sobota, 6 lipca 2013

116. Zielona heroina 14/26


Gibbs obudził się sam, Tony gdzieś przepadł, nie było go w łóżku, ale pościel wciąż była nagrzana, więc musiał wstać niedawno. Słyszał go nawet kręcącego się po apartamencie. Nucił i Bóg jeden wie, co jeszcze robił.
Korzystając z chwili spokoju, Gibbs usiadł na łóżku, zastanawiając się, co robić dalej z tym śledztwem. Nie mógł ciągle zgadzać się na seks z DiNozzo, to do niczego nie prowadziło, ale dzieciak nie wyglądał na chętnego do zmiany sposobu życia. Obaj doszli wczoraj trzy razy w ciągu trzech godzin, nim zasnęli na dobre. Gdy Tony zasnął po pierwszym orgazmie, obudził się zaledwie kilka minut później i od tamtego czasu nie dawał mu spokoju. W przerwach nawet nie rozmawiali, dzieciak po prostu patrzył na niego, czekając aż obaj będą gotowi na więcej. Bardzo był uzależniony od seksu, Gibbs nie był pewny, czy wytrzyma to tempo. Nie był jeszcze aż tak stary, miał kondycję, ale Tony był od niego dużo młodszy, praktycznie był jeszcze nastolatkiem i mógł wytrzymać dużo dłużej, nie mówiąc już o tym, że był ciągle nienasycony. Jeśli myślał o czymś innym poza seksem, Gibbs uznałby to za cud.
Zdecydowanie musieli zwolnić, ale czy był inny sposób na zdobycie sympatii dzieciaka niż tylko seks? Tak mało wiedział o Tonym. W aktach nie było jego zainteresowań, nie skończył żadnych studiów, więc o kierunkach też nie można było z nim porozmawiać. Gdy rozmawiali w barze, to Gibbs zazwyczaj mówił o sobie, Tony zawsze był bardzo ostrożny, gdy wyjawiał o sobie informacje, co było dosyć dziwne biorąc pod uwagę, że z oddawaniem swojego ciała nieznajomym facetom nie miał problemu.
Oczywiście łatwo było wywnioskować, że dzieciak lubi seks i zakupy, ale czy było jeszcze coś? Książki, które znajdowały się w całym apartamencie należały do jego kierowcy, fortepian wyglądał na używany, ale czy ktoś taki jak Tony naprawdę mógł się interesować muzyką? 
Chciał się tego dowiedzieć, naprawdę chciał, ale DiNozzo nie ułatwiał mu zadania. Chłopak ufał mu na tyle, by zaprosić go do apartamentu i uprawiać z nim seks w swoim łóżku, ale nie na tyle, by opowiedzieć mu wiele o sobie. Bo co tak naprawdę do tej pory mu powiedział? Że ojciec jest biznesmenem(oczywiste kłamstwo), nie zna matki i kiedyś mieszkał w stolicy  stanu New Jersey. Chociaż dzieciak był całkiem gadatliwy, to jednak rzadko mówił o czymś ważnym na swój temat. Głównym tematem jego rozmów był seks i nic więcej. To się musiało zmienić.
Gibbs spojrzał w stronę drzwi do sypialni, gdy usłyszał pukanie. Przez chwilę myślał, że to Tony, ale on by wszedł bez pukania, to był jego apartament.
Wstał i wyjrzał na zewnątrz, zdając sobie sprawę, że ktoś pukał do głównych drzwi, a nie tych od sypialni. Jak najciszej potrafił, podkradł się bliżej, by zobaczyć, kto przyszedł.
Tony stał przy otwartych drzwiach, ale Gibbs nie mógł zobaczyć, z kim rozmawiał, stał pod złym kątem. Mógł za to wszystko słyszeć.
- Masz mnie wpuścić – powiedział ktoś, z kim Tony rozmawiał. Gibbs rozpoznał, że to mężczyzna.
- Nic nie muszę, a ty nie możesz mi rozkazywać – odparł dzieciak. Chciał zamknąć drzwi, ale mężczyzna je przytrzymał. Tony cofnął się o krok. – Wynoś się.
- Tatuś nie będzie zadowolony.
Tatuś? Czyżby Senior wysłał swoich ludzi do synalka? To nie była dobra wiadomość. Jeśli Tony ich wpuści, a oni go znajdą w jego apartamencie, mogą go zastrzelić na miejscu. Nie mógł teraz nic zrobić, mógł się tylko modlić, że Tony’emu uda się spławić tego faceta.
- Tak się składa, że tatuś wczoraj dzwonił i z nim rozmawiałem.
- Więc pewnie powiedział ci, że przyjdę.
- Ale nie kazał mi cię zapraszać do środka.
Tony znowu spróbował zamknąć drzwi, ale mężczyzna trzymał je zbyt mocno. Nagle jego ręka znalazła się na szyi dzieciaka, Gibbs omal nie wyszedł ze swojej kryjówki, by mu pomóc.
- Powinieneś się do mnie zwracać z większym szacunkiem.
Dzieciak nawet nie próbował się wyrwać, po prostu stał, pozwalając się dusić.
- Ty i szacunek? Chyba śnisz – wyspała, łapiąc mężczyznę za rękę. – To raczej ty powinieneś mi się kłaniać.
- Takiej dziwce? Nie rozśmieszaj mnie. Pewnie masz w sypialni kogoś i dlatego nie chcesz mnie wpuścić.
Gibbs poczuł zimny dreszcz na plecach, gdy to usłyszał.
- A co? Zazdrościsz? – spytał Tony bezczelnie, co nie było najlepszym pomysłem. Ręką na jego szyi zacisnęła się mocniej. – Jeśli zrobisz mi krzywdę, mój ojciec cię zabiję – ostrzegł go.
- Założę się, że to z kierowcą się teraz pierdolisz. W końcu nikogo nigdy nie zapraszasz.
- To nie twój interes.
Powinien mu pomóc, ale ujawnienie się byłoby największym błędem w tej sytuacji. Nie miał ze sobą broni, a ten mężczyzna mógł ją mieć, tak jak i kolegów do pomocy. Tony musiał sobie radzić sam, a nie robił tego najlepiej. Był zbyt pyskaty.
- Mam cię pilnować, więc to jest mój interes!
- Mów ciszej – upomniał go Tony.
- Bo co? Bo twój kochanek cię usłyszy?
- Nie, zrobi to obsługa i wezwie policję
- Myślisz, że się jej boję? – Nogi Tony’ego nagle się pod nim ugięły, upadłby gdyby nie podtrzymywał go jego rozmówca, który najwyraźniej ścisnął go zbyt mocno za gardło.
- Wyjdź – powtórzył cicho ochrypłym głosem, jego twarz zaczęła się robić sina. – Proszę cię, wyjdź.
W głosie dzieciaka słychać było desperację, a na twarzy przerażenie, wręcz panikę.
Mężczyzna puścił w końcu Tony’ego, który odsunął się natychmiast od drzwi, trzymając się za obolałe gardło. Za parę minut na pewno będzie na nim ślad.
- Wrócę za kilka dni i lepiej, żebyś był wtedy sam.
Tony zamknął za mężczyzną drzwi, a Gibbs uznał ten moment za idealny, by się wycofać. Wrócił do sypialni i położył się na łóżku, udając zaspanego.
Dzieciak nie pojawił się od razu, dopiero po kilku minutach. Uśmiechał się, jakby nic się nie stało. Gibbs też postanowił grać swoją rolę i spojrzał na niego z irytacją, zamiast troską. Naprawdę przez moment się bał, że Tony zginie, ten mężczyzna omal go nie udusił, a on mógł się tylko temu przyglądać. Pewnie byłby następny. 
- Obudziłeś się, dobrze. – Tony położył się obok niego na łóżku, przejeżdżając ręką po piersi. Zatrzymał się przy jednym sutku i trącił go palcem kilka razy, dopóki nie zaczął sterczeć. Gibbs złapał go wtedy za rękę i odtrącił.
- Kto to był? – zapytał. Chciał poznać wytłumaczenie dzieciaka.
- Obsługa – odpowiedział od razu.
I znów to samo, idealna odpowiedź. Nawet zbyt idealna, by była prawdziwa. Choć może  to dlatego, że tym razem znał prawdę. Gdyby nie to, dałby się nabrać, chłopak naprawdę dobrze kłamał, nawet lepiej od niego samego.
Ale kto tak naprawdę był przy drzwiach? Z pewnością ktoś od seniora, ale kto? Roy? To nie wróżyło nic dobrego. Tony ledwo się go pozbył, drugi raz może mu się już nie udać, wyraźnie było widać, że Roy wzbudza w nim – słuszny zresztą – strach. Może powinni przenieść się ze spotkaniami do niego, Roy raczej nie znał jego adresu.
- Przyniesie nam śniadanie? – spytał zmieniając nieco temat.
- Trochę na to za późno, jest południe.
Zerknął na zegar wiszący na ścianie. Faktycznie było już południe. Musiał się naprawdę zmęczyć, skoro tak długo spał. Rozmowa Tony’ego przy drzwiach nie mogła trwać dłużej niż 5 minut, może trochę więcej, więc nie obudził się godzinę temu.
Dzieciak rozproszył jego myśli, gdy usiadł mu na biodrach, ręce opierając na piersi.
- Mogę teraz dostać moją poranną dawkę seksu? – zapytał poruszając sugestywnie biodrami.
Gibbs rzucił go z siebie niemal natychmiast, nie miał na to ochoty. Tony przyjrzał mu się z wyrzutem.
- Dostałeś dość seksu wczoraj – wytłumaczył się szybko. 
- Ja nigdy nie mam dość.
Dał się pocałować w szyję. Właśnie, szyja. Teraz nie mógł jej zobaczyć, ale przesunął dłonią od ramienia, po szyję Tony’ego. Miejsce, gdzie złapał go mężczyzna było gorące i... czy to puder?
Porównał inny fragment skóry z tym na szyi. To zdecydowanie był puder. Sprytne, dzieciak ukrył siniec, by nikt nie mógł go zobaczyć. Pewnie dlatego wrócił do sypialni dopiero po kilku minutach.
Tony nawet się nie wzdrygnął, gdy go tam dotknął, jakby jeszcze chwile temu nikt go nie dusił. Gibbs nawet nie zauważył, że zaczął gładzić jego szyję w sposób, jakby chciał załagodzić ból. Jeśli dzieciak podejrzewał, że Gibbs widział całe zajście, to nic nie powiedział.
Gibbs w końcu się poddał, a Tony postawił na swoim i dostał swoją poranną dawkę seksu, jak to określił. Sam całkiem zapomniał, że jest już południe. Dzieciak tylko mu obciągnął, a potem szybko wymknął się z sypialni, mówiąc coś o zamówieniu jedzenia. Wskazał jeszcze Gibbsowi łazienkę i kazał wziąć prysznic. Powiedział, że on zrobił to już wcześniej i Gibbs mu wierzył, ale dobrze wiedział, że dzieciak nie chciał zmyć pudru i jeszcze czegoś, by nie odsłonić zaczerwienienia na szyi.
Prysznic pomógł mu się zrelaksować, sytuacja z mężczyzną, który odwiedził Tony’ego, była stresująca. Niewiele brakowało, by obaj nie żyli. Albo przynajmniej on, wątpił, że dzieciakowi stałaby się krzywda, facet pewnie zabrałby go do ojca, by jemu się tłumaczył. Robiło się coraz bardziej niebezpiecznie. Musiał się jakoś pokazać Seniorowi, tak żeby nie wziął go za zagrożenie dla swojego imperium. Może gdyby uznał go za nieszkodliwego faceta, który tylko dyma jego syna, zostawiłby go w spokoju. Ale to był ryzykowny plan, dlatego Gibbs nie spieszył się, by wprowadzić go w życie.
Był w trakcie ubierania się, gdy usłyszał spanikowany głos Tony’ego.
- O żesz kurwa.
Poszedł do salonu bardziej z ciekawości niż z troski, dzieciakowi raczej nic nie groziło. Przypuszczenia Gibbsa się potwierdziły, gdy zobaczył go stojącego w znacznej odległości od kanapy, na którą patrzył z przerażeniem w oczach.  
- Na co się patrzysz? – zapytał, podchodząc bliżej.
- Na to – odparł, wskazując na punkt na kanapie.
Gibbs zmrużył oczy, by przyjrzeć się lepiej niewielkiej czarnej kropce na obiciu kanapy. Wyglądało na brud, ale w takim apartamencie służba dbała o porządek jak nigdzie indziej. Zresztą, kropka się poruszyła.
- Pająk, no i?
- Zabij go – rozkazał Tony, odsuwając się od kanapy tak daleko, aż nie natrafił na ścianę. Zanim się o nią oparł, obejrzał ją jeszcze uważnie w poszukiwaniu innych pająków.
- Sam go zabij.
- Nie mogę.
- Bo?
Tony odwrócił głowę, by nie patrzeć na Gibbsa.
- Brzydzę się ich – przyznał niechętnie.
- Jasne. - Gibbs przewrócił oczami. Reakcje Tony’ego nie wyglądały na zwykłe obrzydzenie. – Boisz się?
-Nie boję się tylko... No dobra, boję się, bo mam arachnofobię, zadowolony? Możesz to teraz zabić?
- To tylko mały pająk. Gdyby to był duży....
- Po prostu to zabij – popędzał go zniecierpliwiony.
Gibbs musiał przyznać, że to ciekawe doświadczenie. Nigdy by nie pomyślał, że Tony boi się pająków. Przynajmniej dowiedział się czegoś nowego i nawet nie musiał się wysilać.
- Dobra – westchnął i podszedł do kanapy. – Chodź mały.
Położył dłoń przed pająkiem, a drugą skłonił go, by na nią wszedł. Był mały, trochę większy od monety i zdecydowanie niegroźny.
- Nie dotykaj tego! – wrzasnął Tony z obrzydzeniem.
- Czemu? – zapytał wstając. Zaświtał mu w głowie pewien okrutny pomysł.
- Może być jadowity.
- Nie jest, pełno tego w domach. – Sam kilkukrotnie widział je u siebie, najczęściej w piwnicy. Nigdy ich nie zabijał, zabijały muchy i inne owady. One nie przeszkadzały jemu, a on im.
- Nie w moim apartamencie. Pozbądź się tego.
- Dobra – zgodził się, podchodząc do dzieciaka.  Tony omal nie wspiął się na ścianę, jak obiekt jego fobii.
- Ej, nie podchodź z tym bliżej, bo już nigdy ci nie obciągnę – zagroził, ale Gibbs go nie posłuchał. – To nie jest śmieszne.
- Jest. – Gibbs podszedł do drzwi prowadzących na balkon, otworzył je i wypuścił pająka na zewnątrz. – Nie ma go, zadowolony?
- Bardzo – przyznał, zbliżając się ostrożnie do kanapy. Dopiero gdy upewnił się, że nie ma na niej więcej pająków, usiadł wygodnie. 
Kilka minut później przyniesiono im jedzenie. Tony jak zwykle nie żałował pieniędzy i Gibbsowi omal nie zrobiło się niedobrze na myśl o jedzeniu tak absurdalnie drogiego posiłku. Nie lubił, gdy ktoś wydawał na niego dużo pieniędzy, ale dzieciaka mało to obchodziło.
Nie potrafił nawet nazwać potraw, które przyniesiono, znał tylko wino. Kiedyś Abby mu mówiła, że  jedna butelka kosztuje ponad 1000 dolarów. To było i tak mało jak na możliwości DiNozzo.
Podczas jedzenia Gibbs postanowił wyciągnąć z Tony’ego nieco informacji o nim. Liczył na to, że udało mu się zdobyć jego zaufanie w tej kwestii.
- Nie nudzi ci się w tak wielkim apartamencie? – zapytał niby mimochodem po tym, jak rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Mam kilka zainteresowań.
- Różne seksualne pozycje się nie liczą, wiesz?
Tony się zaśmiał. Uwielbiał się śmiać i słuchać żartów, było to po nim widać. Pomimo arogancji był całkiem radosny, a jego śmiech.
- Zabawne. Wiesz lub nie, ale nie uprawiam seksu cały dzień, chyba, że mam z kim. – Tony obdarzył go zachłannym spojrzeniem. – Od dziecka oglądam filmy. Tata zawsze dawał mi na kino.
- Na bardziej intelektualne rozrywki cię nie stać?
- Czemu wciąż mnie obrażasz? – zapytał poważnie Tony. – Nie jestem idiotą, czy mam ci przypomnieć, że skończyłem szkołę?
- Raczej zajęcia u prywatnych nauczycieli. A nie poszedłeś na studia bo...
- Po co marnować życie? Nie potrzebuję pracy, więc po co mieć studia?
- Urocza logika.
- Próbujesz się wywyższać, bo ty masz studia?
- Tak samo jak ty wywyższasz się, bo masz więcej pieniędzy.
To uciszyło Tony’ego, ale tylko na chwilę.
- Zazdrościsz.
- Tego przepychu? Nigdy. Miło jest mieć dużo pieniędzy, ale nikt nie potrzebuje ich aż tyle.
- Mówisz tak, bo nigdy tyle nie miałeś. Ale nie martw się, trzymaj się mnie, a zobaczysz, jakie to przyjemne.
Miał pewne wątpliwości, ale postanowił zachować je dla siebie. Za bardzo już sprowokował Tony’ego, który jeszcze gotów był go wyrzucić z apartamentu.
Dalsze próby dowiedzenia się więcej o zainteresowaniach dzieciaka spełzły na niczym. Albo Tony naprawdę interesował się tylko filmami, chodzeniem do klubu i seksem albo nie lubił się swoimi zainteresowaniami chwalić, bo ilekroć Gibbs próbował coś z niego wyciągnąć, temat albo schodził na seks albo na samego Gibbsa. Skończyło się tym, że to on opowiedział więcej o sobie.
- Więc twoi rodzice mieszkają w Little Rock?
Przytaknął i napił się wina. Nie bał się mówić o rodzicach, bo agencja upewniła się, że ktoś na wszelki wypadek będzie ich udawał. Padło na parę byłych agentów federalnych na emeryturze, którzy mieli zaświadczyć, że Gibbs jest ich synem.
- Masz rodzeństwo? – spytał Tony. Wypił więcej wina niż Gibbs, który postanowił się przemóc i przynajmniej posmakować trunku. Dla dzieciaka był to alkohol jak każdy inny i pił go jak piwo przy barze.
- Nie.
- Ja też nie.
Kolejna nic nieznacząca informacja, o której wiedział.
- Chciałbym mieć rodzeństwo – przyznał. – Ale ojciec nigdy nie chciał drugiego dziecka. Dostał dziedzica, po co mu kolejny? Żeby mieć później problemy, jak rozdzielić firmę pomiędzy dwójkę dzieciaków? 
- Twoje relacje z ojcem nie są najlepsze, prawda?
- Póki daje mi forsę, mam go gdzieś.
- A co jak przestanie?
- Nie przestanie. – Tony był bardzo pewny siebie. I bardzo pijany. Nic dziwnego, opróżnił prawie sam całą butelkę, a niewiele zjadł. – Kocha mnie.
- Jakoś tego po nim nie widać.
- Bo jest cały czas na pieprzonych spotkaniach!
Gibbs zastanawiał się, czy gdyby pociągnął chłopaka bardziej za język, przyznałby się, co robi ojciec.
- Czym tak dokładnie się zajmuje?
- Nie mam pojęcia, naprawdę mam to w dupie, póki są z tego pieniądze.
Tony doskonale wiedział, co mówi, widać to było po jego oczach. To nie był pijacki bełkot, tylko świadoma odpowiedź, ale śmierdziała kłamstwem. Alkohol najwyraźniej obniżał u niego umiejętność kłamania, ale ktoś nie rozróżniający kłamstwa od prawdy, miałby problem nawet gdy Tony był w takim stanie. Kto nauczył tego dzieciaka tak kłamać? Pewnie mógłby oszukać nawet wykrywacz kłamstw.
- Pójdę już – powiedział, nie chcąc tu dłużej siedzieć, choć powinien zostać. Gdyby upił Tony’ego jeszcze trochę, mógłby załatwić całą sprawę już dzisiaj, ale coś mu mówiło, że prędzej dzieciak dostanie marskości wątroby niż się wygada przed praktycznie obcym facetem.
- Zostań jeszcze – poprosił z uśmiechem.
- Nie mogę.
- Chodzi o to, że o niczym ci nie mówię? Mogę zacząć, serio!
- Może jutro. – Podniósł się z kanapy, a Tony zrobił to samo, chwiejąc się nieznacznie.
- Czyli jutro też wpadniesz? Super! Może pojedziemy gdzieś twoim autem, hmm?
Gibbs musiał odsuwać od siebie dzieciaka, który znowu był napalony. Poczuł to, gdy praktycznie uwiesił mu się na ramieniu. A jeśli erekcja nie było wystarczającą wskazówką, Tony zaczął go gryźć w szyję i dotykać dłońmi po całym ciele.
- Zadzwonisz jeszcze dzisiaj do mnie? – zapytał.
- Może jak wytrzeźwiejesz.
- Porozmawiamy sobie o sporcie. Lubisz sport? Kiedyś grałem, ale ojciec mnie wypisał z drużyny.
Czyli jakiś progres jednak udało mu się osiągnąć.
- Zadzwonię – obiecał i wyszedł szybko, nim Tony zdążył go zatrzymać.
Jadąc windą Gibbs wyciągnął komórkę i wybrał numer.
- Louis, jesteś wolny?
Pół godziny później siedział już w barze razem z Louisem. Naprawdę lubił tego dzieciaka, był sympatyczniejszy niż DiNozzo i nie tak arogancki. Trochę arogancji w nim było, jak w każdym dzieciaku który myślał, że pozjadał wszystkie rozumy, ale dało się z nim porozmawiać na różne tematy. Gibbs naprawdę lubił z nim rozmawiać.
Louis opowiedział mu o ostatnim wykładzie na uczelni i spotkaniu z siostrą. Niestety nawet teraz musiał wypłynąć temat Tony’ego.
- Nie mogę uwierzyć, że byłeś w apartamencie DiNozzo – powiedział z podziwem chłopak. – Nikt tam nigdy nie był, musisz być wyjątkowy.
Wyjątkowo odporny na jego urok, stwierdził. Gdyby nie to, że się opierał na początku, Tony pewnie szybko by o nim zapomniał.
- Znalazł sobie nową zabawkę, to wszystko.
- Przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę. Wiele osób tego nie robi, a później ma do DiNozzo pretensję, że je zostawił.
- Dużo o nim wiesz.
- Tylko plotki. No i obserwuje go czasami w klubie. Ostatnio go tam nie widziałem, pewnie był z tobą.
- Mamy umowę, nie zadaje się z innymi mężczyznami póki jest ze mną.
- Niezły ubiłeś interes, korzystaj z niego póki możesz, może trafi ci się coś cennego.
- Zamierzam.
Coś cennego mi się trafi, dodał w myślach. Dowody przeciwko tatusiowi.

3 komentarze:

  1. Może się mylę, ale ochrona raczej nie powinna być agresywna wobec obiektu ochranianego :) To było... dosyć brutalne i mam wrażenia, że kryje się za tym coś więcej niż zwykła niechęć.

    Gibbs mógł to dziś zakończyć. Czyżby poza zwykłym, ostrożnym działaniem kryła się jakaś budząca się odrobina sympatii? :) Bo takie odniosłam wrażenie xD A Tony nawet po pijaku myśli tylko o jednym xD

    Gibbs znalazł sobie przyjaciela :) No, powiedzmy kumpla xD Przynajmniej ma z kim porozmawiać o Tonym xD

    Bardzo czekam na moment, kiedy pojawi się szanowny tatuś, bo najlepszego zdania to ja o nim nie mam :) Tony chyba też nie, biorąc pod uwagę sposób w jaki o nim mówi.

    Czekam na ciąg dalszy :) W końcu zaczyna się coś dziać ^^

    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamuńciu... Czy naprawdę świat Tony'ego to tylko seks, seks i... tak, seks? Naprawdę mam nadzieję, że chłopak coś ukrywa i jest zupełnie inny. A jeśli nie jest... Cóż, mam nadzieję, że Senior odpowiednio zabezpieczył syna, by ten nie musiał klepać biedy, gdy go zwiną.
    Scenka między Tony'm i nieznajomym była dość niepokojąca. Zakładam, że to tajemniczy Roy. Czyżby jednak był kimś więcej niż tylko pracownikiem Seniora? Bo na takowego nie wygląda. Za dużo sobie pozwala.
    Czekam na więcej,
    Ariana

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie, według mnie, jest najlepsze z tych, które dotąd czytałam na Twoim blogu. Uwielbiam czytać o tym jak Gibbs się trudzi, by zdobyć jakieś dowody przeciwko Seniorowi. Postać Tony'ego również przypadła mi do gustu, mam wrażenie, że jest to chłopak, który z pozoru jest tylko taki pusty. Chyba go wybielam, ale naprawdę wolę tak myśleć. Może nawet za niedługo przeczytamy, że to on gra na pianinie. Nawet odniosłam wrażenie, że Jethro się do niego przekonuje. Fajnie byłoby, gdyby w późniejszych rozdziałach był wsparciem dla Tony'ego. Jestem ciekawa kim był nieznajomy, który zawitał do apartamentu chłopaka.
    Bałam się, że z każdym rozdziałem Twoje nowe notki będą coraz krótsze, ale na szczęście byłam w błędzie. :D
    Pozdrawiam,
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń