piątek, 19 kwietnia 2013

103. Zielona heroina 3/26


Gibbs spędził pół nocy na czytaniu akt DiNozzo Juniora. Miał tylko dwa dni na przygotowania, wiedział, że zdąży, ale tylko jeśli każdą wolną chwilę będzie poświęcał szykowaniu się do nowej roli. Czytanie akt było jednak najprostsze z tego wszystkiego, najbardziej obawiał się nowych ubrań, które musiał sobie kupić. Te które miał w szafie nie zawsze się nadawały. Zauważył już kilka rzeczy, których mógł użyć, ale potrzebował ich dużo więcej, a w tym celu musiał się udać na zakupy. Już nie podobała mu się ta perspektywa. Powinien był zgodzić się na pomoc Abby, choć sam już nie wiedział, co gorsze, użeranie się z ubraniami samemu, czy z gadatliwą Abby, która najpewniej była bardziej podekscytowana tym zadaniem niż on.
Po 5 godzinach snu Gibbs rozpoczął właściwe przygotowania. Zdążył tylko zajrzeć do szafy i wyjąć kilka ubrań, gdy usłyszał drzwi otwierane na dole.
- Bossman, gdzie jesteś?!
Powinien był się domyślić, że Abby wpadnie i zamknąć drzwi, a potem udawać, że nie ma go w domu. Teraz było już za późno i nie było sensu odwlekać tego, co i tak miało nastąpić.
- Na górze, Abby! – odkrzyknął. Nie miał pojęcia, jak to przetrwa. Abby była w porządku, ale przesadzała i to dosyć często.
Wejście na górę zajęło jej zaledwie kilka sekund, Gibbs zdążył się w tym czasie przygotować psychicznie na nadchodzące kilka godzin tortur.
- Gibbs, zacząłeś beze mnie. – pożaliła się Abby, gdy po wejściu do sypialni zobaczyła kilka ciuchów rozłożonych na łóżku.  
- Nie pamiętam, żebym miał na ciebie czekać. – zauważył. – Nawet wczoraj nie rozmawialiśmy.
- Nie wywiniesz się, dyrektor kazał mi ci pomóc.
Niech cię szlag, Tom, wielkie dzięki.
- Chyba nie mam innego wyboru, muszę się zgodzić, prawda?
- Yup.
Abby podeszła do szafy, ignorując westchnienie szefa i zaczęła przeszukiwać jego ciuchy. Gibbs zdecydował, że nie będzie się wtrącać, dlatego usiadł po prostu na łóżku i czekał.
- Rajciu, Gibbs, czy ty masz tu coś, co zakłada się do klubu? – zapytała ze zdegustowaną miną.
- Nie chodzę do klubów, po co miałbym mieć ubrania stosowne do takiego miejsca?
- Może na wypadek, gdybyś dostał takie zadanie jak to? – Abby rzuciła w jego kierunku jakąś koszulą, której dawno nie nosił.
- Gdybym miał się wślizgnąć do klasztoru, dziwiłabyś się, że nie mam habitów w szafie?
Abby zachichotała, odwracając się jednocześnie w stronę Gibbsa.
- Nikt by nie uwierzył, że jesteś mnichem. – powiedziała i rzuciła mu kolejną część garderoby, tym razem spodnie.
- Co mam z tym zrobić? – zapytał.
- Przebrać się, oczywiście. Chcę zobaczyć, jak w tym wyglądasz.
- Nie zamierzam się w to przebierać. – oświadczył, odrzucając ubrania na bok.
- Jeśli nie chcesz tego założyć, to po co trzymasz to w szafie?
Sam chciałby to wiedzieć, nie przypominał sobie, by kupował te ciuchy.
- Zawsze mogą przydać się na szmaty.
Abby podniosła ubrania, które rzucił na bok i znowu mu je podała.
- Załóż to.
- Nie.
- Gibbs, daj spokój, musisz się przygotować do roli.
- Zamierzałem, przeszkodziłaś mi.
Abby zmarszczyła brwi rozdrażniona. Gibbs pomyślał, że może zaraz stąd pójdzie i zostawi go samego, ale wtedy znowu się uśmiechnęła.
- Wstydzisz się? – zapytała.
- Co proszę?
- Wstydzisz się dla mnie przebierać?
Gibbs musiał przyznać, że było to nieco krępujące. Oczywiście i tak nie miał się przebierać przed Abby, gdy patrzyła, ale to i tak było dziwne. A czekało go jeszcze wiele takich momentów.
- Nie wstydzę się. – odparł bez zawahania. – Po prostu nie chcę, to głupie.
- Okej, to jak zamierzałeś sprawdzić, które ubrania ci się przydadzą?
- Patrząc na nie.
- To jest dopiero głupie. – stwierdziła, odkładając ubrania do szafy. – Gdzie masz swoje nowe dokumenty?
- Dlaczego pytasz?
- Idziemy na zakupy. Może w sklepie nie będziesz się krepował.
- Odnoszę wrażenie, że raczej przyniesie to odwrotny efekt. – powiedziała, podążając za Abby na dół.
Abby zdecydowała, że pojadą jej samochodem, Gibbs nie miał nic przeciwko i tak nie chciał prowadzić. Wolał poświęcić kilka dodatkowych minut na studiowanie akt, które zabrał ze sobą do auta. Cieszył się, że mógł dalej używać swojego imienia i tylko nazwisko miał zmienione. Jenkins, tak za dwa dni miał się nazywać. Wciąż był Marines, ale według nowego życiorysu nigdy się nie ożenił, nigdy nie miał dzieci i pochodził z Ohio, a do Waszyngtonu przeprowadził się po zakończeniu służby. W archiwum Korpusu znajdowały się jego fałszywe akta, prawdziwe zaś zostały zastrzeżone, by zapewnić mu większe bezpieczeństwo. Nikt nie chciał, by ludzie DiNozzo odkryli kim naprawdę jest.
-Jak ci się podoba twój cel?
Nagłe pytanie Abby oderwało go od czytania. Wyjrzał przez okno, by zobaczyć, gdzie są, nim odpowiedział.
- Co masz na myśli?
- Mały Anthony. Podoba ci się?
Skłamałby, gdyby powiedział, że nie. DiNozzo Junior był całkiem przystojnym młodym mężczyzną, co czyniło całe zadanie łatwiejszym. Dużo przyjemniej uwodziło się kogoś, komu nie brakowała aparycji niż osobę, która urodą nie grzeszyła. Dzięki temu oprócz obowiązków, miało się też w pewnym stopniu przyjemność. Co prawda nie przyjął tego zadania tylko dla ładnej buźki dzieciaka, ale był to miły dodatek, musiał to przyznać. Nie zamierzał jednak przyznawać się do tego przed Abby. Doskonale wiedział, czym by się to skończyło.
- Może być. – mruknął od niechcenia. Kątem oka zobaczył, jak Abby w zdziwieniu zmrużyła oczy.
- Nie mogę uwierzyć, że ci się nie podoba.
- On nie ma mi się podobać, mam go uwieść i wyciągnąć od niego dowody, nie zamierzam za niego wychodzić. – wyjaśnił ze spokojem Gibbs.
Ale Abby nie dawała za wygraną.
- Czy zadanie nie byłoby przyjemniejsze, gdyby ci się podobał? – spytała, uśmiechając się sugestywnie.
- Nie. Wtedy byłbym zbyt emocjonalnie zaangażowany, a to przeszkadza w zadaniu.
- A kto mówi o emocjonalnym zaangażowaniu? Tu chodzi o seks, a seks z takim przystojniaczkiem, to sama przyjemność.
Gibbs zamknął akta i wyjrzał przez okno, z ulgą zauważając, że znaleźli się na ulicy pełnej sklepów., a to oznaczało, że niedługo się zatrzymają i Abby będzie miała inne rzeczy zaprzątające jej głowę.
- Abby, nie przesadzasz?
- Może troszkę. Nie moja wina, że mi się podoba. Nie jest najlepszym facetem, jakiego widziałem, ale to wciąż niezła dupeczka.
- Dzięki za tę uwagę, Abby, zapamiętam twoją opinię, gdy już z bliska zobaczę tę dupeczkę.
- Nie wątpię, że zobaczysz. – zaśmiała się, parkując wóz przed jednym ze sklepów.
Dopiero teraz Gibbs zdał sobie sprawę, w co wpakował go Tom. Gdy zobaczył ubrania na wystawie, aż go przeszedł dreszcz. Nie chodziło o to, że nie lubił zakupów, w młodości często kupował sobie nowe ubrania. To myśl, że Abby ma mu pomagać go przerażała. Już był nakręcona, a co dopiero miało się wydarzyć, gdy wejdą do sklepu? Sklepu pełnego ubrań, których nie założyłby nawet w latach swojej młodości, bo byłby zbyt... kontrowersyjne, nawet jak dla niego.
- Najpierw znajdziemy ci jakieś fajne spodnie. – powiedziała Abby, ciągnąc go w stronę pierwszego sklepu.
- Nawet nie myśl o kupieniu tych niedorzecznych ciasnych spodni. – ostrzegł ją.
- Spokojnie, nie zamierzam pozbawiać cię możliwością bycia ojcem. 
Abby przywitała się z ekspedientką stojącą przy wejściu i od razu zaczęła pytać ją o położenie najlepszych spodni. Gibbs czekał cierpliwie, aż skończy, powtarzając w myślach swoją nową biografię. Nie mógł dopuścić do żadnej pomyłki, inaczej cała akcja zakończyłaby się fiaskiem. W najlepszym wypadku, w najgorszym po prostu zostałby zabity.
- Okej, przymierz najpierw to.
Abby pojawiła się niewiadomo skąd, obładowana parami spodni w różnych odcieniach i z różnych materiałów. Te które mu podawała były ciemne i z dżinsu. Zaczynała spokojnie, ale aż bał się pomyśleć, co będzie następne w kolejce.
Z westchnieniem zabrał jej spodnie i ruszył do przymierzalni. Abby szła za nim, zatrzymując się co chwile przy kolejnych wieszakach, gdy zobaczyła coś interesującego. Wkrótce całe ramiona miała obwieszone spodniami, które po dojściu do przymierzalni rzuciła na pufę stojącą pod ścianą.
Gibbs spojrzał z konsternacją na stos spodni. Na oko było tu ze 20 par i każe dziwniejsze od poprzednich. Ze przerażeniem zdał sobie sprawę, że spodnie, które trzymał w dłoniach, były jedynymi normalnymi.  
- Nie założę tego. – powiedział wskazując na stertę.
- Napracowałam się, żeby je wybrać.
- Jakoś nie bardzo mnie to obchodzi.
- Nie musimy ich kupować, po prostu przymierz. – poprosiła, patrząc na niego smutnym wzrokiem.
Wiedział, że już przegrał ten pojedynek.
- Robię to tylko dla sprawy. – powiedział i wszedł do przymierzalni. Zza cienkich drzwi usłyszał, jak Abby zadowolona klasnęła w dłonie. Boże, za jakie grzechy, pomyślał, rozpinając spodnie.
Gdy wyszedł z przymierzalni mógł przysiąc, że Abby zdążyła w tym czasie nanieść kolejnych ciuchów, bo stos był dziwnie większy.
- Odwróć się. – poprosiła, a Gibbs niechętnie spełnił jej prośbę, czując się głupio i wyjątkowo niekomfortowo. Nie przywykł do tego, że Abby ogląda go tak dokładnie, nawet jeśli nie było w tym seksualnego podtekstu, to wciąż było dla niego dziwne i zawstydzające. Zwłaszcza że spodnie były dość ciasne i dobrze opinały mu nogi. Dzięki bogu nie było jeszcze ciaśniejsze, a dobrze wiedział, że mogły być.
- Bierzemy je. – zdecydowała Abby. – W następnym sklepie wybierzemy coś do nich, teraz przymierz następne.
- Ile czasu tak dokładnie chcesz spędzić na zakupach? – spytał, biorąc od niej kolejną parę spodni. Może gdy nie będzie się opierał, szybciej skończą. 
- Nie wiem, mamy jeszcze tyle rzeczy do przymierzenia, a to dopiero spodnie. Potrzebne ci jeszcze nowe koszule, podkoszulki, kilka par butów, ze dwie kurtki, może jakąś fajną marynarkę...
- Zwolnij, Abbs. Nie mam tyle czasu na te głupoty.
- Ale potrzebujesz nowych ciuchów, by bardziej się podobać DiNozzo.
- Nie kwestionuję tego. – wyjaśnił, chcąc troszkę ostudzić jej zapał. – Ale powiedziałem dyrektorowi, że wyrobię się w dwa dni. Samo przymierzanie tych ciuchów zajmie cały dzień, a muszę wyuczyć się mojego życiorysu.
Wiedział, że Abby jest podekscytowana tymi zakupami, ale mówił prawdę i naprawdę nie miał czasu na te zakupy, które były sprawą drugorzędną w całej operacji. Nawet najlepsze ciuchy by mu nie pomogły, gdyby odkryto kim jest.
- To co ja mam z tym wszystkim zrobić? – spytała zawiedziona, wskazując na rzeczy, które wybrała.
- Przejrzyj je i kup coś, a potem zawieź do mnie do domu. – zaproponował, podając jej spodnie, których nie zdążył nawet przymierzyć. – Tylko nie wybieraj nic cudacznego.
- Postaram się. – odpowiedziała z uśmiechem i zaczęła przeglądać rzeczy. Gibbs wrócił do przymierzalni, by założyć z powrotem swoje spodnie. – Jak wrócisz do domu? – zapytała Abby, stojąc blisko drzwi.
- Zamówię taksówkę. – odparł, wychodząc. Podał Abby kartę kredytową na fałszywe nazwisko, a portfel z pieniędzmi zatrzymał. – Pamiętaj, żeby zawieść rzeczy do mnie do domu, nie do mieszkania.
- To w takim razie gdzie ty będziesz?
- Muszę coś zobaczyć. Trzymaj się, Abbs.
- Papa, Gibbs.
Taksówka zawiozła go pod jego nowy adres zamieszkania. Blisko centrum i niewątpliwie blisko miejsc, do których chodził DiNozzo Junior. Nie zdziwiłby się, gdyby spotkał go już teraz, choć wątpił, że dzieciak porusza się tu w dzień. Zgodnie z aktami wynajmował apartament w jednym z hoteli, kawałek drogi od klubu, do którego chodził.
Gibbs wszedł po schodach na trzecie piętro budynku, w którym miał teraz mieszkać. Stanął przed drzwiami z numerem 213 i otworzył je, od razu wchodząc do środka. Nie dostał dużego mieszkania, ale było ładnie urządzone. Większe nie był mu zresztą potrzebne.
Na szafce przy drzwiach leżał telefon komórkowy. Stary model, mały i prosty, łatwy do ukrycia. Gibbs domyślił się, że to za jego pomocą ma w nagłych wypadkach dzwonić do Toma albo włączać i wyłączać kamery.
Zabierając ze sobą telefon przeszedł z przedpokoju do salonu. Dyrektor miał rację mówiąc, że meble wyglądają na używane. Kanapa sprawiała wręcz wrażenie, jakby była użytkowana przez kilka lat.
Gibbs rzucił teczkę z aktami i klucze na niewielki stolik, a potem usiadł na kanapie, zastanawiając się, gdzie są poukrywane kamery i czy są już włączone. Na wszelki wypadek powinny nagrywać cały czas, ale nie bardzo podobała mu się ta perspektywa. Skoro mógł je włączać i wyłączać kiedy chce, to zamierzał je uruchamiać tylko wtedy, kiedy wychodziłby z mieszkania. Dzięki temu, gdyby ewentualnie wrócił z DiNozzo, nie musiałby się męczyć z telefonem, który i tak miał być ukryty przez większość czasu.
Do zobaczenia zostały mu jeszcze trzy pomieszczenia. Zdecydował się sprawdzić sypialnie jako następną. Pierwsze co rzucało się w oczy po wejściu było oczywiście duże, nienagannie posłane łóżko, na wprost którego stała komoda, a nad nią wisiało lustro. Przyglądał mu się przez chwilę i doszedł do wniosku, że musi tam być ukryta kamera. Albo kilka. Nie byłoby to wielkie zaskoczenie dlatego stwierdził, że może spędzanie z DiNozzo czasu poza domem będzie lepszym pomysłem, niż przyprowadzanie go tutaj i bycie nagrywanym podczas seksu. Takie nagranie raczej nie przyniosłoby żadnych dowodów, chyba że chcieli nim szantażować dzieciaka. Jeśli w ogóle by się tym przejął.
Gibbs podszedł do szafki i otworzył szufladę. Spodziewał się znaleźć tam prezerwatywy, ale nie w takiej ilości. Czy oni oczekiwali, że będzie z DiNozzo uprawiał seks całymi dniami? Za stary był już na to. Może jeszcze 10 lat temu to założenie by się sprawdziło.
Po zapoznaniu się z resztą pomieszczeń i zapamiętaniu, gdzie leżą wszystkie potrzebne rzeczy – w końcu musiał sprawiać wrażenie, że mieszka tu już jakiś czas – Gibbs wrócił do salonu i resztę dnia spędził na czytaniu akt i opracowywaniu nowych zachowań, które stosowałby przy DiNozzo.
Nie został w mieszkaniu na noc, zrobi to jutro, kiedy miał ostatni dzień na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Póki co zamierzał wrócić do domu i po raz ostatni spędzić tam noc przed operacją.
Nie chcąc płacić za taksówkę postanowił pojechać nowym samochodem, który czekał na podziemnym parkingu. Gdy tylko go zobaczył, wiedział już, że nie zamierza w tym czymś pokazać się DiNozzo.
Siadając na miejscu kierowcy wyciągnął telefon i zadzwonił do dyrektora, który odebrał po dwóch sygnałach.
- Tom, potrzebuję nowego samochodu. – powiedział, włączając silnik.
- Co jest nie tak z tym Mercedesem? – zapytał dyrektor.
- Nie lubię niemieckich samochodów. – odpowiedział ze skwaszoną miną. Nie kłamał, naprawdę nie lubił niemieckich aut. Wolał amerykańskie marki, nawet japońskie, ale nie niemieckie. Poza tym według akt DiNozzo, on też lubił amerykańskie wozy.
- Do diabła, tu nie chodzi o to, co ty lubisz, tylko co lubi dzieciak.
Irytacja Toma nie była zaskoczeniem.
- Wiem, dlatego mam lepszy pomysł.
Gibbs usłyszał, jak Tom wzdycha ciężko, prawdopodobnie zastanawiając się, czy nie postawić na swoim i nie zakończyć już tej rozmowy.
- Jaki? – zapytał w końcu.
- Zobaczysz. Tylko daj mi wolną rękę i obiecaj zarejestrować wóz, który do ciebie przyprowadzę.
Po drugiej stronie znowu zrobiło się cicho, tak jakby Tom się rozłączył. Gibbs sprawdził nawet, czy tak nie jest, ale ekran komórki pokazywał, że połączenie wciąż trwa.
- Tom?
- W porządku, ale jeśli coś nie będzie pasowało, zostajemy przy Mercedesie.
- Zaufaj mi, wóz którym przyjadę, bardziej spodoba się DiNozzo. – zapewnił, rozłączając się.
Zdobycie kolejnego wozu nie było problemem. Trudniejsze było wyrobienie nowych dokumentów i tablic w ciągu jednego dnia. Mercedes musiał być gotowy już od jakiegoś czasu, nowy wóz trzeba było rejestrować od nowa. Nawet jeśli by nie wyszło, Gibbs musiał spróbować. W takim wypadku nie pozostawało mu wiele czasu na przygotowania. Zdobycie wozu zajęłoby mu cały dzień, a musiał jeszcze przewieźć nowe ubrania do mieszkania. Nie było szans, by mógł zrobić to samemu, nie było też czasu na wyrabianie nowych dokumentów w ciągu kilku godzin od dostarczenia samochodu. Chyba że rozegrałby to w odpowiedni sposób.
Ponownie wyciągnął komórkę i napisał dwie wiadomości. Jedną do Toma, w której zawarł niezbędne informacje o nowym samochodzie, tak by już można było dopełnić wszystkich formalności. To dawało im kilka dodatkowych godzin, a gdyby nie zdążyli, zawsze można było przerobić już istniejące papiery, na które był zarejestrowany Mercedes.
Drugą wiadomość wysłał do Tima, kazał mu wziąć wolne i przyjechać do niego z samego rana, bo czeka ich mała wycieczka poza miasto. Jeśli na kimś mógł polegać, że nie zawiedzie, to był to właśnie McGee. Nie bez powodu był jego zastępcą i najbardziej zaufanym człowiekiem nie tylko w zespole, ale i w całej agencji. Gibbs ufał mu bezgranicznie i nigdy nie żałował, że przyjął go do zespołu, choć musiało minąć kilka tygodni, nim Tim przestał być wobec niego nieśmiały i niepewny. To było kilka lat temu i teraz był już świetnym agentem, któremu powierzyłby swoje życie.
Wciąż musiał mu powiedzieć, czemu go nie będzie. O ile Tom jeszcze tego nie zrobił, ale prawdopodobnie napomknął coś tylko o jakimś zadaniu. Żadnych konkretów. Ale Tim zasługiwał na to, by znać szczegóły w równie wielkim stopniu, co Abby, na wypadek gdyby coś poszło nie tak i Tim miałby być jego jedynym ratunkiem. Trzeba było myśleć o każdej ewentualności.
Kiedy zajechał do domu, Gibbs omal nie potknął się w drzwiach o torby z ubraniami, które zostawiła dla niego Abby. Chciał je ominąć i po prostu zostawić w korytarzu, ale coś mu mówiło, że później tego pożałuje.
Minęło pół godziny, nim w końcu położył się do łóżka, a przygotowane rzeczy leżały poskładane w dwóch torbach i wyczekiwały jutra, kiedy to miał przestać być Jethro Gibbsem, a miał stać się inną osobą.

2 komentarze:

  1. Dokładnie rozumiem ból Gibbsa xD Zakupy z Abby wyglądają dokładnie tak jak z moją siostrą xD I to nie jest nic fajnego xD Abby jest szalona, ale o tym wiedzą wszyscy xD Aż strach pomyśleć, co Gibbs znalazł w tych torbach :)

    Jestem ciekawa kto będzie przeglądał nagrania z mieszkania Gibbsa :) Abby? Bo jak mu się zapomni wyłączyć kamery to będzie miała radochy po pachy ^^

    Wszyscy coś mają do niemieckich samochodów xD Ja jeżdżę audi :) Niezniszczalne jest xD Jednak amerykańskie klasyki są dużo lepsze ^_^ I ładniejsze ^^ A co się będę skrywać, w końcu baba jestem, wiadomo, że patrzę najpierw jak coś wygląda ^^

    Oczekuję na rozpoczęcie zadania, bo robisz jak na razie bardzo dużo smaku :) Pisz dużo i dodawaj częściej :) Pomęczę Cię trochę, a co ^^

    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj... współczuję Gibbs`owi :D zakupy z Abby... Ale nie powiem myślę, że w tym przypadku dogadałabym się z Nią!!! NAsza Gotka ma nadmiar kofeiny we krwi i jest szalona (pozytywnie walnięta!).
    Hm... Myślałam, że w tym rozdziale będzie już coś o Tony`m, ale to, że go nie ma tylko zaostrza mi apetyt :D Ostatnio to już chyba pisałam, ale i tak to powtórzę! Mam szczerą nadzieję, że Tony nie będzie płytki jak sadzawka i rozpieszczony jak nie powiem co!
    Ty patrz!? JA też nie przepadam za niemieckimi samochodami :D
    Zastanawiam się kto będzie oglądał nagrania z nowego gniazdka Gibbs`a?
    czekamn na kolejny rozdział (który będzie już jutro!), życzę duuużej ilości weny!!!
    Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń