niedziela, 5 maja 2013

105. Zielona heroina 5/26


Jeśli było coś, co Tony uwielbiał robić wieczorami najbardziej, to były to zdecydowanie wypady do klubu. Gejowskiego, bo tam mógł spotkać i przystojnych gejów, i biseksualistów chętnych na trójkąt, i napalone kobiety hetero, które chętnie rozkładały przed nim nogi, nawet gdy sam tego nie chciał. A często nie chciał, zdecydowanie bardziej wolał wypatrywać w tłumie bawiących się ludzi jakichś mężczyzn, których miał na jedno skinienie palcem. Sam już nie wiedział, czy to przez swoją reputację czy wygląd, ale nie obchodziło go to, dopóki dostawał to, czego chciał.
Wszyscy z którymi flirtował naiwnie wierzyli, że go wykorzystują, ale było zupełnie na odwrót. To on decydował kogo zaciągnie na tył klubu, co zrobi i kiedy skończy. On ustalał zasady, nie faceci, których wybierał. Sprawiał tylko takie wrażenie, żeby podbudować ich ego, byli wtedy bardziej chętni do zabawy. Gdyby ich rozwścieczył pomiataniem nimi, musiałby znaleźć sobie nowego towarzysza. Zawsze też istniało ryzyko, że mogło się to skończyć krwawo. Potrafił się bronić, ale wolał nie ryzykować.
Wśród bywalców klubu byli mężczyźni, których zadowalał regularnie. O ile można było coś takiego nazwać regularną robotą. Jeśli miał na nich ochotę, czemu nie, mogli się wcisnąć do jednej z pustych kabin w kiblu. Jeśli chciało mu się kogoś innego, po prostu odmawiał, obiecując, że następnym razem się zabawią. Nie zawsze dotrzymywał obietnic.
Dzisiaj jednak postanowił być słowny. Zaraz po wejściu do klubu odszukał Josha, przystojnego faceta o loczkowatych włosach i seksownym zaroście na twarzy. O reszcie jego ciała nie dało się powiedzieć niczego dobrego, ale i tak był sto razy lepszy od większości gości.
Josha nie trzeba było namawiać, by ruszył się na tyły baru. Chętnie poszedł za Tonym, który przyparł go do ściany, gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem wzroku kogokolwiek. Josh złapał go za włosy i szarpnął za nie gdy, zaczęli się całować. Tony był do tego przyzwyczajony i nie poczuł bólu, ale nie zamierzał pozwolić, by wyrywano mu włosy. Odepchnął rękę Josha i skierował ją do zapięcia swoich spodni. Co musiał robić dalej, nie trzeba mu było mówić.
Tony stęknął, czując jego dłoń na sobie. Josh nie miał sobie równych, gdy chodziło o sprawność rąk, w dodatku doskonale wiedział, jak go zadowolić i nie trzeba było czekać długo na finał. Ale zabawa dla Josha jeszcze się nie skończyła. Tony rozpiął mu spodnie, wyjął z kieszeni prezerwatywę i nałożył szybko, nim wziął przyrodzenie mężczyzny do ust, co robił już wiele razy przedtem.
Tym razem to Josh stęknął. Tony musiał mu przytrzymywać biodra, by się nie zadławić, gdy poruszał nimi jak szalony. Mógł być na kolanach, ale wciąż wszystko kontrolował.
Josh znowu próbował złapać go za włosy, ale nie pozwolił mu. Odwiódł go od następnej próby, biorąc go jak najgłębiej do ust. Czuł na języku smak prezerwatywy i ciepło twardego członka, który raz zarazem wysuwał sobie z ust, by po chwili znowu wziąć go całego. Jęki i sapanie Josha tylko go nakręcały, znowu zrobił się twardy, choć od orgazmu minęły może z trzy minuty.
Josh wytrzymał tylko nieco dłużej niż on. Tony poczuł, jak rozlewa się wewnątrz prezerwatywy. Na sama myśl o połknięciu spermy podniecił się jeszcze bardziej.
Szkoda, że to już koniec, pomyślał, doprowadzając się do drugiego orgazmu. 
Oblizując jeszcze ostatni raz przyrodzenie Josha, wstał z kolan i zaczął się doprowadzać do porządku. Josh warknął i przyciągnął go do siebie.
- Może przejedziemy się do mnie i dokończymy? – zaproponował, gryząc go w szyje. Zrobił to dość mocno, by zostawić ślad swoich zębów, jakby miało to odstraszyć innych mężczyzn. Tony’emu chciało się śmiać z jego naiwności.
- Nie sądzę, Josh. – odparł, odsuwając się i zasuwając suwak spodni.
- Nie rozumiem cię. Ślinisz się na widok każdego kutasa, jakiego zobaczysz, a opierasz się jak pieprzony prawiczek.
- Po pierwsze, nie na widok każdego. – poprawił, zwilżając przy tym wargi językiem. Wciąż czuł smak gumy. – A po drugie, daleko mi do prawiczka.
- Więc chodź ze mną do domu. – zachęcał dalej Josh. Znowu się przysunął i zaczął pieścić krocze Tony’ego, spodziewając się nie wiadomo jakiej reakcji z jego strony. Jego druga dłoń powędrowała na pośladki chłopaka. Tony złapał ją i wykręcił mocno. Nie tego spodziewał się Josh, gdy odskoczył jak oparzony.
- Żadnego anala. – powiedział poważnie Tony. – To moja pierwsza i najważniejsza zasada. Mam ci przypomnieć drugą i trzecią?
- Nie trzeba. – odparł ze skwaszoną miną.
Tony’ego zadowoliła ta odpowiedź.
- To dobrze. Na razie, Josh.
Kiedy wchodził z powrotem do klubu, usłyszał jeszcze jak Josh przeklina na coś, prawdopodobnie na niego. Każdy tak reagował, gdy znowu nie udało im się zaciągnąć go do domu.
Tony nie zgadzał się na to tylko dlatego, bo żadnemu z tych typów nie ufał. Kto wie, co by mu zrobili, gdyby nie miał żadnej szansy na ucieczkę. Pod tym względem tył klubu był znacznie bezpieczniejszy. Fakt, kusiło go, by pójść z kilkoma mężczyznami do domu, ale każdy z nich szybko okazywał się nie wartym czegoś więcej poza zwykłym obciąganiem. Tony dawno już zdecydował, że jeśli kiedykolwiek da się zaciągnąć do łóżka, to sam wybierze, kto to będzie i mu to zaproponuje. W końcu to on ustalał zasady.
Miał ich łącznie cztery. Pierwsza to zero seksu analnego, druga: nie iść z nikim do domu, chyba że sam to postanowi. Trzecia mówiła o tym, że to on ustalał wszystkie zasady i trzeba się ich trzymać, jeśli nie chce się oberwać. Czasami się zastanawiał, czy nie wrzucić tej zasady na pierwszą pozycję.
Czwarta również była bardzo ważna i dotyczyła zabezpieczenia. Tony nie chciał zarazić się kiłą czy nawet pospolita opryszczką, dlatego przed wyjściem zawsze się upewniał, że ma przynajmniej cztery prezerwatywy w kieszeni czy portfelu. Nie ufał facetom z klubu, że będą mieli jakieś. Wielu tylko marzyło, by mu się spuścić do gardła, co było przez niego nie do zaakceptowania, dopóki nie pokazali mu papierów, że są zdrowi. Niewielu jednak było aż tak zdesperowanych, prawdopodobnie za bardzo wstydzili się lekarzy, by przeprowadzać z nimi krępującą rozmowę tylko dla chwili przyjemności. Ale kilku desperatów się znalazło. Pięciu konkretnie. Tony pamiętał szczególnie jednego z nich, z którym miał najbliższe stosunki. Miał wtedy 16 lat, a facet, któremu obciągał i który chyba nazywał się Matt, 40. Był przystojny, a Tony preferował starszych facetów od dzieciaków w jego wieku.
Matt miał z nim bliskie kontakty przez miesiąc i miał fetysz spuszczania się ludziom nie do gardła, a na twarz. Tony miło to wspominał.
W klubie było coraz więcej ludzi. Większość tańczyła na parkiecie, ocierając się o swoich partnerów albo przypadkowe osoby. W samym centrum tego tłumu było zapewne strasznie gorąco i choć Tony lubił tańczyć, teraz nie zamierzał tego robić. Może później, gdy niektórzy pójdą do domu, a inni będą odpoczywać.
Tony zajął miejsce przy barze i zamówił drinka. Barman, który dobrze go znał – naprawdę bardzo dobrze go znał – nawet nie zapytał, jaki konkretnie drink mu podać tylko szybko zrealizował zamówienie.
Powoli pijąc alkohol, Tony obserwował parkiet. Noc jeszcze młoda, wciąż miał czas na znalezienie kolejnego faceta na ten wieczór. Poza tym lubił przyglądać się ludziom, sprawiało mu to przyjemność. Przez zwykłą obserwację mógł się wiele dowiedzieć.
- Czy ty w ogóle nie śpisz w nocy?
Tony spojrzał na mężczyznę, który dosiadł się do niego.
- Adam. – skinął na niego głową w geście przywitania.
Adam był dla niego kimś w rodzaju kumpla. Ich relacji nie można było nazwać przyjaźnią, bo mężczyźnie – miał 29 lat - chodziło tylko o pieniądze Tony’ego. Ponieważ nigdy nie było mu żal forsy, którą i tak odstawał od ojca, nie miał nic przeciwko płaceniu za Adama, który bezczelnie to wykorzystywał, kupując zawsze najdroższe trunki. Tony nigdy nic na ten temat nie powiedział, bo miło było porozmawiać z kimś, kto nie próbował ci się dobrać do spodni. To był jedyny plus Adama, który był całkowitym heteroseksualistą.
- Upolowałeś już sobie coś? – spytał Adam, zamawiając u barmana piwo. Nawet nie zapytał Tony’ego, czy mu za nie zapłaci, wiedział, że tak.
- Tak jakby. Spełniłem obietnicę.
Adam przytaknął, nie wiedząc o kogo chodzi. Nigdy nie oczekiwał od Tony’ego wszelkich informacji na temat mężczyzn, z którymi szedł na tyły klubu. Mało go to obchodziło, póki to nie on stawał się ofiarą. Na jego szczęście Tony nie był zainteresowany. W jego mniemaniu Adam był zdecydowanie za chudy, prawie w ogóle nie miał mięśni, a twarz była bez uroku. Również włosy nie poprawiały jego sytuacji. Tony lubił blondynów, ale nie gdy te włosy były wiecznie przetłuszczone. Na samą myśl o dotykaniu ich robiło mu się niedobrze.
- Spotkałem Maddie przed wejściem. – Adam zamówił kolejne piwo, choć pierwszego jeszcze nie dopił. – Pytała o ciebie.
Tony pamiętał Maddie. Poznał ją dwa miesiące temu, kiedy zaciągnął ją na tyły i wziął na stojąco. Nie była jednak tak dobra, jak mu się zdawało i skończyło się na jednym spotkaniu. W przypadku kobiet często się tak zdarzało, ale Maddie była prawdziwym cudem nieudanego seksu. Była piękna, ale tylko tyle, w łóżku w ogóle się nie sprawdzała, już podczas całowania jej to wyczuł, ale był zbyt zdesperowany, by przerwać w połowie. Zbyt długo nie uprawiał seksu z kobietą i nie chciało mu się szukać daleko.
Maddie uznała, że przygodny seks w kiblu to miłość na całe życie i od tamtego czasu zaczęła za nim chodzić i błagać, by zostali parą. Tony oczywiście nie był zainteresowany. Jeśli miałby się związać i zakochać, albo chociaż znaleźć sobie stałego partnera do pieprzenia, na pewno nie byłaby to Maddie. Spławiał ją, ale ona nie dawała za wygraną.
- Znowu obiecuje mi miłość aż po grób? – zapytał z westchnieniem. Drink, który trzymał w dłoni, wydał mu się teraz bardziej zachęcający niż przed chwilą.
Adam zaśmiał się, choć Tony nie miał pojęcia z czego. Pewnie wyjątkowo bawiła go cała sytuacja.
- Wprost przeciwnie. Kazała ci przekazać, że cię nienawidzi za to, że dałeś jej nadzieje, a potem porzuciłeś.
Tony uśmiechnął się.
- Cóż poradzić, jestem dupkiem.
- Powiedziała też, że jesteś zwykłym lachociągiem bez szacunku do samego siebie.
- Zabawne, że jeszcze tydzień temu nazywała mnie wspaniałym mężczyzną.
- Kobiety ciągle zmieniają zdanie. – Adam napił się piwa, nim mówił dalej. – Ale nie ma na świecie nic lepszego od nich.
Więc czemu tak je wykorzystujesz, chciał zapytać Tony, ale powstrzymał się. Fakt, że sam wykorzystywał naiwne dziewczyny, ale przynajmniej nie udawał, że się nimi interesuje na dłuższą metę. Od czasu do czasu mógł którąś przelecieć, ale bez przesady. Brzydził się manipulowaniem i wykorzystywaniem uczuć danej osoby. Adam z kolei zawsze opowiadał kobietom niestworzone rzeczy, że je kocha, że będą razem, a tak naprawdę chodziło mu tylko o seks. Tony zawsze przedstawiał sprawę jasno, to nie była jego wina, że kobiety pokroju Maddie wyobrażały sobie nie wiadomo co. 
- Powiedziałbym coś ciekawego o mężczyznach, ale nie chcę, żebyś się zrzygał na bar albo na mnie.
Chyba nie było na świecie bardziej irytującego dźwięku od nieuzasadnionego śmiechu Adama. Gdyby nie to, że przyzwyczaił się do jego towarzystwa, już dawno by się go pozbył. 
- Tak wiem, preferujesz facetów. Nie rozumiem, co jest takiego fascynującego w obciąganiu druta jakiemuś palantowi. 
- Spytaj którąś ze swoich byłych, powinna znać odpowiedź.
Tym razem śmiech był w pełni uzasadniony.
- Chyba więc nigdy tego nie zrozumiem. Żadna z moich byłych nie chce mnie widzieć i każda rzuciłaby we mnie wszystkim, co miałaby pod ręką, byle się mnie pozbyć.
- Tak się kończy przedmiotowe traktowanie kobiet.
- Czy to nie ty ciągle powtarzasz, że wykorzystujesz tych wszystkich facetów, a nie oni ciebie?
- Ja nie składam im fałszywych obietnic, wykorzystuję tylko ich napięcie seksualne, a nie uczucia i zaufanie. Poza tym zapewniam cię, że czerpią z tego wykorzystywania wielką przyjemność.
Uwielbiał sprawiać, że Adam czuł się niezręcznie w jego obecności. Zawsze pewny siebie maczo przy jakichkolwiek aluzjach w stosunku do niego, stawał się nerwowy i przerażony, tak jakby miał się zaraz na niego rzucić i zgwałcić. 
Tony’ego przeszedł dreszcz, gdy o tym pomyślał, ale nie miał on nic wspólnego z podnieceniem.
- Spokojnie, nie dobiorę ci się do rozporka. – zapewnił go Tony. Adam rozluźnił się nieco. Chociaż ten temat wywoływał u niego pewien dyskomfort, to jednak był nim zainteresowany. Naprawdę chciał wiedzieć, czemu Tony preferuje mężczyzn nad kobietami. Odpowiedź była prosta. Lubił czuć blisko siebie męskie ciało, choć jeszcze nigdy nie zetknął się z żadnym nie mając na sobie ubrania. Aneks do drugiej zasady – klub nie był najlepszym miejscem na zdejmowanie ubrań, wolał to robić w łóżku, a ponieważ nie zapraszał nikogo do domu...
- I całe szczęście.
Tony zmienił temat rozmów, by nie wystraszyć Adama na dobre, bo choć był irytujący, nie miał ochoty szukać innego znajomego. Zapłacił za jego piwa i zamówił kolejne, dla siebie także. Alkohol powoli zaczynał działać, ale Tony nigdy nie pozwolił sobie na upicie się. Zbyt duże ryzyko skończenia w czyimś łóżku wbrew woli.
Rozmawiając z Adamem, uwagę Tony’ego przykuł facet tańczący na skraju parkietu. Gdy przyjrzał mu się uważniej, już wiedział, że dzisiejszej nocy to będzie ostatni mężczyzna, z którym się zabawi. Nie widział go tu nigdy wcześniej, był tego pewien, bo na pewno by go zauważył. Nieznajomy był wysoki, raczej wyższy od niego samego i dobrze umięśniony. Nie wstydził się tego pokazać, założył na siebie ciasny podkoszulek, który podkreślał jego mięśnie. Jedynym problemem mógł być kolor skóry. Facet był czarny.
Nie to, że Tony był rasistą, bo nie był, ale czarni nie byli w jego typie. Postanowił jednak zrobić wyjątek dla tego jednego. Miał już przyjemność obciągać jednemu murzynowi i bardzo się rozczarował, gdy powszechna teoria o wielkości ich przyrodzeń okazała się fałszem. Może ten uratowałby honor swojej rasy.
Tony zostawił Adama bez słowa i ruszył w stronę mężczyzny. Z daleka ocenił jego wiek na około dwadzieścia lat, ale z bliska wyglądał na trzydzieści. Doskonale.
Mężczyzna był zaskoczony jego nagłym pojawieniem się, ale gdy tylko zobaczył, jak bardzo chętny jest na chwilę prywatności, nie trzeba go było nakłaniać, by poszedł z Tonym na tyły. Szybko okazało się też, że mężczyzna ma młodszego brata, który tu z nim był. Młody chętnie do nich dołączył.
Gdy było już po wszystkim, Tony nie pamiętał, kiedy ostatnim razem tak bolało go gardło i czuł taką satysfakcję. Obaj faceci zdecydowanie uratowali honor czarnych. 
***
Rozdział był już dostępny wcześniej na fanfiction.net, ale byłam poza domem i nie pamiętałam danych do tego bloga, więc udało mi się wrzucic tylko tam. 
Jeśli ktoś uważa, że Tony nie jest taki, za jakiego go biorą, niech porzuci nadzieje, on jest taki cały czas, nie tylko na pokaz. :)

1 komentarz:

  1. Skomentowałam już krótko na fanfiction. net więc teraz odniosę się tylko do twojego komentarza!

    Osz kurczę... A miałam taką nadzieję że to na pokaz. W takim razie mam szczerą nadzieję, że przejdzie przemianę... Bardzo mocną przemianę!!!

    Jak już wcześniej pisałam rozdział świetny i no cóż... Wygląda na to, że zadanie Gibbs`a może być całkiem proste, chociaż... Na pewno będzie ciekawie!
    Pozdrawiam B.

    OdpowiedzUsuń