FBI miało przybyć lada chwila. Tony nieszczególnie się z
tego cieszył, nie przepadał za Fornellem, ale jeśli chciał uniewinnić Gibbsa,
musiał zgodzić się na współpracę, nie było innego wyjścia. Cóż, było jedno, ale
niezbyt legalne, ale Tony nie zamierzał na razie próbować. Nie chciał pójść do
więzienia jak szef, nie mógłby mu stamtąd pomóc. Był gotowy złamać prawo, gdyby
to była konieczność, ale póki co zamierzał robić to, co chciała Jen. Gibbs był
ważniejszy, niż niechęć do Fornella, który jako jedyny miał dostęp do akt.
Tony wpatrywał się z irytacją w kartkę przed sobą. Babcia McGee – urocza kobieta z nietypowym poczuciem humoru – spisałam im całe artykuły z gazet, które przeczytała w okresie działania Wernera. Było tego łącznie 18 stron, wszystko odwzorowane co do słowa. Właśnie skończył czytać ostatnią kartkę, która nie różniła się niczym od pozostałych siedemnastu. Pierwsze artykuły miały oczywiście mniej informacji, z czasem dochodziły kolejne szczegóły, ale nic takiego, co pomogłoby w śledztwie.
Tony wpatrywał się z irytacją w kartkę przed sobą. Babcia McGee – urocza kobieta z nietypowym poczuciem humoru – spisałam im całe artykuły z gazet, które przeczytała w okresie działania Wernera. Było tego łącznie 18 stron, wszystko odwzorowane co do słowa. Właśnie skończył czytać ostatnią kartkę, która nie różniła się niczym od pozostałych siedemnastu. Pierwsze artykuły miały oczywiście mniej informacji, z czasem dochodziły kolejne szczegóły, ale nic takiego, co pomogłoby w śledztwie.
W artykułach ani razu nie
padło nazwisko Gibbsa, nie było też jego zdjęcia, co wykluczało kogoś
niezwiązanego ze sprawą. Chyba że naprawdę temu komuś zależało na wrobieniu
Gibbsa i jakimś cudem dowiedział się wszystkich potrzebnych szczegółów, ale
Tony trzymał się jednak wersji, według której mordercą była jedna z ofiar,
jakiś jej krewny, lub któryś z policjantów. Póki co nie mogli wykluczyć nikogo
więcej, nie mięli akt, nie byli nawet na miejscu zbrodni ani nie widzieli
żadnych zdjęć. Musieli czekać na Fornella, który był już w drodze. Kilka minut
temu zadzwonił do Jen i powiedział, że wylądował już ze swoimi ludźmi na
lotnisku. Już niedługo dwa zespoły miały się spotkać.
Tony spojrzał na McGee,
który wciąż przeszukiwał Internet, chcąc trafić na coś przydatnego w sprawie
Wernera, jakiś najmniejszy trop, cokolwiek. Jak dotąd znalazł tylko bloga, na
którym ktoś rozpisał się na temat niedawnego morderstwa w samych pozytywach.
Tim sprawdził numer IP, tak na wszelki wypadek i okazało się, że właściciel
przebywa w Bułgarii. To nie był człowiek, którego szukali.
Ziva, podobnie jak Tony,
czytała notatki zrobione przez babcię Tima. Jeśli cokolwiek zwróciło jej uwagę,
podkreślała to na czerwono, ale było tego tak mało, że niektóre kartki nie
zawierały tego koloru.
Wzrok Tony’ego powędrował na
biurko Gibbsa. Nic nie wskazywało na to, że długo go nie będzie, wszystko
wyglądało tak, jakby szef zaraz miał zejść z góry i usiąść do pracy. Wszyscy jednak
wiedzieli, że nie miało do tego dojść w najbliższym czasie.
Sprawa morderstwa wciąż była
myląca dla Tony’ego. Cały czas łapał się na tym, że nazywał szefa winnym.
Rozważał nawet to, czemu Gibbs nic mu nie powiedział, jeśli naprawdę był winny.
Mógłby mu przecież pomóc, nie w morderstwie, ale namówiły go, by tego nie
robić. Czemu nic o tym nie powiedział, czemu w ogóle nie wspominał tej sprawy?
Nie ufał mu? W jakiś pokrętny sposób starał się ich wszystkich chronić, jak to
zawsze robił? Czy po prostu nie chciał o tym pamiętać? Jeśli to ostatnie, to
czemu zabił? Mógł zignorować wyjście Wernera na wolność i żyć dalej, po prostu
o tym zapomnieć, zamiast rozdrapywać stare rany, nie tylko swoje, ale i Abby.
Biedna Abby, wciąż to
przeżywała. Aresztowanie Gibbsa przywołało przykre wspomnienia, z którymi
musiała się teraz uporać. Pomagał jej Ducky i Palmer, u których spędzała teraz
sporo czasu. Gdyby nie praca do wykonania, pewnie siedziałaby w prosektorium
cały dzień. Tony rozmawiał z nią raz, ale nie była do tego zbyt chętna, więc
zostawił ją w spokoju. Chciał jakoś pomóc, ale tak jak w przypadku Gibbsa nie
mógł na razie nic zrobić. Wątpił w to, czy nawet później byłby w stanie, nie
miał pojęcia jak obchodzić się z osobami, które omal nie zostały zgwałcone. Ducky
wspomniał, że przez wiele tygodni po tym zdarzeniu, Gibbs miał spore problemy z
uspokajaniem Abby i dopiero po jakimś czasie była znowu w stanie zamieszkać u
siebie, choć dużo czasu spędzała też u zakonnic.
Jeśli więc Gibbs ledwo sobie
poradził, Tony tym bardziej miałby problem. Mógłby tylko zaszkodzić, a nie
chciał tego zrobić przyjaciółce.
- Tony, Fornell już jest. –
szepnął McGee i skinął głową w stronę windy, z której właśnie wyszli trzej
agenci FBI, kierujący się do gabinetu Jen.
Przechodząc, Fornell
spojrzał na biurko Gibbsa, a potem na Tony’ego. Obaj wyczuli wzajemną niechęć
do siebie, samym spojrzeniem próbowali dać drugiemu do zrozumienia, kto tu
teraz rządzi. Tony musiał to przegrać, odwrócił wzrok i zajął się tym, co robił
już cały dzień. Czuł na sobie wzrok Fornella, nawet gdy ten był już na górze.
Dopiero gdy wszedł do biura Jen, Tony mógł odetchnąć.
- Typowo męskie zagrywki. –
odezwała się Ziva.
- Co masz na myśli? – spytał
Tim. Nie miał pewności, czy powinien się czuć urażony uwagą Zivy.
- Czy wy zawsze próbujecie
zaznaczyć swoje terytorium?
- Nie znaczę terytorium. –
zaprzeczył od razu Tony. – Ja tylko bronię je pod nieobecność właściciela.
- Fornell nie chce zając
miejsca Gibbsa, a jego pomoc może nam się przydać. – zauważył Tim. Rozumiał
obsesję przyjaciela, też nie przepadał za FBI, ale w obecnej sytuacji mogli
pomóc. Według Tony’ego jednak, pomoc Fornella nie byłaby konieczna, gdyby nie
głupie przepisy traktujące o zaangażowaniu emocjonalnym. Zarząd uważał to za
wadę i w pewnym sensie to była prawda, ale determinacja w takich przypadkach
była niezłym sprzymierzeńcem.
Tony zignorował Tima, był
zbyt zajęty wyczekiwaniem na Fornella. Chciał już dostać w swoje ręce akta,
które tylko pod okiem FBI mógł przeglądać.
W końcu po wielu minutach
czekania, Fornell i jego dwóch agentów zeszło do biura, niosąc akta, których
Tony tak desperacko potrzebował. Skinął na Tima i Zivę, by schowali przeglądane
notatki, nie zamierzali pomagać FBI w swoim śledztwie.
- DiNozzo, jak ci mija
dzień? – zapytał Fornell, kładąc akta na biurku Gibbsa. Tony natychmiast stanął
przy nim.
- Jak miło, że wpadliście. –
powiedział, kładąc dłoń na aktach. – Dzięki za fatygę, możecie już wracać.
- Chyba coś ci się pomyliło.
Jeśli ktoś stąd pójdzie, to tylko ty i twój zespół. – zagroził. – Nie
zapominaj, że ja tu dowodzę i jeśli zajdzie taka konieczność, to nawet nie
powąchasz tych akt. A teraz przesuń się.
Fornell chciał ominąć
Tony’ego, ale ten znów zagrodził mu drogę, patrząc na niego wściekle.
- Gdzie przepraszam idziesz?
- Usiąść, nie będę pracował
na stojąco.
- To biurko Gibbsa. –
zauważył. Tim i Ziva zauważyli w jego oku błysk, który wskazywał na to, że nie
żartuje i nie zamierza się ruszać.
- I? To nagle oznacza, że
nie mogę przy nim siedzieć? – spytał sceptycznie Fornell i znów spróbował
przejść. Tak jak poprzednim razem, Tony znów stanął mu na drodze. – Odsuń się
DiNozzo, bo pożałujesz.
- To biurko Gibbsa. –
powtórzył. – Tylko Gibbs może przy nim siedzieć. Jeśli chcesz, usiądź przy
moim.
Fornell spojrzał mu w oczy,
w których zobaczył nietypową zawziętość. Nie wygrałby z Tonym w tej grze,
dlatego zabrał akta i usiadł przy jego biurku.
Tony rozluźnił się, był już
spokojniejszy. Tak naprawdę nie miał nic do tego, by Fornell siedział przy
biurku Gibbsa, normalnie tylko zwróciłby na to uwagę i trochę się zdziwił, ale
nic poza tym, w końcu Gibbs czasem pozwalał innym ludziom zajmować jego
miejsce, Tony sam wielokrotnie tam siedział. Teraz było inaczej, nie było
żadnego pozwolenia, a gdy biurko szefa było puste, zespół wciąż mógł udawać, że
wszystko w porządku. To przynosiło pewną ulgę, która była im tak bardzo
potrzebna.
Podczas gdy FBI zabierało
się do pracy, Tony usiadł na krawędzi biurka Tima.
- Tony? – odezwał się
szeptem McGee. Wśród dźwięków rozmów i dzwoniących telefonów, Fornell i jego
ludzie nie mogli go usłyszeć, nawet z tak bliskiej odległości.
- Co?
- Dlaczego wkurzasz
Fornella? – spytał, kątem oka spoglądając na akta. Były na wyciągnięcie ręki, a
mimo to żadne z nich nie mogło ich dotknąć. – Jeszcze odsunie nas od sprawy i
nawet nie zajrzymy do akt.
- Nie mogę pozwolić, żeby
tak się panoszył. – odparł. – To nasze biuro.
- Ale on dowodzi.
- Naprawdę mam to gdzieś,
chcę tylko te akta i niech Fornell bawi się sam.
Tony spojrzał na Zivę, która
starała się przysłuchiwać ich rozmowie, ale nie była w stanie ich usłyszeć.
Mimo to zdawała się wiedzieć o czym rozmawiali i skinieniem głowy wyraziła
swoje wsparcie i zgodę co do decyzji Tony’ego.
- Dobra. – odezwał się
Fornell. – Wszyscy do sali konferencyjnej, czas ustalić zasady.
Tony prychnął rozbawiony. O
jakich zasadach niby mówił Fornell? Że tylko on dowodzi i jego wszyscy się
słuchają? Każdy wiedział to i bez zasad.
- Jeśli chcesz się upodobnić
do Gibbsa, to sobie daruj. – szepnął, ale jak na złość, Fornell to
usłyszał.
- Zachowaj uwagi dla siebie,
DiNozzo. Jeśli usłyszę jeszcze jedno słowo na mój temat, wylecisz. Jen wyśle
cię na Alaskę i tam będziesz pracował, dopóki nie skończymy tej sprawy.
Dogadałbyś się z Olsenem,
pomyślał Tony, ale dla dobra Gibbsa nie wypowiedział tego na głos.
- Chodźcie. – powiedział do
Tima i Zivy, gdy Fornell i jego agenci zabrali akta i ruszyli na górę. Zespół
Gibbsa posłusznie poszedł za nimi.
Wszyscy zebrali się w pustej
sali konferencyjnej, FBI zajęło już miejsca i zabrało się za przeglądanie akt.
Tony usiadł jak najbliżej nich, ale na tyle daleko, by nie wchodzić w ich
przestrzeń, ale mieć dostęp do dokumentów, których jednak nikt mu nie dał.
- A my? – Ziva wyręczyła
Tony’ego w zwróceniu uwagi agentom.
- Co wy? – spytał jeden z
ludzi Fornella, który na plakietce miał nazwisko Trace.
- My też chcemy przejrzeć
akta. – powiedział Tim. – Mamy ze sobą współpracować.
Fornell rzucił im cienką
teczkę. Tony otworzył ją i przejrzał pobieżnie.
- Tylko tyle?
- A po co wam więcej?
- Ale tu są tylko wyniki
badań śladów z miejsca zbrodni. – zauważył Tony. – Gdzie wyniki sekcji i raport
z przesłuchania?
- Wystarczy wam na razie.
Tony miał ochotę
odpowiedzieć czymś więcej, niż tylko oburzonym spojrzeniem, ale musiał się powstrzymać.
Zaczął przeglądać akta i tak jak się spodziewał, nie było tam nic godnego
uwagi. Może tylko to, że resztki zawartości żołądka nie należą do Gibbsa, co
choć częściowo wykluczało jego obecność na miejscu zbrodni.
Chociaż jedna dobra
wiadomość, stwierdził, dając dokumenty Zivie i McGee, sam zaś zerknął na te,
które miało FBI. Zauważył zdjęcia ofiary oraz te przedstawiające miejsce
zbrodni. Kawałek dalej leżała otwarta teczka z wynikami sekcji. Gdyby tylko
mógł to wszystko przeczytać.
- Kiedy dacie nam resztę? –
zapytał Fornella.
- Jak sami wszystko
przejrzymy. – odpowiedział. – Przy okazji, jeśli znaleźliście coś wcześniej,
dajcie nam to, to samo róbcie z każdym śladem na jaki natraficie. To jedna z
zasad.
Tony znowu musiał użyć całej
swojej samokontroli, by nie odpowiedzieć w sposób, którego mógłby pożałować.
Wstał od stołu i podszedł do
stojącego pod ściana automatu z kawą. Nie dolał do niej śmietanki ani nie dodał
cukru, wypił czarną, taka jaką zawsze pił Gibbs. Gorzki smak pobudził jego
umysł nawet lepiej, niż słodki.
Stojąc tak i powoli pijąc
kawę, Tony przyglądał się FBI. Chcieli od niego notatek, które zapisała im
babcia McGee. Niedoczekanie. Oni nie chcieli się dzielić z nim, to on też nie
zamierzał. Może i dzięki temu udostępniliby mu coś więcej, ale zawsze mógł
sobie poradzić w inny sposób. Miał plan awaryjny i czuł, że niedługo wcieli go
w życie.
- Mógłbyś przestać na mnie
patrzeć. – odezwał się Fornell, odwracając się w stronę Tony’ego.
- Dlaczego? Nie dałeś mi nic
do roboty.
- Siadaj. – polecił mu,
podsuwając kolejne akta. – Przeanalizujmy wszystko, co wiemy. Gdy doszło do
morderstwa, Gibbsa nie było w domu. Powiedział, że wyszedł pomyśleć, ale nikt
nie może tego potwierdzić.
- Nie ma go na kamerach? –
zapytał Tim mimo że znał odpowiedź na to pytanie. Gdy Gibbs tego chciał, mógł
przekraść się przez tłum ludzi i nikt by go nawet nie skojarzył, dlatego McGee
nie był specjalnie zdziwiony jego nieobecnością na żadnych kamerach.
- Nie, musimy wierzyć mu na
słowo. Jakieś pomysły, kto mógł go wrobić?
- Skąd mamy wiedzieć, skoro
dajesz nam nic nie znaczące ochłapy akt?
- Chcecie wiedzieć więcej,
proszę bardzo. – Fornell był już wyraźnie zirytowany. Nie takiego obrotu spraw
się spodziewał. Myślał, że zespół Gibbsa bez swojego przywódcy będzie łatwy w
dowodzeniu, ale był wręcz jeszcze gorszy. – Ruszcie tyłki i odbierzcie nagranie
z kamer od właściciela sklepu, niedaleko którego doszło do morderstwa. Policja
zapomniała je przysłać.
Ziva miała się już
sprzeciwić, ale Tony uciszył ją unosząc dłoń.
- Będziemy za godzinę. –
powiedział Tony i razem z Timem i Ziva wyszli z sali konferencyjnej. Jak tylko
znaleźli się na zewnątrz, oboje zaczęli domagać się wyjaśnień.
- Dobra, nic z tego nie
rozumiem, najpierw mu się sprzeciwiasz, a teraz robisz wszystko, co mówi? O co
ci chodzi? – spytała Ziva.
- I tak nie da nam na razie
akt, a kaseta może się nam przydać.
- Niby jak? Mamy mu ją od
razu dać.
- I tu, mój drogi Probie,
powinieneś użyć swojego genialnego umysłu. Weźmiemy ze sobą twój laptop, po
drodze zahaczymy o dom Gibbsa i tam szybko skopiujemy nagranie. Fornell
dostanie swoją taśmę, a my też ją będziemy mieli.
- To ma sens. – przyznał
Tim. – Ale Gibbs raczej nie ma potrzebnego sprzętu.
- O to się nie martw.
Gibbs miał w domu potrzebne
urządzenie. Tony zadbał o to na początku ich związku, odkąd zaczął częściej
przebywać w jego domu, w którym nie było nic ciekawego do roboty, poza
uprawianiem seksu.
W czasie jazdy do sklepu,
Tony przypomniał reszcie, że mają nic nie mówić Fornellowi na temat notatek.
Gdyby się o nich dowiedział, na pewno odsunąłby ich od śledztwa, tłumacząc się,
że ukryli przed nim ważne wskazówki, które aż tak ważne nie były. Tony nie
chciał jednak ryzykować, gdy był tak bliski zdobycia potrzebnych mu rzeczy.
- Jak zdobędziemy akta,
jeśli Fornell nie chce nam ich dać? – spytała Ziva. – Oni w ogóle nie są chętni
do współpracy z nami.
- Bo FBI chce całą sławę z
uniewinnienia Gibbsa wziąć dla siebie. – wyjaśnił Tony. – Ale będą musieli
obejść się smakiem, bo to my go uniewinnimy.
- To się powoli zamienia w
rywalizację między tobą i Fornellem. – zauważyła. – Nawet jeśli to on uniewinni
Gibbsa, to co z tego? Ważne, że Gibbs będzie wolny.
- Problem w tym, że on go
nie uniewinni. Fornell nie skazi swoich rączek nielegalnymi metodami.
- A my tak? – spytał Tim.
- Jeśli będzie trzeba. –
Tony zaparkował samochód przed sklepem. – Dobra, trzeba to zrobić szybko, żeby
nikt nic nie podejrzewał.
Zespół wszedł do sklepu i
szybko zlokalizował jego właściciela, który gdy tylko zobaczył znajdującą się
na biodrze Tima odznakę, stał się nagle poirytowany.
- Agent specjalny DiNozzo i
Agent McGee oraz David. – przedstawił ich Tony, pokazując swoją legitymację.
Kierownik nawet na nią nie spojrzał. – Przyszliśmy po nagranie...
- Z kamer z dnia morderstwa.
– dokończył za nich. – Jesteście już trzecią ekipą, która po nie przychodzi.
- Trzecią? – zdziwił się
McGee.
- Już była dzisiaj po nią
para gliniarzy. Gdy znaleźli tego truposza, też byli.
- Jaka para gliniarzy? –
zapytał Tony. Czuł, że wie o kogo chodzi.
- Przedstawili się jako Reed
i Alvbris.
- Czy to nie ta partnerka
Olsena? – spytała Ziva.
- Tak. – odparł Tony. –
Chyba nam pomaga.
- Albo kradnie dowody.
- Dałem jej kopię nagrań,
oryginał wciąż jest u mnie. – wtrącił się kierownik. – To co, chcecie kopię?
- Dawaj.
Kilka minut później agenci
byli już w drodze do domu Gibbsa.
- A więc Reed nam pomaga. –
odezwała się Ziva. – Czemu?
- Nie wiem. – przyznał Tony.
– Prosiłem ją tylko, by pomogła mi zobaczyć się z Gibbsem.
- Może to jakaś sztuczka
Olsena. – zasugerował McGee. – Albo po prostu uważa, że Gibbs jest niewinny.
- A ten drugi policjant?
Alvbris, czy jak mu tam.
- Nie znam go, ale jeśli
pracuje z Reed, to chyba jest w porządku.
- A jak nie?
- To zbyt patowa sytuacja,
by rezygnować z pomocy kogoś takiego.
- Z pomocy Fornella
rezygnujesz.
- Bo Fornell nam nie pomoże,
jest za wolny. – wyjaśnił. – Reed i jej kolega mogą nam naprawdę pomóc, mają
bezpośredni dostęp do akt i do Gibbsa, wiedzą, co kombinuje Olsen i co jeszcze
ma na szefa. Fornell tego nie wie. Poza tym, ona wydaje się być w porządku.
- Tony ma rację. –
powiedział McGee, sprawdzając coś w swoim komputerze. – Mam jej akta, skończyła
akademię z najlepszymi wynikami, nie poszło jej tylko z metodami przesłuchań,
ale cała reszta? To Sherlock Holmes w spódnicy.
- Wow, Probie, użyłeś
porównania do filmu.
- Holmes to postać z
książki. – zauważył.
Tony go zignorował.
- Co z Alvbrisem?
- Sprawdzam. – minęło kilka
sekund, nim otworzyła się baza danych. – Też nieźle, ukończył akademię
wcześniej od Reed, był jeszcze lepszy od niej. Oni naprawdę mogą nam pomóc.
- Jeśli tego właśnie
chcą.
- Spróbuję się z nią
skontaktować. – powiedział Tony. – Może dowiem się, czy chce nam pomóc, czy to
tylko gra.
- Poprosisz ją znowu o
spotkanie z Gibbsem?
- Tak. Muszę z nim
porozmawiać. Będzie wiedział więcej, niż te wszystkie akta.
Ziva i
McGee przytaknęli. Na temat morderstwa najwięcej wiedziały tylko trzy osoby.
Jedna nie żyła, druga siedziała w areszcie, a trzecia była gdzieś na wolności i
to właśnie tę osobę musieli znaleźć jak najszybciej, nim skończy się Gibbsowi
czas.***
Przepraszam, że dopiero teraz daję rozdział, ale dzisiaj miałam w szkole egzaminy, jutro też mam, więc musiałam się uczyć.
Ile to już rozdziałów, w których Gibbs jest tylko wspominany w rozmowie? Dwa? Trzy? To absolutny rekord z mojej strony, gdy jeden z głównych bohaterów tak długo się nie pojawia.
W środę będzie kolejna część Marriage series. A w jeszcze następna środę, następna. Trzeba trochę tego napisać, bo nigdy nie skończę.
W końcu drużyna ruszyła do boju :) Już się zastanawiałam, kiedy się wezmą do roboty :)
OdpowiedzUsuńDo tej pory lubiłam Fornella, dzięki Tobie zaczyna mnie irytować xD Nie wiem czy Ci dziękować, czy nie :D
Rozumiem, że w następnym rozdziale Tony pójdzie do Gibbsa? :)
Nurtuje mnie strasznie, kto wrabia Gibbsa. Nie mogę się doczekać, aż w końcu coś się zacznie wyjaśniać :) I cieszy mnie potwornie fakt, że będzie więcej MS :)
Pozdrawiam
Asai