piątek, 4 stycznia 2013

78. Test zaufania 7/17



Nim wstąpił do policji, Alvbris – a konkretniej Richard Deen Alvbris - był jej już znany. Parokrotnie zatrzymali go za akty wandalizmu, gdy jeszcze był małolatem. Ponieważ był nieletni, a jego przewinienia nie były duże, nigdy nie trafił do aresztu, ale na posterunku był dość często, by znał go każdy funkcjonariusz. Nikt już się nie dziwił, gdy go tam widział, po pewnym czasie przestali nawet zwracać na niego uwagę.

Spędził z policją tak wiele czasu, że zaczął ją lubić i zaraz po skończeniu szkoły wstąpił do akademii, gdzie już na początku nauki został uznany za obiecującego kadeta. Gdy odchodził, Reed dopiero zaczynała i tak jak on, była już znana od samego początku. Niektóre osoby stwierdziły, że w przyszłości stworzą świetny zespól, jeśli trafią na ten sam posterunek. I trafili. Nie znali się, całą znajomość budowali od podstaw. Oboje trafili pod skrzydła Olsena, ale Alvbris wyfrunął spod nich dużo szybciej. Zwykle pracował sam, czasami dołączał do Olsena, swojego byłego mentora i właśnie wtedy poznał Reed po raz pierwszy. Nie mieli okazji tak naprawdę współpracować aż do teraz.

Zamknęli się w pustym pokoju, który za parę miesięcy miał stać się nowym biurem komisarza. Na razie jednak pomieszczenie było puste i nikt tutaj nie wchodził. Stanowiło idealne miejsce dla Reed i Alvbrisa do prowadzenia śledztwa w tajemnicy przed Olsenem. Pokój miał doprowadzony prąd, ale nie było żadnych mebli. Tylko kilka skrzyń stało w kącie, a w nich leżały stare rzeczy, które usunięto z pomieszczenia.

Alvbris przestawił jedną z nich na środek, tak by robiła za prowizoryczny stół, gdyby była do tego potrzebna. Krzesła przynieśli z innego pokoju. Reed zabrała akta Gibbsa oraz obu spraw, tej sprzed lat i obecnej, które do tej pory przeglądała przy swoim biurku. Olsen się o nie jeszcze nie upomniał, ale było to tylko kwestią czasu, musieli się spieszyć i je skopiować, póki jeszcze mogli je przeglądać bez żadnych podejrzeń.

Podzielili się pracą, by poszło szybciej, ale nawet wtedy, przeczytanie grubych dokumentów zajęłoby im sporo czasu. W godzinę zdążyli przeczytać niewiele, dlatego omijali niektóre informacje.

Podczas gdy Reed na zmianę czytała akta obu spraw, Alvbris zajął się tymi Gibbsa. Ominął część traktującą o Marines, bo nie było w niej nic zwracającego uwagę. Wzorowe zachowanie, posłuszeństwo, świetne wyszkolenie i kilka odznaczeń. Nie znalazł nic, co wskazywałoby na zalążek skłonności do agresji, którą niewątpliwie wykazał się zabójca Wernera.

Przeglądał dalej, kilka razy cofnął się i zaczynał od początku, by na pewno niczego nie przegapić.

- Ej, patrz. – zawołał nagle. Reed oderwała wzrok kod akt i spojrzała na niego. – Cztery razy żonaty, to może doprowadzić do frustracji.

- Mógłbyś sobie nie żartować? – poprosiła. – Ten człowiek może trafić niesłusznie do więzienia.
- Okej, okej. – Alvbris zaczął czytać dalej. – Oh.

- Co?

- Jego pierwsza żona została zamordowana razem z ich córką. – powiedział, spoglądając na zdjęcie przedstawiające miejsce zbrodni. Nie klimatyzowany pokój zrobił się dziwnie zimny.

- To straszne.

- No. Pewnie długo nie mógł się pozbierać. Myślisz, że Werner mógł mu się jakoś skojarzyć i dlatego go zabił?

- Nie mów o nim, że go zabił, nie wiemy tego. – skarciła go, przysuwając do niego swoje krzesło, by móc czytać akta razem z nim.

- W porządku, ale moje pytanie wciąż mnie ciekawi.

- Nie mam pojęcia. – odparła. – To było dawno, prawda? Oba wydarzenia. Gdy go przesłuchiwaliśmy, nie wydawał się cierpieć.

- Może dlatego, że się zemścił.

- Dlaczego takie sprawy nie mogą być prostsze? – zapytała wzdychając. O ile łatwiejsza byłaby wtedy ich praca. 

- Mogłyby być, gdybyśmy mogli przebadać każdego wariografem.

- Olsen zaraz znajdzie jakąś wymówkę i powie, że Gibbs jako wyszkolony Marines nauczył się kłamać tak, by oszukiwać wariograf. – wiedziała, że to niemożliwe, ale przysięgli mogli dać się przekonać. Jeśli to by nie zadziałało, zawsze można było powiedzieć, że wariograf był wadliwy.

- No to jak inaczej mamy go uniewinnić?

- Nie mam pojęcia. Zacznijmy od początku. – powiedziała, otwierając akta morderstwa Wernera. – Werner wyszedł z więzienia tydzień przed tym, jak został zamordowany. Gdzie był wtedy Gibbs?

- Według jego zeznań? – Alvbris zajrzał do notatek, które robili. – W pracy. Kamery to potwierdzają, nie ruszali się wtedy z biura cały dzień, na jego telefon nikt nie dzwonił, nie został poinformowany o zwolnieniu Wernera, w gazetach też o tym nie pisało.

- Akta?

Alvbris pokręcił głową.

- Nie przeglądał ich. Gibbs na sto procent nic o tym nie wiedział.

To była jedyna rzecz, którą  jak dotąd wiedzieli na pewno.

- Czyli na pewno nie mógł tego zaplanować.

- Chyba, że spotkał go gdzieś na mieście, wyśledził i postanowił zabić. – zasugerował. – Sąsiedzi wspominali, że ostatnio często wychodził, mógł się natknąć na Wernera.

- Przyjmijmy, że nie wiedział o jego wyjściu ani nie spotkał go na mieście przed dniem morderstwa. Myślisz, że był w stanie zabić go zaraz po spotkaniu? Zobaczył go i nagle postanowił zabić?

- Sposób morderstwa wskazuje na nagły atak, w dodatku kogoś agresywnego. Gibbs się w to wpasowuje. Ma dość siły, miał też motyw, by tak nagle go zaatakować.

- Jego profil psychologiczny na to nie wskazuje. – zauważyła Reed.

- Słusznie. – zgodził się. Czytał profil psychologiczny Gibbsa, który był uaktualniany co pół roku na podstawie obserwacji i rozmowy. Nie było w nim ani słowa o napadach agresji.  – Wszyscy uważają go za groźnego i taki pewnie jest, ale żeby agresywny? Nie gdy nie ma ku temu powodów. Nie ma też do tego skłonności.

- Ludzie różnie się zachowują w różnych sytuacjach. – ciągnęła dalej Reed. – Ale Gibbs nie miał też powodu, by zabijać Wernera. Facet i tak miał przerąbane, pewnie nieźle dali mu w kość w więzieniu. Już odbył swoją karę.

- A Gibbs jest ponoć bardzo prawy. No i tak jego przyjaciółka, ta co prawie stała się ofiarą...

- Abigail Sciuto. – przypomniała mu. – Prosiła go, by nie zabijał Wernera. Myślę, że dotrzymał słowa.

Alvbris przytaknął. Gdy przyjrzał się sprawie jeszcze raz, wszystko naprawdę układało się w zgrabną całość. Niestety, dowody wciąż mówiły co innego.

- Ja też. – przyznał. - On wcale nie wygląda na winnego jak dla mnie. Pewnie, dowody wskazują na niego, ale widziałem go podczas przesłuchania. Był przekonany o swojej niewinności. Więc albo jest niewinny albo uważa, że zrobił coś dobrego dla świata, jak wielu innych psycholi.

- Ktoś go musiał wrobić, ale kto?

Alvbris zastanowił się chwilę.

- Krewny którejś z ofiar, który znał Gibbsa i wiedział, że dowodzi śledztwem.

- Musiałby znać szczegóły aresztowania Wernera, a tych nie było w gazetach, inaczej nie byłoby powodu, by wrabiać akurat Gibbsa. – zauważyła. – Ten ktoś musiał wiedzieć, że Gibbs prawie zabił Wernera i byłby brany pod uwagę jako pierwszy do roli podejrzanego. 

- Czyli ktoś kto miał dostęp do akt. Któryś współpracownik?

- Możliwe. Musimy sprawdzić akta wszystkich, którzy z nim wtedy pracowali.

- Świetnie, ale będą o tym wiedzieć wszyscy na posterunku, łącznie z Olsenem. Ta sprawa jest strasznie popularna.

Odkąd aresztowano Gibbsa, na posterunku ciągle o tym mówiono, jakby aresztowano co najmniej senatora. Gibbsa nikt nie znał, nie pojawiał się w gazetach, nie był rozsławiony na cały kraj jako najlepszy agent NCIS. Sprawa Wernera też nie był uznawana za wielką pomimo dużej liczby ofiar, a mimo to jego morderstwo przyciągało uwagę. 

- Słyszałam, jak rozmawiają o tym w stołówce. – powiedziała Reed. Dwóch żółtodziobów mówiło o tym, że ta sprawa rozsławi raczej niewielki posterunek, jeden z wielu w D.C. Być może to był powód tak wielkiej popularności sprawy. Gibbs, choć nie był znanym agentem, to jednak należał do federalnych. Aresztowanie takiego przez policję z mniejszych posterunków było jak wygrana na loterii. 

- No właśnie. Jak Olsen się dowie, że pracujemy przeciwko niemu, to mamy przerąbane.

- Wcale nie musi o tym wiedzieć. – spostrzegła.

- Co masz na myśli?

- Nikt nie pilnuje pokoju z aktami.

- Chwilunia, chcesz się tam włamać? Tego nie było w umowie. – przypomniał jej, wahając się nieco.

- Alvbris, potrzebuję twojej pomocy.

- To zabronione. Wyleją nas.

- Jeśli nas złapią. Potrzebujemy tych akt.

- Czemu się na to zgodziłem? – zapytał, gdy po krótkiej walce sam ze sobą, zdecydował się jednak pomóc i w tym.

- Weźmiemy je w nocy. – zaproponowała, czując ulgę. Bała się, że będzie to musiała zrobić sama, a wtedy by sobie nie poradziła. – Na razie chodźmy do tego sklepu, niedaleko którego zamordowano Wernera. Weźmiemy taśmy z kamer.

- Przecież już je wzięliśmy.

- Weźmiemy kopie, pobrane do badania dowody są zapisywane.

- No tak.

Pozbierali akta i schowali je w bezpieczne miejsce. Szykowali się do wyjścia, gdy drzwi do pokoju się otworzyły. W progu stanął Olsen.

- Reed, szukam cię od godziny. – powiedział, wchodząc do środka. – Co tu robicie? Znowu z tobą flirtuje? – spytał, wskazując głowa na Alvbrisa.

- Nie, tylko rozmawiamy. – zaprzeczył od razu młodszy detektyw. – Jak to koledzy z pracy.

- Jasne. – Olsen powątpiewał w te wersję, zwłaszcza, gdy zobaczył ich pomięte ubrania. – Przestań ją podrywać, Alvbris, dekoncentrujesz ją. A ty wyjdź z nim w końcu na kawę, to się odczepi. Właśnie szedłem na lunch, jacyś chętni?

- My też właśnie wychodziliśmy coś zjeść. – odparł Alvbris i po chwili dodał: - Sami.

Reed zarumieniła się, ale zachowała spokój. Po raz pierwszy dziękowała Bogu za swoją nieśmiałość. Dzięki niej, przykrywka jej i Alvbrisa była wiarygodniejsza.

- W porządku. Mam nadzieję, że to nie wpłynie negatywnie na waszą pracę.

Olsen wyszedł, zostawiając ich znowu samych.

- Nie idziemy na lunch. – powiedziała Reed.

- Wiem. Chciałaś taśmę, idziemy po nią, lepiej się pospieszmy. – popędził ją.

Duet przewidywany już w akademii rozpoczął pracę. 







Miejsce zbrodni wciąż było otoczone policyjną taśmą, ale nikt go nie pilnował. Każdy mógł tam wejść i zadeptać ślady, które być może nadal się tu znajdowały, a zostały przeoczone przez kryminalistyków. Krew Wernera pozostała na betonie, podobnie jak zaschnięte resztki wymiocin, których wyniki badań wciąż nie nadeszły. Mogły potwierdzić, czy na miejscu zbrodni był Gibbs, czy ktoś inny. 

Sklep, przy którym dokonano zbrodni był duży i jak każdy duży sklep miał kamery skierowane na cały teren dookoła. Nie uchwyciły one miejsca zbrodni, ale istniało prawdopodobieństwo, że morderca mógł zostać złapany przez którąś. Policja już pracowała nad znalezieniem każdej z osób i jak dotąd szło jej nieźle. Na żadnej z taśm nie było Gibbsa, ale to wcale nie znaczyło, że nie było go w pobliżu. Mógł ominąć kamery celowo lub przypadkiem. Niezależnie od wersji, nagrania mogły im pomóc w znalezieniu innego podejrzanego, nic więcej.

Detektywi weszli do budynku i szybko znaleźli kierownika, który przyglądał się pracownikom przy kasach.



- Przepraszam. – odezwała się Reed, pokazując swoją odznakę. – Jesteśmy z policji. Jestem detektyw Reed, a to detektyw Alvbris. Chcielibyśmy poprosić o nagranie...

- To z dnia morderstwa? – przerwał jej. Reed przytaknęła. – Już dawaliśmy wam kopie.

- Chcielibyśmy jeszcze jedną, dla innego wydziału, żeby mogli równocześnie prowadzić śledztwo. – wyjaśnił Alvbris. Gdyby mimo to im nie dał, wciąż miał kilka inny sposobów na zdobycie taśm.

- Nie możecie skopiować tamtych? – spytał, wyraźnie nie chcąc tracić czasu.

- Da pan te kasety, czy nie?

- Proszę bardzo, już przynoszę. – odparł i odszedł, po drodze nazywając Alvbrisa kutasem.

- Może nam się udać. – powiedziała Reed, gdy czekali na kierownika.

- Albo oboje pójdziemy siedzieć. Myślisz, że osadzą nas w jednej celi?

Reed nie wiedziała czemu, ale uśmiechnęła się. Może Alvbris nie był wcale taki zły?







Olsen siedział w pustym pokoju przesłuchań, jedząc swój lunch. Jego żona zapakowała mu te same kanapki co zwykle, ale dziś wyjątkowo mu nie smakowały. W ogóle nie był głodny, jadł bo musiał, ale coś mu nie pozwalało normalnie funkcjonować. Miał złe przeczucia, a wszystko się zaczęło z chwilą aresztowania Gibbsa. Nie miał wątpliwości, że postąpił słusznie, dowody wskazywały na niego, więc czemu nie był tego taki pewny?

W myślach przejrzał wszystkie informacje, które przeczytał z akt. Było kilka nieścisłości, ale nic wielkiego, normalka w takich przypadkach. Nie mógł się pomylić, Gibbs był winny i za kilka dni miał trafić do więzienia.

W swojej karierze, Olsen zamknął już sporo przestępców, nie miał pojęcia, czy kilku z nich nie zostało oskarżonych niesłusznie. Pamiętał morderstwo sprzed kilku lat, dosyć podobne do zabójstwa Wernera. Wszystko wskazywało na jednego sprawcę, którego zamknęli, choć ten utrzymywał, że nikogo nie zabił. Olsen ani przez chwilę się nie rozważał, czy postąpił słusznie, gdy wyprowadzali oskarżonego po tym, jak uznano go za winnego. 

Czyżby się wtedy pomylił? Możliwe. Czy mógł mylić się i teraz? Prawdopodobnie, ale małe były na to szanse.

Zamierzał być na rozprawie Gibbsa. Chciał patrzeć, jak zostaje skazany. Miał satysfakcję z tego, że groźni przestępcy są zamykani. Gibbs był groźnym przestępcą. Werner mógł być tylko pierwszy, którego zabił, ale zadaniem policji było oddzielanie takich ludzi od społeczeństwa.

- A co jeśli... – zastanawiał się Olsen. Pierwszy raz od jego początków w policji, miał wątpliwości. – Nie, nie. Jest winny, wszystko na to wskazuje.

Olsen dokończył posiłek i wrócił do swojego biurka. Reed i Alvbris wciąż nie wrócili. Wydawało mu się dziwne, że nagle są takimi dobrymi partnerami. Reed nie znosiła Alvbrisa, bo ją podrywał, a teraz tak po prostu wyszła z nim na lunch. To było trochę podejrzane.

- Eh, robisz się stary, Olsen. – stwierdził. – Stary i głupi.  
Jego partnerka i Alvbris na pewno nic nie kombinowali, a Gibbs na pewno był winny. Jeśli było inaczej, to jego nazwisko było jak najbardziej słuszne.  
***
Chciałam tylko powiedzieć, że w środę kolejna część Marriage series. ;)

3 komentarze:

  1. Czyżby Gibbs miał być uniewinniony przez Reed i Alvbris'a? Właściwie to miałam nadzieję, że Tony znajdzie jakieś dowody, które mogłyby wskazać na niewinność szefa. A może policja połączy siły z agentami NCIS? No i nie spodziewałam się, że Reed będzie chciała coś zrobić, myślałam, że będzie raczej trzymać się Olsena.
    Mam nadzieję, że następny rozdział będzie o postępie w śledztwie prowadzonym pod dowództwem Tony'ego.
    Cieszę się, że postanowiłaś dodać w środę Marriage series. ;D
    Powodzenia,
    Yuuka-chan97

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię Reed :) Alvbrisa też :) Mam wrażenie, że jest podobny do Tony'ego xD I Reed chyba na niego poleci ^^

    Dziwnie się czyta, jak nie ma głównych bohaterów, ale skoro śledztwo nie prowadzi NCIS to całkowicie zrozumiałe, że musi być więcej o policji :) Zwłaszcza, że ci policjanci to nie durni przedstawiciele wielbicieli pączków :)

    A w środę MS :) Znowu będę Cię męczyć :P

    Asai

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy dodasz 8 cześć nie mogę się już doczekać piszesz świetne opowiadania tak dalej

    OdpowiedzUsuń