Tony stał przed lustrem w
samych spodniach, które ledwo trzymały mu się na biodrach. Przyglądał się
swojemu rosnącemu brzuchowi, który był już dobrze widoczny, gdy nosił coś
bardziej obcisłego. To była tylko kwestia czasu, aż wszyscy go zobaczą i
poznają prawdę.
Nadal stojąc przed lustrem,
zaczął go masować powolnymi ruchami. Gdy pierwszy raz wyczuł fizyczną zmianę
świadczącą o ciąży, godzinami leżał na łóżku i gładził niewielkie uwypuklenie,
pod którym rozwijało się jego dziecko. Był tym tak oczarowany, że nie spał całą
noc, już wtedy kochał to maleństwo, chociaż z początku myślał nawet o jego
usunięciu. Za bardzo się bał, że sam sobie nie poradzi i skończy tak jak własny
ojciec. Z czasem jednak zaczął się przyzwyczajać do ciąży i nie chciał już jej
usuwać, choć wciąż miał obawy, że nie będzie dobrym ojcem. W końcu od kogo miał
się uczyć, jak nim być? Zawsze sobie obiecał, że jeśli zostanie kiedyś tatą, to
będzie takim, jakiego sam nie miał. Teraz nie wiedział, czy sprosta temu
wyzwaniu. Przynajmniej miał pewność, że pomoże mu Jethro.
Wciąż nie mógł uwierzyć, że
zaledwie poprzedniego wieczora zdecydowali się być ze sobą. Zaczął nawet
dziękować McGee, że ten się wygadał, choć nawet i bez tego w końcu powiedziałby
szefowi o ciąży i nawet jeśli Gibbs nie chciałby związku, na pewno nie
zamierzał trzymać dziecka z dala od niego.
Zaprzestał swoich ruchów,
gdy poczuł niewielkie kopnięcie pod dłonią. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Choć
kopnięcia były w nocy irytujące, to w dzień je uwielbiał. Dzięki nim wiedział,
że dziecko jest zdrowe, a tego najbardziej pragnął.
Niedługo miał wizytę u
lekarza. Była konieczna, bo ostatnio zdarzały mu się problemy z oddychaniem.
Przypuszczał, że to z powodu dżumy, od tamtego czasu miał słabe płuca. Miał
tylko nadzieję, że nie wpłynie to negatywnie na dziecko.
Był tak zapatrzony w swój
brzuch, że nawet nie zauważył, kiedy Jethro stanął za nim i przyłożył swoją
dłoń do jego.
- Bardzo ładnie się
zaokrąglasz. – stwierdził, uśmiechając się do Tony’ego w lustrze.
- Sugerujesz, że jestem
gruby? – zapytał oburzony.
- Nie powiedziałem tego.
- Ale pomyślałeś.
- Masz strasznie bogatą
wyobraźnię.
Tony jeszcze raz spojrzał na
swój brzuch w odbiciu.
- Rany, jak ja będę wyglądał
po porodzie? Cała skóra na brzuchu mi obwiśnie.
- Nie przesadzasz trochę?
- Wiesz ile się napracowałem
nad moim ciałem? Teraz to wszystko przepadnie.
- Trzeba było użyć
zabezpieczenia.
- Też tam byłeś i wtykałeś
interes nie tam, gdzie potrzeba.
- Robiłem tylko to, co mi
kazałeś.
- Od kiedy słuchasz
rozkazów?
- Tony?
- Hmm?
- Zamknij się.
Dał się uciszyć. Zresztą kto
by nie dał, gdy jest się całowanym przez przystojnego żołnierza Marines.
- Myślisz, że powinniśmy już
powiedzieć reszcie? – zapytał Tony, gdy zabrakło powietrza im obu.
- Tak będzie najlepiej,
inaczej będą się dziwili, że nie pracujesz w terenie. – stwierdził. Jego ręka
cały czas była przyłożona do brzucha Tony’ego. – Zastanawiam się tylko, czemu
powiedziałeś o wszystkim McGee, a mnie nie.
- Nie planowałem mu nic
mówić, ale utknęliśmy w windzie, dzięki tobie zresztą, wtedy dziecko zaczęło
się ruszać po raz pierwszy i po prostu nie mogłem się powstrzymać, by mu nie
powiedzieć.
Jethro przytaknął, ale choć
rozumiał całą sytuację, wciąż żałował, że to nie on pierwszy się o wszystkim
dowiedział.
- Miałeś być pierwszym,
który się dowie, naprawdę. – Tony starał się go przekonać, by poprawić mu
humor.
- W porządku. – Jethro
westchnął i poklepał Tony’ego po ramieniu. – Ubieraj się, idziemy do biura,
trzeba powiedzieć Abby i Ducky’emu.
- A co z Kate?
- Powinna już dzisiaj być.
- Ciekawe, co powie na to
wszystko. Założę się, że nigdy nie myślała, że zobaczy mnie w ciąży.
- Teraz będzie miała okazję.
Chodź.
- No idę. – powiedział
dopinając spodnie i zakładając na siebie sweter, który zasłoniłby brzuch. Wolał
jeszcze nie mówić o ciąży całej agencji, musiał się najpierw dowiedzieć, co sądzą
o niej jego przyjaciele. Reakcję Tima już znał, teraz była pora na resztę.
- Narada, sala
konferencyjna, pięć minut, przyprowadźcie ze sobą Abby i Ducky’ego.
Tylko tyle Kate i Tim
usłyszeli od Gibbsa, gdy razem z Tonym wszedł do biura i szybko zniknął z nim
na górze. McGee już miał złe przeczucia.
Równo pięć minut później,
wszyscy zebrali się w sali konferencyjnej.
- Coś się stało, Jethro? –
zapytał Ducky.
- Właśnie, stało się coś
złego? – dodała Abby, patrząc ze zmartwioną miną to na Tony’ego, to na Gibbsa.
- McGee. – Jethro skinął
głową na swojego podwładnego, który powoli stanął po drugiej stronie stołu wraz
z nim i Tonym. To jeszcze bardziej zmartwiło resztę.
- Tony ma wam coś ważnego do
powiedzenia. – zakomunikował Jethro i odsunął się, dając znać młodszemu
mężczyźnie, by zaczął mówić.
- No tak. – Tony westchnął i
podrapał się po głowie, szukając odpowiednich słów, ale te nie przychodziły, bo
nie ważne jak się starał, wszystkie myśli ulatywały mu z głowy. Nie lubił,
kiedy ktoś wpatrywał się w niego tak intensywnie, tak jak to robili teraz jego
przyjaciele. – Jak by to powiedzieć...
- Może zacznij od początku,
drogi chłopcze. – zaproponował Ducky. Tony nie miał pojęcia, czy patolog
wszystkiego się domyślił, ale wyglądał na spokojnego.
- Jak chcecie. – wzruszył
ramionami i spojrzał na Jethro, by upewnić się, czy może dalej mówić. Gdy ten
przytaknął, wziął głęboki wdech i zaczął swoje wyjaśnienia. – Pięć miesięcy
temu ja i Gibbs spaliśmy ze sobą.
Nie mógł kontynuować dalej,
bo Abby nagle krzyknęła i pobiegła do niego.
- Ty i Bossman jesteście
razem? – zapytała z niedowierzaniem.
- Abby. – Jethro spojrzał na
nią srogo. Podziałało, kobieta odsunęła się i wróciła na miejsce tuż obok Kate
i Ducky’ego. Oboje byli zaskoczeni, zwłaszcza Kate, która od zawsze myślała, że
jeśli Tony prześpi się ze współpracownikiem, to na pewno nie będzie to Gibbs.
Już prędzej spodziewałaby się na jego miejscu samej siebie.
Tony odkaszlnął i
kontynuował.
- Obaj uznaliśmy, że to była
pomyłka i postanowiliśmy o tym zapomnieć, a przynajmniej tak przed sobą
udawaliśmy i tak sądziliśmy do wczoraj, kiedy postanowiliśmy jednak być ze
sobą, czego chciałem od początku.
- Co się wydarzyło wczoraj?
– zapytała podekscytowana Abby. Chciała już usłyszeć zakończenie tej historii.
- Gibbs dowiedział się, że
jestem w ciąży.
Tym razem nic nie mogło
powstrzymać Abby przed uściskaniem Tony’ego, który musiał ją odsuwać, by nie
uciskała mu za bardzo brzucha, do którego również po chwili się przytuliła.
- Nie mogę uwierzyć, że
jesteś w ciąży! – pisnęła.
Tony uśmiechnął się widząc
jej reakcję. Dokładnie taka, jakiej się spodziewał.
Ponieważ Abby nie zamierzała
prędko skończyć przytulania, Tony spojrzał na Kate i Ducky’ego. Byli w lekkim
szoku, ale nic poza tym.
- Gratulację, Anthony. –
powiedział Ducky i uścisnął Tony’emu dłoń.
- Dzięki, Ducky. – odparł z
uśmiechem. – Kate, co sądzisz? – zapytał, gdy kobieta nawet nie ruszyła się z
miejsca.
- Życzę szczęścia. –
wybełkotała w końcu. – To raczej niespodziewane.
- Może trochę.
- Tim, wiedziałeś? –
zapytała.
- Od dwóch dni. Dowiedziałem
się przypadkiem, byłem uwięziony z Tonym w windzie.
- Współczuję.- przyznała
Kate.
- Ej! – oburzył się Tony. –
Nie było tak źle. Albo nie, było. W końcu to z tobą byłem zamknięty, Probie.
- I nawzajem. – mruknął Tim.
Nie spodziewał się, że zostanie za to uderzony przez Gibbsa w tył głowy.
- Który to miesiąc? –
zapytała Abby, stając w końcu na nogi i jeszcze raz przytulając Tony’ego.
- Piąty. – odparł z dumą
Jethro, który objął Tony’ego ramieniem.
- O my gosh! – krzyknęła
podskakując kilka razy z podekscytowania. - Za 4 miesiące będziemy mieli w
swojej rodzinie małe Gibbsiątko! – zawołała uradowana.
- Gibbsiątko? – zdziwili się
jednocześnie Jethro i Tony.
- Oczywiście! To będzie
najsłodsze dziecko wszechczasów. Oh, oh, oh, byłabym zapomniała, to chłopiec,
czy dziewczynka? Jak będzie miał lub miała, na imię?
- Jeszcze nie pytałem o to
lekarza. – odparł odnosząc się do kwestii płci. – O imieniu też nie myślałem.
Zresztą mamy jeszcze trochę czasu.
- Wcale nie, trzeba je
wymyślić już! Co powiecie na Miranda dla dziewczynki, a dla chłopca Sergio?
Jesteś Włochem, może Salvatore?
- Abigail. – Ducky podszedł
do kobiety i odsunął ją od zdezorientowanego Tony’ego. – Pozwól im samym
zdecydować, to ich dziecko.
- Ale ja znam tyle fajnych i
pięknych imion. Na pewno pasowałyby do Gibbsiątka. – powiedziała zawiedziona.
- Jestem pewien, że
cokolwiek Jethro i Anthony wybiorą, też będzie pasowało. – zapewnił ją.
- Nie martw się, Abbs, damy
ci znać, jak wpadniemy na jakiś pomysł. – powiedział pocieszająco Tony.
Abby pociągnęła nosem.
- No dobra, pozwolę wam
wybrać.
- Jak miło z twojej strony.
– mruknął pod nosem Gibbs, uśmiechnął się widząc poczynania Abby.
Gdy kilka minut później
wszyscy wyszli z sali, Tony i Jethro zamknęli za nimi drzwi.
- Przyjęli to całkiem
znośnie. – stwierdził Tony. – Może poza Abby.
- Ona nigdy niczego nie robi
spokojnie.
- Co robisz wieczorem? –
zapytał zmieniając temat.
- To zależy, co masz na
myśli.
- No wiesz, to dopiero piąty
miesiąc, wciąż mogę co nieco.
- Chyba nie muszę dzisiaj
pracować przy łodzi.
- Wiedziałem, że mogę na
ciebie liczyć.
***
Chciałam, żeby to
opowiadanie odróżniało się od normalnych mpregów. Lubię je i często mnie
irytuje, że bohaterowie zawsze ukrywają ciążę przed resztą świata(co jest
raczej ciężkie do zrobienia). Dlatego nie chciałam dodatkowo utrudniać Tony’emu
życia i zamykać go w domu na okres kilku miesięcy. ^^ No i jeszcze to myślenie, że jest się wybrykiem natury. Wolę coś weselszego. Zresztą Tony oberwał u mnie już dość dużo razy, by mu odpuścić. :D
Skąd ja biorę te pomysły?
Obserwuję codzienne życie. Z reguły nie oglądam seriali, więc nie mogę z nich
wziąć przykładów jakichś fabuł. Czasami w szkole, w rozmowie z koleżankami coś
się napatoczy. Wystarczy banalny temat, jak na przykład urodziny - które było
nie było zapoczątkowały Marriage series, początkowo mającą zaledwie pięć części
- i już mogę stworzyć z tego historię. Dużo też pomagają mi piosenki, wiele
pomysłów biorę z ich tekstów.
W przypadku Marriage series
jest jeszcze inaczej, bo po prostu zastanawiam się, jak może wyglądać
małżeństwo, takie naprawdę kochające się i przekładam to na Tibbs. Owocem tego
jest np. jedna z części, w której Jethro i Tony po prostu relaksują się w swoim
towarzystwie(aktualnie jest to 13 część serii). Na czas świąt bożego narodzenia
przygotowałam nawet specjalną część na tę okazję
Gdy tylko wpadnę na nowy
pomysł, szybko go zapisuje, chociażby w telefonie, bo po kilku chwilach
zapomnę.
Oczywiście czerpię też
inspirację z innych fanfików. Gdyby nie one, w ogóle bym nie zaczęła pisać. ;)
I to by było w sumie tyle.
PS Marriage series ma już
27 części. ^^
PPS
Jeśli chciałabyś Asai(czy to się odmienia?), pogadać w inny sposób niż tylko przez komentarze, to
możemy się porozumiewać przez gg albo mail. ^^
Cała Abby, dokładnie tak sobie wyobrażałam jej reakcję :) Gibbsiątko :) urocze określenie :) Choć imiona wymyśliła raczej nietypowe :)
OdpowiedzUsuńUszczęśliwiasz mnie :) Dwie części jednego dnia :) To jak raj na ziemi ^_^
Pewnie, że chciałabym pogadać :) pisz na maila: akne@onet.pl albo na gg 41379358 , chociaż na gg ciężko mnie złapać, a maila sprawdzam kilka razy dziennie ;)
Pozdrawiam ;)
Asai (myślę, że tego się nie odmienia ;))