Gibbs nie mógł uwierzyć we własne
szczęście. Udało mu się zatrzymać przy sobie Tony’ego przez całe trzy miesiące.
Z tego co powiedział mu Louis, był to rekord.
Dalej spotykał się z młodym
studentem, z dnia na dzień lubił coraz bardziej jego towarzystwo, był miłą
odskocznią od DiNozzo, który wciąż miał tylko seks w głowie. Gdy Gibbs
powiedział mu o Louisie, stał się taki zazdrosny, że omal nie wydrapał chłopakowi
oczu, gdy zobaczył ich razem na mieście. Gibbs musiał go później uspokajać w
sypialni i zapewniać, że wcale nie pierdoli Louisa podczas gdy jemu nie pozwala
na spotykanie się z innymi.
Podczas tych trzech miesięcy
Gibbs doznał jednej porażki i jednego zwycięstwa. Udało mu się w końcu
wyciągnąć nieco informacji o Tonym, który z każdym dniem ufał mu coraz
bardziej. Dzieciak opowiedział mu trochę o swoich zainteresowaniach i
dzieciństwie, z czego i tak większość zapewne była kłamstwem, zwłaszcza to drugie,
ale miło było porozmawiać z nim o czymś innym niż o seksie.
Porażką było natomiast
znalezienie mu innych rozrywek, na których mógł się skupić zamiast na uciechach
seksualnych. Czasami oglądali filmy, ale rzadko kiedy udało im się dotrwać do
końca. Tony nie mógł utrzymać rąk przy sobie.
Poza tym nie była to ciekawa
rozrywka, no i była znana dzieciakowi. Gibbs chciał mu pokazać inne ciekawe
rzeczy, ale Tony nie był zainteresowany.
Trzy miesiące wystarczyły, by
Gibbs zrozumiał, a nawet polubił Tony’ego. Dalej był dla niego aroganckim,
rozpieszczonym smarkaczem, ale dzieciak miał powody. Tony wyznał mu raz w
tajemnicy, że ojciec zawsze dawał mu wszystko, czego chciał. Tłumaczyło to,
czemu lubi żyć w luksusie. Gibbs chciał się jeszcze dowiedzieć, czy to zamiłowanie
do seksu to też wynik jakiegoś zachowania z dzieciństwa, ale jeśli Tony nie
kłamał co do swoich lat życia jako dziecko, to nic nie wywołało takiego
zachowania.
Interesowało go też, czemu
dzieciak tak bardzo boi się seksu analnego. Do tej pory go nie uprawiali,
ograniczali się tylko oralnego i dotykania, nic więcej. Gdy kilka razy próbował
coś w łóżku zdziałać w tym kierunku, Tony niemal wpadał w panikę dlatego po
kilku próbach Gibbs ich zaprzestał. Nie chciał zepsuć wszystkiego, co udało mu
się osiągnąć przez trzy miesiące, był już coraz bliżej dowodów. Poza tym nie
chciał, żeby dzieciak przestał go lubić. Był naprawdę sympatyczny, gdy tego
chciał.
Mężczyzna, który trzy miesiące
temu omal nie udusił Tony’ego pojawił się jeszcze wiele razy. Gibbs nie miał
już wątpliwości, że to Roy. Któregoś dnia przyszedł znowu rano. Jego pukanie
obudziło Gibbsa, który znowu poszedł podsłuchać rozmowę. Tony zwrócił się wtedy
do niego po imieniu.
- Wynoś się, Roy, nie chcę
kłopotów.
- Takim zachowaniem je sobie
tworzysz.
Na szczęście nie doszło już
więcej do rękoczynów, a Roy nigdy nie dowiedział się o jego obecności, choć
podejrzewał, że mężczyzna i tak wie, że przychodzi do Tony’ego, który nigdy nie
poruszał tego tematu. Na pytania Gibbsa o to kto pukał do drzwi albo kto
dzwonił, zawsze odpowiadał, że obsługa albo znajomy.
Gibbs przeklinał sam siebie za
swoją głupotę, już wcześniej mógł stwierdzić na pewno, że to Roy przychodzi,
włoski akcent był aż nazbyt słyszalny. Czasami miał wrażenie, że mężczyzna go
śledzi, ale do tej pory nic nie zauważył. Mimo to postanowił z tego powodu
ograniczyć swoje spotkania z Louisem, nie chciał go narażać. Chłopak nie miał
nic przeciwko, ostatnio sporo się uczył, więc tak czy inaczej nie miał zbyt
dużo wolnego czasu.
Nie żeby Gibbs go miał, Tony
chciał go mieć tylko dla siebie i zajmował każda jego chwilę. Gdy nie byli
razem, ciągle wydzwaniał, tak jakby nie przywykł, że ktoś nie skacze wokół
niego dzień i noc. Co pewnie było jedynym wyjaśnieniem tej zaborczości.
Gibbs spędzał w apartamencie
dzieciaka czasami cały dzień, często też nocował, a potem musiał posługiwać się
szantażem, by wrócić do siebie. Nie za bardzo podobało się to wszystko
dyrekcji. Jednego dnia Gibbs dostał kurierem paczkę, która oprócz nudnych, nic
nie znaczących rupieci zawierała ukrytą wiadomość dla niego. Tom żądał, by
zapraszał dzieciaka do siebie, gdzie były kamery, ale Gibbs zignorował rozkaz.
Tony nie czuł się komfortowo w jego mieszkaniu, ciągle narzekał i był
niespokojny, jakby zaraz ktoś miał go zabić. Nie chcąc ryzykować, Gibbs zgadzał
się na spędzanie czasu u niego i nawet mu to nie przeszkadzało. Łóżko dzieciaka
było bardzo wygodne.
Był poniedziałek, jako że Gibbs
nie miał pracy, a Tony miał wieczne wakacje, to jak zwykle siedzieli w
apartamencie. Podczas gdy dzieciak krzątał się przy odtwarzaczu muzyki, Gibbs
zastanawiał się, jak zagospodarować czas na najbliższe dni. Zadanie wydawało
się łatwe, ale w rzeczywistości było bardzo trudne, zwłaszcza że nie mógł się
skupić, Tony go rozpraszał.
Gibbs zsunął się z kanapy i
usiadł na podłodze, odwracając się do dzieciaka plecami. Teraz, gdy go nie
widział, było dużo lepiej.
Spokój nie trwał długo, Tony
nagle klasnął, wyraźnie czymś uradowany. Gibbs otworzył jedno z oczu, które
dotąd miał zamknięte i zobaczył, jak Tony nagle uklęknął i zaczął iść w jego
kierunku na czworaka, podczas gdy z głośników nagle wydobyła się muzyka, którą
Gibbs poznał od razu. Mały gnojek, pomyślał. Już wiedział, że nie
obejdzie się bez prysznica. Tony puścił Cher i to jedną z jej największych,
komercyjnych piosenek. Czy mogło być coś gorszego?
Starał się nie patrzyć na
dzieciaka, dać mu do zrozumienia, że nie ma na nic ochoty, ale Tony jak zwykle
myślał tylko o sobie.
Wraz z ostatnimi słowami pierwszej zwrotki, Tony popchnął Gibbsa, tak że opierał się na łokciach, a potem ujął jego twarz w dłonie, całując krótko, by po chwili zejść z pocałunkami na szyję mężczyzny.
Wraz z ostatnimi słowami pierwszej zwrotki, Tony popchnął Gibbsa, tak że opierał się na łokciach, a potem ujął jego twarz w dłonie, całując krótko, by po chwili zejść z pocałunkami na szyję mężczyzny.
Na jeden krótki moment, Gibbs
stracił oddech, gdy poczuł na sobie te ciepłe usta, które już niejednokrotnie
pokazały, co potrafią. Uniósł drżącą dłoń i przesunął ja wzdłuż pleców
Tony’ego, aż do głowy, gdzie zatopił palce w miękkie włosy i przycisnął
chłopaka mocniej do siebie. Głos Cher wciąż wydobywał się z głośników.
Tony znów pocałował go w usta,
ale tym razem zrobił to bardziej namiętnie i dłużej, przejeżdżając językiem po
rozchylonych wargach Gibbsa, by po chwili go pomiędzy nie wsunąć. Dłoń w jego
włosach zacisnęła się mocniej, co skłoniło chłopaka do przywarcia do mężczyzny
całym ciałem, siadając mu na biodrach.
Gibbs oparł się o kanapę, miał
teraz wolne obie ręce, którymi natychmiast przycisnął biodra Tony’ego do
swoich. Chłopak jęknął mu wprost do ust i przywarł do niego jeszcze bardziej.
Gibbs rozchylił poły koszuli
Tony’ego, odsłaniając jego pierś, po której przejechał dłonią. Dzieciak uniósł
się nieco, dając mu lepszy dostęp, z czego natychmiast skorzystał. Trącił
palcem twardy już sutek, a ustami zaczął składać pocałunki na całym torsie,
napawając się idealnymi mięśniami tuż pod skórą.
Tony ani na chwilę nie przestał
go całować, tylko teraz robił to w głowę. Pomrukiwał cicho, gdy ręce Gibbsa
masowały jego pierś, a usta drażniły rozgrzaną skórę. Z każdą chwilą czuł coraz
większe podniecenie i ekstazę, to było po prostu zbyt dobre.
Gibbs ominął sutki, którymi dalej
zajmowały się dłonie i całował coraz wyżej, aż doszedł do ust Tony’ego.
Pocałowali się znowu, Tony z powrotem usiadł mu na biodrach i otarł się o nie
swoimi jak najlepiej mógł, by po chwili powtórzyć ten ruch, a potem jeszcze raz
i jeszcze raz. Uśmiechnął się do pocałunku, szepcząc cicho słowa piosenki, gdy
poczuł na swoich pośladkach mocno zaciskającą się dłoń Gibbsa.
Kiedy obu było już trudno
oddychać, Tony znów przerwał pocałunek, ale nie pozwolił, by ich usta nie były
zajęte. Zaczęli całować się nawzajem po szyjach, gryźć je i ssać, zostawiając
czerwone ślady, które przez noc nabrałyby jeszcze intensywniejszego koloru.
Tony kochał tego każdą minutę,
czuł że jest już blisko i zaraz dojdzie. Stęknął i złapał mocno Gibbsa za
włosy, boleśnie wręcz, przyciągając go jeszcze bliżej, by każdy fragment szyi
doświadczył ust starszego mężczyzny.
Gdy Cher znów zaśpiewała o
całowaniu, Gibbs z niewielką brutalnością przyciągnął Tony’ego do ponownego
pocałunku. Obaj odczuli ból, gdy ich zęby uderzyły o siebie, ale szybko o tym
zapomnieli. Byli podnieceni do granic możliwości, oddechy przyspieszały im
coraz bardziej, tak że z trudem łapali powietrze pomiędzy kolejnymi
pocałunkami.
Obaj nasilili ruchy bioder,
ocierając się o siebie coraz mocniej i szybciej w rytm piosenki, która zbliżała
się już do końca.
Wystarczyło im jeszcze tylko
kilka ruchów, by skończyć. Gibbs doszedł pierwszy, zamykając Tony’ego w
żelaznym uścisku, gdy całe ciało odczuło ogromną rozkosz. Nie przestali się
całować ani na chwilę, a gdy Tony także doszedł, dalej poruszali biodrami,
chcąc poczuć ostatnie resztki przyjemności, która opuszczała ich ciała z każdą
kolejną chwilą. W końcu pozostało już tylko zmęczenie i gorąco, skórę mieli
mokrą od potu, koszula Tony’ego przykleiła mu się do ciała, opinając jego
pierś.
Obaj ciężko dyszeli, dochodząc
powoli do siebie. Gibbs oparł głowę o czoło dzieciaka i spojrzał w jego
przymknięte oczy. Chłopak uśmiechnął się do niego zadziornie.
- Nie wiem, czy w twoich
pocałunkach jest miłość, ale pożądanie na pewno – powiedział, sapiąc cicho. Z
każdym wdechem czuł jak serce wali mu w piersi. – Jak ty to robisz, znowu
spuściłem się w spodnie.
- Nie ty jeden. – Gibbs zerknął w
dół, ale nie na długo. Nie potrafił zignorować zielonych oczu Tony’ego, które
wciąż były zamglone z ekstazy. – Wiedziałem, że dużo potrafisz zrobić tymi
ustami, ale dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jakie są dobre.
Przesunął palcem po opuchniętych
od pocałunków ustach Tony’ego, który natychmiast objął go wargami i zaczął
ssać, pojękując i ocierając się zmysłowo o starszego mężczyznę.
Gibbs nie zamierzał pozwalać na
to dzieciakowi. Wyciągnął palec, starając się ignorować podniecający dźwięk,
który przy tym powstał. Nigdy nie narzekał na szybką regenerację organizmu po
stosunku, ale nie miał po prostu siły na drugą rundę. W przeciwieństwie do
Tony’ego, który - gdyby tylko mu pozwolić – uprawiałby seks kilka razy dziennie
i to w krótkich odstępach czasu. Gibbs oddałby wiele, żeby znowu mieć te
młodzieńcze, niekończące się hormony.
- Chodź – powiedział, spychając z
siebie chłopaka. – Weźmiemy prysznic.
- Nie wołałbyś kąpieli? Obsługa
przyniosła mi nowy płyn, ponoć mocno się pieni i ma przyjemny zapach.
- Nie mamy czasu, zabieram cię
gdzieś – zdecydował. Orgazm pomógł mu oczyścić umysł i wymyślić sposób
spędzania wolnego czasu.
Tony przyjrzał mu się z
zainteresowaniem, idąc za nim do łazienki.
- Gdzie? – zapytał, zamykając za
nimi drzwi.
- Zobaczysz.
Podekscytowany tajemnicą dzieciak
szybko pomógł mu się rozebrać i razem weszli pod prysznic. Tony zaoferował, że
go umyje. Wcale się nie zdziwił, gdy okazało się to kolejnym pretekstem do
seksu. Koniec końców, dostał swoją drugą rundę.
Mark zaoferował, że ich zawiezie,
ale Gibbs odmówił, wolał wziąć swój samochód. Tony od miesięcy namawiał go, by
się nim przejechali, więc chciał w końcu spełnić jego prośbę. Poza tym chciał
mieć zajęte ręce w czasie jazdy, na wypadek, gdyby dzieciak dalej był
niezaspokojony.
Przez całą jazdę Tony
komplementował samochód, od dźwięku silnika po nieznaczące szczegóły, takie jak
schowek, który otwierał się bez zarzutów i zacięć. Kochał to auto, bez
wątpienia.
Gibbs zatrzymał samochód po
jakichś dziesięciu minutach jazdy. Wyłączył silnik i wysiadł. Tony do niego
dołączył i cała jego ekscytacja związana z jazdą i niespodzianką ulotniła się w
mgnieniu oka.
- Zoo? Żartujesz sobie? –
zapytał, patrząc na wejście. – Ile według ciebie mam lat, dziewięć?
Gibbs mu nie odpowiedział tylko
ruszył w kierunku kasy, nie słuchając narzekań dzieciaka na temat trywialnej
rozrywki, jaką było zoo.
Tony stawiał się tylko do
momentu, kiedy to Gibbs obiecał mu to później wynagrodzić w sypialni. Od razu
dał się przekonać.
O dziwo obeszło się bez dalszego
marudzenia, Tony z zainteresowaniem oglądał zwierzęta na wybiegach, tak jakby
nigdy wcześniej nie widział ich poza telewizją. Gibbs aż nie mógł w to
uwierzyć, po raz pierwszy odkąd się poznali, Tony skupił się na czymś, co nie
miało związku z seksem i wydawał się czerpać z tego przyjemność. Wyglądał teraz
jak normalny dzieciak i Gibbs czuł się dumny, że udało mu się do tego
doprowadzić zwykłą wyprawą do zoo. Zaczęli robić jakieś postępy.
- Hej, chyba mnie lubi –
powiedział nagle Tony, wskazując jelenia, który przyglądał mu się
przekrzywiając głowę.
- Albo chce cię stratować.
- Niewykluczone.
Gibbs oparł się o barierkę i
przyjrzał zachwyconemu wyrazowi twarzy Tony’ego. To było miłe widzieć go w
takim stanie. Jego szczery uśmiech był sto razy lepszy niż arogancki, którego
zwykle używał w rozmowie z każdym człowiekiem. Gdyby tylko mógł być taki cały
czas, Gibbs nie miałby nic przeciwko, żeby cała ta sprawa się przeciągnęła. Z
takim Tonym mógłby spędzać całe dnie, nie myśląc o tym, jak się od niego
uwolnić.
- Kiedy byłem mały, ojciec często
zabierał mnie do zoo – odezwał się, chcąc zacząć rozmowę. Przyjemność
przyjemnością, ale wciąż miał zadanie do wykonania. Skłamał, ale to nie miało
znaczenia, to miało tylko zachęcić dzieciaka do zwierzeń. Może dobry humor i
przyjemna atmosfera okażą się lepszym sposobem niż dotychczasowe.
- Mój nie, był zbyt zajęty swoimi
interesami. Pierwszy raz jestem w zoo – przyznał. – A zawsze chciałem je
zobaczyć.
Gibbs przytaknął ze zrozumieniem.
Ta informacja nie była zbyt przydatna, ale z jakiegoś powodu go uszczęśliwiła.
Ostatnimi czasy lubił się dowiadywać o dzieciaku nawet takich błahostek, jak
ulubione danie czy film. Naprawdę chciał go poznać, nie tylko z powodu zadania
czy zwykłej ciekawości.
- Moja mama lubiła żółwie.
Ta informacja zbiła Gibbsa z
tropu. Byli teraz przy basenie z żółwiami, które stały w miejscu albo unosiły
się spokojnie w wodzie. Uznałby tę informację za mało istotną, gdyby dotyczyła
Seniora, ale to o matkę chodziło. Matkę, o której nikt nic nie wiedział, ani
jak miała na imię ani co się z nią stało.
- Myślałem, że nie znasz swojej matki
– zauważył.
- Kłamałem.
To nie było raczej nic
niezwykłego.
- Dlaczego?
- Nie wiem. – Tony odwrócił się
od żółwi i spojrzał na niego. – Byłeś obcy, ledwo cię znałem.
- Wcale nie przeszkadzało ci to
zaciągnąć mnie na tyły klubu.
- Wbrew pozorom narażasz się na
większe niebezpieczeństwo opowiadając wszystko na swój temat obcej osobie niż
pozwalając jej się przelecieć. – Tony zamilkł na chwilę. – Mama zmarła, gdy
miałem dziesięć lat, a nie odeszła po moim urodzeniu.
- Co się stało? – Kierował nim
zarówno obowiązek, jak i ciekawość oraz empatia. Chciał jakoś pocieszyć
dzieciaka, który nagle stał się przygnębiony. Matka znaczyła dla niego więcej,
niż wcześniej był skłonny przyznać.
- Przedawkowała narkotyki –
odpowiedział i splunął obrzydzony. – Nienawidzę narkotyków.
Gibbs chciał mu wytknąć
hipokryzję, ale to nie był najlepszy moment, oficjalnie wciąż nie wiedział, że
Senior sprzedaje narkotyki, a poza tym Tony nie potrzebował teraz lekcji
moralności.
- Przykro mi – przyznał. Chciał
mu powiedzieć, że go rozumie, że też umarła mu matka, ale nie mógł. Może kiedyś
mu o tym opowie, gdy już będzie po wszystkim.
- Nie pamiętam jej zbyt dobrze,
nie mam jej żadnego zdjęcia, ale wiem, że była fajną mamą – mówił dalej. – Tata
nigdy nie popierał jej metod wychowawczych. Chyba widać efekty, co?
Zrobiło mu się żal dzieciaka.
Naprawdę i szczerze. Stracić matkę w tak młodym wieku to nic przyjemnego,
dorośli ludzie często sobie z taką stratą nie radzą, a co dopiero dziecko.
Gibbs zaczął się poważnie zastanawiać, czy to nie śmierć matki spowodowała, że
Tony jest teraz tym, kim jest – rozpieszczonym, aroganckim dzieciakiem. Gdyby
nie umarła, wpływ Seniora byłby mniejszy i Tony wyrósłby na normalnego
dzieciaka. Ale to były tylko domysły, w dodatku nie poparte dobrymi dowodami.
Dopóki nie pozna więcej szczegółów z życia dzieciaka, niczego nie będzie
pewien. Mimo to na razie wolał myśleć, że zachowanie Tony’ego to tylko jego
sposób na radzenie sobie ze śmiercią matki, próba zatarcia przykrych wspomnień
czymś przyjemniejszym – w tym przypadku pieniędzmi i seksem.
To była kojąca myśl, naprawdę
chciał wierzyć, że to prawda. Zaczynało mu zależeć na Tonym i chciał wierzyć,
że chłopak nie jest zły, tylko po prostu zagubiony.
- Chodź – powiedział do niego i
poklepał go po ramieniu. – Koniec na dzisiaj.
- Już? Jeszcze nie zobaczyliśmy
podmorskiej wystawy!
- Możemy to zrobić jutro.
- I znowu będziemy kupować
bilety?
- Masz dużo pieniędzy.
Tony uśmiechnął się dumnie.
- Fakt.
Wrócili do samochodu, Tony zaczął
przeglądać zdjęcia na swoim telefonie, które zrobił podczas całego spaceru po
terenie zoo.
- Wyślę kilka do ojca –
zdecydował. – Ale to jak coś zjemy. Nie wiem jak ty, ale jestem strasznie
głodny.
- Mam pewien pomysł na obiad.
Tony przyglądał mu się przez cały
czas, kiedy piekł steki nad ogniem w kominku. Zaciekawiło go to, jak sam
przyznał, pierwszy raz widział taki sposób robienia jedzenia. Oczywiście nie
obeszło się bez marudzenia, Tony chciał coś zamówić u obsługi hotelu, ale Gibbs
postawił na swoim i kazał tylko dostarczyć dwa steki.
Pomimo zainteresowania, dzieciak
był sceptyczny, dopóki nie spróbował. Jęknął z zadowoleniem już przy pierwszym
kęsie.
- Jethro, to najlepsza rzecz,
jaką w życiu jadłem – przyznał z podziwem. – Ci kretyni z kuchni nie znają się
na gotowaniu. Powinni ich zwolnić.
- Komplement z twoich ust, to coś
niezwykłego.
- Cały czas prawię ci
komplementy.
- To pierwszy, który nie dotyczył
seksu.
Tony uśmiechnął się rozbawiony i
kontynuował jedzenie, nie odzywając się więcej podczas reszty posiłku.
Do wieczora oglądali filmy,
jakieś stare komedie, o których Gibbs po raz pierwszy słyszał. Tony znowu go
zaskoczył i ani razu nie próbował doprowadzić do seksu. Gibbs stwierdził, że to
wyprawa do zoo tak go wymęczyła.
Chłopak niechętnie puścił go do
domu, przekonywał go, by został na noc – znowu. Gibbs był jednak nieugięty i
wyszedł obiecując, że przyjdzie następnego dnia z samego rana.
Już w swoim własnym mieszkaniu, po odczytaniu wiadomości od Tony’ego,
który życzył mu dobrej nocy, zaczął przeglądać Internet w poszukiwaniu jakichś
ciekawych rozrywek odbywających się w Waszyngtonie. Jeśli jedna wyprawa do zoo
zdziałała aż tyle, to był ciekaw, co dadzą mu kolejne. ***
11 rozdziałów do końca. Sama nie wiem, czy to dużo czy mało, ale mam wrażenie, że mało. Przecież ja to niedawno zaczęłam pisać, skąd nagle te 15 rozdziałów?
Planowany jest sequel, ale jeszcze nie mam dokładnie opracowanej fabuły, teraz pracuję nieco nad dużym opowiadaniem o Supernatural, więc nie mam za dużo czasu, by o tym myśleć. Ale postaram się, by sequel powstał.
W środę zapraszam na MS, miniaturkę
Czemu to jest takie krótkie? Mogłabym to czytać godzinami.
OdpowiedzUsuńLał! Tony się otwiera. ^.^ Wydaje mi się, że on naprawdę nie wie nic o swoim ojcu. I dobrze zresztą.
Co raz bardziej się boję, co będzie po zakończeniu sprawy. Przecież... Ach, nie ważne. Zobaczymy.
Co do Supernatural: jaki paring planujesz? Weny życzę. :)
Rose.
Jestem fanką Destiela, ale w tej historii będzie on tylko lekko zarysowany. Nie wszystko musi się kręcić wokół slashu. ;)
UsuńKto by pomyślał,że coś tak prostego jak wyjście do zoo może tyle zdziałać. Odrobina normalnego życia w tej luksusowej wegetacji :) Tony jeszcze zobaczy wiele ciekawych rzeczy ^^ No i oczywiście słynne steki Gibbsa :) Kto by nie chciał ich spróbować ^^
OdpowiedzUsuńI ten niezręczny moment kiedy czytasz scenę erotyczną z dwoma facetami w roli głównej z wypiekami na twarzy i ktoś ładuje się do pokoju xD Wiesz gdzie jestem i co robię, więc wiesz, że jest to podwójnie dziwne xD
Czekam na MS :)tylko dlaczego miniaturkę xD wiem, że ostatnio było całkiem długie i przedostatnio też, ale miniaturki zostawiają zawsze ogromny niedosyt xD
Asai
Supernatural... Niedawno zostałam fanką tego serialu (aż mi wstyd, że wcześniej go nie odkryłam), wiec będę czekała na Twój tekst. Choć przyznam szczerze, że jeśli chodzi o ten fandom, to jestem totalnym zboczuchem, bo uwielbiam incesty z braćmi Winchester.
OdpowiedzUsuńAle wracając do rozdziału. Coraz bardziej mnie ciekawi dlaczego Tony tak unika penetracji. Gwałt, niezbyt udany pierwszy raz, jest prawiczkiem, czy może jeszcze coś innego? Oby nie to pierwsze...
Ciągle też nie tracę nadziei na to, że Tony jednak ma jakieś zalety.
Czekam na więcej,
Ariana