sobota, 21 lipca 2012

1. Tibbs one-shot

- Nie idziesz do domu, DiNozzo? – zapytał Gibbsa siadając za swoim biurkiem.

- Źle się czuję. – odparł Włoch i uniósł głowę, którą do tej pory opierał o biurko. Twarz, na której wciąż było widoczne obrzydzenie, była nieco blada.

- Dalej przejmujesz się tym pocałunkiem?

- To było obrzydliwe. – stwierdził zdegustowany i kilkakrotnie przetarł swój język dłonią.

- Nie przesadzaj, formalnie rzecz biorąc, Voss był już wtedy kobietą.

- Ciekawe jak szef by się czuł, gdyby to szef pocałował jakiegoś faceta.

- Jeśli miałby wyglądać jak Voss, nie zrobiłoby mi to różnicy.

DiNozzo prychnął i odwrócił wzrok od Gibbsa. Nie mógł uwierzyć, że całował się z facetem. W dodatku z zabójcą Chrisa. Chyba nic gorszego już nie mogło go spotkać.

- Ej, szefie. - Gibbs nie odwrócił wzroku od dokumentów, które czytał, ale Tony doskonale wiedział, że starszy mężczyzna go słucha. – Czy gdyby Voss nie zdecydował się na próbę ucieczki, zastrzeliłbyś go tak czy inaczej? To znaczy, Chris był twoim przyjacielem i...

- To nie dlatego do niego strzeliłem. – przerwał mu Gibbs.

- Nie? Więc dlaczego?

- Bo cię pocałował.

- Jeez, szefie, nie przypominaj mi. – Tony chwycił butelkę z wodą, która stała obok monitora jego komputera i porządnie przepłukał usta.

- Nie bądź taki delikatny, DiNozzo.

- Już mówiłem, że gdybyś to ty pocałował faceta, też byś tak reagował. – powiedział i znów nabrał wody do ust.

- Nie przypominam sobie, bym tak się zachowywał.

Tony o mało co nie wypluł wody prosto na raporty, które wciąż miał do skończenia. Czy dobrze usłyszał? Jego szef właśnie oznajmił, że całował się kiedyś z innym mężczyzną?

- Żartuje szef.

- Nie. – odparł i spojrzał na swojego podwładnego.

- Nie wierzę ci. Tacy goście jak ty, nie są gejami.

- Nigdy nie powiedziałem, że jestem gejem.

- Biseksualistą też nie. Poważnie, szefie, przyznaj się, że żartowałeś.

Gibbs nie odpowiedział. Napił się swojej kawy i wrócił do czytania raportów Kate.

- Niemożliwe, żebyś całował się z facetem, szefie. Tacy jak ty tego nie robią.

- To znaczy?

DiNozzo zaśmiał się nerwowo i zastanowił się, jak delikatnie powiedzieć Gibbsowi, o co mu chodzi. Gdyby powiedział to prosto z mostu, to przez kilka następnych dni przeżywałby piekło w biurze i w terenie. Gibbs nie dałby mu żyć.

- No... byłeś w Marines, a to prawdziwi twardziele i... eh... no wiesz. – wytłumaczył niezgrabnie.

- Twardziele, tak? – zapytał Gibbs unosząc brew do góry.

- Poza tym byłeś kilkakrotnie żonaty, gdybyś był gejem nie ożeniłbyś się ani razu, a w przypadku biseksualizmu pewnie sprowadzałbyś kochanków do domu i przez to doczekałbyś się rozwodów.

- Skąd pewność, że tak nie było?

Tony otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął.

- I tak ci nie wierzę, szefie. – powiedział w końcu.

- Jak chcesz, to sprawdzać.

- Jestem ciekawy, jak to zrobić, nie znam nazwiska...

- Jason Keark.

- Oh. – Tony włączył komputer i wszedł do bazy danych korpusów Marines. Zaraz po wpisaniu nazwiska dostał wszystkie informacje na temat domniemanego żołnierza, który całował się z jego szefem. – Niezła sztuczka, szefie, ale to może być przypadkowe nazwisko.

- Zadzwoń do niego. – Gibbs nie był ani trochę spięty albo zaniepokojony.

- Obejdzie się. – stwierdził Tony i wyłączył komputer. Nadal niedowierzając podszedł do biurka swojego szefa i przyjrzał mu się ostrożnie w poszukiwaniu jakichś oznak kłamstwa. Nie znalazł nic. – Dalej ci nie wierzę.

- Daj spokój, DiNozzo, nie powiesz mi chyba, że nigdy w szkole średniej albo wtedy, gdy poznawałeś swoje ciało, nie miałeś ochoty zobaczyć jak to jest całować się z chłopakiem?

- Może ty musiałeś uczyć się na chłopakach, szefie, ale ja nie musiałem. Dziewczyny lgnęły do mnie od zawsze. – pochwalił się nieskromnie.

- Czyżby? – Gibbs znowu uniósł brew, przyglądając się uważnie pełnemu dumy DiNozzo.

- A tak. I teraz jeszcze jestem bardziej doświadczony życiowo od ciebie.

- Dobrze, w jaki sposób? – zapytał rozsiadając się wygodnie. Zapowiadała się ciekawa noc.

- Mam za sobą pocałunek z facetem, ty nie.

Gibbs nie mógł nic poradzić na uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, gdy tylko usłyszał te głupoty.

- DiNozzo, ten pocałunek nie bardzo się liczy. Voss był już kobietą, a ty byłeś święcie przekonany, że nie jest facetem.

- Po prostu mi zazdrościsz. Uczeń przerósł mistrza.

- Jak na razie sięgnąłeś poziomem co najwyżej do moich kostek.

- Ha ha. Bardzo śmieszne.

- DiNozzo, skończ już te wygłupy i idź do domu.

- Dopóki nie przyznasz się, że kłamałeś w sprawie pocałunku z facetem, nigdzie nie pójdę.

- Na pewno by mnie to nie obrzydziło.

- Ha, czyli nie całowałeś się! – Tony uśmiechnął się triumfalnie.

- Tego nie powiedziałem.

- Szefie, daj spokój! Przyznaj się. Nie ma nic złego w tym, że myślało się o takim pocałunku w młodości. Jak ktoś nie jest atrakcyjny to musi się zadowolić tym, co jest.

- Nie jest atrakcyjny, DiNozzo? – zapytał Gibbs przekornie, podchodząc do Włocha.

- Chyba powiedziałem coś, czego nie powinienem. – stwierdził. – Prawda?

Gibbs przytaknął i zmusił swojego agenta do cofania się pod ścianę.

- Szefie, nie to miałem na myśli, chodziło mi o to, że... um, że... na pewno wtedy, gdy ty byłeś młody, to dziewczyny nie były takie chętne, wcale nie musiałeś być nieatrakcyjny, po prostu nie trafiłeś na tę ładną i, uh... to znaczy wiem jak trudno jest znaleźć fajną dziewczynę, a w ogóle to całowanie faceta nie jest takie złe i...

- DiNozzo!

- Tak, szefie?

- Zamknij się.

- Już się robi.

Tony stał teraz oparty o ścianę z Gibbsem uniemożliwiającym mu jakąkolwiek ucieczkę. Jakby jakaś w ogóle istniała. Pewnie nawet nie zrobiłby jednego kroku, a już leżałby obezwładniony na podłodze.

- Zamierza mnie szef uderzyć? – zapytał DiNozzo. Już mógł poczuć uderzenie otwartej dłoni na swojej potylicy.

- Nie. – Tony’ego bardzo zdziwiła ta odpowiedź. – Zamierzam poprawnie poszerzyć twoje doświadczenia życiowe. – powiedział i oparł się dłońmi po obu stronach głowy agenta.

- Um, szefie, co robisz?

- DiNozzo, kazałem ci się zamknąć. – przypomniał mu Gibbs.

- Jasne, szefie.

Gibbs zabrał ręce i wyprostował się. Tony uważnie obserwował każdy jego ruch, gotowy w każdej chwili się bronić na wypadek, jakby był to jakiś rodzaj testu.

- Pamiętasz, DiNozzo, jak tamten dozorca zapytał nas, czy jesteśmy razem?

Tony jedynie kiwnął głową, nie będąc pewnym swojego głosu.

- Co mówiłeś?

- T-tak, szefie. – odparł i automatycznie stanął na baczność. – Ale nie rozumiem, do czego zmierzasz.

- Pokażę ci.

Dłoń Gibbsa pojawiła się nagle na jego policzku, palce popieściły skórę. Tony skupił wzrok na oczach szefa, które wyrażały tylko żądzę. Zrobiło mu się nagle sucho w ustach, czuł się nie komfortowo, chciał wyjść z tego pomieszczenia, z tego budynku, ale gdy tylko odrobinę ruszył stopą, Gibbs złapał go z nadgarstki i swoim ciałem przycisnął do ściany.

- Próbujemy uciec, DiNozzo? – zapytał z uśmiechem.

- Szefie, co robisz? – Tony był naprawdę zmieszany, nie był przyzwyczajony do tak dziwnego zachowania swojego przełożonego, w zasadzie pierwszy raz widział, by Gibbs się tak zachowywał.

- Spokojnie, DiNozzo, przecież nie zrobię ci krzywdy. – uspokoił go, gdy poczuł jak młodszy mężczyzna próbuje wyrwać swoje ręce z jego uścisku.

- Szefie, to nie jest śmieszne.

Gibbs zbliżył swoją twarz do jego. Tylko milimetry dzieliły ich usta i Tony zaczął się coraz bardziej wiercić.

- Tu nie ma nic śmiesznego. – wyszeptał Gibbs, a jego oddech owiał twarz jego agenta.

- Szefie... – wybełkotał Tony zanim jego szef złączył ich usta w pocałunku. Pierwszą reakcją DiNozzo była oczywiście ucieczka. Wyszarpał swoją rękę i był gotów uderzyć własnego przełożonego, ale zanim zdążył to zrobić, Gibbs znów go złapał i patrząc w oczy, przycisnął jeszcze mocniej do ściany, wsuwając mu kolano między nogi.

Unieruchomiony Tony zakwilił cicho, wpatrzony w wypełnione żądzą oczy Gibbsa. Ich usta dalej były złączone, ale dopiero były snajper zaczął pierwszy krok. DiNozzo szarpnął całym ciałem, by się uwolnić, ale nie zrobiło to wrażenia na Gibbsie, który wciąż mocno go trzymał. Kolejny kompromitujący dźwięk uciekł z ust młodego Włocha, kiedy język jego przełożonego delikatnie przejechał mu po wargach. Ostatni raz spróbował się wyrwać, ale jego starania spełzły na niczym. Zamknął oczy i przestał naprężać mięśnie w akcie poddania. Nie chciał tego pocałunku chociaż nie czuł obrzydzenia tak jak w przypadku komandora Vossa. Czuł się po prostu niezręcznie, w końcu całował go inny mężczyzna, a on przecież nie był gejem, nie był nawet biseksualny. Wiele wspólnego z brakiem obrzydzenia mogło mieć też to, że całował go Gibbs, a nie podejrzany o morderstwo. Szef nigdy nie zrobiłby mu krzywdy, chronili nawzajem swoje tyły, łączyła ich silna więź. Nie potrafił sobie wyobrazić, że Gibbs chce go zranić. Ani teraz, ani nigdy. Zastanawiał się tylko, czemu starszy mężczyzna to robi.

Gdy tylko Gibbs poczuł, jak Tony się poddaje, przerwał pocałunek i odsunął się, dając młodszemu mężczyźnie więcej przestrzeni. Nieco zamroczony DiNozzo wziął kilka głębokich wdechów i spojrzał na swojego szefa, oczekując odpowiedzi.

- Teraz możesz się bez przeszkód chwalić, że całowałeś faceta. – powiedział Gibbs i podszedł do swojego biurka, by zabrać marynarkę i resztkę kawy, którą szybko wypił, a kubek wyrzucił do kosza.

- To się nie liczyło, nie odpowiedziałem na ten pocałunek! – zauważył Tony.

- To już nie mój problem. - Gibbs ruszył do windy, spoglądając po drodze na Włocha. - DiNozzo, idziesz? – zapytał.

Tony szybko otrzeźwiał. Złapał w rękę swój plecak, marynarkę i w ostatniej chwili wszedł do windy, zanim drzwi do niej się zamknęły.

- Więc... – zaczął Tony, ale nim zdążył dokończyć, Gibbs mu przerwał.

- Bądź za godzinę u mnie. Tylko nie zapomnij przynieść piwa. – powiedział i wyszedł z windy w stronę swojego samochodu.

Trochę zbity z tropu Tony również ruszył do swojego auta. Miał dziwne przeczucia, że nie skończy się na piciu piwa i jedzeniu steków, a utwierdzał go w tym dziwny tik w żołądku. Choć może to dlatego, że wciąż czuł obrzydzenie z powodu Vossa.

Idealnie godzinę później, Tony stał przed uchylonymi drzwiami domu swojego szefa. Wiedział, że Gibbs nigdy nie zamykał drzwi, ale pierwszy raz widział, by był uchylone. Mimowolnie sięgnął dłonią do pistoletu i gotowy w każdej chwili go wyciągnąć, wszedł do domu. W środku było ciemno, więc minęło kilka sekund zanim wzrok mu się przyzwyczaił. W jednej ręce trzymając broń, a w drugiej skrzynkę piwa, DiNozzo zajrzał do salonu skąd dochodził dźwięk ognia trzaskającego w kominku. Odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł swojego szefa siedzącego na kanapie, wpatrzonego w ogień.

- Ruszysz wreszcie swój tyłek, czy zamierzasz tam tak stać, DiNozzo?

Tony schował broń i odprężony usiadł obok Gibbsa, podając mu butelkę piwa. Mężczyzna przyjął ja, ale zaraz potem odstawił na stolik przed kanapą. Najwyraźniej najpierw czekała ich rozmowa, a później picie.

- O czym chcesz rozmawiać, szefie? – zapytał DiNozzo, odstawiając swoje piwo.

- O niczym.

- Więc czemu...

- DiNozzo, dlaczego nie możesz cieszyć się chwilą ciszy? – irytacja w głosie Gibbsa była bardzo dobrze słyszalna.

- Już się zamykam.

Tony za wszelką cenę starał się patrzeć na swoją butelkę piwa stojącą na stoliku, a nie na swojego szefa, ale ciężko było mu się powstrzymać. Wydarzenia z całego dnia wciąż nie dawały mu spokoju, nie mówiąc już o dziwnym zachowaniu Gibbsa godzinę temu. Zwłaszcza to ostatnie wciąż było dla niego zagadką. Już nie chodziło o samo zachowania mężczyzny, ale o to, że to on był ofiarą tego dziwnego zachowania. Wiedział, że Gibbs go lubi i że troszczy się o niego, ale nigdy nie spodziewałby się... no właśnie, czego? Co Gibbs chciał przekazać tym pocałunkiem? I co miał na myśli, gdy mówił o powodzie zastrzelenia Vossa?

Tony odwrócił głowę, by spojrzeć na swojego szefa i zadać mu kilka pytań, ale jego już nie było. Nawet nie usłyszał, jak wyszedł. Zmieszany DiNozzo wstał z kanapy, by go znaleźć. Nie musiał długo szukać, z piwnicy dobiegał wyraźny dźwięk walenia młotkiem o drewno. Gibbs znowu pracował nad łodzią. Tony często zastanawiał się, jak on zamierza ją stamtąd wyciągnąć.

By nie przerywać starszemu mężczyźnie, Tony cicho wszedł do piwnicy, zatrzymał się w połowie schodów i usiadł na nich, obserwując swojego szefa w czasie pracy. Rzadko miał taką okazję, zwykle gdy Gibbs zapraszał go na stek i piwo, nie schodził do piwnicy. Dziś było inaczej i DiNozzo zamierzał się dowiedzieć dlaczego.

Pomimo wielkich starań, Gibbs usłyszał, jak jego podwładny schodzi do piwnicy. Nie było trudno, DiNozzo nawet wtedy, gdy starał się być cicho, zawsze był głośno.

- DiNozzo, chodź tutaj. – rozkazał, odkładając młotek na stół.

Tony niczym wierny pies zszedł szybko po reszcie schodów i stanął przed swoim szefem.

- O co chodzi, szefie?

- To raczej ja powinienem zadać to pytanie.

- Ale ja nie jestem twoim szefem.

- DiNozzo. – warknął ostrzegawczo.

- Racja, żadnych żartów.

- Chcesz o coś zapytać, to pytaj.

- Chciałem, ale szef kazał mi się zamknąć.

- Teraz nie każę, więc pytaj.

- Czemu mnie tu zaprosiłeś?

- Z tego samego powodu, co zawsze.

- Nawet nie tknęliśmy piwa.

- Więc? Noc jeszcze młoda, DiNozzo. – powiedział i zrobił krok w stronę młodszego agenta. Tony automatycznie zrobił dwa kroki do tyłu. – Jeszcze jakieś pytania?

- Tak. Czy Vossa zabiłeś z powodu zemsty?

- Już odpowiedziałem na to pytanie. – przypomniał mu i znów się zbliżył.

- Nie uwierzę, że to z mojego powodu. – Tony zadrżał, gdy zdał sobie sprawę, że z powodu tych podchodów znowu opiera się o ścianę, a Gibbs stoi tuż przed nim.

- Może powinieneś.

- Czekaj, szef był zazdrosny? – spytał, łącząc wszystko w jedną całość.

- Nie.

- Byłeś zazdrosny! – Tony zaśmiał się zadowolony. – Ogarnęła cię zazdrość, gdy zdałeś sobie sprawę, że Voss mnie całował.

- Bardziej ogarnęła mnie złość, gdy zdałem sobie sprawę, że znów muszę ratować twój tyłek.

- Zazdrosny Gibbs. – Tony po prostu nie mógł w to uwierzyć.

- Nie przeginaj, DiNozzo. – ostrzegł przybliżając się jeszcze bardziej.

- A jak nie? Znów mnie pocałujesz? – zapytał z pewnym siebie uśmiechem.

- Tak. – odparł po prostu. Łapiąc DiNozzo w uścisku, jednym szybkim ruchem unieruchomił go na ziemi. – I wiesz, co jeszcze, Tony?

- Nie. – wybełkotał zdezorientowany. Gibbs nieczęsto używał jego imienia.

- Zamierzam dzisiaj jeszcze trochę poszerzyć twoje doświadczenia życiowe. – powiedział z uśmiechem.

- Zaraz, chyba nie chcesz...

Gibbs przytaknął i nim Tony zdążył w jakikolwiek sposób się sprzeciwić, pocałował swojego agenta, mocno przyciskając swoje ciało do jego i ciesząc się z tej bliskości. To z pewnością będzie ciekawa noc.

2 komentarze:

  1. To jest boskie...KOCHAM tego bloga no KOCHAM *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. a tu nie powinno być dalszej części? ' co się dzieje w łóżku Gibbsa?' :D
    Ana

    OdpowiedzUsuń