W biurze NCIS panowało poruszenie, co niecodziennie zdarzało
się z samego rana. Gibbs pierwszy raz widział taką sytuację, a pracował tutaj
już 10 lat, w tym od dwóch posiadał własny zespół, do którego należał jego
zastępca, Timothy McGee oraz Kate Todd i Ziva David. Sam ich wybrał i namówił
do pracy z nim, byli najlepsi, mógł na nich liczyć w każdej sprawie, a przede
wszystkim w tym, że w czasie akcji będą się ochraniać nawzajem. Zresztą nie
tylko w czasie akcji, lojalność i zaufanie w zespole była ważna nawet poza
pracą i tego uczył swoich ludzi Gibbs, by nigdy nie odwracali się od siebie,
bez względu na wszystko.
Kilka osób omal nie wpadło na Gibbsa, gdy szedł do swojego
biurka, z kubkiem kawy w dłoni.
- Dzień dobry, szefie. – przywitał się Tim. W mniemaniu
Gibbsa wyglądał na nieco zdenerwowanego.
- Dzień dobry, McGee. – odpowiedział i usiadł przy biurku.
- Dyrektor cię wzywa.
Więc dlatego jest taki nerwowy, pomyślał i spojrzał na
swojego podwładnego.
- Czego chce?
- Nie powiedział, kazał ci przyjść do biura, jak tylko się
pojawisz.
- Gdzie Kate i Ziva?
Tim rozejrzał się po biurze.
- Były tu gdzieś przed chwilą. – ale po Zivie i Kate nie
było ani śladu. – Um, szefie, nie powinieneś iść do dyrektora?
- Nie pali się. – odparł, nie spiesznie sprawdzając swoją
pocztę i popijając kawę.
- Mówił, że to ważne.
- Więc mógł powiedzieć o co chodzi. Pewnie trzeba pojechać
na kolejną nudną konferencję, niech szukają kogoś innego.
McGee ze zdenerwowaniem spoglądał na schody, gdzie znowu
mógł pojawić się dyrektor. Miał bardzo poważną minę, gdy kazał przyprowadzić do
siebie Gibbsa. O cokolwiek mogło chodzić, nie powinno się zwlekać, dyrektor
wyraźnie to zaznaczył, a mimo to Gibbs siedział sobie jak gdyby nigdy nic.
- Szefie, może jednak powinieneś...
- McGee, zajmij się robotą.
Bez słowa sprzeciwu McGee wykonał polecenie i więcej już nie
poruszał tematu spotkania z dyrektorem.
Tymczasem Gibbs zaczął czytać wiadomości na jednym z portali
informacyjnych w Internecie. Zignorował nagłówki mówiące o potencjalnych aktach
terroryzmu i te o napadach, zawsze zwracał uwagę tylko na morderstwa, ale tego
dnia wyjątkowo postanowił przeczytać o śmierci w wyniku przedawkowania
narkotyków, a zrobił to tylko dlatego, bo ofiarą był żołnierz Marines.
- McGee, słyszałeś o tym przedawkowaniu? – zapytał, nie
odrywając wzroku od monitora. – Jakiś Ryan Hole.
- Pacci i jego zespół się tym zajęli. – odparł Tim.
- Dlaczego nie wezwali nas?
- Może dyrektor ma dla nas inne zadanie. – zasugerował,
licząc na to, że szef w końcu pójdzie do dyrektora.
- Pacci raczej nie zajmuje się narkotykami.
- Ponoć to nie pierwszy przypadek. Ktoś sprzedaje narkotyki
żołnierzom i nie wiedzą kto.
- Hmm.
- Szefie, jesteś tu już 15 minut, dyrektor...
- Skończ temat, McGee. – uciszył go, całkiem zaabsorbowany
przez artykuł. Jeśli Tim mówił prawdę, w sprawę tej śmierci był zamieszany
jakiś konkretny diler albo grupa dilerów, którą NCIS na pewno miało już na oku.
Wątpił, że do tej pory nie znaleźli podejrzanych, raczej nie mieli na nich
żadnych dowodów. Ale po co wysłali Pacciego, by zajął się tą sprawą, skoro na
pewno powiązali to już z handlem narkotykami na terenach baz korpusu? Odpowiedź
była tylko jedna i Gibbs przeczuwał, że ją zna. Może jednak powinien pójść do
dyrektora od razu?
- Pilnuj telefonów. – powiedział do Tima i nim ten zdążył
chociażby przytaknąć, już go nie było. Poszedł prosto do biura dyrektora, gdzie
przed drzwiami spotkał dwóch żołnierzy w stopniu kaprala. Zasalutowali mu i
powrócili do rozmowy, którą prowadzili, a Gibbs stanął przy biurku
sekretarki.
- Dyrektor chciał mnie widzieć.
- Chciał to mało powiedziane. Już pięć razy pytał mnie, czy
pan przybył. Proszę wejść. – ponagliła go. – Jest już tam z kimś.
Gibbs spojrzał na drzwi zdziwiony. Ktokolwiek był w środku,
dwóch kaprali przed biurem musiało przyjść z nim. Czyżby oficer złożył NCIS
wizytę?
Po wejściu do biura znał już odpowiedź. Na krześle przed
biurkiem dyrektora siedział oficer w stopniu pułkownika, który odwrócił głowę w
stronę Gibbsa, gdy tylko usłyszał otwierane drzwi, ale to nie on się pierwszy
odezwał, tylko dyrektor.
- No nareszcie jesteś. Zamknij drzwi.
Gibbs zrobił co mu kazano i przyjrzał się obu mężczyznom.
Sprawa rzeczywiście była poważna, tak jak sugerował McGee, skoro dyrektor
przyjmował pułkownika w swoim biurze, którego pilnowało dwóch żołnierzy.
- Nie mogłem przyjść wcześniej, coś mnie zatrzymało. –
wytłumaczył się Gibbs. Wiedział, że dyrektor Morrow nie uwierzy w coś takiego,
ale nie on miał w to uwierzyć.
- Nie ważne, siadaj. – dyrektor wskazał na wolne krzesło. –
Mamy poważny problem.
- Domyślam się, że pułkownik ma z tym coś wspólnego. – Gibbs
usiadł na zaoferowanym miejscu i jeszcze raz spojrzał na oficera z ciekawością.
- To pułkownik Thomas Ralph. – przedstawił go Morrow. –
Pułkowniku, to mój najlepszy człowiek, agent specjalny Gibbs.
- Tom opowiedział już co nieco o tobie. – odezwał się
pułkownik. – Powiedział, że wykonasz każde zadanie.
- To miło, ale przed podjęciem tego zadania wolałabym je
najpierw poznać.
- To bardzo delikatny temat. – Morrow sięgnął do szuflady i
wyjął z niej teczkę z dokumentami, którą podał Gibbsowi. – Zwłaszcza dla
Marines. Poznajesz tego człowieka?
Gibbs przyjrzał się zdjęciu, ale nie potrafił skojarzyć
twarzy ze znanymi mu osobami. Mężczyzna na zdjęciu miał około 40, może 50 lat i
nie wyglądał na groźnego, ale niebezpieczni ludzie nigdy na takich nie
wyglądają.
- Nigdy go nie widziałem. – odparł. Chciał oddać akta, ale
Morrow kazał mu je zatrzymać.
- Zapewne słyszałeś w wiadomościach o zaćpanym sierżancie
Korpusu?
- Trudno było nie zauważyć. Jestem wyczulony na takie
wiadomości.
- Więc wiesz też zapewne, że tu chodzi o grubszą sprawę?
- Tak, dlatego trochę mnie zdziwiło na początku, że Pacci
dostał polecenie zbadania jej.
- Tu nie chodzi o zbadanie tego zgonu. – powiedział
pułkownik. – Sprawa jest oczywista, zaćpał się, nic na to nie poradzimy, a
agencja ma pokazać wiadomości publicznej i nie tylko, że pracujemy nad tym.
- Tak też się domyśliłem. Domyślam się też, czemu agencja
udaje, że obchodzi ją ten konkretny zgon.
- Ten facet naprawdę jest dobry. – Ralph spojrzał z podziwem
na Gibbsa. – Nie dziwię się, że od razu go wybrałeś.
- Wybrałem go też z innego powodu.
- Czy dowiem się w końcu, o co chodzi? – spytał. Miał już
dość tych tajemniczych rozmów, a i był też trochę podekscytowany, chciał się
wreszcie dowiedzieć, do czego jest potrzebny.
- Człowiek ze zdjęcia, które przed chwilą widziałeś, to
diler, który sprzedaje naszym chłopcom swój nowy towar, tak zwaną zieloną
heroinę. – wyjaśnił pułkownik z pogardą. – Oczywiście nie robi tego osobiście,
ma całą rzeszę ludzi od tego, on tylko pociąga za sznurki. Kupuje narkotyki z
Meksyku i Kuby, a potem po dodaniu różnych dodatków sprzedaje je u nas, na
terenach baz wojskowych, nie tylko w D.C.
- Rozumiem. – Gibbs odchylił się w krześle i jeszcze raz
spojrzał na zdjęcie. Teraz mężczyzna zaczął mu wyglądać na szefa kartelu
narkotykowego. – Przedawkowanie nastąpiło po jego towarze?
- Tak sądzimy, będziemy mieli pewność, gdy zbadamy skład
narkotyków, które zażył sierżant. Towar, który sprzedaje DiNozzo ma w sobie
charakterystyczny składnik, który nadaje im zieloną barwę. Za duże jego
stężenie powoduje niemal natychmiastowy zgon.
- DiNozzo to nazwisko naszego celu? – pułkownik przytaknął.
– Skoro wiemy że to on, co stoi na przeszkodzie, by go aresztować?
- Facet zaciera za sobą wszelkie ślady. – odpowiedział
Morrow. – Zawsze gdy już się nam wydaje, że go mamy, trop prowadzi tylko do
jednego z jego pomagierów. Mamy tylko poszlaki, z którymi stado jego prawników
bez trudu sobie poradzi, a potem zwali winę na kogoś innego.
- Ten facet to pieprzony ojciec chrzestny. – mruknął
pułkownik. – Nie możemy dłużej pozwalać, by rozprowadzał swoje świństwa wśród
żołnierzy.
Gibbs wiedział już dokąd zmierza ta rozmowa i nie miał nic
przeciwko. Dawno już nie brał się za pracę pod przykrywką, a ta wyglądała na
wyzwanie, które był gotów podjąć, choć wiązało się to z dużym
niebezpieczeństwem.
- Więc mam wślizgnąć się do jego organizacji? – zapytał dla
pewności.
- To by trwało zbyt długo, nawet kilka lat, a DiNozzo jest
bardzo ostrożny, gdy kręcą się koło niego nowe osoby. Zwłaszcza teraz, gdy
dowiedział się, że chcemy go złapać. Dlatego potrzebowaliśmy przykrywki
Pacciego, która ma przekonać DiNozzo, że dalej stoimy ze śledztwem w miejscu.
Żeby opuścił gardę. – objaśnił szczegółowo pułkownik.
- Więc co mam zrobić?
- Zbliż się do jego syna.
- I to niby potrwa krócej? – zapytał. – Poza tym, czy
przewrażliwionemu DiNozzo nie wyda się podejrzane, gdy zacznę się kręcić koło
jego syna?
- Syn go praktycznie nie obchodzi. Szczeniak chodzi samopas
i pieprzy się po kątach. – odparł dosadnie Ralph.
- Skoro go nie obchodzi, to co nam da szpiegowanie go?
- Chodzą słuchy, że DiNozzo wynajął mieszkanie synowi, by
chować tam dowody swojej działalności. I synek o tym wie, mało tego, pomaga mu
je ukrywać i dużo wie o przestępstwach ojca. Trzeba to wszystko z niego
wyciągnąć.
- I co niby mam z nim zrobić? Zakumplować się?
- Raczej uwieść. – poprawił go Morrow. – Właśnie dlatego
wybrałem ciebie, ze względu na twoje preferencje seksualne. Pójdzie ci łatwo,
chłopak to gej, praktycznie ciągle siedzi w klubach i robi laskę każdemu lepiej
wyglądającemu facetowi.
Gibbs prychnął słysząc to ostatnie. Tego mu tylko brakowało,
nimfomana.
- Ile ma lat? – zapytał.
- 19.
- Świetnie, więc wysyłacie faceta przed czterdziestką, by
uwiódł gówniarza nimfomana. – kiedy wypowiedział to na głos, brzmiało jeszcze
bardziej głupio. – Nie wątpię, że laskę by mi zrobił, ale raczej nie zbliży się
za bardzo do kogoś takiego jak ja.
- Dlatego jesteś idealny do tego zadania. – powiedział
Morrow. – Nie masz oporów przed udawaniem geja, jakie mieliby inni agenci,
pasujesz wyglądem do ulubionego typu mężczyzny DiNozzo Juniora. – Gibbs nie
pytał, skąd wiedzą takie szczegółowe rzeczy na temat dzieciaka. – A przede
wszystkim jesteś cholernie dobry, dasz radę. Tylko musisz się zgodzić.
Gibbs nie wiedział, co odpowiedzieć. Zgadzał się ze
wszystkim, co powiedział dyrektor, był idealny do tego zadania. Ponieważ był
biseksualny, nie przeszkadzało mu uwodzenie innego mężczyzny, co sprawiłoby
trudność innym agentom – zwłaszcza gdy chodziło o niewyżytego seksualnie
dzieciaka. Nie miał też żony, więc nie odczułby wyrzutów sumienia po pójściu do
łóżka ze swoim celem.
Kusiło go, by przyjąć to zadanie, lubił wyzwania, a ta
sprawa z pewnością takim była. Martwił się tylko o swój zespół. Operacja mogła
potrwać kilka miesięcy – w zależności od tego, jak łatwo było uwieść DiNozzo
Juniora – McGee mógłby sobie nie poradzić jako szef zespołu aż tak długo, a
wszystko mogło potrwać nawet dłużej. No i pozostawała jeszcze kwestia
niebezpieczeństwa. Dilerzy nie należeli do najbezpieczniejszych osób do
szpiegowania i gdy tylko odkrywali wtykę w swoich szeregach, natychmiast się
jej pozbywali. Co prawda on miał kręcić się blisko DiNozzo Juniora, ale nie
wiedział nawet, czy dzieciak nie ma nic wspólnego z dilerami ojca. Może sam
ćpał i miał z nimi dobry kontakt. Gdyby któryś z nich odkrył, że jest agentem
federalnym, nie wyszedłby z tego żywy, a sam dzieciak też mógł być
niebezpieczny. Jeśli chciał przyjąć to zadanie, musiał dowiedzieć się
więcej.
- Czy mogę dostać czas do namysłu? – zapytał. – Muszę
przeanalizować wszystkie za i przeciw.
- Oczywiście. – zgodził się dyrektor. – Tylko pospiesz się z
tą decyzją, bo musimy jak najszybciej zacząć szpiegować DiNozzo.
- Jeszcze dzisiaj dam ci odpowiedź. – zapewnił i podniósł
akta mężczyzny.
Gibbs siknął głową na pożegnanie i wyszedł, wracając do
swojego biurka. Gdy McGee zapytał, co chciał dyrektor, nie odpowiedział mu,
zabrał się od razu za czytanie akt, musiał zdążyć do wieczora, by poinformować
dyrektora o swojej decyzji, którą w głębi serca już podjął.
Do wieczora Morrow poznał decyzję Gibbsa. Przyjął go znowu w
swoim biurze, ale pułkownika już nie było, dlatego dalej rozmawiali sami.
- Jaka jest twoja decyzja? – zapytał dyrektor.
Gibbs nie spieszył się z odpowiedzią, usiadł najpierw w
fotelu przed biurkiem i napił się kawy, którą ze sobą przyniósł. Bawiło go to,
jaki niecierpliwy jest Tom.
- Zgadzam się. – odpowiedział w końcu. – Uwiodę dzieciaka.
- Dzięki bogu. – dyrektor odetchnął z ulgą. – Już się bałem,
że będziemy musieli szukać kogoś innego, a nie ma na to czasu.
- Kiedy mam zacząć?
- A jak szybko możesz?
- Dwa dni i jestem gotów. Muszę tylko przeczytać kilka razy
profil DiNozzo Juniora żeby wiedzieć, jak się przy nim zachowywać.
- O to się nie martw, panna Sciuto już nad tym pracuje. –
zapewnił, podając Gibbsowi akta jego celu.
- Abby? – zdziwił się. – Co ona ma do tego?
- Uznałem, że jeśli się zgodzisz, to ona najlepiej cię
przygotuje, zna się na tym.
- Też się na tym znam, sam to mówiłeś.
- Nie miałem nic złego na myśli. – wyjaśnił szybko. – Panna
Sciuto przeczytała już profil DiNozzo
Juniora, wszystko ma już w zasadzie przygotowane. Trzeba jej tylko powiedzieć,
że jesteś gotów.
- Nie mów jej tego, bo się od niej nie odgonię. – Gibbs
westchnął na sama myśl o tym. – Czy ktoś jeszcze wie o tej operacji?
- Nikt z agencji. Poinformujemy twój zespół, ale tylko
pobieżnie, nie muszą znać szczegółów. Nie muszę ci chyba przypominać, żebyś
ograniczył z nimi kontakty do minimum? Od teraz masz być blisko DiNozzo Juniora
i tylko niego.
- Rozumiem. I tak nie spędzam z moimi ludźmi wolnego czasu.
Morrow przytaknął, otwierając szufladę. Wyjął z niej
portfel, który podał Gibbsowi.
- To twoje nowe dane.
Gibbs wyjął prawo jazdy i przeczytał nazwisko. Od teraz miał
się nazywać Jenkins i pochodził z Ohio. Zastanawiał się, jak wygląda reszta
jego fikcyjnej historii.
- Odnoszę wrażenie, że przewidziałeś, że się zgodzę.
- Nie odpuściłbyś sobie takiego wyzwania.
Gibbs musiał się z nim zgodzić. Cała akcja wyglądała
naprawdę ciekawie i zachęcająco. Dawno już nie brał w żadnej podobnej udziału.
- Gdzie jest reszta moich nowych akt? Muszę się przygotować.
- Są tutaj. – dyrektor wyciągnął kolejną rzecz z biurka, tym
razem była to teczka pełna papierów. – Zdążysz nauczyć się wszystkiego w dwa
dni?
- To nie problem. – odparł, przeglądając pobieżnie akta.
Uśmiechnął się widząc historię swojej pracy. Nie widział siebie jako bramkarza
w barze, ale jeśli taki dostał profil, to musiał się dostosować.
- Jutro nie przychodź do pracy. Wyjaśnię twoim ludziom,
czemu cię nie ma.
Gibbs przytaknął i kontynuował czytanie. Już po chwili
natrafił na coś, co go zaskoczyło.
- Mam się przedstawiać jako były Marines?
- Młody lubi wojskowych i inne służby mundurowe. Ponieważ
najlepiej znasz temat wojska, nie zmienialiśmy tego. Wszystko masz w
dokumentach DiNozzo Juniora, ale jakbyś czegoś nie wiedział, to dzwoń do mnie.
- Kto będzie płacił za operację?
- Wojsko. Są gotowi dać kupę forsy byle tylko pozbyć się
DiNozzo. W portfelu masz kartę kredytową na fałszywe nazwisko, jest już
zasilona pieniędzmi, jutro kup sobie jakieś ubrania, których będziesz
potrzebował.
- A co z lokum?
- Adres jest w aktach. Mieszkanie jest opłacone, więc nie
musisz się martwić o czynsz. Postaraliśmy się też, by było jak najbliżej
miejsc, w których widuje się Juniora. Są tam też kamery, ale sam możesz je
włączyć lub wyłączyć poprzez telefon komórkowy.
- Mam nadzieję, że zadbaliście, by meble nie były nowe.
- Plakietki z cenami jeśli były, sa już odcięte, a wszystko
wygląda na używane. Jeśli zaprosisz dzieciaka do siebie, nie zorientuje się.
Jeszcze jakieś pytania?
- Tylko jedno. Jakie jest ryzyko wykrycia?
- Spodziewałem się, że o to właśnie zapytasz. Jest
niewielkie. Jak już było mówione, DiNozzo nie interesuje się synem, widzą się
może raz na miesiąc. Synalek mieszka w swoim apartamencie i bawi się na koszt
tatusia. Żadnych podejrzanych typów też nie ma w jego otoczeniu, jeśli nie
liczyć koleżków, którym obciąga co wieczór w klubie, ale oni są niegroźni.
- Na wszelki wypadek wezmę broń.
- Nie oczekiwałem po tobie niczego innego. Tylko nie trzymaj
jej przy sobie, gdy jesteś z dzieciakiem, jeśli wiesz o co mi chodzi.
Wiedział, ale nie sądził, by broń przestraszyła DiNozzo
Juniora. Raczej tylko by go nakręciła, gdyby znalazł ją podczas rozbierania
Gibbs. O ile doszłoby do jakiegokolwiek rozbierania. Dzieciak mógł być
napalony, ale na pewno nie dawał się przelecieć każdemu, kogo napotkał, jak to
twierdził dyrektor. Choć kto wie, może już pierwszego wieczora udałoby mu się
wejść DiNozzo do łóżka, haczyk polegał na tym, jak w tym łóżku pozostać dość
długo, by zdobyć dowody, które chłopak z pewnością mógł dostarczyć.
- To już wszystko? – zapytał i wstał, dając tym samym do
zrozumienia, że dla niego to już koniec rozmowy.
- Jeszcze jedno. – Morrow rzucił mu pęk kluczy i komórkę,
które Gibbs bez problemu złapał. – To klucze do mieszkania i od nowego
samochodu. Telefon ma nowy numer, możemy go wyśledzić, jeśli zajdzie taka
potrzeba. Kontaktuj się przez niego z DiNozzo Juniorem. W mieszkaniu masz
jeszcze dwa telefony. Jeden na podsłuchu, więc w miarę możliwości dzwoń do
dzieciaka z tamtego, gdy jesteś w domu. W razie czego rozmowy z komórki są
nagrywane. Za pomocą drugiego telefonu kontaktuj się z nami, będziesz wiedział,
który to który. Możesz też dzwonić z budki na mieście. Teraz możesz iść.
Zadzwoń do nas, gdy już będziesz gotowy rozpocząć operację.
- Ja też mam jedno do powiedzenia.
- Tak?
- Jeśli wysłaliście za dzieciakiem jakichś agentów, żeby go
szpiegowali, odwołajcie ich, zepsują mi robotę.
- Dlaczego? Jeśli pomyśli, że jest w niebezpieczeństwie,
chętniej pójdzie w twoje objęcia.
Gibbs uśmiechnął się i wyszedł z biura, by wrócić do domu i odpocząć
przed ciężkim dniem.***
No i mamy drugi rozdział. Czy wspominałam ostatnio, że ta historia to AU? :D
W środę wrzucę MS, dawno nie było. ^^
NIe, nie wspominałaś ostatnio, że ta historia to AU :) Rozdział świetny, hm... Tony, który ma 19 lat i Gibbs który ma pod czterdziestke?? niezwykłe połaczenie :) Jestem ciekawa jaki będzie Tony, mam nadzieję, że nie będzie aż tak rozpuszczony i zaskoczy Jethro ;) Czekam na ciąg dalszy ( kolejna sobota wydaje mi się baaardzo odległa!!!)
OdpowiedzUsuńPS czekam na kolejną część MS, pozdrawiam :)
Bardzo podoba mi się Gibbs :)Który w dodatku korzysta z Internetu, rozbroiło mnie to :)Zadanie dostał ciekawe i nietypowe, nie mogę się doczekać, jak będzie przebiegała jego realizacja :) I szalonej Abby przygotowującej Gibbsa do akcji :) Istnieje realne zagrożenie, że Gibbs nie dotrwa do rozpoczęcia akcji, bo Abby go wykończy xD I momentu, jak Gibbs pozna Tony'ego :) To będzie zderzenie dwóch różnych światów ^_^
OdpowiedzUsuńPowielę komentarz, kolejna sobota naprawdę wydaje się kosmicznie odległa ^^ Jak dobrze, że w środę będzie MS ^^
Asai
Czytałam, czytałam i nigdzie nie widziałam Tonyego. Myślałam, że dopiero dołączy do zespołu Gibbsa, a tu nagle okazuje się, że jest on synem dilera narkotyków. No, nie spodziewałam się tego. Z początku nie bardzo przypadł mi ten pomysł do gustu, ale z każdym kolejnym zdaniem zaczęłam się coraz bardziej do niego przekonywać. Teraz uważam, że to będzie jedno z najlepszych opowiadań. Chcę już poznać Tonyego, ale jakikolwiek by nie był i tak już go lubię! ^^
OdpowiedzUsuńNo to czekam na MS!
Pozdrawiam,
Yuuka-chan97