieś uczucia, nie Gibbs? Oj będzie bolało.

    Senior i jego ludzie wystąpili niemal jak w filmie gangsterskim w stylu "Człowiek z blizną" :) Duży plus za to ^^ Uwielbiam gangsterów :)

    Skoro Gibbs wie już gdzie są dowody to zbliżamy się powoli do wielkiego finału, nie? :) Chociaż jeszcze sporo tych części zostało :) Co tam jeszcze kombinujesz? :)
    Asai

    OdpowiedzUsuń