Tony jęknął z bólu kładąc się na niewygodnym, hotelowym łóżku. Miał dziś w pracy wiele roboty i nawet nie mógł teraz odpocząć i zrelaksować się. Nawet woda w prysznicu była lodowata, więc relaks w łazience też odpadał.
Mógł wybrać droższy hotel, a nie jakąś tanią imitację, ale chciał zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy na czynsz swojego przyszłego lokum. Nie mógł się już doczekać, kiedy wreszcie przeniesie się do własnego mieszkania i nie będzie musiał co noc słuchać muzyki z klubu po drugiej stronie ulicy albo tej cholernej śmieciarki nad ranem, która robiła za wyjątkowo irytujący budzik.
Miał już nawet na oku kilka przytulnych apartamentów, ale na razie się na nic nie zdecydował. Był w Waszyngtonie dopiero od miesiąca i jeszcze nie był pewny, czy tu zostanie, więc nie chciał wynajmować mieszkania niepotrzebnie, gdyby ewentualnie przeniósł się znowu do innego miasta.
W pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Tony niechętnie zwlekł się z lóżka i poszedł otworzyć mając nadzieję, że to nie kierownik hotelu przyszedł odebrać zaległą stawkę. Jakoś przez ostatnich kilka dni zapomniał zatrzymać się w recepcji i zapłacić.
- Gibbs?
Tony nie krył zdziwienia, kiedy po otworzeniu drzwi zobaczył tam swojego nowego szefa.
- Trzymaj. – Gibbs podał mu pudełko i siatkę z butelkami piwa, które trzymał w dłoniach.
- Co to jest?
- Pizza i piwo, a na co to wygląda?
- No dobra, inaczej. Dlaczego tu jesteś?
- Dzisiaj twoje urodziny.
Tony spojrzał na mężczyznę zaskoczony.
- Skąd wiesz? – zapytał podejrzliwie.
- Mam dostęp do twoich akt. – przypomniał mu. – Wpuścisz mnie do środka, czy mam tu tak stać?
- Wybacz. - Tony przepuścił szefa do środka i zamknął drzwi. – Mogłeś uprzedzić, że przyjdziesz. – powiedział stawiając pizzę i piwo na małym stoliku koło łóżka. Czuł się nieswojo przyjmując gościa w miejscu, w którym nie było nawet gdzie usiąść poza łóżkiem.
- Pomysł przyszedł raczej niespodziewanie. – wyjaśnił Gibbs i usiadł.
- Czemu w ogóle tu jesteś? – zapytał. Wciąż nie rozumiał dlaczego szef się tu pofatygował.
- Już mówiłem. Są twoje urodziny.
- No i?
- To nie jest dobry powód?
- Nikt wcześniej tego nie robił.
- Ja zrobiłem. A teraz siadaj i jedz pizzę, bo wystygnie.
Tony był zaskoczony. Jeszcze nigdy wcześniej nikogo nie obchodził na tyle, by spędzić z nim jego urodziny chociaż wiedzieli, kiedy je ma. Nie życzyli mu też wszystkiego najlepszego. Tym bardziej dziwiła go obecność Gibbsa, którego znał krótki okres czasu.
- Długo będziesz tu jeszcze mieszkał? – spytał nagle mężczyzna.
- Wciąż jeszcze się rozglądam za mieszkaniem. – odparł. Nie chciał mówić szefowi, że nie był jeszcze pewny, czy w ogóle tu zostanie.
Widząc, że Gibbs nic więcej na razie nie powie, Tony podał mu piwo, sam też wziął dla siebie jedno.
- Nie mam otwieracza. – przypomniał sobie.
- Nie będzie potrzebny. – Gibbs wyjął ukryty nóż i z łatwością otworzył obie butelki.
- Czy jest coś, czego nie potrafisz?
- Nie potrafię nastawić ekspresu do kawy.
- Po takim maniaku kofeiny spodziewałbym się czego innego. – zaśmiał się Tony i otworzył w końcu pudełko z pizzą. Ten charakterystyczny zapach pieczonego sera i kiełbasy poznałby wszędzie. – Skąd wiedziałeś, że to moja ulubiona?
- Jestem agentem federalnym, zapomniałeś? Jestem dobry w odkrywaniu takich rzeczy.
- Śledziłeś mnie, prawda?
- Tak.
Tony nie mógł uwierzyć, że jego szef śledził go tylko po to by wiedzieć, jaką pizzę lubi. To było po prostu dziwne i niezrozumiałe dla niego. Czemu Gibbsa coś takiego obchodziło?
- Tony?
- Tak?
Gibbs uśmiechnął się do niego, unosząc piwo w toaście.
- Wszystkiego najlepszego.
- Dzięki. - Tony odwzajemnił uśmiech. Razem z Gibbsem stuknęli butelkami piwa o siebie i napili się.
Resztę wieczora spędzili na jedzeniu, piciu i rozmawianiu ze sobą. Gdy Gibbs w końcu wyszedł, Tony położył się do łóżka i wcale nie przeszkadzała mu już muzyka klubowa. Zasnął szybko, myśląc o tym, że może jednak zostanie w Waszyngtonie na dłużej.
Gdy rok później Tony obchodził kolejne urodziny, nawet nie pamiętał poprzednich, kiedy Gibbs przyszedł do niego z pizzą i piwem.
Teraz Tony miał już swoje mieszkanie i dawno już je uporządkował. W NCIS układało mu się dobrze i póki co nie zamierzał wyjeżdżać.
Spędzał właśnie wieczór na jedzeniu popcornu i oglądaniu filmów, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Nie oczekiwał gości, nie przypominał też sobie, żeby ostatnio zdenerwował sąsiadów, którzy teraz przyszli, by na niego nawrzeszczeć.
Ściszając telewizor, w którym leciał właśnie Indiana Jones, Tony poszedł otworzyć. Za drzwiami zastał dokładnie ten sam obraz, co rok temu.
- Pizzę? – zaoferował z uśmiechem Gibbs, trzymając pudełko przed sobą.
- Zawsze. – odparł odwzajemniając uśmiech i wpuszczając Gibbsa do środka. Tym razem nie musiał się już wstydzić miejsca swojego zamieszkania, zwłaszcza, że szef był tu już poprzednio.
- Co oglądasz? – zapytał Gibbs, patrząc w telewizor.
- Krótka czy długa wersja? – Tony wyszedł na chwilę do kuchni, by przynieść dwa piwa, które postawił na stoliku przed kanapą.
- Krótka. – Gibbs usiadł na kanapie, biorąc jedno z piw.
- Archeolog próbuje powstrzymać nazistów przed przejęciem Arki Przymierza.
- Ktoś ogląda takie bzdury?
- To klasyka kina.
- Bzdurna klasyka kina.
Tony westchnął i sięgnął po pilot od telewizora.
- Mogę wyłączyć jeśli chcesz. – zaproponował.
- Nie trzeba, mogę obejrzeć.
- Jak chcesz.
- Nie, Tony, jak ty chcesz. To twoje urodziny, jeśli chcesz oglądać film, to będziemy go oglądać.
- Strasznie poważnie traktujesz moje urodziny. – zauważył odkładając pilot na miejsce.
- To w końcu urodziny.
- Od kilku lat ich nie obchodziłem, dopiero rok temu przypomniałem sobie, że je mam.
- Przyzwyczajaj się, teraz będziesz je obchodzić co roku.
- Nie musisz...
- Ale chcę. – Gibbs odwrócił się i spojrzał poważnie na Tony’ego. – Naprawdę chce z tobą spędzić twoje urodziny, więc zamknij się i oglądaj swój film.
Tony uśmiechnął się i nie zaprotestował. Był wdzięczny Gibbsowi za obecność w tym dniu i to, że w ogóle pamięta. Po prostu nie rozumiał czemu chce pamiętać.
Minęło kilka minut. Gibbs o dziwo oglądał film, ale Tony’emu coś nie pasowało. Spojrzał na szefa, którego wyraz twarzy wskazywał na to, że usiłuje się połapać w fabule filmu.
- Szefie?
- Hmm?
- Dzięki.
- Nie ma za co. Wszystkiego najlepszego.
Tony uśmiechnął się i powrócił do oglądania filmu.
Tego roku jego urodziny nie były najlepsze. Gibbs jak zwykle przyszedł z pizzą, by spędzić z nim ten dzień, ale w pamięci obojga nadal znajdowały się świeże wspomnienia śmierci Kate. Wciąż trudno im było uwierzyć, że zginęła i na jej miejscu jest teraz inna kobieta. Jedynym pocieszeniem było to, że dopadli już jej zabójcę. Nie żył i nie czuli ani trochę współczucia wobec niego. Zasługiwał na to.
Tony westchnął i zerknął na siedzącego obok Gibbsa, który był skupiony na własnych myślach. Ari omal nie zabił i jego, i to przerażało Tony’ego najbardziej. Był bliski utraty dwóch osób, które znaczyły dla niego więcej niż ktokolwiek inny. Zespół był dla niego nową rodziną, którą mógł stracić tak jak wtedy, gdy wraz ze śmiercią matki stracił pierwszą.
Wiedział, że każdego dnia groziło im niebezpieczeństwo, ale wciąż ciężko było mu myśleć o tym, że Kate mogła być tylko pierwsza, że niedługo zginie też McGee albo Gibbs, jedyna osoba, dla której był kimś więcej niż tylko współpracownikiem.
- Gibbs, obiecasz mi coś? – zapytał.
- Co takiego?
- Obiecaj, że nie dasz się zabić. – poprosił, nie patrząc mężczyźnie w oczy.
- To obowiązuje nas obu. – zauważył.
Tony spojrzał wreszcie w oczy szefa i od razu dostrzegł w nich obietnicę, której teraz potrzebował.
- Za Kate. – powiedział i uniósł piwo do góry. Gibbs od razu się dołączył.
- Za Kate. – zgodził się.
Następny rok nie był wiele lepszy od poprzedniego. Tony przeżył chwile grozy, których nigdy nie chciał więcej powtarzać. Gibbs omal nie zginął, a gdy okazało się, że z tego wyjdzie, do problemów dołączyła jego utrata pamięci i odejście z NCIS. Tony został sam, czego od dawna się bał. Oczywiście miał obok siebie McGee i Zivę oraz Abby i Ducky’ego, ale to nie było to samo. Potrzebował Gibbsa.
Gdy w końcu wrócił, Tony nie krył radości. Tęsknił za szefem, nie potrafił sobie wyobrazić, że miałby teraz sam radzić sobie ze wszystkim i obchodzić samotnie swoje urodziny. Jeśli w ogóle znowu by je obchodził. Bez Gibbsa to nie było to samo.
Nadszedł dzień urodzin i choć Gibbs wciąż miał problemy z pamięcią, to o urodzinach pamiętał. Jak zwykle przyniósł ze sobą pizzę, ale ta najmniej interesowała Tony’ego, który czuł w całym ciele ulgę. Wszystko było w porządku i to było najważniejsze.
W połowie wieczoru Tony postanowił dłużej nie czekać. Incydent z utratą pamięci Gibbsa uświadomił mu, że czekanie nie jest warte, gdy można kogoś stracić.
- Gibbs, muszę ci coś powiedzieć. – zaczął, skupiając całą swoją uwagę na szefie. – Lubię cię.
- Zauważyłem.
- Bardzo cię lubię. – próbował dalej, jednocześnie powtarzał sobie w myślach, jakim musi być debilem, skoro nawet nie potrafi normalnie powiedzieć szefowi, że go kocha o czym wiedział na długo przed wypadkiem.
- Jak bardzo? – zapytał spokojnie Gibbs.
- W sposób romantyczny. Czyli bardzo.
Gibbs w końcu na niego spojrzał. Nie był wściekły, więc Tony uznał to za dobry znak.
- Wiesz co, Tony?
- Tak?
- Myślę, że też mogę cię lubić. – przyznał uśmiechając się nieznacznie.
- Oh. To chyba dobrze.
- Też tak sądzę.
Tony nie mógł uwierzyć, jak ta rozmowa wygląda. Jakby rozmawiali ze sobą dwaj nastolatkowie, a nie dorośli mężczyźni.
- Zamierzasz coś w końcu zrobić? – zapytał zirytowany czekaniem Gibbs.
- Na przykład co?
Gibbs westchnął i przysunął się bliżej Tony’ego.
- Nie wiem. Może ruszysz się i pocałujesz mnie do jasnej cholery. – zaproponował.
Tony uśmiechnął się i spełnił życzenie Gibbsa. Nim jeszcze dzień dobiegł końca, obaj śmiało mogli ogłosić te urodziny najlepszymi.
Kolejne urodziny nie różniły się niczym od pierwszych poza tym, że Gibbs i Tony postanowili dodać na koniec dnia dodatkową tradycję skupiająca się wyłącznie na sypialni. Tony był wręcz pewny, że nic go tego dnia nie zaskoczy, ale jednak tak się stało, gdy siedząc razem z Gibbsem na kanapie, ten nagle powiedział:
- Mam niespodziankę dla ciebie.
- Myślałem, że ustaliśmy, że nie chcę prezentów, wystarczy mi wieczór z tobą. – zauważył Tony. Ustalili tę zasadę już podczas pierwszych urodzin spędzonych razem.
- Raz możemy zrobić wyjątek.
- Wątpię, że ten prezent będzie lepszy niż nasze zeszłoroczne rozpoczęcie związku. – powiedział sceptycznie. Naprawdę nie wierzył, że może być coś lepszego.
- Wyjdź za mnie.
- Co? – pytanie Gibbsa tak go zaskoczył, że miał wątpliwości, czy aby na pewno usłyszał wszystko poprawnie.
- Wyjdź za mnie. – powtórzył mężczyzna patrząc Tony’emu w oczy.
- Jesteś pijany? – zapytał podejrzliwie. Wypili tego wieczora tylko po dwie butelki piwa, więc to raczej nie było wyjaśnienie, ale nie mógł być pewny, czy Gibbs nie wypił czegoś więcej przed przyjściem tu.
- Myślisz, że tylko pijany mógłbym o to zapytać?
- Wiesz, poprzednie małżeństwa na to wskazują. Poza tym, gdzie pierścionek, romantyczna kolacja i klękniecie na jedno kolano?
- Jeśli chcesz...
- Broń boże, nie! – zaprzeczył natychmiast. Nie przeżyłby takiego widoku, to nie była ich bajka.
- Więc?
- Trochę mnie zaskoczyłeś. – przyznał zmieszany. - Jesteś pewien, że chcesz wziąć ślub?
- Tak. Chcę, żeby to było oficjalne.
- Nie musisz tego robić.
- Ale chcę. Jeśli ty też chcesz.
- To w ogóle legalne w tym stanie?
- Tak, sprawdziłem.
- Cóż... wygląda na to, że po czterech paniach Gibbs, będę pierwszym panem Gibbs. – zażartował Tony.
- I jedynym.
Tony ujął twarz Gibbs w dłonie i pocałował go delikatnie, nie spiesząc się zbytnio z przerwaniem albo nabraniem tempa.
- Wyjdę za ciebie. – wyszeptał w rozchylone usta partnera, nie chcąc przerywać bliskiego kontaktu.
- To dobrze. – powiedział i przyciągnął narzeczonego do ponownego pocałunku.
***
To ostatnia publikacja przed moim wyjazdem. Zobaczymy się 20 sierpnia, czyli w poniedziałek. Opublikuję wtedy kolejny one-shot, a 25 następny rozdział A jak Anthony.
Ciekawy pomysł na pokazywanie rozwijania się związku :) bardzo udany :)
OdpowiedzUsuńPytania Gibbsa się nie spodziewałam :) Jestem zaskoczona, ale też niesamowicie uradowana - taka moja słabość do oświadczyn :) Jestem ciekawa jak wyglądałoby wesele ^^
Nie mam się do czego przyczepić :) Serio :)
Udanych wakacji życzę ;) czekam z niecierpliwością na 20 sierpnia :)
Pozdrawiam
Asai
Zajebisty rozdział. :D Fajny pomysł z tymi urodzinami... No nic... Czekam z niecierpliwością nn. :)
OdpowiedzUsuńBuziaki
Hope