piątek, 25 stycznia 2013

84. Test zaufania 10/17


Po wyjściu z posterunku,. Tony jeszcze długo siedział w swoim aucie przed budynkiem. Nie mógł jeszcze wrócić do biura, potrzebował planu, który umożliwiłby mu dostęp do akt. Na przychylność Fornella nie miał już co liczyć po tym jak go wkurzył. Podlizywać się nie zamierzał, duma mu na to pozwalała. Pytanie jednak brzmiało, czy byłby w stanie schować ją do kieszeni dla dobra Gibbsa. 

- Może Probie to zrobi. – zastanawiał się na głos. – Albo Ziva go uwiedzie. Jeśli jego żona jest dla niego taka sama, jaka była dla Gibbsa, ten plan ma duże szanse powodzenia.

Problem był jednak taki, że Ziva raczej by się na to nie zgodziła. Kto by chciał uwodzić Fornella. Z drugiej strony byli ci dwaj inni agenci, ich łatwiej byłoby uwieść, nawet Zivie. Może Abby też by pomogła, na pewno by się nie wzbraniała.

Tony przemyślał na szybko ten plan jeszcze raz i wydał mu się nagle głupi. Jak w ogóle mógł wpaść na coś takiego? Nie było szans, by dzięki uwiedzeniu agentów dostali akta. Pewnie tylko by wszystko zepsuli. Ale jak inaczej mięli zdobyć wszystkie potrzebne dokumenty? Czy w ogóle był jakiś sposób? Jakikolwiek?

Tony spojrzał na drzwi posterunku, do którego jeden z policjantów wprowadzał właśnie jakiegoś mężczyznę skutego kajdankami.

- Właśnie. – szepnął Tony. – Przestępstwo.

Szybko odpalił silnik i pojechał do biura, z trudem powstrzymując się przed przekroczeniem dozwolonej prędkości na drodze.



Tim i Ziva czuli się bezużyteczni, gdy FBI tak po prostu zajęło ich biurka. Fornell znowu chciał usiąść przy tym należącym do Gibbsa. Najwyraźniej uznał, że jeśli nie ma Tony’ego, to nikt go nie powstrzyma, ale bardzo się pomylił. Ziva natychmiast stanęła mu na drodze i kazała spadać – dosłownie. Tim również mu tego zabronił i kazał usiąść przy biurku Tony’ego. Fornell niechętnie na to przystał i by się odegrać, kazał swoim agentom usiąść przy dwóch pozostałych biurkach. I tak Tim i Ziva zostali bez miejsca pracy. Nie robiło to co prawda żadnej różnicy i tak nie mięli nad czym pracować. Kilka razy próbowali podkraść FBI część akt, ale pilnowali ich bardzo skrupulatnie.

Po wszystkich nieudanych próbach, Tim i Ziva wycofali się nieco i z dystansu obserwowali FBI. Inni agenci w biurze patrzyli na nich ze współczuciem, kilku nawet życzyło im szczęścia, gdy przechodzili obok. Ale to nie szczęścia teraz potrzebowali tylko tych przeklętych akt!

Czekali, tylko tyle mogli teraz zrobić. Nerwowo spoglądali co chwilę na windę, chcąc jak najszybciej dostrzec tam Tony’ego. Długo już nie wracał i zastanawiali się, co go zatrzymało. Nie wpuścili go? Tak długo rozmawiał z Gibbsem? A może go aresztowali? Ostatni scenariusz był najgorszym i oboje modlili się, by nie okazał się prawdą.

W końcu, po tylu mękach związanych z czekaniem, Tony pojawił się w biurze. Zdążył zrobić tylko kilka kroków nim Ziva i Tim doskoczyli do niego.

- Jak Gibbs? – spytała szybko kobieta.

- W porządku. Tak przynajmniej mi się wydaje. – odparł Tony i spojrzał na FBI. – Dalej nic nam nie dali?

Tim pokręcił głową.

- Uparli się. Przynajmniej dowiedziałeś się czegoś od Gibbsa.

- Tak, dowiedziałem się, że ślad musi być w aktach.

- Gibbs nic nie wie? – zdziwiła się Ziva. – Przecież on nie ma aż tak słabej pamięci.

- To było dawno, każdy mógł coś zapomnieć, zwłaszcza, jeśli tego właśnie pragnął. Czego zresztą chciałaś się od niego dowiedzieć? Na temat morderstwa nic nam nie powie, bo nie wie więcej niż my. Zresztą to i tak już nieważne.

- Poddajemy się?

Tony uśmiechnął się i wyminął ich.

- Jeszcze czego. 

Fornell, dotąd skupiający cała swoją uwagę na dokumentach i pracy, zauważył obecność Tony’ego, gdy ten nad nim stał.

- Czego chcesz, DiNozzo? – zapytał oschle.

- Tego samego, co wcześniej. Akta. Daj mi je.

Tim i Ziva stanęli za przyjacielem, przyglądając się całej rozmowie z niepokojem. Atmosfera w biurze zrobiła się napięta i bardzo nieprzyjemna, ale Tony zachowywał spokój, co oznaczało, że miał jakiś plan. Przyjaciele postanowili mu zaufać.

- Jak tylko skończymy je analizować. – odparł Fornell. – A tak poza tym, jak spotkanie z Gibbsem?

- W porządku. – Tony położył dłoń na teczce z dokumentami. Fornell szybko je chwycił, ale nie zdołał wyrwać ich Tony’emu, który zaparł się całym ciałem.   

- Puszczaj, DiNozzo, albo pożałujesz. Dostaliście już swoje akta.

- To za mało, potrzebuję tych.

- Nie dostaniesz ich, już to mówiłem. – Tobias zmierzył go groźnym spojrzeniem. – Masz ostatnią szansę. – ostrzegł.

Tony uśmiechnął się i puścił akta, ale nie odszedł. No to jazda, pomyślał, biorąc głęboki wdech. 

- Wiesz co, odkąd tylko się pojawiłeś, przypominasz mi Gibbsa. – powiedział, uśmiech nie znikał z jego twarzy.

Fornell wiedział, że to podstęp, nie było możliwości, by Tony porównywał go do Gibbsa bez powodu.

- Czyżby?

- Zachowujesz się jak on przed ostatnim rozwodem. Czyżby coś było na rzeczy?

Fornell zrobił się czerwony na twarzy, bynajmniej nie z powodu zawstydzenia. Spodziewał się jakiejś docinki, ale nie czegoś takiego. Ta uwaga przeważyła szalę.

- Dość tego, DiNozzo. Zabiera stąd swój tyłek, odsuwam was od sprawy.

Tim i Ziva popatrzyli na siebie szeroko otwartymi oczami, a potem spojrzeli na Tony’ego, który bez słowa szedł już w stronę windy. Szybko pobiegli za nim.

- Tony, coś ty zrobił! – syknęła na niego Ziva. – Teraz już na pewno nie dostaniemy tych akt.

- Czy to był plan Gibbsa? – zapytał skołowany Tim. – Bo jeśli tak, to jest wyjątkowo kiepski.

- To mój plan i nie jest wcale kiepski. – powiedział i wszedł do windy. Gdy już cała trójka znalazła się w środku, wcisnął przycisk wyłączający zasilanie. – Fornell i tak nie dałby nam tych akt, Gibbs mi tak powiedział. Jaki byłby sens trzymania się blisko niego i usługiwaniu mu? Tylko patrzyłby nam na ręce, teraz przynajmniej mamy więcej swobody.

- I dyrektor na karku. – zauważyła Ziva. – Zawiesi nas, Fornell pewnie już do niej dzwoni.

- Niech dzwoni. O to chodziło.

- Ale co to nam da?

- Już mówiłem, swobodę. Gibbs kazał mi nie trzymać się Fornella i to właśnie robię. Więcej zdziałamy bez niego.

- Czy mam ci przypomnieć, że wciąż nie mamy akt?

- I właśnie dlatego potrzebujemy tej swobody. Żeby je zdobyć.

- Jak?

- Kradnąc je.

- Zwariowałeś?! – krzyknął Tim. Gdyby nie byli w windzie, usłyszałoby go całe biuro. – Aresztują nas za to!

- I dostaniemy celę razem z Gibbsem. – dodała Ziva. – Teraz już nie ma żadnych wątpliwości, że to był twój pomysł.

Tony spojrzał na nich, nie żywiąc do nich urazy. Rozumiał ich strach, sam trochę się bał, ale to było jedyne wyjście.

- Posłuchajcie, Gibbs powiedział mi, że nie będzie nam miał tego za złe. To nasza jedyna szansa, dlatego rozwścieczyłem Fornella. Gdybym tego nie zrobił, kontrolowałby nas, miał nas na oku, nigdy nie udałoby się nam włamać do archiwum i zabrać akt.

- Przecież Fornell ma je cały czas. – zauważył Tim. – Jak chcesz je wykraść?

- Na noc odkłada je na miejsce. Tak zrobił wczoraj, tak zrobi i dzisiaj. Musimy tylko zaczaić się w nocy i je zabrać. – wyjaśnił. Brzmiało prosto, ale było trudne do wykonania.

- Kamery są na całym piętrze. I w samym archiwum.

- I tutaj wkracza Abby. – Tony ponownie włączył windę, która zaczęła zjeżdżać do laboratorium kobiety. – Włamie się do systemu kamer i podrzuci fałszywy obraz. Da nam czas na zabranie akt i wyjście, potem wszystko wróci do normy.

- Włamanie się do systemu będzie trudne. – powiedział Tim. – Dobre zabezpieczenia.

- Pomożesz Abby i razem dacie radę. Jeszcze dzisiaj rozgryźcie ten system, w nocy idziesz ze mną i z Zivą do archiwum, potrzebna jest każda para rąk.

- Złapią nas, na pewno nas złapią. – odezwała się Ziva. – Deportują mnie do Izraela.

- Nie chcę iść do więzienia. – Tim jeszcze nigdy w życiu nie był tak przerażony.

Tony nie mógł patrzeć na strach swojego zespołu. Znów zatrzymał windę.

- Ej, uspokójcie się. – zaczął. Ziva chciała mu przerwać, ale dał jej znak, by poczekała. – Wiem, że się boicie, ale to jedyna opcja. Nie mogę od was wymagać, byście pomogli osobie, którą znacie krócej ode mnie. Nie musicie tego robić, po prostu mi powiedzcie, pójdę sam i nikomu nie powiem, że byliście w to zamieszani.

Tony czekał cierpliwie na ich odpowiedź. Ziva wydawała się rozdarta pomiędzy dwiema różnymi decyzjami. Tim wpatrywał się w podłogę i unikał wzroku reszty, ale ostatecznie to on odezwał się jako pierwszy. On, najbardziej niepewny z zespołu.

- Ty jesteś szefem. – powiedział bez wahania, choć w jego oczach wciąż czaił się strach.

Tony odetchnął z ulgą. Czuł się dumny. Nie tylko dlatego, że godnie zastępował Gibbsa, ale także dlatego, bo był w stanie przekonać Tima do podjęcia odważnej decyzji, od której zależały jego dalsze życie i kariera.

- Nie jestem, ale dzięki za twoje zaufanie. – Tony spojrzał na Zivę wyczekująco.

- Ziva? – odezwał się Tim. Chciał widzieć ją w zespole, byłoby im wtedy łatwiej. 

- Naprawdę nie chcę wracać do Izraela. – powiedziała. – Lepiej żeby twój plan wypalił, bo urwę ci łeb, zanim mnie wywiozą, a ciebie zamkną.

Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Tony’ego. W końcu był spokojny. Na razie. 

- Dzięki, Ziva, teraz mam większą motywację.

Tim poklepał ją po ramieniu i uśmiechnął się do niej pocieszająco, by dać jej znać, że siedzą w tym razem i mogą na sobie polegać. Tak ich wyszkolił Gibbs.

Gdy cała trójka weszła do laboratorium, panowała w nim cisza, a Abby pracowała skupiona przy jednym ze stołów.

- Cześć wam. – przywitała się, ale bez entuzjazmu, który był zawsze u niej obecny. Wciąż było jej ciężko po wydarzeniach ostatnich dni, ale niewątpliwie czuła się już lepiej.

- Abby, potrzebujemy twojego genialnego umysłu. – powiedział Tony i szybko wyjaśnił jej swój plan. Nim jeszcze skończył, Abby była tak podekscytowana, że znowu przypominała radosną siebie.

- Oczywiście, że wam pomogę. – zgodziła się od razu. – Dla Gibbsa wszystko!

- Pamiętaj, że jak nas złapią, to idziemy siedzieć. – przypomniał jej Tony.

Abby machnęła ręką.

- Nie złapią, będą się musieli postarać. Timmy, zabieramy się do roboty.

- Ziva, obserwuj Fornella, ja muszę jeszcze odwiedzić Ducky’ego. – powiedział Tony i wyszedł, wybierając zamiast windy klatkę schodową. Do prosektorium dotarł w rekordowo szybkim tempie, o mały włos nie wywalając się na kilku ostatnich stopniach. Kiedy się zatrzymał, cały był zdyszany, czym trochę zaskoczył Ducky’ego.

- Anthony, w czym mogę ci służyć? – zapytał patolog.

- Potrzebuję przysługi. – wyjaśnił szybko, ignorując swój telefon, który nagle zaczął dzwonić.

- O co chodzi?

- Być może jutro przyniosę ci coś, co musisz zachować w tajemnicy. Ty i Palmer.

- Czy to ma coś wspólnego z Jethro?

- Tak.

- Co mi przyniesiesz?

- Nie mogę ci tego powiedzieć. Na wszelki wypadek.

- Cóż, w takim razie muszę odmówić.

Tony spojrzał na niego zaskoczony.

- Dlaczego?

- Anthony, nie mogę zgodzić się na coś w ciemno, nawet jeśli jesteś moim przyjacielem. Jeśli chcesz to zachować w tajemnicy, to znaczy, że to coś kontrowersyjnego lub niezgodnego z prawem. Muszę wiedzieć o co chodzi, inaczej nie zamierzam ryzykować. 

Tony to rozumiał, ale mimo to poczuł żal. Liczył na to, że Ducky mu zaufa. Gibbsowi by zaufał.

- Odsunęli nas od sprawy. Na moje życzenie, żeby nie ograniczały nas odznaki. – wyjaśnił. – Chcę wykraść akta, dlatego to zrobiłem.

- Rozumiem. A to co chcesz mi przynieść?

- Wyniki sekcji. Chcę żebyś sprawdził, czy nie ma tam czegoś podejrzanego.

- Lepsze byłoby ciało.

- Tego nie mogę ci przynieść.

- Czy Jethro kazał ci to zrobić?

- Niezupełnie. Nie powiedział tego wprost.

- To bardzo nierozsądne z jego strony, ale ponieważ znajduje się w sytuacji takiej, a nie innej, jestem w stanie zrozumieć jego desperację. I oczywiście pomogę ci go uniewinnić.

- Dzięki, Ducky.

Wszystko było przygotowane do nocnej akcji. Pozostało tylko mieć nadzieję, że się powiedzie.

Tony wyciągnął z kieszeni dzwoniący telefon i zerknął na wyświetlacz.

- Cholera, to Jen. – powiedział do Ducky’ego. – Pewnie chce mi powiedzieć, co sądzi o mojej pyskówce z Fornellem.

- Taki był twój plan, więc raczej nie masz się czego obawiać.

- Tylko tego, że nas gdzieś wyślę. – Tony westchnął. – Lepiej pójdę z nią porozmawiać.

- Powodzenia, chłopcze.

Przyda się, pomyślał Tony. Zwłaszcza tej nocy.


Wciąż nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem. Zabiłem człowieka. Zakatowałem go, było tyle krwi. O Boże, niedobrze mi. Wciąż czuję krew na rękach. Kiedy to uczucie odejdzie? Kiedy pozbędę się jego twarzy z mojej głowy? Nie chciałem niczego złego, nie chciałem! Tato, przepraszam.   
***
Zabójca ma wyrzuty sumienia. Biedaczek. 

4 komentarze:

  1. Zespół w końcu może działać, więc miejmy nadzieję, że uniewinnienie Gibbsa stało się teraz kwestią czasu ;)

    Ależ Tony pięknie dopiekł Fornellowi ^^ Nie dziwić się, że się wkurzył xD Miszczostwo xD

    A teraz siedzę i się zastanawiam, kto może mieć wyrzuty sumienia z powodu zabicia potwora... Jedynie ktoś kto nie wiedział, że jest potworem. I tu Ci powiem, że mnie zaintrygowałaś ;)

    Mało mi :) Mam nadzieję, że w środę będzie MS ^^

    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak to zabójca? Będzie też opowiadanie prowadzone z perspektywy zabójcy? To fajnie. Jestem ciekawa, kto to. Może ktoś kogo już znamy, chociaż nie wydaje mi się.

    Wreszcie zespół zaczął działać. Nie chodzi o to, że akcja się nie rozwija, powiedziałabym, że trochę przeciąga... Chciałabym mieć już kilku podejrzanych, żeby zgadnąć kto jest winny.

    Będzie w środę MS?
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie MS, zapomniałam o tym napisać w rozdziale.

      Usuń
  3. juz sie nie moge doczekac twoje opowiadania sa super

    OdpowiedzUsuń