piątek, 31 sierpnia 2012

53. Kto to jest?

Wszyscy w biurze myśleli, że nie jest najlepszym agentem. Nikt nie rozumiał, czemu Gibbs w ogóle wziął go pod swoje skrzydła, skoro i tak się nie rozwinie. Uważali, że jest zbyt bojaźliwy, kiepsko strzela i nie jest spostrzegawczy, ale to właśnie McGee jako pierwszy zauważył na palcu Tony'ego obrączkę. Z początku wziął ją za sygnet, ale gdy przyjrzał się bliżej wiedział już, że to jednak obrączka. I to na palcu największego flirciarza, jakiego znał. Nigdy sobie nie wyobrażał, że Tony kiedykolwiek się ożeni. Nie uważał, że nie znalazłby żony, po prostu nie widział go w roli męża. Przez jego reputację nikt go w niej nie widział.
Trudno jest pogodzić pracę w agencji federalnej i rodzinę. Małżeństwa Gibbsa były tego świetnym przykładem. Ciągłe przebywanie w biurze, nagłe wyjazdy na drugi koniec kraju, budzenie w nocy, no i ciągłe zagrożenie i obawa, że małżonek nie wróci więcej do domu. Te sytuacje nie sprzyjają małżeństwom. A jednak, Tony zawarł stały związek. Tylko czemu o tym nie powiedział? Wstydził się?
McGee poczekał, aż będzie sam na sam z Zivą. Wtedy zapytał ją, czy wiedziała o małżeństwie Tony'ego.
- Tony ma żonę? – zdziwiła się. W pierwszej chwili pomyślała, że Tim sobie żartuje.
- Nie zauważyłaś? Ma obrączkę na placu.
- A tak się codziennie chwalił kolejnymi zdobyczami. No, no, kto by pomyślał. Cicha woda brzegi zalewa.
- Rwie. – poprawił ją. – W każdym bądź razie, tobie też o niczym nie powiedział?
- Nie. To trochę dziwne, zawsze się chwalił swoimi podbojami.
- Może w końcu dojrzał.
- Tony? Dojrzał?
- Ożenił się, to oznaka dojrzałości. Chyba.
- Może Ducky coś wie. Albo Abby.
- Ducky ma dziś wolne, zapomniałaś? Ale Jimmy może coś wiedzieć. Potem pójdziemy do Abby.
- Chodźmy.
Ponieważ mieli dziś luźny dzień, nie obawiali się, że Gibbs zacznie ich szukać i nawrzeszczy na nich za łażenie po agencji. Na szczęście Tony został z nim w biurze, więc było duże prawdopodobieństwo, że wyżyłby się na nim zamiast na nich.
Szef prawdopodobnie wiedział o ślubie, Tony musiał mu powiedzieć, ale Ziva i McGee wiedzieli, że nie uzyskają od niego żadnych informacji. I tak nie odważyli się pytać.
Jimmy był zaskoczony widząc ich w prosektorium. Zawsze gdy był sam, nikt go nie odwiedzał, wszyscy zawsze przychodzili do Ducky'ego.
- Jimmy, znasz najnowsze plotki? – zapytała Ziva.
- To zależy, co macie na myśli. – odpowiedział nieco zdenerwowany. Nie chciał, by przez niego wybuchła jakaś afera, bo usłyszał więcej, niż powinien.
- Wiesz, kto ostatnio z agentów brał ślub?
- Ktoś w ogóle go brał? Ostatni, jaki kojarzę, był rok temu.
- A jednak nie.
- No to kto wziął ślub?
- Tony. – odpowiedział Tim.
- Agent DiNozzo? – zapytał dla pewności. W biurze były jeszcze trzy inne osoby o tym imieniu, wątpił, że agentom chodziło o największego kobieciarza.
- Dokładnie. – potwierdziła Ziva.
Jimmy spojrzał obojgu w oczy i roześmiał się.
- Dlaczego się śmiejesz? – spytał Tim.
- Tony DiNozzo wziął ślub? To niemożliwe. – wyjaśnił przez śmiech. – Powiedzcie, kto naprawdę go wziął.
- Nie żartujemy.
- Dajcie spokój.
- Nie żartujemy. – powtórzyła bardziej dobitnie Ziva. Jimmy momentalnie się zląkł i przestał śmiać.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Tony wziął ślub i nie wiemy z kim i kto o tym wie. – wyjaśnił Tim. – Myśleliśmy, że może ty wiesz.
- Agent DiNozzo nawet ze mną nie rozmawia. Przynajmniej niezbyt często.
- Nie było go tu ostatnio, nie rozmawiał z Duckym? – zapytała Ziva.
- Ostatnio była tu tylko Abby i agent Gibbs. Nie możecie jego zapytać? On na pewno wie więcej.
- A sam byś zapytał?
- Raczej nie.
- Chodźmy teraz do Abby. – zaproponował Tim. Ziva przytaknęła i oboje ruszyli do wyjścia.
- Mogę iść z wami? – zapytał Jimmy. – Jestem teraz strasznie ciekawy.
- Pewnie. – zgodziła się kobieta.
Cała trójka poszła do laboratorium, gdzie zastali Abby tańcząca przed komputerem, przy którym jednocześnie pracowała. Gdy ich zauważyła, uśmiechnęła się szeroko, ściszając muzykę, która już zdążyła ich ogłuszyć.
- Cześć wam! – przywitała się podbiegając do nich. Uściskała każdego po kolei, Jimmy'ego zostawiając sobie na koniec, by jak najdłużej go wyciskać. Jak tylko skończyła, zaczęła ich od razu wypytywać o powód wizyty. – O co chodzi? Coś się stało, nowa sprawa, ktoś umarł? Jesteś w ciąży? – to pytanie skierowała do Zivy. – Czy Tony jest ojcem?
- Abby! – oburzyła się Ziva. – Nie lubię Tony'ego. Nie w tym sensie. Poza tym, jest już zajęty.
- Serio? O mój boże, o mój boże, omójboże! Kto to? Kto to? Powiedzcie mi!
- Nie wiemy. – odparł Tim. – Po to tu przyszliśmy.
- Tony nic mi nie powiedział. – powiedziała ze smutkiem. - Zabiję go za to.
- Jeśli go zabijesz, to nie dowiemy się, z kim się ożenił.
- Ożenił się?! – krzyknęła zaskoczona. – Wyciągnę to z niego, a potem zabiję! Nie zaprosił mnie na ślub. Ani na wesele! Mogłabym mu je zrobić. To byłaby najlepsze impreza wszechczasów!
- To już nieważne, Abby. Musimy się dowiedzieć, kto to.
- Chodźmy i zapytajmy go!
- Co? – powiedziała na raz cała trójka.
- Chcieliście to wybadać?
- Taki mieliśmy plan. – burknął nieśmiało Tim.
- Z tym podejściem nie dowiedzielibyście się przez lata. Trzeba go po prostu zapytać.
- Myślisz, że nam powie? – spytała Ziva.
- A dlaczego nie? Na pewno nie będzie się wykręcał i wmawiał nam, że nie jest żonaty. Chodźmy!
W biurze Tony był sam, gdy przyszli, ucinał sobie drzemkę korzystając z nieobecności Gibbsa. Jednak Abby, Ziva, Tim i Jimmy nie zamierzali pozwolić mu spać. Mieli zbyt dużo pytań. Obudzili więc Tony'ego, z czego nie był zadowolony.
- Czego chcecie? – zapytał, lewą dłonią przecierając zaspane oczy. Jego obrączka na serdecznym palcu była dla całej czwórki doskonale widoczna.
- Masz wiele do wyjaśnienie, drogi panie. – powiedziała poważnie Abby, spoglądając na Tony'ego groźnie.
- Na przykład co?
Abby chwyciła go za nadgarstek i uniosła dłoń na wysokość jego twarzy tak, by widział obrączkę.
- Na przykład to.
Tony zamrugał parokrotnie, by odgonić resztki snu, dopiero wtedy spojrzał na obrączkę i na swoich przyjaciół, którzy – sądząc po ich wyrazach twarzy – domagali się wyjaśnień.
- Coś z nią nie tak? – zapytał ziewając. – Zardzewiała? U jubilera mówili, że to złoto, żaden bubel.
Abby uderzyła go w ramię na znak, by przestał żartować.
- Wiesz, że nie o to chodzi. Mów, kto to. – domagała się dalej Abby.
Tony uśmiechnął się zadziornie, siadając wygodnie.
- Czemu sami nie zgadniecie. – zaproponował. – To osoba z agencji.
- Z agencji? – Tim machinalnie rozejrzał się po biurze. – Mówisz poważnie?
- Całkowicie. Ten, kto prawidłowo odgadnie, dostanie 50 dolców. Więc jak będzie?
- Cynthia, sekretarka pani dyrektor. – spróbowała Ziva. Kilka razy widziała, jak Tony z nią flirtował, ale z drugiej strony, flirtował ze wszystkimi ładnymi kobietami.
- Pudło.
- Pani dyrektor. – tym razem Abby strzelała.
- Nie jestem jak szef, Abbs, nie lecę na rude.
- Agentka Maddy? – wymienił Tim.
- Nie.
- Agentka Benton. – nadeszła kolej Jimmy'ego.
Tony przecząco pokręcił głową. Wszyscy nie mieli wątpliwości, że ma z tego zgadywania niezłą zabawę.
Wymienili jeszcze wiele nazwisk, aż w końcu zdesperowana Abby chwyciła się ostatniej deski ratunku.
- Może to pani Roderrick.
- Abby, to obrzydliwe, ona ma 80 lat! – zaprzeczył od razu Tony. - Poza tym, to moja sąsiadka, nie pracuje w biurze.
- Sam mówiłeś, że jest seksowna jak na swój wiek. – przypomniała mu.
- Musiałem być pijany.
- Poddaję się. – stwierdził Tim.
- Ja też. – dodała Ziva.
- I ja. – podniósł rękę Jimmy.
- Powiedz nam w końcu, kto to. – domagała się Abby.
- Naprawdę nie wiecie? Zastanówcie się, kto jeszcze w biurze zaczął nosić obrączkę.
- Nie wiem. – wzruszyła ramionami Ziva. Cała ta zabawa zaczynała ją denerwować. – Kto?
- Ja.
Cała czwórka spojrzała za siebie, gdzie Gibbs z uśmiechem uniósł dłoń i pokazał im obrączkę na palcu.
- Gi... co... ale... – jąkał się Tim. Zabrakło mu słów.
- Bzdura! – wykrzyknęła Abby i spojrzała na Tony'ego oczekując, że temu zaprzeczy.
- No co? Nigdy nie mówiłem, że to kobieta.
- Fakt, nie mówił. – mruknął Jimmy. Był równie zaskoczony, co reszta. Samo to, że Tony wziął ślub było dziwne, a co dopiero ślub wzięty z Gibbsem. To musiał być jakiś żart.
Ziva najwyraźniej czytała mu w myślach, bo gdy się odezwała po niewielkim ochłonięciu z szoku, powtórzyła jego słowa, ale tym razem na głos.
- To musi być żart.
- Żaden żart. – zaprzeczył Tony i stanął obok Gibbsa. – Trzeba było widzieć wasze miny. Były boskie.
- Muszę się z tobą zgodzić. – przyznał Gibbs. Poza pewnymi wyjątkami, zespół jeszcze nigdy nie widział, by uśmiechał się tak szeroko. Był tak rozbawiony i szczęśliwy, że oczy aż mu błyszczały.
- Pójdę później do ochrony i poproszę o nagranie. Będziemy sobie to oglądać wieczorami. – stwierdził Tony opierając się ramię Jethro, który pocałował go w policzek.
- Lepsze to, niż twoje filmy.
- Nie musisz ich oglądać.
- Perspektywa leżenia z tobą na kanapie jest zbyt kusząca.
- Przestańcie! – krzyknęła Abby. Tony i Gibbs spojrzeli na nią zdziwieni. – Jestem na was obrażona! Nie powiedzieliście mi. MI! To po prostu... ugh! Idę stąd!
- Hmm. – mruknął Tony. – Myślisz, że długo będzie to przeżywać?
- Z nią nigdy nic nie wiadomo.
- Fakt.
Plusem tej sytuacji było dla nich to, że została im już tylko trójka osób do uspokojenia.
- Szefie, to naprawdę nie jest żart? – zapytał McGee.
- Myślisz, że dla żartu pocałowałbym Tony'ego?
- Nie, ale... to było tylko w policzek.
- Probie, ty zboczeńcu! – wyszczerzył się Tony. – Przyznaj, że nie tylko pocałunek ci w głowie. Przykro mi, ale więcej nie zobaczysz.
McGee zarumienił się, ale nie dał się sprowokować do dalszej dyskusji.
- On ma racje. – powiedziała Ziva. – Pocałunek w policzek to jeszcze żaden dowód.
- Wierzcie, nie chcielibyście zobaczyć, co potrafimy zrobić z naszymi ustami. – ostrzegł ich Tony.
- Jestem pewna, że wytrzymamy.
- Ja nie. – zaprzeczył Jimmy. – Wychodzę stąd, mam jeszcze sporo pracy. – wytłumaczył się. – Agencie Gibbs, DiNozzo, gratuluję. – powiedział jeszcze mijając ich.
- Jethro. – Tony stanął prosto przed Gibbsem. – Tych dwoje tak łatwo nie zrezygnuje.
- Też tak sądzę.
- Zechciałbyś czynić honory?
Jethro uśmiechnął się, podnosząc dłoń do góry. Wyglądało to tak, jakby chciał klepnąć Tony'ego głowę, ale zamiast tego wplótł palce w jego włosy i przyciągnął do zażartego pocałunku.
Ziva i McGee wstrzymali oddechy. Ich szef i przyjaciel naprawdę to robili, całowali się w usta na środku biura. Choć do tej pory uważali, że ślub to tylko żart, teraz nie mieli żadnych wątpliwości. Nikt nie zrobiłby czegoś takiego dla żartu na oczach wszystkich w biurze, nawet kobieta i mężczyzna, a co dopiero dwóch mężczyzn.
Gdzieś w trakcie pocałunku, Tony zdołał wsunąć dłonie pod koszule Jethro, ten zaś przeniósł swoją z karku małżonka na jego pośladki.
Jego podwładni musieli przyznać Tony'emu rację. Jednak nie chcieli tego widzieć, ale nie potrafili wydobyć z siebie głosu, by im przerwać. Wciąż byli w zbyt dużym szoku, a obaj mężczyźni wydawali się dopiero rozkręcać.
- Agencie Gibbs i DiNozzo!
Dzięki bogu, dyrektor przyszła, odetchnął z ulgą McGee.
Tony i Jethro przerwali pocałunek, ale nie oddalili się od siebie nawet na milimetr. Obaj z uśmiechem spojrzeli na wściekłą Jen, który gromiła ich wzrokiem.
- Tak, pani dyrektor? – zapytał uprzejmie Jethro.
- Nie mam nic do waszego małżeństwa, ale czy moglibyście nie okazywać sobie czułości na środku biura? I to w tak dosadny sposób?
Tony odsunął się od Jethro i zakasłał, ukrywając tym samym swój śmiech.
- Przepraszamy, to się więcej nie powtórzy. – zapewnił. Chował jednak za plecami dłoń, krzyżując w niej palce, co widzieli jednak tylko McGee i Ziva.
- Dziękuję.
Jen odeszła, prawdopodobnie do swojego biura, a Tony i Jethro na powrót przysunęli się bliżej siebie, ale nie powrócili do całowania.
- Wystarczy wam ten dowód? – zapytał Tony z uśmiechem.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliście. – powiedział Tim i pokręcił głową z niedowierzania.
- Skoro jesteście już z powrotem w biurze, to popilnujcie telefonów. Jethro i ja idziemy zjeść lunch.
Tim i Ziva przytaknęli, odprowadzając obu mężczyzn wzrokiem.
- Oni naprawdę wzięli ślub. – powiedziała Ziva, gdy otrząsnęła się z szoku po pocałunku, który przed chwilą widziała. – Tony mówi na Gibbsa Jethro, obaj się do siebie kleją, są bardziej radośni, no a przede wszystkim pocałowali się na środku biura i nic sobie z tego nie robili.
- Uwierzyłabyś, gdyby ktoś powiedział ci o tym kilka dni temu?
- Nie.
- Ja tak samo. Myślisz, że wpłynie to jakoś na pracę w biurze?
- Raczej nie.
- Mam nadzieję, że nie będą się więcej całować w biurze. Ciężko na to patrzeć.
- Dlaczego? To nawet podniecające.
- Ziva, przestań, proszę. – błagał. Umysł już zaczęły mu zalewać różne obrazy dotyczące Tony'ego i Gibbsa, których nie chciał oglądać.
- Zastanawiam się, który z nich jest na dole. Pewnie Tony.
- Ziva!
- Co?
***
Za tydzień kolejne opowiadanie z tej serii. Strasznie się jej czepiłam.
12 września również pojawi się one-shot, ale nie mający nic wspólnego z poprzednimi. Zaś 15 września nowe opowiadanie.

2 komentarze:

  1. Szeroki uśmiech przyczepił mi się do twarzy i nie mogę się go pozbyć. :)
    O dziwo najbardziej w tym wszystkim podobała mi się Ziva. Normalnie jej nie lubię, ale jakoś w tym przypadku wzbudziła moją sympatię. Zwłaszcza na koniec. Mam takie samo zdanie jak ona :) Tony z pewnością jest na dole xD
    No i jeszcze Abby. Wcale się jej nie dziwię, że się obraziła. Tak sobie myślę, że ona i Ducky byliby pierwszymi osobami na liście gości. Oczywiście, gdyby taka powstała. ;)
    Opowiadanie świetne, ubawiłam się :) Czekam na kolejną część. Na nowe opowiadanie też ;)
    pozdrawiam
    Asai

    OdpowiedzUsuń
  2. іnnym, nie obawą zаnim smokiеm.
    specifics Był w οbcym mieście, ω obcym
    κraјu, ο kuriozalnych,

    niepojętyсh zwyczaјaсh.
    Ζdаwał ѕamemu niejaѕnо spгawę, że prοces
    sądowу zе ѕmokiem tо aгche zаgrοżеń.
    Ρowinno się

    OdpowiedzUsuń