Był środek lutego, data dobrze mu znana. Zaledwie dwa dni
temu był jego urodziny, a dzisiaj... dzisiaj była jego rocznica ślubu. Jego i
Jethro. Jeszcze miesiąc temu cieszył się na myśl o tym, ale miesiąc temu
znalazł też coś, co zaprzątało mu głowę od tego czasu. Papiery rozwodowe.
Nienawidził tych słów, na samą myśl miał ochotę wymiotować, a było mu jeszcze
bardziej niedobrze, gdy wyobrażał sobie, jak jeszcze dzisiaj te papiery
dostaje.
Nie rozmawiał o tym z Jethro, choć wiedział, że powinien.
Uparcie wmawiał sobie, że wtedy będzie mniej bolało. Po prostu zapyta o nie,
Jethro potwierdzi i będzie po wszystkim. Ale nie chciał, by było po wszystkim,
wciąż miał nadzieję, że to pomyłka. W końcu Jethro zachowywał się normalnie,
nie zauważył u niego dziwnego zachowania. Nawet spędzili ze sobą wspólnie
urodziny, tak jak robili co roku. Nie szczędził tez pocałunków i kontaktów, to
Tony ich unikał, bo bolało za bardzo. Nie chciał doświadczać przymilania tylko
dlatego, bo Jethro jednak miał nieco serca.
- Tak, nieco. – mruknął Tony, przyglądając się, jak LJ bawi
się w śniegu w ogródku za domem. Bernardyn biegał w kółko i tarzał się w białym
puchu, tak że już po kilku minutach był cały nim pokryty. Zadowolony podbiegł
do Tony’ego i polizał go po twarzy, co zawsze przywoływało na niej uśmiech. Tym
razem tak nie było. Za kilka godzin wszystko miało się skończyć, choć ledwo się
zaczęło.
Nawet nie wiedział, co zrobił nie tak. Nie ważne jednak jaki
był powód, Jethro nie miał prawa postępować z nim tak okrutnie i dawać mu papierów
rozwodowych w dniu rocznicy. Wszyscy przyjaciele uważali, że to będzie świetny
dzień, ale Tony nie miał wątpliwości, że to będzie najgorszy dzień w jego
życiu. Nawet śmierć matki nie mogła się z tym równać, bo na to nie miał wpływu.
Na odejście Jethro miał i po prostu zawiódł.
- Pieprzyć to. – przeklął przez zaciśnięte zęby.
- Coś nie tak, Tony?
Pierdol się, Jethro, pierdol się. Dlaczego mi to robisz? Co
zrobiłem nie tak?
- Wszystko okej. – skłamał, nawet nie spoglądając na męża,
który wkrótce miał nim nie być.
Jethro usiadł obok niego na ganku i objął ramieniem. Tony
chciał się odsunąć, ale nie odnalazł w sobie dość silnej woli, by to zrobić,
więc pozwolił się obejmować, drżąc w gniewie.
- Na pewno? – spytał z troską Jethro. Musiałby być ślepy, by
nie zauważyć zmiany w zachowaniu męża, ale uznał to za zdenerwowanie pierwszą
rocznicą, teraz jednak nie był taki pewien.
- Tak. – powtórzył Tony i wstał, by zaraz potem zniknąć za
drzwiami, zostawiając zbitego z tropu Jethro.
Tony wbiegł po schodach na piętro i wszedł do sypialni, od
razu rzucając się do szafki Jethro. Chciał znaleźć papiery i je podrzeć, choć
na wiele by się to nie zdało, ale dałoby mu trochę czasu na wymyślenie innego
rozwiązania.
Przetrząsnął szufladę kilka razy, ale nic nie znalazł,
żadnych papierów. Pewnie są już u prawnika, pomyślał z przerażeniem Tony i
opadł na łóżko załamany. To naprawdę był koniec.
Był roztrzęsiony, zrozpaczony, nie miał pojęcia, co ze sobą
zrobić. To nie mogło się skończyć, nie mogło. Nie zniósłby tego bólu, już nie
mógł go znieść.
- Tony?
Nie, tylko nie ty i twój głos. Dlaczego nie zostawisz mnie w
spokoju?
- Tony, martwię się o ciebie. Zachowujesz się dziwnie.
- Ja zachow... – to było to, miał już tego dość, stracił
kontrolę. Nie mógł już dłużej udawać, że nic się nie stało i nie stanie. Usiadł
i spojrzał na Jethro z bólem i gniewem w oczach. – To nie ja trzymam papiery rozwodowe przy łóżku!
Na widok zaskoczonej twarzy Jethro, Tony poczuł jeszcze
silniejszy ból. Trafił w dziesiątkę, Jethro jednak chciał rozwodu, ale nie
spodziewał się, że może zostać odkryty.
- Papiery rozwodowe? Nie, Tony, to nie tak.
- No i mamy wytłumaczenia.
Niechęć Tony’ego nie zamierzała powstrzymać Jethro, który
dosiadł się do niego na łóżku, zachowując jednak dystans. Wiedział, że to nie
bliskość jest teraz potrzebna.
- Tony, te papiery nie były dla ciebie.
- Tak? Więc dla kogo? Masz innego męża na boku?
- Nie, ale miałem trzy żony, z którymi się rozwiodłem,
pamiętasz?
Tony odwrócił głowę i spojrzał podejrzliwie na Jethro. Nie
bardzo wiedział, do czego zmierza ta rozmowa.
- No i?
- Obecność papierów rozwodowych nie powinna cię więc dziwić.
- Nie, kiedy rozwody miały miejsce lata temu.
Jethro dostrzegł, że Tony nieco się uspokoił, dlatego
przysiadł się do niego bliżej, wciąż jednak go nie dotykał.
- Tony, znalazłem te papiery na strychu, gdy zanosiłem
ozdoby świąteczne. – wyjaśnił powoli. – Jedna z moich byłych zasypywała mnie
nimi, bo bała się, że nie będę ich chciał podpisać. Musiały się zawieruszyć i
tak wylądowały na strychu. Chciałem je wyrzucić, nie wiedziałem, że je
przeczytasz.
- Czyli one nie są dla mnie? – zapytał ostrożnie. Wewnątrz
już skakał z radości, ale mimo to był ostrożny.
- Nie, Tony, nie są. Jestem z tobą szczęśliwy, czemu miałbym
się z tobą rozwodzić?
- Jest wiele powodów. Jestem irytujący.
- To prawda, ale nigdy nie chciałbym, byś się zmienił. –
Jethro objął Tony’ego widząc, że nie będzie już żadnych niechcianych
konsekwencji z tego powodu. – Kocham cię, Anthony. Mogę ci obiecać, że nigdy
się z tobą nie rozwiodę.
Tony z wielką chęcią odwzajemnił uścisk, ocierając się nosem
o policzek Jethro. Czuł przyjemny zapach jego wody po goleniu, którą tak zawsze
lubił.
- Gdybym wiedział, że tak szybko można to załatwić,
zapytałbym o te papiery gdy tylko je znalazłem.
- Cóż, czasami nie myślisz logicznie. Ale to nic, tej części
charakteru też bym u ciebie nie zmienił.
Tony dawno nie odczuwał takiej ulgi. Wszystko się wyjaśniło,
a stałoby się tak już wcześniej, gdyby tylko tak nie panikował. Zdecydował, że
następny razem, gdy będzie miał jakiś problem lub wątpliwości, to od razu
zapyta o to Jethro. Oszczędzi sobie zdrowie psychiczne.
- Wiesz. – odezwał się Tony, podnosząc głowę i patrząc na
Jethro. – Wciąż mamy rocznicę do uczczenia.
- Wiem. Ale nie pamiętam, żebyśmy mieli jakieś konkretne
plany.
- Ja mam. Ubierz się w coś eleganckiego i możemy iść.
- Ale dokąd?
Tony uśmiechnął się tajemniczo.
- Zobaczysz. – powiedział i sam zaczął się ubierać.
Tony wyciągnął męża do kina – dla dobrach i obu wybrał dokument
– i do restauracji na kolację. Nic więcej nie był im potrzebne, Tony’emu
wystarczył nawet sam fakt, że wszystkie jego obawy okazały się niesłuszne, o
niczym innym tego dnia nie mógł marzyć.
Gdy wrócili do domu, miesiąc oschłego zachowania Tony dał im
się obu we znaki i dłużej już nie byli w stanie się powstrzymywać. Nie zdążyli
nawet do sypialni i już na schodach byli nadzy, gdy całowali się z ogromną
pasją i pożądaniem. Tony zdążył już tylko zauważyć, że są w łóżku, nim jedyne,
na czym mógł się skupić, to usta Jethro, pieszczące każdy fragment jego ciała.
Mniej więcej godzinę później lub coś około tego – nie byli
całkiem pewni - Tony był tak zmęczony, że z trudem usłyszał dźwięk zwiastujący
przyjście sms-a. Wyprężył się i wyciągnął rękę, by dosięgnąć komórki, ale
mięśnie momentalnie zaprotestowały. Tony jęknął i opadł z powrotem na łóżko.
Silne ramię oplotło go momentalnie i tym razem już na pewno nie mógłby wstać.
- Jeth, to może być coś ważnego. – szepnął, próbując zrzucić
z siebie ramię męża, ale prawda była tak, że nawet się nie starał, było mu
wygodnie i ciepło, nie chciał się ruszać.
- Jeśli to coś ważnego, to zadzwonią. – mruknął Jethro i
mocniej objął Tony’ego.
Obaj byli wyczerpani, dawno już nie uprawiali tak ostrego
seksu i nie przeżyli tak intensywnych orgazmów, dlatego teraz ledwo się
ruszali. Tony był głodny po tym wszystkim, choć przed przyjściem do domu jedli
sporą kolację, ale przede wszystkim chciał spać, by zregenerować siły.
- Daj mi chociaż przeczytać.
Jethro westchnął, ale nie ruszył się. Zagwizdał tylko i po
chwili do sypialni wbiegł LJ, wesoło merdając ogonem.
- Podaj panu telefon. – mruknął Jethro.
Bernardyn podszedł do szafki, chwycił komórkę w zęby i
rzucił ją na łóżko, tuż przed twarzą Tony’ego.
- Dobry piesek. – pochwalił i odczytał wiadomość. Była od
Abby. Całkiem zapomniał, że miał jej wszystko opowiedzieć, ale przecież mógł to
zrobić rano.
- Ale opowiesz mi wszystko? – zapytała, gdy odwiedził ją w
laboratorium. – Chcę wiedzieć, czy Bossman potrafi być romantyczny, gdy trzeba.
- Będziesz pierwszą osobą, która się o wszystkim dowie. –
obiecał.
Czy Abby nie mogła poczekać? Wiedział, że kwestią czasu są
następne wiadomości od niej, musiał ją uciszyć bez wyłączania komórki, która
była mu potrzebna.
- Abby pyta, jak nasza rocznica. – powiedział, mając
nadzieje, że Jethro pomoże mu coś wymyślić.
- Jeszcze się nie skończyła.
Tony kompletnie nie spodziewał się tego, że telefon zostanie
mu wyrwany z ręki, a on sam zostanie przewrócony na plecy i przyciśnięty do
łóżka. Jethro objął go ramieniem w pasie i przygarnął do siebie jeszcze bliżej,
tak by pomiędzy ich ciałami nie było żadnej wolnej przestrzeni. Drugą ręką
złapał go za włosy i przyciągnął do zażartego pocałunku.
Tony na moment stracił oddech, dopóki nie przypomniał sobie
o oddychaniu. Odpowiedział na pocałunek z równie wielką namiętnością, łapiąc
Jethro gdzie się da, by nie dopuści do rozłączenia. Całe dotychczasowe
zmęczenie gdzieś uleciało, ich serca znów zaczęły bić szybciej, krew wręcz się
gotowała, byli pobudzeni i gotowi na więcej, obaj czuli, że tej nocy może dojść
do co najmniej jeszcze jednej powtórki. To uczucie bliskości i rozkoszy było
zbyt piękne, by już je kończyć. Potrzebowali więcej siebie, więcej niż
kiedykolwiek wcześniej.
W całym tym zamieszaniu telefon spadł na podłogę, ale Tony
się tym nie przejął, nawet nie zwrócił na to uwagi. Nie zwrócił też uwagi, gdy
komórka zaczęła dzwonić, bo jedyne na czym mógł się w tej chwili skupić, to
Jethro, który właśnie złapał go za biodra i... oh, to było to na co czekał. Po
poprzednim razie był tak rozluźniony, że nawet nie poczuł bólu czy oporu tylko
czystą przyjemność, która powoli rozprzestrzeniała się na całe jego ciało. Nie
mógł zatrzymać w sobie jęku, gdy Jethro się poruszył. Wcześnie kierowało nimi
pożądanie, teraz nie spieszyli się, chcieli nacieszyć się sobą, odczuwać
wszystko dokładnie i bez pośpiechu.
Ręce na jego biodrach zacisnęły się mocniej, Jethro wszedł w
niego głębiej, ale Tony czuł, że to za mało, choć już miał wrażenie, że czuje
go w całym ciele, nawet w koniuszkach palców, a każdy nerw płonie od
przyjemności. Wzdychając, oplótł męża nogami, chcąc zatrzymać go wewnątrz jak
najgłębiej, jak najdłużej, by to nigdy się nie skończyło. By już zawsze byli
jednym ciałem.
Ale to było niemożliwe i obaj dobrze o tym wiedzieli. Tony
odczuł to nawet jako nieprzyjemne ukucie w sercu, choć miał świadomość, że mogą
to mieć codziennie. Mimo to zawsze, gdy zbliżali się do końca, było mu żal z
tego powodu.
Tony złapał mocniej Jethro, gdy ten nasilił ruchy. Drżącymi z
rozkoszy rękoma odnalazł jego twarz i pocałował go mocno. Byli blisko. Tony
pierwszy poczuł nasilającą się przyjemność, chwilę później wszystkie mięśnie
napięły się do granic możliwości, a on jęknął w usta męża.
Niewiele później Jethro również doszedł i choć Tony był
ledwo przytomny, nie miał problemu z zarejestrowaniem tego. To wspaniałe
uczucie wypełnienia rozpoznałby zawsze i w każdym stanie, i za każdym
reagowałby tak samo – ekscytacją.
Dyszeli ciężko, Jethro opuścił jego ciało i położył się
obok. Byli spoceni i brudni, ale jednocześnie tak zmęczeni, że prysznic nawet
nie przeszedł im przez myśl, chcieli tylko spać, a na to nie musieli długo
czekać. Tej nocy już tylko leżeli w swoich objęciach i nawet dzwoniący co kilka
minut telefon nie był w stanie ich obudzić.
- Dlaczego nie odpowiadałeś na moje telefony!
Tony spojrzał na obrażoną Abby, która zwykle wzbudzała w nim
strach, ale tym razem nawet ona nie była w stanie go przestraszyć. Był
szczęśliwy, a przyjemny ból całego ciała przypominał mu o poprzedniej nocy.
- Miałem ci powiedzieć o wszystkim rano, nie kilka minut po.
– przypomniał jej i z uśmiechem usiadł na wolnym krześle tuż przy komputerze.
- Nie mogłam już wytrzymać. – Abby dosiadła się do niego i
jak podekscytowane dziecko zaczęła mu się intensywnie przyglądać. – Teraz
opowiadaj! Gdzie byliście? Co robiliście?
- Byliśmy w kinie i na kolacji. A potem poszliśmy spacerkiem
do domu, nie ma w zasadzie co opowiadać.
- Pewnie, że jest! Co robił Gibbs? Prawił ci komplementy,
kupił ci kwiaty?
- Nie i nie. Abby, jestem facetem, nie potrzebuję kwiatów na
randce. A komplementy? Cóż, powiedział tylko, że świetnie wyglądam, ale z
drugiej strony, mówimy to sobie każdego ranka.
- I tylko to? Nic więcej? – Abby była zawiedziona takim
obrotem spraw. Spodziewała się jakichś pikantnych szczegółów, nie opisu
tradycyjnej randki. – Ale dobrze się bawiliście?
- Wyśmienicie. – odparł za Tony’ego Jethro, który właśnie
pojawił się w laboratorium.
Abby nie mogła przeoczyć szerokiego uśmiechu, który pojawił
się na twarzy Tony’ego wraz z obecnością Jethro. Jego oczy lśniły z radości na
jego widok. Dodanie dwóch do dwóch nie było trudne.
- O mój boże, uprawialiście seks całą noc, prawda? –
zapytała cała czerwona na twarzy. Nie była zawstydzona tylko podekscytowana tą
myślą. – Prawda?
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa, Abby. – odparł z
uśmiechem Jethro i obejmując męża ramieniem, poprowadził go do windy. – Możesz
go przepytać później, na razie go zabieram.
- Chyba nie zamierzacie... – Abby spojrzała dyskretnie na
komputer. Miała dostęp do kamer w windzie. O jejku, pomyślała.
- Nie, dostaliśmy wezwanie.
- Ktoś nie żyje? – zapytał Tony.
- Tak, trzeba to sprawdzić.
- Wybacz, Abbs, pogadamy później. – obiecał i razem z Jethro
wszedł do windy, którą ten chwilę później wyłączył ku niewielkiemu zaskoczeniu
Tony’ego. – Okłamałeś ją.
- Nie. Chciałem ci tylko coś powiedzieć na osobności.
- Co takiego?
Jethro uśmiechnął się i zbliżył usta do ucha Tony’ego.
- Zamierzam dzisiaj powtórzyć wczorajsza noc, więc nawet nie
myśl o spaniu, gdy wrócimy do domu.
Tony uśmiechnął się podekscytowany.
- Co powiesz na prysznic? – zaproponował, ocierając się
całym ciałem o męża. Nie szczególnie obchodziło go, że ochrona i Abby mogą ich
teraz obserwować, nie robili przecież nic wielkiego.
- Podoba mi się. – Jethro ponownie włączył windę. – Ale
najpierw obowiązki. Martwy Marines nie będzie czekał.
- Dlaczego? Gdzie mu się spieszy, skoro jest martwy?
- Rodzina raczej nie podziela twojego zdania.
- Masz rację. Co nie zmienia faktu, że nie mogę się już
doczekać wieczora. Miesięczna przerwa robi swoje.
- Chyba mogę na to coś poradzić.
Drzwi windy otworzyły się, nim Jethro z niej wyszedł, klepnął jeszcze
męża w pośladki. Tony z uśmiechem na ustach podążył za nim, nie mogąc uwierzyć,
że ten mężczyzna jest tylko jego i to na bardzo długo. ***
Chyba nie myśleliście, że skończy się rozwodem? Nie lubię czegoś takiego robić bohaterom, do których jestem bardzo przywiązana. Wybaczcie.
Oł maj god, moja pierwsza scena seksu Tibbs. O.O Już kiedyś pisałam je do innej pary, ale nigdy do Tibbs.
Ojej, ojej, ojej! Jestem podjarana jak Abby! ^^ Pewnie, że nie myślałam, że skończy się to rozwodem. Właśnie czymś takim myślałam, że się skończy, choć w mojej pierwszej wizji nie było opisu ^^ To było świetne! Jak jeszcze raz mi napiszesz, że jest do kitu, to Cię znajdę i nogi z d... powyrywam! ;) No! :)
OdpowiedzUsuńMam banana na twarzy i pewnie się go do jutra nie pozbędę ^^ Więcej! :)
Asai