To był dopiero drugi raz odkąd
poznał Tony’ego, gdy Gibbs obudził się z nim w łóżku. Chłopak leżał na brzuchu,
opierając głowę o swoje ramię, drugą ręką trzymając Gibbsa za dłoń. Był
zrelaksowany, wcale nie wyglądał, jakby coś go bolało.
Nie obudził go, nie było
potrzeby, równie dobrze mogliby spędzić cały dzień w łóżku i nie miałoby to dla
nikogo znaczenia.
Z tym wyjątkiem, że Gibbs nie
chciał zostawać cały dzień w łóżku. Wątpił, że Tony byłby chętny na seks po
swoim pierwszym razie, ale wolał nie ryzykować.
Ostrożnie wstał z łóżka i poszedł
do łazienki. Wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego, że to pomieszczenie było
większe niż salon w jego domu. Sama wanna była dość duża, by pomieścić trzy
osoby. Gibbs podszedł do niej i odkręcił wodę. Zwykle wziąłby prysznic, ale
Tony lubił kąpiele i na pewno bardziej ją doceni w swoim stanie.
Gdy wrócił do sypialni chłopak
wciąż spał, ale przewrócił się teraz na lewy bok. Pochrapywał cicho.
Gibbs potrząsnął lekko ramieniem
dzieciaka.
- Tony, obudź się – powiedział.
Potrzebował jeszcze chwili, by
całkowicie obudzić chłopaka, który gdy tylko otworzył oczy, jęknął głośno.
- Wody – stęknął, zasłaniając
głowę poduszką.
- Przyniosę ci – westchnął Gibbs.
Biedny dzieciak, pomyślał, jest skacowany.
Tony wypił całą szklankę wody w
kilku łykach, ale to wciąż było dla niego zbyt mało.
- Więcej? – zapytał, oddając
Gibbsowi szklankę.
- Później. – Gibbs pomógł
Tony’emu się podnieść i poprowadził go do łazienki. – Kąpiel dobrze ci zrobi na
obolałe mięsnie – wyjaśnił.
- Czuję ból, kiedy się ruszam –
narzekał Tony, wchodząc do wanny. – Cholera, a nawet mnie nie zerżnąłeś.
- Wyobraź sobie jak by bolało,
gdybym to zrobił.
Gibbs wszedł z nim do wanny,
usiedli naprzeciw siebie. Tony od razu zanurzył się w wodzie tak, że wystawała
tylko jego głowa.
- Trochę pomaga – stwierdził,
zanurzając się całkowicie. Gibbs patrzył, jak siedzi pod woda kilka sekund, nim
znowu się wynurzył. – Teraz lepiej. Ale dalej wszystko mnie boli.
- Przejdzie ci – zapewnił go. –
Głowa też cię boli?
- Tak. – Tony skrzywił się,
masując sobie grzbiet nosa. – Czuję się, jakby ktoś walił mi w środku młotkiem.
Nienawidzę kaca.
- Trzeba było tyle nie pić.
- Musiałem sobie trochę łyknąć na
odwagę.
- Trochę?
- Powinieneś przestać się mnie
czepiać.
Tony znowu zanurzył się pod wodę,
pewnie tylko po to, by nie słuchać gadania Gibbsa. Długo jednak nie mógł tam
wytrzymać.
- Długo zamierzasz jeszcze tak
robić? – spytał Gibbs.
- Nie. – Tony obrócił się i
usiadł pomiędzy nogami Gibbsa, opierając się o jego pierś. – Tak lepiej –
westchnął zadowolony.
Gibbs objął go ramionami w pasie
i pozwolił tak siedzieć, nie widział powodu, by wyganiać dzieciaka. Poza tym,
to była naprawdę wygodna pozycja.
- Wiesz – zaczął Tony, mącąc
palcem powierzchnię wody – tak sobie myślałam, że wczoraj nie było nawet tak
źle.
- Naprawdę?
- Tak. – Tony odchylił głowę, by
spojrzeć na Gibbsa. – Ale nadal nie chcę tego robić drugi raz. To mnie nie
kręci.
- Jak sobie chcesz.
- Ale dziękuję ci.
Gibbs spojrzał na niego
zaskoczony.
- Za co?
- Za pokazanie mi tego – odparł.
– I za bycie delikatnym. Wcale nie żałuję, że ci się oddałem.
- Powinienem czuć się
zaszczycony?
Tony uśmiechnął się szeroko.
- Jeśli chcesz.
Obaj zamierzali siedzieć w wannie
dopóki woda nie zrobi się zimna, było im przyjemnie, Tony coraz bardziej się
rozluźniał i relaksował. Po kilku minutach ledwo trzymał głowę nad powierzchnią
wody. Gdyby Gibbs go nie podtrzymywał, zanurzyłby się.
Woda wciąż była przyjemnie
ciepła, gdy obaj usłyszeli, że ktoś wszedł do apartamentu.
- Anthony!
Tony od razu się podniósł, był
spanikowany, Gibbs jeszcze nigdy go takim nie widział.
- O cholera – mruknął pod nosem.
– Nie teraz, nie teraz.
- Tony, o co chodzi?
- To mój ojciec! – wysyczał,
wychodząc szybko z wanny i uciekając do sypialni.
Gibbs znieruchomiał, nie bardzo
wiedząc, co zrobić. Nie spodziewał się spotkać Seniora. Co powinien zrobić? Nie
miał przy sobie broni, choć podejrzewał, że gdyby ją przy nim znaleźli,
zastrzeliliby go od razu.
Tony nie kazał mu się ukryć, w
ogóle nic mu nie doradził, po prostu wybiegł spanikowany.
- Anthony! – usłyszał znowu Gibbs.
- Idę już, raju! – odkrzyknął
Tony z sypialni.
Gibbs w końcu zdecydował się
wyjść i podążyć śladem dzieciaka. Nie miał wyjścia. Ubrał się szybko, ale nie
wyszedł z sypialni, stanął na razie za drzwiami, przysłuchując się rozmowie.
- Co tak długo?
- Brałem kąpiel – wyjaśnił Tony.
– Co robisz tu tak wcześnie, tato?
- Przyszedłem zobaczyć, co
kombinujesz. – Gibbs słyszał, jak Senior chodzi po apartamencie. – Sprawdziłem
na co ostatnio wydajesz pieniądze i zaciekawiło mnie, że wśród wydatków są bilety
do opery. Między innymi.
- Ukulturalniam się.
- Z kim?
Gibbs uznał ten moment za dobry,
by się ujawnić. Spokojnie, tak jak go uczono, wyszedł z sypialni, szybko
oceniając sytuację. Senior miał dwóch ochroniarzy, jednym z nich był Roy,
drugim jakiś nieznany mu mężczyzna. Obaj mieli pistolety maszynowe, jakby szli
na wojnę. Gdy tylko wyszedł, spojrzeli na niego, dając mu do zrozumienia
ułożeniem rąk na broni, że są gotowi strzelić.
To jednak nie ochroniarze
spoglądali na niego podejrzliwie, tylko Senior, który zmrużył oczy i patrzył,
jak staje obok Tony’ego, który natychmiast zasłonił go własnym ciałem przed
ojcem.
- To coś nowego – odezwał się w
końcu Senior. – Nie widziałem nigdy pana wcześniej, panie...
- Jenkins – odparł od razu, nie
wahając się.
- Anthony, na bok.
Tony spojrzał na niego kątem oka,
nim odsunął się posłusznie, choć jeszcze chwilę temu był gotowy go bronić
własnym ciałem.
- Musi pan wybaczyć moją
nieufność, ale mój syn rzadko kogoś do siebie sprowadza – powiedział Senior,
podchodząc do Gibbsa bliżej. – Anthony jest bardzo ostrożny.
- Zauważyłem.
- Gdzie się poznaliście?
- W klubie – odpowiedział Tony. –
Tato, zostaw go, mów o co chodzi.
- Nie mam takiego zamiaru.
Zakładam, że to pan przekonał mi syna do opery?
- Nigdy nie był, więc pomyślałem,
czemu go nie zabrać.
- Za moje pieniądze.
Gibbsowi nie podobał się kierunek
tej rozmowy. Senior nie wyglądał na wściekłego, ale trudno było powiedzieć, czy
za chwilę nie rozkaże swoim gorylom oddać serii strzałów do celu.
- Proszę się nie obawiać –
uspokoił go Senior. – Jest pan całkowicie bezpieczny. Przyszedłem tylko
porozmawiać z synem.
- Ja bym go zastrzelił – odezwał
się Roy.
- Dlatego to nie ty jesteś
szefem. – Senior znowu skupił całą swoją uwagę na synu. – Anthony, mam
nadzieję, że nie wychylasz się za bardzo ze swoim bogactwem? To zwraca
niepotrzebną uwagę.
- Nigdy wcześniej ci to nie
przeszkadzało.
- Bo wcześniej nie mieliśmy
federalnych na ogonie – powiedział Roy. Tony odwrócił się w jego stronę.
- Jakich znowu federalnych?
- Nasz towar zwrócił uwagę.
- Widzicie? Wasz towar, a nie
pieniądze.
- Mimo wszystko masz przestać ich
tak tyle wydawać. – Senior zbliżył się do syna i wyciągnął portfel. – Dam ci
nową kartę, ma mniejszy limit, więc uważaj.
- Dlaczego twoje problemy zawsze
mszczą się na mnie? – zapytał, przyjmując nową kartę.
- Bo jesteś małym, rozrzutnym
gnojkiem.
- Zamknij mordę, Roy, nie do
ciebie mówiłem.
Gibbs zauważył, jak Tony zadrżał,
gdy Roy na niego spojrzał. Bał się go, bez dwóch zdań, a mimo to nie potrafił
utrzymać języka za zębami.
- Roy, siedź cicho i nie zwracaj
się tak do mojego syna – ostrzegł Roya Senior. – A teraz, kiedy wszyscy
jesteśmy spokojni, może pan Jenkins powie nam coś o sobie.
- Tato, proszę, zostaw go. – Tony
znowu stanął przed Gibbsem, by zasłonić go przed ojcem. – Później ci wszystko o
nim opowiem, okej? Teraz proszę cię, idź, zanim sprowadzisz tu policję.
Senior prychnął rozbawiony.
- Nie byłaby tak głupia, by się
tu pchać. Ale niech ci będzie. Zadzwonię później i tym razem już się nie
wymigasz. – Senior minął ich i podszedł do swoich ochroniarzy. – Miło było pana
poznać, panie Jenkins. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli okazję
porozmawiać.
Gibbs z kolei liczył na to, że
następne spotkanie odbędzie się w pokoju przesłuchań w NCIS.
Jak tylko Senior i jego ludzie
wyszli, Tony odetchnął głęboko, kładąc się na podłodze.
- Przepraszam za mojego ojca –
powiedział, przecierając mokre od potu czoło. – Myślałem, że zaraz każe cię
zastrzelić.
- A miały powód? – zapytał,
siadając obok chłopaka.
- On nie potrzebuje powodu.
Zwłaszcza ostatnio. Kiedyś był inny.
Widząc, że to pewnie jedyna taka
okazja na poznanie prawdy o dzieciństwie Tony’ego, Gibbs postanowił
zaryzykować.
- Kiedyś? Kiedy twoja matka
żyła?
Tony roześmiał się.
- Mój ojciec nie zmienia się
przez kobiety – powiedział, podnosząc się. – To one zmieniają się przez niego.
Jeśli mój ojciec kiedykolwiek zachowywał się jak przystało na rodzica, to po
śmierci mojej matki, a nie przed.
- To znaczy?
Tony wziął głęboki wdech, zasłaniając
twarz dłońmi.
- Moja matka była dziwką – zaczął
cicho. – Kiedy poznała mojego ojca, miała tylko dwadzieścia lat. Obiecał jej,
że się nią zajmie, da jej wszystko i nie będzie musiała już pracować na ulicy.
Ale trudno jest zrezygnować z poprzedniego życia.
- Nie przestała?
- Nie do końca. Nie wychodziła
już na ulicę, ale dalej oferowała swoje usługi. Tylko ludziom ojca. Niezbyt mu
się to podobało. Na początku nawet myślałem, że nie jestem jego synem, ale
zrobiłem badanie i wyszło na to, że jednak jestem.
- Co się stało, jak zaszła w
ciąże? – zapytał.
- Była przerażona, chciała nawet
poddać się aborcji, ale ojciec bardzo jej pilnował. Ostatecznie przyszedłem na
świat, a mama mnie pokochała. Ojciec od początku był zadowolony, cieszył się,
że będzie mieć dziecko. Przez pierwsze lata życia byłem pod opieką matki,
ojciec rzadko mnie widywał. Gdy miałem dwa lata, mama po raz pierwszy zaczęła
myśleć o ucieczce.
- Dlaczego?
- Mogła być dziwką, ale nie
lubiła, gdy ludziom działa się krzywda. – Tony przerwał na chwilę, opierając
głowę o ramię Gibbsa, który zauważył, że dzieciak ma w oczach łzy. – Coraz
częściej miała styczność z interesami ojca, widziała, co się dzieje z ludźmi.
Nie chciała, żebym wychowywał się w takim otoczeniu, więc robiła wszystko co
się da, by mnie ochronić. Nauczyła mnie nawet grać w szachy i na pianinie.
Próbowała uciec ze mną sześć razy i zawsze nas łapali. W końcu się poddała i
sama zaczęła brać narkotyki. Z każdym rokiem było coraz gorzej, interesował ją
tylko seks z ludźmi ojca i kolejny towar, który mu podkradała. Mimo to wciąż
się mną opiekowała, o ile była danego dnia w stanie. Gdy miałem dziesięć lat,
nie dała już więcej rady.
- Co zrobił twój ojciec?
- Nie przejął się i wcale mu się
nie dziwię. Po jej śmierci wziął mnie do siebie i w końcu zaczął się mną
zajmować. Nie było go większość czasu, ale gdy tylko mógł, pokazywał mi jak
zajmować się handlem narkotykami. Tak, miałem przewalone dzieciństwo i to nie
tylko z tego powodu. Roy, ten dryblas, na którego się dzisiaj wydarłem, ciągle
się nade mną znęcał, gdy ojciec nie patrzył, robił to nawet wtedy, gdy mama
jeszcze żyła. Często nas pilnował.
- Pewnego dnia ojciec zobaczył,
że gram w szachy – kontynuował Tony. – Zabronił mi tego robić, mówił że ta gra
jest bezsensowna. Więc przestałem, w zamian mogłem robić wszystko inne,
cokolwiek mi się podobało. I tak w wieku piętnastu lat zacząłem obciągać
ludziom w klubach.
- Nie rozumiem tego – przyznał
Gibbs. – Starasz się upodobnić do matki takim zachowaniem?
- Nie – zaprzeczył od razu. –
Może troszkę. Ale ja nie robię tego dla pieniędzy, po prostu to lubię. Moja
mama brała pieniądze nawet od ludzi ojca. Albo narkotyki. Nienawidzę ich,
naprawdę. Gdyby nie one, mama dalej by żyła i może wszystko byłoby lepiej.
- Jesteś strasznym hipokrytą.
- Wiem! – Tony poderwał się
raptownie z podłogi i odszedł kawałek od Gibbsa. – Wiem. Ale staram się nie
myśleć, skąd pochodzą te pieniądze. To nie moja wina, że ktoś jest na tyle
głupi, że bierze narkotyki. Moja matka też była głupia. Kochałem ją, ale była
głupia. Głupia i naiwna. Ojciec manipulował jej uczuciami, uzależnił ją od
siebie. To kolejna rzecz ojca, której nienawidzę, ale nie tylko u niego, u
wszystkich. Mogę wykorzystywać ciało ludzi, ale nigdy nie wykorzystałbym ich
uczuć, tak jak to zrobił mój ojciec. Brzydzę się tym.
Gibbs wstał i podszedł do
chłopaka, zachował jednak dystans. Czekał, aż zacznie mówić dalej.
- Wiem co sobie myślisz. Że
jestem dziwką jak moja matka. Ale nie jestem. Ja naprawdę to lubię, to
wszystko. Na początku seks pomagał mi radzić sobie ze stresem związanym z pracą
ojca, a później po prostu to polubiłem. To nic złego.
Gibbs już wszystko rozumiał. Seks
był po części wynikiem traumy, ale później przerodził się w zwykłe hobby. W
taki sposób mózg Tony’ego radził sobie ze stresem. Mógł bardzo łatwo skorzystać
z narkotyków, ale ze względu na śmierć matki, wybrał coś bezpieczniejszego.
- Skoro chodzi o seks, nie
prościej znaleźć kogoś na stałe i na dobre się wyrwać?
- Znalazłem ciebie,
nieprawdaż?
Tak, ale ja nie jestem tym, którego szukasz, Tony. Okłamuję cię, robię to
dla dowodów. Manipuluje tobą w sposób, którego nienawidzisz.
- Naprawdę tak sądzisz?
Tony położył mu dłonie na
ramionach i stanął blisko, tak że stykali się piersiami.
- Jesteś lepszy w rozładowywaniu
stresu niż wszystko inne, czego dotychczas próbowałem. A wierz mi, żyję w dużym
stresie.
Chłopak puścił go i podszedł do
barku stojącego pod ścianą. Otworzył go, wyjął wszystkie znajdujące się w nim
alkohole i odsunął tylną ściankę. Gibbs nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
- W tym sejfie są wszystkie
dowody na mojego ojca – wyjaśnił Tony, wskazując na sejf. – Przechowuję to dla
niego, bo nikt nie spodziewa się tego tutaj znaleźć.
Gibbs podszedł bliżej, gdy Tony
wprowadzał szyfr. Zapamiętał go, choć nie było to proste. Wewnątrz sejfu leżał
stos teczek, każda była gruba i wypchana papierami. Gdyby teraz mógł je wziąć,
wszystko by się skończyło.
- Czemu mi to pokazujesz? –
zapytał, spoglądając, jak Tony zamyka sejf.
- Bo ci ufam. – Kiedy sejf był
już bezpiecznie ukryty, chłopak znowu do niego podszedł. – Wiem, że nie powiesz
nic policji. Nie dlatego że widziałeś dzisiaj dwóch gości ze spluwami, jesteś
Marines, na pewno cię to nie przestraszyło. Nie powiesz nic, bo za bardzo ci na
mnie zależy.
Tak bardzo się mylisz, Tony,
pomyślał. Zależy mi na tobie, ale wciąż mam robotę do wykonania i nie
zawaham się ci grozić, żeby dostać te dowody.
Nic z tego Gibbs nie wypowiedział
na głos. Przytaknął tylko Tony’emu i zaprowadził go z powrotem do sypialni.
Rozebrali się szybko, zapominając chwilowo o wizycie Seniora i odbytej
rozmowie.
Gibbs oddał Tony’emu kontrolę,
żeby mógł się uspokoić i żeby czuł się bezpiecznie. Podziałało. Po wszystkim
nie wstali z łóżka, żaden z nich nie chciał się stąd ruszać. Leżeli twarzami do
siebie, tak blisko jak tylko mogli. Tony miał zamknięte oczy, ale nie spał.
- Wiesz – zaczął cicho – chyba
się zakochałem – przyznał nieśmiało.
Tych kilka słów wystarczyło, by Gibbs poczuł się jak ostatni drań. ***
Następny rozdział będzie napisany nieco inaczej niż dotychczasowe.
W środę oczywiście MS.
Jeśli ktoś lubi Supernatural, to od wczoraj na moim profilu na fanfiction.net znajduje się opowiadanie na podstawie tego serialu, pierwsza część z trzech. Akcja rozgrywa się w czasach wiktoriańskich na terenach Wielkiej Brytanii. Zapraszam.
Link: http://www.fanfiction.net/s/9528362/1/Ten-który-uratował-cię-od-wiecznego-potępienia-część-1
Biedny, biedny Tony. Już niedługo Gibbs go zostawi ze złamanym sercem i kosmiczną traumą. Kto by pomyślał, że ten zepsuty dzieciak ma jakieś uczucia, nie Gibbs? Oj będzie bolało.
OdpowiedzUsuńSenior i jego ludzie wystąpili niemal jak w filmie gangsterskim w stylu "Człowiek z blizną" :) Duży plus za to ^^ Uwielbiam gangsterów :)
Skoro Gibbs wie już gdzie są dowody to zbliżamy się powoli do wielkiego finału, nie? :) Chociaż jeszcze sporo tych części zostało :) Co tam jeszcze kombinujesz? :)
Asai